[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakaśczęść mnie zgadza się z ciotką Alice: pieniądze i nieruchomości Freda Mulligana tak naprawdę nienależą do mnie.Może sama wszystko skomplikowałam.Może to moje mieszane uczucia względemojca, domu i apteki sprowadziły na mnie wszystkie te kłopoty.Może ciotka Alice wyczuwa moje słabepunkty, wie, jak najdotkliwiej mnie zranić.Jej brat wiedział na pewno.Czy to rodzinne? Nie sądzę,żeby się poddała, dopóki mnie nie upokorzy.Fred Mulligan był najbardziej upartym człowiekiem, jakiego znałam.To jego upór - bynajmniejnie miłość do matki - sprawił, że ich małżeństwo przetrwało.Kiedy chodziłam do liceum, wymyśliłsobie, że wyhoduje w Big Stone Gap drzewko cytrynowe.Bez względu na argumenty, nie przyjmowałdo wiadomości, że cytryny potrzebują do wzrostu ciepła i słońca - przeciwieństwa chmurnej i chłodnejgórskiej pogody.Gdy na drzewku nie wyrosły owoce, winą obarczył firmę wysyłkową.Cytryna wciążrośnie sobie za domem, jej szare, powyginane gałęzie oplatają rynnę przy werandzie.Nigdy się jej niepozbędę: przypomina mi, żebym nie zgorzkniała.Lew odgaduje moje wątpliwości.- Postępujesz słusznie, Ave Maria - pociesza.Muszę sama się bronić.Nikt mnie w.tym nie wyręczy.Po raz pierwszy w życiu rozumiemsłowo  sama".Matka odeszła.Nie mam braci ani sióstr, ani męża, a jedynie własną intuicję.Nie zamierzam oddać Lambertom ani centa.Przypominam sobie, jak ciotka Alice traktowałamoją matkę - to wystarczy za całą motywację.Lew podsuwa mi papiery.Podpisuję.Chowa je dotorby, z którą pójdzie do sądu.Podaje mi rękę, po czym kładzie obie dłonie na moich, żeby okazać miwsparcie i dodać otuchy.Chciałabym go uściskać, ale nie mogę.Mijam Inez, która siedzi teraz przy swoim biurku, i odwracam się do Lewisa, bo właśnie cośjeszcze przyszło mi do głowy.- Dziękuję za pomoc, Lew.Ciotka Alice i wujek Wayne naprawdę na to zasłużyli.Właśnie takpostąpiłby Fred Mulligan.Lew staje w drzwiach.- Zawsze do usług.Macha mi na pożegnanie.Ledwie wychodzę, Inez już zaczyna trajkotać przez telefon.RLT Insko to pusty skrawek ziemi między Big Stone Gap a Appalachią.Była tu kopalnia odkryw-kowa, ale zamiast rekultywować teren, urząd do spraw gospodarki przestrzennej postanowiłwybudować w okolicy tanie mieszkania.Kiedy w dolinie wylewa rzeka, mieszkańców przenosi się wwyższe rejony, dopóki domów nie da się naprawić.Czasem trwa to tak długo, że dają sobie spokój izostają tam, dokąd ich wykwaterowano.Tutejsi ludzie jednocześnie polegają na rządzie i mają mu za złe.W szkole korzystaliśmy zwielu państwowych programów pomocy.Wszystkie szczepienia mieliśmy za darmo.Do obiadówdołączano drobne upominki: paczkę orzeszków, tabliczkę czekolady i - mój ulubiony - trójkąt seraCheddar z pieczątką: SER RZDOWY.Od czasu do czasu przysyłano nawet teatr.Za mojej bytnościw liceum przyjechał z Nowego Jorku spektakl pod nazwą Harvey.Nie ja jedna zauważyłam, że aktorgrający główną rolę był pijany i w drugim akcie dosłownie zasnął na scenie.Ale to nam nieprzeszkadzało.Korzystaliśmy z każdej okazji, by poczuć się częścią wielkiego świata, zobaczyć, jakwyglądają jego mieszkańcy, jak mówią, jak się ubierają.Za piętnaście centów mogliśmy obejrzećprzedstawienie, wyobrażając sobie ekscytujące życie aktorów ze sceny.Nigdy nas nie rozczarowali.Pearl wraz z matką mieszkają w jednym ze starszych domów na krańcu osiedla Insko.Kilkarazy podwoziłam Pearl, więc wiem, którędy jechać.Zatrzymuję się przed dwuizbowym domkiem.Nieuprzedzałam o swojej wizycie, bo nie miałam jak: wciąż nie zainstalowały telefonu i nie planują gomieć - Pearl oszczędza na studia.Aluminiowy siding przydałoby się wymienić, a rozchwiana werandapraktycznie oddzieliła się od domu.Rząd niezbyt gorliwie dba o konserwację.Cienkie, przesuwaneokna w ogóle pozbawione są izolacji.W środku pali się światło.Kilkoro dzieci bawi się w pobliżu.Przystają i gapią się na mnie.Sięgam do torby po gumę, częstuję je.Dziękują i odbiegają.Pukam do drzwi kilkakrotnie.W końcu uchylają się na parę centymetrów.- Pani Grimes?- Tak, proszę pani.- Jestem Ave Maria Mulligan, z miasteczka.Leah Grimes zerka na mnie zza drzwi.- Pearl poszła po liście, czy coś takiego.na lekcję biologii.- Mogę wejść i zaczekać?- Chyba tak.Leah Grimes otwiera drzwi i wpuszcza mnie do zadbanej, choć skąpo umeblowanej izby:zniszczona ława, mały stolik, lampa.W głębi dwa starannie zasłane pojedyncze łóżka, przykrytestarymi narzutami.Schludna kuchenka.Na jednym z dwóch palników garnek z zupą.W drzwiach stajePearl, zdyszana.- Wszystko w porządku, panno Ave?- Wszystko dobrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl