[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z pewnościąodebrałaby telefon.Zdjęty lękiem, że mogą potrzebować pomocy,zdecydował się pójść do nich nieproszony.Zadzwonił do drzwi.Niemal natychmiast otworzyła Marta.- Hej.- Fala ulgi, która go zalała, ścisnęła mu krtań.- Mogłeś zatelefonować - powiedziała, zaskoczonaniespodziewaną wizytą.- Dzwoniłem, ale nikt nie odbierał.- Reakcja na jego wizytę niebyła negatywna, co trochę go pocieszyło.- Przepraszam, wyciszyłam dzwonek.- Odsunęła się od drzwi, bymógł wejść.- Miałam sporo klasówek, do tego felieton do gazety.Jakby tego było mało, zaczęły się głuche telefony.To nie byłeś ty? -zażartowała.- Nie.Nie ja.- Uśmiechnął się.Marta wydawała się rozluzniona.Widocznie wczoraj zrzuciła z siebie balast tajemnicy i dzięki temumogła poczuć się swobodnie.- Kiedy dzwonię do pięknych kobiet,mam zwyczaj się przedstawiać.- No jasne.Powinnam się domyślić.Aneta robi kolację.Zostaniesz? - zaproponowała, prowadząc Damiana do salonu.- Chętnie.- Nie wytrzymał i łapiąc za rękę Martę, odwrócił jątwarzą do siebie.- Nie masz zamiaru się przywitać? - Na jegotwarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.Wycisnął jej na ustachmocny pocałunek.- Nie jestem przyzwyczajona.- Roześmiała się radośnie, gdyodzyskała oddech.- To lepiej zacznij się przyzwyczajać.- Mrugnął wesoło.- Niepozbędziesz się mnie tak szybko.A teraz porozmawiajmy poważnie.Co miałaś na myśli, mówiąc o głuchych telefonach?- Dokładnie to, co powiedziałam.- Westchnęła.- Ktoś dzwoni iodkłada słuchawkę.I tak w kółko.RS137- Uważam, że powinnaś zawiadomić policję.Takie telefony tonękanie.- Nawet mam podejrzanego.Tylko jak udowodnić, że to jegosprawka? - Usiadła przy nim na sofie.- Nie jestem w stanie.Nikt sięnie odzywa.Dzwoni telefon, a kiedy odbieram, natychmiast słyszętrzask odkładanej słuchawki.Wez poza tym pod uwagę, że to jamam wyrok, a nie Arek.Dlaczego miałby mnie nękać? Oficjalnie toon jest ofiarą.- Obserwuje cię.Aneta i ja możemy to poświadczyć.-argumentował.- Nie.- Marta potrząsnęła zdecydowanie głową.- Zostawmy to, jak jest.Nie chcę w to mieszać policji.Jeślisprawa się rozniesie, stracę pracę.Damian nie nalegał.Zdawał sobie sprawę, że paradoksalnie obojemają rację.On, uważając, że powinna zwrócić się do policji opomoc, a Marta, obawiając się opinii społecznej.Nauczycielkaskazana za usiłowanie zabójstwa pracująca z młodzieżą? Brzmifatalnie.Arek nie odstępował jej na krok.Robił zakupy w tym samymmiejscu co ona, mijał ją na ulicy, kręcił się przed szkołą.Niepróbował nawiązać bezpośredniego kontaktu.Marta jednak byłaprzekonana, że to strategia mająca na celu zastraszenie psychiczne.Za dużo kosztował ją powrót do normalnego życia, by terazpozwoliła zepchnąć się do tego koszmaru.Zachowanie spokojuwymagało wiele wysiłku, ale nie zamierzała się poddać.Rzecz wtym, że nie bardzo wiedziała, co zrobić.Zakupy w sklepie spo-żywczym nie są karalne, pod warunkiem że się za nie płaci.Kiedypróbowała się zbliżyć do Arka, odchodził.Niepokoiły ją te unikibardziej niż otwarta konfrontacja.Biła się z myślami.Najchętniejskorzystałaby z sugestii Damiana i wzywała patrol za każdymrazem, gdy były mąż pojawił się przed domem.Tylko co miałabypowiedzieć policji? Wydałoby się też, że jest karana.Informacja taRS138rozniosłaby się z prędkością błyskawicy.A więc lepiej nic nierobić?- Pani profesor! - Jedna z uczennic podniosła rękę.- Tak, Aniu? - Marta wzięła się w garść i skoncentrowała nalekcji.- Mam pytanie.- Słucham.- Bo przez matury nie mamy wszystkich zajęć, a tylko pani w tymczasie każe nam pisać prace.- Patrzyła z błaganiem w oczach nanauczycielkę.- Zgadza się.Skoro odpadnie nam kilka lekcji w tym czasie,będziecie pracować samodzielnie - starała się mówić stanowczo.Wiedziała, że uczniowie nie są z tego zadowoleni, ale trudno.Onamusi ich czegoś nauczyć.Jej problemy osobiste nie mogą sięodbijać na nich.- Bo my rozmawialiśmy na ten temat i tak sobie myślimy, proszępani, że skoro już musimy pisać te prace, to może tylko ci, którzychcą podnieść sobie ocenę? - zasugerowała dziewczyna.- Hm.- Marta z zastanowieniem rozejrzała się po klasie.Pomysłnie był głupi.Ci, co uczyli się na bieżąco, nie mieli problemów zhistorią.Może rzeczywiście ograniczyć prace tylko dla chętnych? Zpewnością zaoszczędziłoby jej to sporo czasu, który mogłaby po-święcić na piwnicę.- Bo teraz to jest prawie jak znęcanie się nad dziećmi, paniprofesor! - wyrwał się jeden z uczniów, którego kojarzyła głównie zpopalania po kątach, a nie z aktywności na lekcji.- Dobrze.Każdy kto chce się podciągnąć, pisze pracę, pozostalimają luz.ale pod jednym warunkiem! - Podniosła głos, byprzekrzyczeć chóralny okrzyk radości.- Przeczytacie zadany materiał i trzy brakujące lekcje przerobimyna jednej.Jeśli nawalicie, dostaniecie dodatkowe prace - zagroziła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Z pewnościąodebrałaby telefon.Zdjęty lękiem, że mogą potrzebować pomocy,zdecydował się pójść do nich nieproszony.Zadzwonił do drzwi.Niemal natychmiast otworzyła Marta.- Hej.- Fala ulgi, która go zalała, ścisnęła mu krtań.- Mogłeś zatelefonować - powiedziała, zaskoczonaniespodziewaną wizytą.- Dzwoniłem, ale nikt nie odbierał.- Reakcja na jego wizytę niebyła negatywna, co trochę go pocieszyło.- Przepraszam, wyciszyłam dzwonek.- Odsunęła się od drzwi, bymógł wejść.- Miałam sporo klasówek, do tego felieton do gazety.Jakby tego było mało, zaczęły się głuche telefony.To nie byłeś ty? -zażartowała.- Nie.Nie ja.- Uśmiechnął się.Marta wydawała się rozluzniona.Widocznie wczoraj zrzuciła z siebie balast tajemnicy i dzięki temumogła poczuć się swobodnie.- Kiedy dzwonię do pięknych kobiet,mam zwyczaj się przedstawiać.- No jasne.Powinnam się domyślić.Aneta robi kolację.Zostaniesz? - zaproponowała, prowadząc Damiana do salonu.- Chętnie.- Nie wytrzymał i łapiąc za rękę Martę, odwrócił jątwarzą do siebie.- Nie masz zamiaru się przywitać? - Na jegotwarzy pojawił się łobuzerski uśmiech.Wycisnął jej na ustachmocny pocałunek.- Nie jestem przyzwyczajona.- Roześmiała się radośnie, gdyodzyskała oddech.- To lepiej zacznij się przyzwyczajać.- Mrugnął wesoło.- Niepozbędziesz się mnie tak szybko.A teraz porozmawiajmy poważnie.Co miałaś na myśli, mówiąc o głuchych telefonach?- Dokładnie to, co powiedziałam.- Westchnęła.- Ktoś dzwoni iodkłada słuchawkę.I tak w kółko.RS137- Uważam, że powinnaś zawiadomić policję.Takie telefony tonękanie.- Nawet mam podejrzanego.Tylko jak udowodnić, że to jegosprawka? - Usiadła przy nim na sofie.- Nie jestem w stanie.Nikt sięnie odzywa.Dzwoni telefon, a kiedy odbieram, natychmiast słyszętrzask odkładanej słuchawki.Wez poza tym pod uwagę, że to jamam wyrok, a nie Arek.Dlaczego miałby mnie nękać? Oficjalnie toon jest ofiarą.- Obserwuje cię.Aneta i ja możemy to poświadczyć.-argumentował.- Nie.- Marta potrząsnęła zdecydowanie głową.- Zostawmy to, jak jest.Nie chcę w to mieszać policji.Jeślisprawa się rozniesie, stracę pracę.Damian nie nalegał.Zdawał sobie sprawę, że paradoksalnie obojemają rację.On, uważając, że powinna zwrócić się do policji opomoc, a Marta, obawiając się opinii społecznej.Nauczycielkaskazana za usiłowanie zabójstwa pracująca z młodzieżą? Brzmifatalnie.Arek nie odstępował jej na krok.Robił zakupy w tym samymmiejscu co ona, mijał ją na ulicy, kręcił się przed szkołą.Niepróbował nawiązać bezpośredniego kontaktu.Marta jednak byłaprzekonana, że to strategia mająca na celu zastraszenie psychiczne.Za dużo kosztował ją powrót do normalnego życia, by terazpozwoliła zepchnąć się do tego koszmaru.Zachowanie spokojuwymagało wiele wysiłku, ale nie zamierzała się poddać.Rzecz wtym, że nie bardzo wiedziała, co zrobić.Zakupy w sklepie spo-żywczym nie są karalne, pod warunkiem że się za nie płaci.Kiedypróbowała się zbliżyć do Arka, odchodził.Niepokoiły ją te unikibardziej niż otwarta konfrontacja.Biła się z myślami.Najchętniejskorzystałaby z sugestii Damiana i wzywała patrol za każdymrazem, gdy były mąż pojawił się przed domem.Tylko co miałabypowiedzieć policji? Wydałoby się też, że jest karana.Informacja taRS138rozniosłaby się z prędkością błyskawicy.A więc lepiej nic nierobić?- Pani profesor! - Jedna z uczennic podniosła rękę.- Tak, Aniu? - Marta wzięła się w garść i skoncentrowała nalekcji.- Mam pytanie.- Słucham.- Bo przez matury nie mamy wszystkich zajęć, a tylko pani w tymczasie każe nam pisać prace.- Patrzyła z błaganiem w oczach nanauczycielkę.- Zgadza się.Skoro odpadnie nam kilka lekcji w tym czasie,będziecie pracować samodzielnie - starała się mówić stanowczo.Wiedziała, że uczniowie nie są z tego zadowoleni, ale trudno.Onamusi ich czegoś nauczyć.Jej problemy osobiste nie mogą sięodbijać na nich.- Bo my rozmawialiśmy na ten temat i tak sobie myślimy, proszępani, że skoro już musimy pisać te prace, to może tylko ci, którzychcą podnieść sobie ocenę? - zasugerowała dziewczyna.- Hm.- Marta z zastanowieniem rozejrzała się po klasie.Pomysłnie był głupi.Ci, co uczyli się na bieżąco, nie mieli problemów zhistorią.Może rzeczywiście ograniczyć prace tylko dla chętnych? Zpewnością zaoszczędziłoby jej to sporo czasu, który mogłaby po-święcić na piwnicę.- Bo teraz to jest prawie jak znęcanie się nad dziećmi, paniprofesor! - wyrwał się jeden z uczniów, którego kojarzyła głównie zpopalania po kątach, a nie z aktywności na lekcji.- Dobrze.Każdy kto chce się podciągnąć, pisze pracę, pozostalimają luz.ale pod jednym warunkiem! - Podniosła głos, byprzekrzyczeć chóralny okrzyk radości.- Przeczytacie zadany materiał i trzy brakujące lekcje przerobimyna jednej.Jeśli nawalicie, dostaniecie dodatkowe prace - zagroziła [ Pobierz całość w formacie PDF ]