[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Astronom ten nazywał się Johann Titius.Jego formułapozostawała przez kilka lat nieznana, rozpropagował ją dopiero inny Niemiec, Johann Bode.Formuła jest nazywana obecnie Prawem Titiusa-Bodego lub tylko Prawem Bodego.(Ujęcie litografii Bodego w staroświeckich ramach, a następnie tabeli z odległościamiplanet.Najazd na miejsce w tabeli, gdzie zamiast nazwy znajduje się znak zapytania.) Bode zauważył tajemniczy fakt związany ze wzrostem.Odległości Merkurego,Wenus, Ziemi, Marsa, Jowisza i Saturna wszystkich ówcześnie znanych planet świetniedo niego pasowały.Wydawało się jednak, że czegoś brakuje.Aby formuła rzeczywiście opi-sywała Układ Słoneczny, między Marsem a Jowiszem powinno znajdować się jeszcze jednociało niebieskie.W roku 1781 William Herschel odkrył kolejną planetę, jeszcze bardziejoddaloną od Słońca niż Saturn.(Kolorowy obraz Urana o wysokiej rozdzielczości.Powiększenie pierścieni.W lewymgórnym rogu obrazu podobizna Herschela.Ponownie sylwetka Linga.) Spełniała ona Prawo Bodego, ale nie znajdowała się w miejscu, gdzie być powinna,by wypełnić lukę między Marsem a Jowiszem.Rozpoczęto więc poszukiwania zagubionejplanety.Wreszcie w roku 1800 została odkryta asteroida Ceres.Jej odległość od Słońcawynosiła dokładnie tyle, ile wynika ze wzoru.Niedługo potem zaobserwowano inne asteroidypołożone w tej samej mniej więcej odległości od Słońca, co Ceres.I tak oto poznano pierwszefragmenty Loży.(Obraz Ceres.Najazd na Ceres City i system cieplarni.Ponownie diagram z odległo-ściami planet, tym razem z kilkoma nazwami umieszczonymi pomiędzy Marsem a Jowiszem.Powrót do Linga.) Teraz z kolei wydawało się, że planet jest zbyt wiele.Ponieważ wciąż odkrywanonowe asteroidy, pojawiła się hipoteza, że stanowiły one odłamki tej samej planety.Przez dłu-gi czas był to tylko domysł, nie poparty żadnym dowodem.Dopiero w roku 1972 kanadyjskiastronom Ovenden przedstawił pierwszy solidny argument.Przyjąwszy za punkt wyjścia obli-czenia dotyczące zmian orbit planetarnych wykazał, że można je wytłumaczyć zniknięciem zUkładu Słonecznego obiektu o masie wskazującej, że był on planetą, przed mniej więcejszesnastu milionami lat.Oszacował także ową masę, obliczył, że była około dziewięćdziesiątrazy większa niż masa Ziemi.Loża zaczęła przybierać coraz bardziej określone kształty.(Pojawia się podobizna Ovendena, a potem artystyczna wizja Loży obok zdjęcia Ziemiw tej samej skali.) Kolejny rozdział naszej historii powstał zaledwie parę lat pózniej, w roku 1975.Uczony amerykański Van Flandern całkował orbity długookresowych komet cofając się wczasie i stwierdził, że wiele z nich ma okresy wynoszące około szesnastu milionów lat.Cowięcej, wystartowały one z jednego punktu w Układzie Słonecznym, leżącego międzyMarsem a Jowiszem.Fragmenty Loży po długiej nieobecności składały nam pierwszą wizytę.(Rysunek orbit kometarnych przedstawiający ich przecinanie się z płaszczyzną UkładuSłonecznego.Animacja połączona z cofaniem się w czasie, umożliwiająca pokazanie, żewszystkie orbity zbiegają się w jednym punkcie pomiędzy Marsem a Jowiszem.) Badania te doprowadziły do powstania pierwszego nowoczesnego wyobrażeniaLoży: wielkiej planety, gazowego olbrzyma o masie równej dziewięćdziesięciu masom Ziemii prawie tych samych rozmiarach co Saturn.Rozpadła się ona szesnaście milionów lat temu wwyniku trudnego do wyobrażenia kataklizmu.Wybuch wyrzucił na zawsze większość Lożypoza Układ.Niektóre części jądra planety stały się asteroidami.Inne jej fragmenty, pochodzą-ce z zewnętrznej skorupy Loży od czasu do czasu wracają do nas jako komety długookre-sowe.(Zbliżenie głowy i ramion Linga.) Wyglądało na to, że poznaliśmy już całą historię.Ale kiedy uzyskaliśmy możnośćdokładnego obejrzenia fragmentów komet długookresowych, okazało się, że wiele z nichnafaszerowane jest pierwiastkami transuranowymi.Loża stała się znowu tajemnicza, a właści-wie jeszcze bardziej tajemnicza niż kiedykolwiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Astronom ten nazywał się Johann Titius.Jego formułapozostawała przez kilka lat nieznana, rozpropagował ją dopiero inny Niemiec, Johann Bode.Formuła jest nazywana obecnie Prawem Titiusa-Bodego lub tylko Prawem Bodego.(Ujęcie litografii Bodego w staroświeckich ramach, a następnie tabeli z odległościamiplanet.Najazd na miejsce w tabeli, gdzie zamiast nazwy znajduje się znak zapytania.) Bode zauważył tajemniczy fakt związany ze wzrostem.Odległości Merkurego,Wenus, Ziemi, Marsa, Jowisza i Saturna wszystkich ówcześnie znanych planet świetniedo niego pasowały.Wydawało się jednak, że czegoś brakuje.Aby formuła rzeczywiście opi-sywała Układ Słoneczny, między Marsem a Jowiszem powinno znajdować się jeszcze jednociało niebieskie.W roku 1781 William Herschel odkrył kolejną planetę, jeszcze bardziejoddaloną od Słońca niż Saturn.(Kolorowy obraz Urana o wysokiej rozdzielczości.Powiększenie pierścieni.W lewymgórnym rogu obrazu podobizna Herschela.Ponownie sylwetka Linga.) Spełniała ona Prawo Bodego, ale nie znajdowała się w miejscu, gdzie być powinna,by wypełnić lukę między Marsem a Jowiszem.Rozpoczęto więc poszukiwania zagubionejplanety.Wreszcie w roku 1800 została odkryta asteroida Ceres.Jej odległość od Słońcawynosiła dokładnie tyle, ile wynika ze wzoru.Niedługo potem zaobserwowano inne asteroidypołożone w tej samej mniej więcej odległości od Słońca, co Ceres.I tak oto poznano pierwszefragmenty Loży.(Obraz Ceres.Najazd na Ceres City i system cieplarni.Ponownie diagram z odległo-ściami planet, tym razem z kilkoma nazwami umieszczonymi pomiędzy Marsem a Jowiszem.Powrót do Linga.) Teraz z kolei wydawało się, że planet jest zbyt wiele.Ponieważ wciąż odkrywanonowe asteroidy, pojawiła się hipoteza, że stanowiły one odłamki tej samej planety.Przez dłu-gi czas był to tylko domysł, nie poparty żadnym dowodem.Dopiero w roku 1972 kanadyjskiastronom Ovenden przedstawił pierwszy solidny argument.Przyjąwszy za punkt wyjścia obli-czenia dotyczące zmian orbit planetarnych wykazał, że można je wytłumaczyć zniknięciem zUkładu Słonecznego obiektu o masie wskazującej, że był on planetą, przed mniej więcejszesnastu milionami lat.Oszacował także ową masę, obliczył, że była około dziewięćdziesiątrazy większa niż masa Ziemi.Loża zaczęła przybierać coraz bardziej określone kształty.(Pojawia się podobizna Ovendena, a potem artystyczna wizja Loży obok zdjęcia Ziemiw tej samej skali.) Kolejny rozdział naszej historii powstał zaledwie parę lat pózniej, w roku 1975.Uczony amerykański Van Flandern całkował orbity długookresowych komet cofając się wczasie i stwierdził, że wiele z nich ma okresy wynoszące około szesnastu milionów lat.Cowięcej, wystartowały one z jednego punktu w Układzie Słonecznym, leżącego międzyMarsem a Jowiszem.Fragmenty Loży po długiej nieobecności składały nam pierwszą wizytę.(Rysunek orbit kometarnych przedstawiający ich przecinanie się z płaszczyzną UkładuSłonecznego.Animacja połączona z cofaniem się w czasie, umożliwiająca pokazanie, żewszystkie orbity zbiegają się w jednym punkcie pomiędzy Marsem a Jowiszem.) Badania te doprowadziły do powstania pierwszego nowoczesnego wyobrażeniaLoży: wielkiej planety, gazowego olbrzyma o masie równej dziewięćdziesięciu masom Ziemii prawie tych samych rozmiarach co Saturn.Rozpadła się ona szesnaście milionów lat temu wwyniku trudnego do wyobrażenia kataklizmu.Wybuch wyrzucił na zawsze większość Lożypoza Układ.Niektóre części jądra planety stały się asteroidami.Inne jej fragmenty, pochodzą-ce z zewnętrznej skorupy Loży od czasu do czasu wracają do nas jako komety długookre-sowe.(Zbliżenie głowy i ramion Linga.) Wyglądało na to, że poznaliśmy już całą historię.Ale kiedy uzyskaliśmy możnośćdokładnego obejrzenia fragmentów komet długookresowych, okazało się, że wiele z nichnafaszerowane jest pierwiastkami transuranowymi.Loża stała się znowu tajemnicza, a właści-wie jeszcze bardziej tajemnicza niż kiedykolwiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]