[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym obawiała się gniewu markiza.- Wybacz mi, Jordanie - powiedziała cicho.- Nie mogę ci powiedzieć.To nie jest tylko mój sekret.- Co będzie, jeśli odmówię utrzymania go w tajemnicy, dopóki nie dowiem się prawdy?Azy zakręciły się jej w oczach, ale powstrzymała się od płaczu.- W pierwszym rzędzie zniszczysz mnie.Nie wystarczy ci, że pozbawiłeś mnie cnoty? Chcesz miodebrać wszystko?- Wciąż jesteś dziewicą, zapewniam cię - odparł łagodnie.- Przynajmniej jakieś pocieszenie - westchnęła.- Ale to niczego nie zmienia.Nie mogę ci nicpowiedzieć.- Musisz, Ernily! Pokręciła głową.- Dlaczego tak ci na tym zależy? To nie ma z tobą nic wspólnego.Nic nie wskazywało, by był zainteresowany Sophie, więc mogła spokojnie skreślić go z listypodejrzanych, bez względu na to, co sądził lord Nesfield.- Utrzymanie w tajemnicy mojej tożsamości nie zaszkodzi ci w żaden sposób.Próbowałam cięoszukać.Czy tak mnie za to nienawidzisz, że nie zawahałbyś się przed niczym, by mnie zniszczyć?Pokręcił głową.- Na Boga, jak możesz tak myśleć?! Jak mógłbym cię nienawidzić? I na pewno nie chcę cię zniszczyć.- W takim razie dochowaj mojej tajemnicy.- Dlaczego boisz się mi zaufać? Nie widzisz, że mi na tobie zależy?Jak mógł mówić coś takiego po tym wszystkim, co się stało przed chwilą?- Naprawdę? - zapytała kwaśno.- Nie ma w tym nic z romantyzmu, moja droga.To tylko pożądanie"- zacytowała jego słowa.Skrzyżowała ręce na piersiach, czując, jak jej serce przepełnia ból.- Nawetmnie nie pragniesz.Marzysz o lady Emmie.Mam złożyć w twoich rękach swoją przyszłość? Jakmożesz?!Nie potrafiła się dłużej opanować i łzy pociekły jej po policzkach.Wytarła je ze złością wierzchemdłoni.- Nie masz prawa o nic mnie prosić, ty.Ty draniu! Otworzył szeroko oczy ze zdumienia i wyciągnąłrękęw jej kierunku.Drżąc, Emily odsunęła się od niego.- Muszę iść.- wyszeptała.- Dłużej już tego nie wytrzymam.Odwróciła się i zaczęła biec.- Emily, proszę! - zawołał.- Porozmawiajmy!Nie odpowiedziała i nie zwolniła kroku.W jej głowie kołatała się chaotyczna modlitwa:- Dobry Boże, spraw, by nic nikomu nie powiedział! Jeśli mi pomożesz, już zawsze będę sięzachowywać jak należy.Obiecuję!Miała nadzieję, że Bóg czasem słucha modlitw grzeszników.Rozdzial 11Bycie prawdziwym przyjacielem wymaga więcej zaufania,niz wkłada się we wszystkie inne funkcje w życiu.Sarah Ellis, angielska misjonarka i pisarkaOphelia podniosła się z ławki i z niedowierzaniem spojrzała na wicehrabiego właśnie wchodzącego dosali.- Jak to nie może ich pan znalezć? Przecież muszą tu gdzieś być!St.Clair również wyglądał na zaniepokojonego.- Przeszukałem wszystkie pomieszczenia.- Podał hrabinie jedwabny szal.- Znalazłem to w sąsiedniejsali.A gdzieżby indziej? W końcu sama go tam zostawiła.Gdzie tych dwoje się podziało? %7łeby piekłopochłonęło Blackmore'a! Po tym, co działo się podczas wizyty u lady Astramont, powinna była toprzewidzieć.Przez nią biedna dziewczyna wpakowała się w niezłe kłopoty.- Niech no tylko go dopadnę.- mruknęła do siebie.St.Clair usłyszał jej słowa i uśmiechnął siękwaśno.- Najpierw ja się z nim policzę.Nie miałem pojęcia, że coś takiego wpadnie mu do głowy.Jordan jestodpowiedzialnym człowiekiem.Czasem nawet do przesady.Niestety, ubzdurał sobie, że pani córka.- zawiesił głos.- %7łe ona co? - Aż chwyciła go za rękę.- Proszę skończyć!Skrzywił się.- Nic, nic.- Proszę mi natychmiast powiedzieć, co wymyślił Blackmore!- To kompletny absurd.On.- Już jestem, mamo! - rozległ się za nią głos Emily.- Przepraszam, ale nie znalezliśmy twojego szala,choć szukaliśmy wszędzie.Ophelia odwróciła się i obrzuciła zbliżającą się parę badawczym spojrzeniem.Od razu sięzorientowała, że uśmiech na twarzy Emily jest fałszywy.Dziewczyna miała przekrzywiony kapelusz,a jej policzki płonęły rumieńcem.Za to Blackmore rzucający grozne spojrzenia przypominał jejwizerunki antycznych wojowników, które przed chwilą podziwiała.Bez wątpienia coś się stało.I tocoś bardzo poważnego.- Gdzie byliście, na Boga?! - wykrzyknęła, gniewnie patrząc na Jordana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Poza tym obawiała się gniewu markiza.- Wybacz mi, Jordanie - powiedziała cicho.- Nie mogę ci powiedzieć.To nie jest tylko mój sekret.- Co będzie, jeśli odmówię utrzymania go w tajemnicy, dopóki nie dowiem się prawdy?Azy zakręciły się jej w oczach, ale powstrzymała się od płaczu.- W pierwszym rzędzie zniszczysz mnie.Nie wystarczy ci, że pozbawiłeś mnie cnoty? Chcesz miodebrać wszystko?- Wciąż jesteś dziewicą, zapewniam cię - odparł łagodnie.- Przynajmniej jakieś pocieszenie - westchnęła.- Ale to niczego nie zmienia.Nie mogę ci nicpowiedzieć.- Musisz, Ernily! Pokręciła głową.- Dlaczego tak ci na tym zależy? To nie ma z tobą nic wspólnego.Nic nie wskazywało, by był zainteresowany Sophie, więc mogła spokojnie skreślić go z listypodejrzanych, bez względu na to, co sądził lord Nesfield.- Utrzymanie w tajemnicy mojej tożsamości nie zaszkodzi ci w żaden sposób.Próbowałam cięoszukać.Czy tak mnie za to nienawidzisz, że nie zawahałbyś się przed niczym, by mnie zniszczyć?Pokręcił głową.- Na Boga, jak możesz tak myśleć?! Jak mógłbym cię nienawidzić? I na pewno nie chcę cię zniszczyć.- W takim razie dochowaj mojej tajemnicy.- Dlaczego boisz się mi zaufać? Nie widzisz, że mi na tobie zależy?Jak mógł mówić coś takiego po tym wszystkim, co się stało przed chwilą?- Naprawdę? - zapytała kwaśno.- Nie ma w tym nic z romantyzmu, moja droga.To tylko pożądanie"- zacytowała jego słowa.Skrzyżowała ręce na piersiach, czując, jak jej serce przepełnia ból.- Nawetmnie nie pragniesz.Marzysz o lady Emmie.Mam złożyć w twoich rękach swoją przyszłość? Jakmożesz?!Nie potrafiła się dłużej opanować i łzy pociekły jej po policzkach.Wytarła je ze złością wierzchemdłoni.- Nie masz prawa o nic mnie prosić, ty.Ty draniu! Otworzył szeroko oczy ze zdumienia i wyciągnąłrękęw jej kierunku.Drżąc, Emily odsunęła się od niego.- Muszę iść.- wyszeptała.- Dłużej już tego nie wytrzymam.Odwróciła się i zaczęła biec.- Emily, proszę! - zawołał.- Porozmawiajmy!Nie odpowiedziała i nie zwolniła kroku.W jej głowie kołatała się chaotyczna modlitwa:- Dobry Boże, spraw, by nic nikomu nie powiedział! Jeśli mi pomożesz, już zawsze będę sięzachowywać jak należy.Obiecuję!Miała nadzieję, że Bóg czasem słucha modlitw grzeszników.Rozdzial 11Bycie prawdziwym przyjacielem wymaga więcej zaufania,niz wkłada się we wszystkie inne funkcje w życiu.Sarah Ellis, angielska misjonarka i pisarkaOphelia podniosła się z ławki i z niedowierzaniem spojrzała na wicehrabiego właśnie wchodzącego dosali.- Jak to nie może ich pan znalezć? Przecież muszą tu gdzieś być!St.Clair również wyglądał na zaniepokojonego.- Przeszukałem wszystkie pomieszczenia.- Podał hrabinie jedwabny szal.- Znalazłem to w sąsiedniejsali.A gdzieżby indziej? W końcu sama go tam zostawiła.Gdzie tych dwoje się podziało? %7łeby piekłopochłonęło Blackmore'a! Po tym, co działo się podczas wizyty u lady Astramont, powinna była toprzewidzieć.Przez nią biedna dziewczyna wpakowała się w niezłe kłopoty.- Niech no tylko go dopadnę.- mruknęła do siebie.St.Clair usłyszał jej słowa i uśmiechnął siękwaśno.- Najpierw ja się z nim policzę.Nie miałem pojęcia, że coś takiego wpadnie mu do głowy.Jordan jestodpowiedzialnym człowiekiem.Czasem nawet do przesady.Niestety, ubzdurał sobie, że pani córka.- zawiesił głos.- %7łe ona co? - Aż chwyciła go za rękę.- Proszę skończyć!Skrzywił się.- Nic, nic.- Proszę mi natychmiast powiedzieć, co wymyślił Blackmore!- To kompletny absurd.On.- Już jestem, mamo! - rozległ się za nią głos Emily.- Przepraszam, ale nie znalezliśmy twojego szala,choć szukaliśmy wszędzie.Ophelia odwróciła się i obrzuciła zbliżającą się parę badawczym spojrzeniem.Od razu sięzorientowała, że uśmiech na twarzy Emily jest fałszywy.Dziewczyna miała przekrzywiony kapelusz,a jej policzki płonęły rumieńcem.Za to Blackmore rzucający grozne spojrzenia przypominał jejwizerunki antycznych wojowników, które przed chwilą podziwiała.Bez wątpienia coś się stało.I tocoś bardzo poważnego.- Gdzie byliście, na Boga?! - wykrzyknęła, gniewnie patrząc na Jordana [ Pobierz całość w formacie PDF ]