[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Xiao Fang? Wyciągnął miecz i dotknął prętów.Skóra zaczęła mu skwierczeć i czymprędzej je puścił.Srebro.Skrzywił się i wyprostował poparzone palce.Han umieścił chłopca wsrebrnej klatce, żeby żaden wampir nie mógł teleportować się do środka ani wydostać nazewnątrz. Nic ci nie jest? zapytała Jia. Nie. Sięgnął do kieszeni po rękawiczki. Otwórz drzwi.Jia próbowała jeden klucz po drugim, próbując otworzyć ciężką kłódkę. Xiao Fang, czy to ty? Przyszliśmy, żeby cię uratować.Kiedy Russell zakładał rękawiczki, zauważył, że skulony kształt wyprostował się.W celi stałchłopiec. Wszystko w porządku zapewnił go Russell. Zabierzemy cię do Tygrysiego Miasta.Jesttam Neona.I Winifreda.Z nią możesz rozmawiać, prawda?Chłopiec powoli ruszył do przodu.Kiedy znalazł się w kręgu światła, Russell zauważył najego twarzy siniaki.Kość policzkową miał rozciętą, a na spuchniętych wargach widoczna byłazaschnięta krew.Biedak był pewnie zbyt przerażony, by im zaufać.Jia otworzyła drzwi.Chłopiec zrobił niepewny krok do przodu.Uśmiechnęła się do niego. Ja też jestem zmiennokształtna.Jestem tygrysołakiem.Uczę sztuk walki i jeden z moichuczniów chciał cię sam uratować.Nazywa się Norjee i nazywa cię swoim bratem.Xiao Fang wydał z siebie świszczący dzwięk.Podbiegł do Jii i z całych sił ją objął.Mocnogo przytuliła i zerknęła na Russella ze łzami w oczach.Russell czuł, że serce mu rośnie.Nie wiedział, że potrafi jeszcze odczuwać radość.Potargałchłopca po włosach.%7łałował tylko, że nie uratował go tydzień wcześniej, kiedy miał okazję.Alewtedy wolał się zemścić.Wybrał nienawiść zamiast miłości.Nigdy więcej nie popełni tego błędu. Jakie to wzruszające dobiegł ich przytłumiony głos ze szczytu schodów. Russell odwrócił się na pięcie i wyciągnął miecz. Zostańcie za mną szepnął do Jii i chłopca.Na szczycie schodów stał Han ubrany w czerwoną, jedwabną szatę.Fluorescencyjne światłoodbijało się od jego złotej maski i złotej pochwy na miecz przypiętej do pasa. Czekałem, aż mnie znajdziesz, Russell. Ty& mnie znasz? Russell zmarszczył czoło.Sposób, w jaki Han wypowiedział jego imię,wydawał mu się znajomy.Ale złota pochwa na miecz miała co najmniej trzydzieści centymetrówdługości.Musiał się w niej kryć potężny sztylet.Han zachichotał. Oczywiście, że cię znam.Nosisz moje znamię.Ja cię wybrałem. Zostawiłeś mnie na trzydzieści dziewięć lat, żebym zgnił w jaskini.Han lekceważąco machnął ręką. Wcale nie gniłeś.Pozostali owszem, ale na ciebie uważałem. Powoli zszedł ze schodów. Co trzy miesiące cię sprawdzałem.A raz w roku karmiłem cię paroma kroplami własnej krwi,żebyś był zdrowy. Zdrowy? Byłem w śpiączce.Przez trzydzieści dziewięć lat.Han potrząsnął głową. A cóż to ma za znaczenie, kiedy możesz żyć wiecznie.Ale byłem wstrząśnięty irozczarowany, kiedy odkryłem, że zniknąłeś.W końcu należysz do mnie. Nigdy warknął Russell, unosząc miecz. Dzisiejszej nocy cię zabiję.Han ponownie potrząsnął głową. Mogłem cię zabić tyle razy.Nigdy nie zastanawiałeś się, dlaczego tego nie zrobiłem? Zatrzymał się na dole schodów. Kiedy schwytaliśmy ciebie i twoich głupich przyjaciół,dopilnowałem, żeby nie stała ci się krzywda.Nawet kiedy zabiłeś lorda Minga, nie zrobiłemniczego, by cię powstrzymać.Russell poczuł, jak ogarnia go nieprzyjemne uczucie, ale zignorował je.Han bawił się z nimw jakąś grę. Ty chory draniu, zasługujesz na śmierć. Czemu? Ponieważ mam jaja, żeby przejąć kontrolę nad światem? Będziesz rządził razemze mną, Russell.Jako mój podwładny, rzecz jasna, ale twoim przeznaczeniem jest trwać przymoim boku.On kompletnie postradał zmysły.Russell zacisnął dłonie na rękojeści miecza.Gdyby się naniego rzucił, drań zdążyłby się teleportować.Musiał go jakoś podejść.Mógłby zarzucić wokółniego srebrny łańcuch, albo& przyszedł mu do głowy lepszy pomysł. Xiao Fang. Han wskazał na celę. Wracaj do klatki, gdzie twoje miejsce.Jia mocno trzymała chłopca. Nie zrobi tego.Han podszedł do nich, trzymając dłoń na rękojeści broni. Muszę przyznać, że odważna z ciebie kobieta. Wyciągnął nóż z cichym, metalicznymzgrzytem. Ale w ułamku sekundy mógłbym znalezć się za twoimi plecami i poderżnąć cigardło.Xiao Fang ze łzami w oczach odsunął się od Jii i wrócił do celi. Nie szepnęła Jia. Słyszałeś pana. Russell schował miecz i chwycił rękawiczkami za pręty celi, otwierającdrzwi dla chłopca. Wchodz do środka. Co? Jia posłała mu zdumione spojrzenie.Xiao Fang cofnął się, a na jego pokiereszowanej twarzy malował się wyraz rozpaczy. Han zachichotał. Doskonale.Russell wyrwał drzwi od celi i rzucił się na Hana, wbijając w niego srebrne pręty iprzyciskając go do ściany.Han krzyknął i upuścił nóż.Jego czerwona szata zaczęła się tlić od srebrnych prętów, awokół unosił się dym.Srebro spaliło jedwab i dotknęło skóry Hana. Teraz umrzesz warknął Russell, mocniej wciskając srebrne pręty w ciało Hana.Zniszczyłeś mi życie.Przez ciebie, straciłem wszystkich, których kochałem. Nie wszystkich syknął Han. Przestań Russell.Sposób, w jaki drań wymawiał jego imię, był irytujący. Przestań zachowywać się tak, jak byś mnie znał! Russell wyciągnął rękę i zdarł z niegomaskę.Zamarł.Nie mógł złapać tchu, wpatrując się w znaną mu twarz.%7ładnych oparzeń ani blizn.Twarz była podobna do jego własnej.Maska wypadła mu z rąk. Cześć braciszku. Markos odezwał się po angielsku. Tęskniłeś za mną?Russell upadł do tyłu, a drzwi od celi z głośnym hukiem runęły na podłogę. Mówiłem ci, że należymy do siebie. Markos zerknął na swoją poparzoną skórę i skrzywiłsię. Rozumiem, dlaczego byłeś wściekły.Powiedzmy, że wyrównaliśmy rachunki.Russell potrząsnął głową, nie mogąc uwierzyć w to, co widział i słyszał. On nie jest Azjatą? zapytała po chińsku Jia. Russell, co się dzieje? Dlaczego go niezabiłeś?Markos odpowiedział jej z rozbawionym wyrazem twarzy. Sądziłaś, że zabije własnego brata?Jia jęknęła.Russell zerknął na nią.Jej twarz zrobiła się blada.Dotknęła drżącą dłonią klatki piersiowej. Twój brat zabił moją rodzinę?Russell poczuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła.Boże, jak mogła mu to wybaczyć? Jakmogła na niego spojrzeć? O co chodzi? zapytał Markos, przyglądając im się z uwagą. Zależy ci na niej? Zmrużył oczy. Nie spodziewałem się konkurencji.Russell zacisnął zęby. Zostaw ją w spokoju. Albo co? Markos uśmiechnął się, wyciągając z rękawa drugi nóż. Naprawdę zabijeszwłasnego brata?Russell wyciągnął miecz, ale zawahał się i w tym momencie Markos teleportował się za Jię iwbił jej nóż w piersi. Gra skończona! Markos rzucił ją na ziemię. Wygrałem.A ty jesteś mój.Russell z rykiem rzucił się do przodu, kierując miecz w serce brata.Ale Markos zdążył się teleportować.Russell upadł na kolana obok Jii.Odrzucił do tyłu głowę i wyryczał niebiosom cały swójgniew. Rozdział 17Russell przyłożył rękę do rany Jii, ale krew wciąż się sączyła.Poczuł, jak ogarnia go panika. Zabiorę cię do Tygrysiego Miasta.Neona może& Nie szepnęła Jia, zamykając z bólu oczy. Obiecałeś, że pozwolisz mi& Nie pozwolę, byś umarła!Kiedy otworzyła oczy, zobaczył w nich rozpacz, która omal nie zwaliła go z nóg. Zabierz mnie do domu.Do jaskini.Obiecałeś. Obiecałem, że będziesz ze mną bezpieczna i cię zawiodłem. Azy przesłaniały mu widok [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Xiao Fang? Wyciągnął miecz i dotknął prętów.Skóra zaczęła mu skwierczeć i czymprędzej je puścił.Srebro.Skrzywił się i wyprostował poparzone palce.Han umieścił chłopca wsrebrnej klatce, żeby żaden wampir nie mógł teleportować się do środka ani wydostać nazewnątrz. Nic ci nie jest? zapytała Jia. Nie. Sięgnął do kieszeni po rękawiczki. Otwórz drzwi.Jia próbowała jeden klucz po drugim, próbując otworzyć ciężką kłódkę. Xiao Fang, czy to ty? Przyszliśmy, żeby cię uratować.Kiedy Russell zakładał rękawiczki, zauważył, że skulony kształt wyprostował się.W celi stałchłopiec. Wszystko w porządku zapewnił go Russell. Zabierzemy cię do Tygrysiego Miasta.Jesttam Neona.I Winifreda.Z nią możesz rozmawiać, prawda?Chłopiec powoli ruszył do przodu.Kiedy znalazł się w kręgu światła, Russell zauważył najego twarzy siniaki.Kość policzkową miał rozciętą, a na spuchniętych wargach widoczna byłazaschnięta krew.Biedak był pewnie zbyt przerażony, by im zaufać.Jia otworzyła drzwi.Chłopiec zrobił niepewny krok do przodu.Uśmiechnęła się do niego. Ja też jestem zmiennokształtna.Jestem tygrysołakiem.Uczę sztuk walki i jeden z moichuczniów chciał cię sam uratować.Nazywa się Norjee i nazywa cię swoim bratem.Xiao Fang wydał z siebie świszczący dzwięk.Podbiegł do Jii i z całych sił ją objął.Mocnogo przytuliła i zerknęła na Russella ze łzami w oczach.Russell czuł, że serce mu rośnie.Nie wiedział, że potrafi jeszcze odczuwać radość.Potargałchłopca po włosach.%7łałował tylko, że nie uratował go tydzień wcześniej, kiedy miał okazję.Alewtedy wolał się zemścić.Wybrał nienawiść zamiast miłości.Nigdy więcej nie popełni tego błędu. Jakie to wzruszające dobiegł ich przytłumiony głos ze szczytu schodów. Russell odwrócił się na pięcie i wyciągnął miecz. Zostańcie za mną szepnął do Jii i chłopca.Na szczycie schodów stał Han ubrany w czerwoną, jedwabną szatę.Fluorescencyjne światłoodbijało się od jego złotej maski i złotej pochwy na miecz przypiętej do pasa. Czekałem, aż mnie znajdziesz, Russell. Ty& mnie znasz? Russell zmarszczył czoło.Sposób, w jaki Han wypowiedział jego imię,wydawał mu się znajomy.Ale złota pochwa na miecz miała co najmniej trzydzieści centymetrówdługości.Musiał się w niej kryć potężny sztylet.Han zachichotał. Oczywiście, że cię znam.Nosisz moje znamię.Ja cię wybrałem. Zostawiłeś mnie na trzydzieści dziewięć lat, żebym zgnił w jaskini.Han lekceważąco machnął ręką. Wcale nie gniłeś.Pozostali owszem, ale na ciebie uważałem. Powoli zszedł ze schodów. Co trzy miesiące cię sprawdzałem.A raz w roku karmiłem cię paroma kroplami własnej krwi,żebyś był zdrowy. Zdrowy? Byłem w śpiączce.Przez trzydzieści dziewięć lat.Han potrząsnął głową. A cóż to ma za znaczenie, kiedy możesz żyć wiecznie.Ale byłem wstrząśnięty irozczarowany, kiedy odkryłem, że zniknąłeś.W końcu należysz do mnie. Nigdy warknął Russell, unosząc miecz. Dzisiejszej nocy cię zabiję.Han ponownie potrząsnął głową. Mogłem cię zabić tyle razy.Nigdy nie zastanawiałeś się, dlaczego tego nie zrobiłem? Zatrzymał się na dole schodów. Kiedy schwytaliśmy ciebie i twoich głupich przyjaciół,dopilnowałem, żeby nie stała ci się krzywda.Nawet kiedy zabiłeś lorda Minga, nie zrobiłemniczego, by cię powstrzymać.Russell poczuł, jak ogarnia go nieprzyjemne uczucie, ale zignorował je.Han bawił się z nimw jakąś grę. Ty chory draniu, zasługujesz na śmierć. Czemu? Ponieważ mam jaja, żeby przejąć kontrolę nad światem? Będziesz rządził razemze mną, Russell.Jako mój podwładny, rzecz jasna, ale twoim przeznaczeniem jest trwać przymoim boku.On kompletnie postradał zmysły.Russell zacisnął dłonie na rękojeści miecza.Gdyby się naniego rzucił, drań zdążyłby się teleportować.Musiał go jakoś podejść.Mógłby zarzucić wokółniego srebrny łańcuch, albo& przyszedł mu do głowy lepszy pomysł. Xiao Fang. Han wskazał na celę. Wracaj do klatki, gdzie twoje miejsce.Jia mocno trzymała chłopca. Nie zrobi tego.Han podszedł do nich, trzymając dłoń na rękojeści broni. Muszę przyznać, że odważna z ciebie kobieta. Wyciągnął nóż z cichym, metalicznymzgrzytem. Ale w ułamku sekundy mógłbym znalezć się za twoimi plecami i poderżnąć cigardło.Xiao Fang ze łzami w oczach odsunął się od Jii i wrócił do celi. Nie szepnęła Jia. Słyszałeś pana. Russell schował miecz i chwycił rękawiczkami za pręty celi, otwierającdrzwi dla chłopca. Wchodz do środka. Co? Jia posłała mu zdumione spojrzenie.Xiao Fang cofnął się, a na jego pokiereszowanej twarzy malował się wyraz rozpaczy. Han zachichotał. Doskonale.Russell wyrwał drzwi od celi i rzucił się na Hana, wbijając w niego srebrne pręty iprzyciskając go do ściany.Han krzyknął i upuścił nóż.Jego czerwona szata zaczęła się tlić od srebrnych prętów, awokół unosił się dym.Srebro spaliło jedwab i dotknęło skóry Hana. Teraz umrzesz warknął Russell, mocniej wciskając srebrne pręty w ciało Hana.Zniszczyłeś mi życie.Przez ciebie, straciłem wszystkich, których kochałem. Nie wszystkich syknął Han. Przestań Russell.Sposób, w jaki drań wymawiał jego imię, był irytujący. Przestań zachowywać się tak, jak byś mnie znał! Russell wyciągnął rękę i zdarł z niegomaskę.Zamarł.Nie mógł złapać tchu, wpatrując się w znaną mu twarz.%7ładnych oparzeń ani blizn.Twarz była podobna do jego własnej.Maska wypadła mu z rąk. Cześć braciszku. Markos odezwał się po angielsku. Tęskniłeś za mną?Russell upadł do tyłu, a drzwi od celi z głośnym hukiem runęły na podłogę. Mówiłem ci, że należymy do siebie. Markos zerknął na swoją poparzoną skórę i skrzywiłsię. Rozumiem, dlaczego byłeś wściekły.Powiedzmy, że wyrównaliśmy rachunki.Russell potrząsnął głową, nie mogąc uwierzyć w to, co widział i słyszał. On nie jest Azjatą? zapytała po chińsku Jia. Russell, co się dzieje? Dlaczego go niezabiłeś?Markos odpowiedział jej z rozbawionym wyrazem twarzy. Sądziłaś, że zabije własnego brata?Jia jęknęła.Russell zerknął na nią.Jej twarz zrobiła się blada.Dotknęła drżącą dłonią klatki piersiowej. Twój brat zabił moją rodzinę?Russell poczuł, jak żołądek podchodzi mu do gardła.Boże, jak mogła mu to wybaczyć? Jakmogła na niego spojrzeć? O co chodzi? zapytał Markos, przyglądając im się z uwagą. Zależy ci na niej? Zmrużył oczy. Nie spodziewałem się konkurencji.Russell zacisnął zęby. Zostaw ją w spokoju. Albo co? Markos uśmiechnął się, wyciągając z rękawa drugi nóż. Naprawdę zabijeszwłasnego brata?Russell wyciągnął miecz, ale zawahał się i w tym momencie Markos teleportował się za Jię iwbił jej nóż w piersi. Gra skończona! Markos rzucił ją na ziemię. Wygrałem.A ty jesteś mój.Russell z rykiem rzucił się do przodu, kierując miecz w serce brata.Ale Markos zdążył się teleportować.Russell upadł na kolana obok Jii.Odrzucił do tyłu głowę i wyryczał niebiosom cały swójgniew. Rozdział 17Russell przyłożył rękę do rany Jii, ale krew wciąż się sączyła.Poczuł, jak ogarnia go panika. Zabiorę cię do Tygrysiego Miasta.Neona może& Nie szepnęła Jia, zamykając z bólu oczy. Obiecałeś, że pozwolisz mi& Nie pozwolę, byś umarła!Kiedy otworzyła oczy, zobaczył w nich rozpacz, która omal nie zwaliła go z nóg. Zabierz mnie do domu.Do jaskini.Obiecałeś. Obiecałem, że będziesz ze mną bezpieczna i cię zawiodłem. Azy przesłaniały mu widok [ Pobierz całość w formacie PDF ]