[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie czekaj na mnie z kolacją.- Damon.- Damon na wpół obrócił się, nie patrząc, ale nasłuchując.- Ostatnia rzecz, jakiej nampotrzeba, to żeby jakaś dziewczyna w tym mieście zaczęła krzyczeć: Wampir! - powiedziałStefano.- Albomieć ślady ugryzień.Ci ludzie już przez to przeszli, nie są ignorantami.- Postaram się o tym pamiętać.- Zostało to powiedziane ironicznie, ale jeszcze nigdy w życiu Stefanonie usłyszał od brata, czegoś bliższego obietnicy.- Aha, i Damon?- Co znowu?- Dziękuję.Tego było już za wiele.Damon obrócił się na pięcie, a oczy miał zimne i wrogie jak oczy obcegoczłowieka.- Lepiej niczego ode mnie nie oczekuj, braciszku - ostrzegł.- Bo za każdym razem się pomylisz.I niepróbuj sobie wyobrażać, że dam sobą manipulować.Te trzy ludzkie stworzenia mogą się z tobą snuć,ale nielicz, że ja też będę.Jestem tu ze swoich własnych powodów.Znikł, zanim Stefano zdążył odpowiedzieć zresztą to i tak nie miało znaczenia.Damon nigdy niesłuchałtego, co brat do niego mówił.Damon nawet nigdy się do niego nie zwracał po imieniu.Zawsze tylkopogardliwie: braciszku.A teraz Damon pewnie postanowił udowodnić mi, że nie można na nim polegać, pomyślał Stefano.Cudownie.Pewnie robi teraz coś okropnego, żeby udowodnić, do czego jest zdolny.Znużony Stefano oparł się o drzewo i spojrzał w nocne niebo.Próbował myśleć o najpilniejszym49problemie, o tym, czego się dziś wieczorem dowiedział.Opis zabójcy, który podała mu Vickie.Wysoki,jasnowłosy, niebieskooki, myślał.Kogoś mu to przypominało.Kogoś, kogo nie spotkał, ale o nimsłyszał.Bez sensu.Nie mógł się skupić na tej zagadce.Był zmęczony, czuł się samotny i bardzo potrzebowałwsparcia.A brutalna prawda była taka, że od nikogo tego wsparcia nie mógł oczekiwać.Eleno, pomyślał.Okłamałaś mnie.To była ta jedna rzecz, przy której się upierała, jedyna, którą mu zawsze obiecywała. Stefano.Cokolwiek się zdarzy, ja będę przy tobie.Powiedz mi, że w to wierzysz. A on odpowiadał, będąccałkowiciepod jej urokiem: Och, Eleno, wierzę ci.Cokolwiek się stanie, będziemy razem.Ale ona go opuściła.Może nie z własnej woli, ale czy koniec końców to ma jakieś znaczenie?Odeszła.Chwilami jedyne, czego pragnął, to podążyć jej śladem.Pomyśl o czymś innym, o czymkolwiek, powiedział sobie, ale było za pózno.Raz uwolnione obrazyEleny otoczyły go wirem, zbyt bolesne, żeby je móc znieść, zbyt piękne, żeby je od siebie odepchnąć.Pierwszy raz, kiedy ją pocałował.Wstrząs oszałamiającej słodyczy, kiedy ich usta się spotkały.Apotemwstrząs po wstrząsie, ale na jakimś głębszym poziomie.Jakby sięgała do samego dna jego duszy,dna, o którymsam niemal zapomniał.Przerażony poczuł wtedy, że już nie umie się bronić.Wszystkie jego tajemnice, odporność, wszystkietriki, za pomocą których trzymał innych od siebie na dystans - Elena przedarła się przez wszystkiezapory,obnażając jego bezbronność.Obnażając jego duszę.A na koniec okazało się, że tego właśnie chciał.Chciał, żeby Elena zobaczyła go bez tych wszystkichmechanizmów obronnych, bez zapór i murów.Chciał, żeby wiedziała, jaki jest.Przerażające? Owszem.Kiedy w końcu odkryła jego tajemnicę, kiedy przyłapała go na pożywianiusiętym ptakiem, aż skulił się ze wstydu.Był pewien, że ona się od tej krwi na jego ustach odwróci zprzerażeniem.Z obrzydzeniem.Ale kiedy spojrzał w jej oczy, zobaczył w nich zrozumienie.Przebaczenie.I miłość.Jej miłość go uleczyła.I wtedy zrozumiał, że zawsze będą razem.Inne wspomnienia napłynęły gwałtownie i Stefano poddał się im, chociaż ból szarpał go jakpazurami.Tamte wrażenia Uczucie, kiedy trzymał Elenę w ramionach, taką gibką.Kiedy jej włosy muskały mupoliczek,lekkie jak skrzydełko ćmy.Auk jej warg, ich smak.Niesamowity, głęboki błękit jej oczu.Wszystko stracone.Wszystko już na zawsze poza jego zasięgiem.Ale Bonnie udało się skontaktować z Eleną.Duch Eleny, jej dusza, była gdzieś w pobliżu.Ze wszystkich to on powinien być w stanie ją przywołać.Miał przecież do swojej dyspozycji moc.Imiał więcej praw niż ktokolwiek inny, żeby Eleny szukać.Wiedział, jak ma to zrobić.Zamknąć oczy.Wyobrazić sobie osobę, którą chce się do siebieprzyciągnąć.To było proste.Prawie widział Elenę, prawie jej dotykał, prawie wdychał jej zapach.Potemprzywołać tę50osobę, pozwolić, żeby tęsknota sięgnęła daleko.Otworzyć się i dać odczuć swoją potrzebę.Nic łatwiejszego.Nie obchodziło go niebezpieczeństwo.Skoncentrował całą tęsknotę, cały ten ból, iwysłał je na poszukiwanie niczym modlitwę.I.nic nie poczuł.Tylko pustkę i samotność.Tylko milczenie.Jego moc nie była taka sama jak ta, którą miała Bonnie.Nie potrafił się skoncentrować z jedynąistotą,którą ukochał, jedyną istotą, która coś dla niego znaczyła.Jeszcze nigdy nie czuł się tak samotny.- Czego potrzebujesz? - spytała Bonnie - Jakichś informacji o Fell's Church.A zwłaszcza ozałożycielach miasta - powiedział Stefano.Siedzieli wszyscy w samochodzie Meredith,zaparkowanym w dys-kretnej odległości za domem Vickie.Był już zmierzch następnego dnia i właśnie wrócili z pogrzebuSue -wszyscy poza Stefano.- To ma coś wspólnego z Sue, prawda? - Ciemnymi oczami, zawsze tak spokojnymi i inteligentnymi,Meredith wpatrywała się w Stefano.- Uważasz, że udało ci się rozwiązać zagadkę.- Być może - przyznał.Przez cały dzień rozmyślał.Zapanował nad bólem, który czuł wczorajszegowieczoru.Chociaż nie udało mu się przywołać Eleny, chciał w jakiś sposób usprawiedliwić wiarę,jaką w nimpokładała - mógł zrobić to, o co poprosiła.A w działaniu była jakaś pociecha.W trzymaniuwszelkich emocjina wodzy.Dodał: - Mam pewien pomysł w związku z tym, co się mogło tutaj stać, ale to tylko strzałw ciemnoi nie chcę o tym mówić, dopóki się nie upewnię.- Ale dlaczego? - dociekała Bonnie.Co za kontrast w porównaniu z Meredith, pomyślał Stefano.Włosyczerwone jak ogień i pasujące do nich usposobienie.Ale ta delikatna twarz w kształcie serca i jasnacera mogłybyć mylące.Bonnie była inteligentna i zaradna - nawet jeśli sama dopiero zaczynała w sobie te cechyodkrywać.- Bo jeśli się mylę, to może ucierpieć niewinna osoba.Posłuchaj, na tym etapie to tylko hipoteza.Aleobiecuję, że jeśli dziś wieczorem znajdę jakieś dowody na jej poparcie, opowiem ci wszystko.- Powinieneś pomówić z panią Grimesby - podsunęła Meredith - Jest bibliotekarką i wie mnóstwo ozałożeniu Fell's Church.- No i zawsze pozostaje jeszcze Honoria - dodała Bonnie.- Była jedną z założycieli.Stefano rzucił jej szybkie spojrzenie.- Myślałem, że Honoria Fell przestała się z tobą komunikować - powiedział ostrożnie.- Ja nie mówię, że będę z nią rozmawiać.Przecież ona pfff!, wyparowała - sprostowała Bonnie zniesmakiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Nie czekaj na mnie z kolacją.- Damon.- Damon na wpół obrócił się, nie patrząc, ale nasłuchując.- Ostatnia rzecz, jakiej nampotrzeba, to żeby jakaś dziewczyna w tym mieście zaczęła krzyczeć: Wampir! - powiedziałStefano.- Albomieć ślady ugryzień.Ci ludzie już przez to przeszli, nie są ignorantami.- Postaram się o tym pamiętać.- Zostało to powiedziane ironicznie, ale jeszcze nigdy w życiu Stefanonie usłyszał od brata, czegoś bliższego obietnicy.- Aha, i Damon?- Co znowu?- Dziękuję.Tego było już za wiele.Damon obrócił się na pięcie, a oczy miał zimne i wrogie jak oczy obcegoczłowieka.- Lepiej niczego ode mnie nie oczekuj, braciszku - ostrzegł.- Bo za każdym razem się pomylisz.I niepróbuj sobie wyobrażać, że dam sobą manipulować.Te trzy ludzkie stworzenia mogą się z tobą snuć,ale nielicz, że ja też będę.Jestem tu ze swoich własnych powodów.Znikł, zanim Stefano zdążył odpowiedzieć zresztą to i tak nie miało znaczenia.Damon nigdy niesłuchałtego, co brat do niego mówił.Damon nawet nigdy się do niego nie zwracał po imieniu.Zawsze tylkopogardliwie: braciszku.A teraz Damon pewnie postanowił udowodnić mi, że nie można na nim polegać, pomyślał Stefano.Cudownie.Pewnie robi teraz coś okropnego, żeby udowodnić, do czego jest zdolny.Znużony Stefano oparł się o drzewo i spojrzał w nocne niebo.Próbował myśleć o najpilniejszym49problemie, o tym, czego się dziś wieczorem dowiedział.Opis zabójcy, który podała mu Vickie.Wysoki,jasnowłosy, niebieskooki, myślał.Kogoś mu to przypominało.Kogoś, kogo nie spotkał, ale o nimsłyszał.Bez sensu.Nie mógł się skupić na tej zagadce.Był zmęczony, czuł się samotny i bardzo potrzebowałwsparcia.A brutalna prawda była taka, że od nikogo tego wsparcia nie mógł oczekiwać.Eleno, pomyślał.Okłamałaś mnie.To była ta jedna rzecz, przy której się upierała, jedyna, którą mu zawsze obiecywała. Stefano.Cokolwiek się zdarzy, ja będę przy tobie.Powiedz mi, że w to wierzysz. A on odpowiadał, będąccałkowiciepod jej urokiem: Och, Eleno, wierzę ci.Cokolwiek się stanie, będziemy razem.Ale ona go opuściła.Może nie z własnej woli, ale czy koniec końców to ma jakieś znaczenie?Odeszła.Chwilami jedyne, czego pragnął, to podążyć jej śladem.Pomyśl o czymś innym, o czymkolwiek, powiedział sobie, ale było za pózno.Raz uwolnione obrazyEleny otoczyły go wirem, zbyt bolesne, żeby je móc znieść, zbyt piękne, żeby je od siebie odepchnąć.Pierwszy raz, kiedy ją pocałował.Wstrząs oszałamiającej słodyczy, kiedy ich usta się spotkały.Apotemwstrząs po wstrząsie, ale na jakimś głębszym poziomie.Jakby sięgała do samego dna jego duszy,dna, o którymsam niemal zapomniał.Przerażony poczuł wtedy, że już nie umie się bronić.Wszystkie jego tajemnice, odporność, wszystkietriki, za pomocą których trzymał innych od siebie na dystans - Elena przedarła się przez wszystkiezapory,obnażając jego bezbronność.Obnażając jego duszę.A na koniec okazało się, że tego właśnie chciał.Chciał, żeby Elena zobaczyła go bez tych wszystkichmechanizmów obronnych, bez zapór i murów.Chciał, żeby wiedziała, jaki jest.Przerażające? Owszem.Kiedy w końcu odkryła jego tajemnicę, kiedy przyłapała go na pożywianiusiętym ptakiem, aż skulił się ze wstydu.Był pewien, że ona się od tej krwi na jego ustach odwróci zprzerażeniem.Z obrzydzeniem.Ale kiedy spojrzał w jej oczy, zobaczył w nich zrozumienie.Przebaczenie.I miłość.Jej miłość go uleczyła.I wtedy zrozumiał, że zawsze będą razem.Inne wspomnienia napłynęły gwałtownie i Stefano poddał się im, chociaż ból szarpał go jakpazurami.Tamte wrażenia Uczucie, kiedy trzymał Elenę w ramionach, taką gibką.Kiedy jej włosy muskały mupoliczek,lekkie jak skrzydełko ćmy.Auk jej warg, ich smak.Niesamowity, głęboki błękit jej oczu.Wszystko stracone.Wszystko już na zawsze poza jego zasięgiem.Ale Bonnie udało się skontaktować z Eleną.Duch Eleny, jej dusza, była gdzieś w pobliżu.Ze wszystkich to on powinien być w stanie ją przywołać.Miał przecież do swojej dyspozycji moc.Imiał więcej praw niż ktokolwiek inny, żeby Eleny szukać.Wiedział, jak ma to zrobić.Zamknąć oczy.Wyobrazić sobie osobę, którą chce się do siebieprzyciągnąć.To było proste.Prawie widział Elenę, prawie jej dotykał, prawie wdychał jej zapach.Potemprzywołać tę50osobę, pozwolić, żeby tęsknota sięgnęła daleko.Otworzyć się i dać odczuć swoją potrzebę.Nic łatwiejszego.Nie obchodziło go niebezpieczeństwo.Skoncentrował całą tęsknotę, cały ten ból, iwysłał je na poszukiwanie niczym modlitwę.I.nic nie poczuł.Tylko pustkę i samotność.Tylko milczenie.Jego moc nie była taka sama jak ta, którą miała Bonnie.Nie potrafił się skoncentrować z jedynąistotą,którą ukochał, jedyną istotą, która coś dla niego znaczyła.Jeszcze nigdy nie czuł się tak samotny.- Czego potrzebujesz? - spytała Bonnie - Jakichś informacji o Fell's Church.A zwłaszcza ozałożycielach miasta - powiedział Stefano.Siedzieli wszyscy w samochodzie Meredith,zaparkowanym w dys-kretnej odległości za domem Vickie.Był już zmierzch następnego dnia i właśnie wrócili z pogrzebuSue -wszyscy poza Stefano.- To ma coś wspólnego z Sue, prawda? - Ciemnymi oczami, zawsze tak spokojnymi i inteligentnymi,Meredith wpatrywała się w Stefano.- Uważasz, że udało ci się rozwiązać zagadkę.- Być może - przyznał.Przez cały dzień rozmyślał.Zapanował nad bólem, który czuł wczorajszegowieczoru.Chociaż nie udało mu się przywołać Eleny, chciał w jakiś sposób usprawiedliwić wiarę,jaką w nimpokładała - mógł zrobić to, o co poprosiła.A w działaniu była jakaś pociecha.W trzymaniuwszelkich emocjina wodzy.Dodał: - Mam pewien pomysł w związku z tym, co się mogło tutaj stać, ale to tylko strzałw ciemnoi nie chcę o tym mówić, dopóki się nie upewnię.- Ale dlaczego? - dociekała Bonnie.Co za kontrast w porównaniu z Meredith, pomyślał Stefano.Włosyczerwone jak ogień i pasujące do nich usposobienie.Ale ta delikatna twarz w kształcie serca i jasnacera mogłybyć mylące.Bonnie była inteligentna i zaradna - nawet jeśli sama dopiero zaczynała w sobie te cechyodkrywać.- Bo jeśli się mylę, to może ucierpieć niewinna osoba.Posłuchaj, na tym etapie to tylko hipoteza.Aleobiecuję, że jeśli dziś wieczorem znajdę jakieś dowody na jej poparcie, opowiem ci wszystko.- Powinieneś pomówić z panią Grimesby - podsunęła Meredith - Jest bibliotekarką i wie mnóstwo ozałożeniu Fell's Church.- No i zawsze pozostaje jeszcze Honoria - dodała Bonnie.- Była jedną z założycieli.Stefano rzucił jej szybkie spojrzenie.- Myślałem, że Honoria Fell przestała się z tobą komunikować - powiedział ostrożnie.- Ja nie mówię, że będę z nią rozmawiać.Przecież ona pfff!, wyparowała - sprostowała Bonnie zniesmakiem [ Pobierz całość w formacie PDF ]