[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy spotkałam go wpołowie drogi, cisza nadal panowała wokoło.TRANSLATE_TEAMKSANIE PITKOWEJ NOCYROZDZIAA IXTłumaczenie: Aura1985Beta: zmoraaaSEKRETY OGRODU SEKRETW- Zastanawiałem się jak długo zajmie ci dotarcie tutaj - powiedziałNicholas patrząc na mnie z rękoma skrzyżowanymi na piersi.Dwie huraganowelampy, rzucały blask na jego tors zakryty T-shirt em Chicago Maraton.Zamieniłmarynarkę na T-shirt i spodnie od garnituru na jeansy.Weszłam do środka koła, spojrzałam na niego, uśmiechnęłam się słabo.- Prawie zapomniałam, że to stało się tutaj - Nicholas wydał sarkastycznydzwięk, który rozbujał jego ramiona.- Bardzo wątpię Merit, że zapomniałaś ozamku - Aczkolwiek kąciki jego ust uniosły się, kiedy to powiedział, wyraz jegotwarzy szybko otrzezwiał.Zlustrował mój strój, potem spojrzał na mnie.- Okazuje się, że wampiry osiągnęły to czego nie udało się osiągnąćtwojemu ojcu - Patrzyłam na niego przez sekundę niepewna, czy chciał obrazićmnie, mojego ojca, czy Ethana, wyglądało to na próbę obrażenia naswszystkich.Postanowiłam zignorować jego zaczepki, i przejść obok kierując siew stronę granicy koła, które stanowiło wewnętrzny rdzeń labiryntu.Labiryntmiał prawdopodobnie 15 stóp szerokości, wyraznie pokryte otworami wwykładzinie ogrodzenia, prowadziło do wejścia i wyjścia, były tam teżzakrzywione, drewniane ławki wzdłuż ścian, które aktualnie podtrzymywałylampy.- Nie spodziewałam się znalezć cię poza Domem Cadogan - przyznałam- Ja nie spodziewałem się spotkać ciebie w Domu Cadogan.Czasy sięzmieniły.- Ludzie też się zmienili? - zapytałam, spoglądając przez ramię.Wyraz jegotwarzy nie zmienił się.Był pusty, strzeżony.Postanowiłam zacząć subtelniej.- Jak sie miewasz?- Bardziej interesuje mnie jak ty się miewasz.Będąc& tym czym się stałaś.Podniosłam brwi - Tym czym się stałam?- Wampirem - wypluł to słowo, tak jakby sam jego dzwięk brzydził go.Spojrzał w dal, patrzył na las.- Najwyrazniej ludzie naprawdę się zmieniają.- Tak, zmieniają się - przyznałam, zatrzymałam moje myśli odnośnie jegoobecnej postawy, dla siebie.- Nie wiedziałam, że wróciłeś do Chicago.- Miałem sprawy do załatwienia.TRANSLATE_TEAMCHLOE NEILL- Wróciłeś na stałe?- Zobaczymy.- Więc pracujesz? W Chicago? - zadałam ważniejsze pytanie.Jego wzrok powrócił do mnie, jedna brew się podniosła - Nie wiem czyczuję się na tyle swobodnie, żeby omawiać z Tobą moje plany.Tym razem była moja kolej na uniesienie brwi - To ty poprosiłeś mnie,żebyśmy się tu spotkali, nie ja ciebie.Jeżeli nie czułeś się na tyle komfortowo,żeby ze mną rozmawiać, prawdopodobnie nie powinieneś był pozwalać mizostać w domu.Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę.Bardzo intensywną chwilę, stalowe -szare oczy utkwił we mnie, tak jakby mógł mnie przejrzeć, odczytać mojezamiary.Musiałam się niezle napracować, żeby nie ruszać stopami w ciszy.- Chcę wiedzieć czemu tu jesteś - powiedział w końcu.- W domu moichrodziców.W moim rodzinnym domu.Odczytując nieufność w jego głosie, zgadywałam, że nie przypadkowoJulia była jedyną przedstawicielką Breckenridge ów na tym przyjęciu.Złączyłam dłonie za plecami, spojrzałam na niego i powiedziałam.- Nadszedł czas, żebym przypomniała sobie o moich rodzinnychpowinnościach.- Odpowiedział mi oschłym spojrzeniem.- Znam cię od dwudziestu lat, Merit.Rodzinne obowiązki nie stojąnajwyżej na twojej liście priorytetów, w szczególności jeżeli te obowiązkizwiązane są ze strojem wieczorowym.Wymyśl coś innego.Nie miałam pojęcia do czego zmierzał, ale nie zamierzałam wyjawiaćwszystkich moich sekretów.- Powiedz mi, dlaczego zostałeś na zewnątrz DomuCadogan?Spojrzał na mnie z wyzwaniem na twarzy.- Dlaczego miałbym odpowiadać na twoje pytanie?- Quid pro quo24 - odpowiedziałam.- Ty odpowiesz na moje, ja odpowiemna twoje.Oblizał dolną wargę rozważając moją propozycję, potem spojrzał na mnie,- Prowadzę dochodzenie - odpowiedział.- Piszesz jakąś powieść?- Nie powiedziałem, że piszę powieść.Powiedziałem, że prowadzędochodzenie.Ok, więc prowadził dochodzenie, ale nie po to by napisać powieść - owampirach czy czymkolwiek innym.W takim razie w jakiej sprawie prowadziłto dochodzenie? A skoro miał pytania, dlaczego szukał odpowiedzi w grupiefotoreporterów na zewnątrz Domu, zamiast użyć swoich koneksji?A co ważniejsze, dlaczego Nick, a nie Jamie?24qui pro quo - usługa za usługęTRANSLATE_TEAMKSANIE PITKOWEJ NOCYNick wepchnął ręce w kieszenie, kiwnął do mnie głową.- Quid pro quo.Dlaczego tu jesteś?Zastanowiłam się przez sekundę nim odpowiedziałam.- Prowadzimy naszeprywatne śledztwo- Kogo?- Nie dokładnie kogo, ale czego.Próbujemy dbać o bezpieczeństwonaszych ludzi - nie cała prawda, ale wystarczająco prawdziwe.- Przed czym ich bronicie?Potrząsnęłam głową.To był moment, żeby pogrzebać trochę głębiej.- Quid pro quo.Kiedy my tu omawiamy Brecks, co zamierza rodzinka? Jakżyje Jamie?Wyraz twarzy Nicka zmienił się tak szybko, że prawie zrobiłam krok w tył.Zacisnął szczękę, jego nozdrza rozszerzyły się, dłonie zwinęły w pięści.Przezsekundę, mogłabym przysiąc, że poczułam szybki puls magii - ale zaraz zniknął.- Trzymaj się z daleka od Jamiego - odgryzł się.Zamarłam, zastanawiając się skąd ten gniew.- Ja tylko pytam jak on się ma, Nick.Głównie próbowałam rozszyfrować czy on próbuje nas poświęcić, żebywygrać jakieś rekwizyty od Papy Breck, ale Nick nie musiał tego wiedzieć.- Dlaczego muszę się trzymać od niego z daleka? Uważasz, że cozamierzam zrobić?- On jest moim bratem, Merit.Historia rodzinna czy nie, osobista czy nie,będę go bronił.Zamarłam patrząc na niego z rękoma na biodrach.- Czy odnosisz wrażenie,że mam zamiar skrzywdzić twojego brata? Bo mogę powiedzieć - nawet obiecać- że nie o to mi chodzi.- A wampiry są znane ze swojej rzetelności, czyż nie tak, Merit?To mnie ukłuło, rozszerzyłam oczy.Nie tylko niechęć, nie jakieś tampoczucie braterskiej nadopiekuńczości, ale grube, zjadliwe uprzedzenie.Gapiłam się na niego.- Nie wiem co mam ci na to odpowiedzieć, Nick - mój głos był spokojny.Po części z powodu szoku, po części ze strachu, że nasza przyjazń tak siępokręciła.Nick najwyrazniej nie wykazywał zrozumienia co do moich obaw;przygwozdził mnie spojrzeniem, które podniosło mi włoski na karku.- Jeżeli coś się stanie Jamiemu, dopadnę cię - rzucił ostateczną grozbę,potem się odwrócił i zniknął w otworze ogrodzenia, naprzeciwko mnie.Patrzyłam za nim, pstrykając palcami o biodra, próbując przeanalizować toco się tu wydarzyło.Nie tylko fakt, że Jack nie pisał żadnej powieści(przynajmniej tak twierdził), ale tą nagłą nadopiekuńczość w stosunku doswojego pierwotnie bezrobotnego, młodszego brata [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Kiedy spotkałam go wpołowie drogi, cisza nadal panowała wokoło.TRANSLATE_TEAMKSANIE PITKOWEJ NOCYROZDZIAA IXTłumaczenie: Aura1985Beta: zmoraaaSEKRETY OGRODU SEKRETW- Zastanawiałem się jak długo zajmie ci dotarcie tutaj - powiedziałNicholas patrząc na mnie z rękoma skrzyżowanymi na piersi.Dwie huraganowelampy, rzucały blask na jego tors zakryty T-shirt em Chicago Maraton.Zamieniłmarynarkę na T-shirt i spodnie od garnituru na jeansy.Weszłam do środka koła, spojrzałam na niego, uśmiechnęłam się słabo.- Prawie zapomniałam, że to stało się tutaj - Nicholas wydał sarkastycznydzwięk, który rozbujał jego ramiona.- Bardzo wątpię Merit, że zapomniałaś ozamku - Aczkolwiek kąciki jego ust uniosły się, kiedy to powiedział, wyraz jegotwarzy szybko otrzezwiał.Zlustrował mój strój, potem spojrzał na mnie.- Okazuje się, że wampiry osiągnęły to czego nie udało się osiągnąćtwojemu ojcu - Patrzyłam na niego przez sekundę niepewna, czy chciał obrazićmnie, mojego ojca, czy Ethana, wyglądało to na próbę obrażenia naswszystkich.Postanowiłam zignorować jego zaczepki, i przejść obok kierując siew stronę granicy koła, które stanowiło wewnętrzny rdzeń labiryntu.Labiryntmiał prawdopodobnie 15 stóp szerokości, wyraznie pokryte otworami wwykładzinie ogrodzenia, prowadziło do wejścia i wyjścia, były tam teżzakrzywione, drewniane ławki wzdłuż ścian, które aktualnie podtrzymywałylampy.- Nie spodziewałam się znalezć cię poza Domem Cadogan - przyznałam- Ja nie spodziewałem się spotkać ciebie w Domu Cadogan.Czasy sięzmieniły.- Ludzie też się zmienili? - zapytałam, spoglądając przez ramię.Wyraz jegotwarzy nie zmienił się.Był pusty, strzeżony.Postanowiłam zacząć subtelniej.- Jak sie miewasz?- Bardziej interesuje mnie jak ty się miewasz.Będąc& tym czym się stałaś.Podniosłam brwi - Tym czym się stałam?- Wampirem - wypluł to słowo, tak jakby sam jego dzwięk brzydził go.Spojrzał w dal, patrzył na las.- Najwyrazniej ludzie naprawdę się zmieniają.- Tak, zmieniają się - przyznałam, zatrzymałam moje myśli odnośnie jegoobecnej postawy, dla siebie.- Nie wiedziałam, że wróciłeś do Chicago.- Miałem sprawy do załatwienia.TRANSLATE_TEAMCHLOE NEILL- Wróciłeś na stałe?- Zobaczymy.- Więc pracujesz? W Chicago? - zadałam ważniejsze pytanie.Jego wzrok powrócił do mnie, jedna brew się podniosła - Nie wiem czyczuję się na tyle swobodnie, żeby omawiać z Tobą moje plany.Tym razem była moja kolej na uniesienie brwi - To ty poprosiłeś mnie,żebyśmy się tu spotkali, nie ja ciebie.Jeżeli nie czułeś się na tyle komfortowo,żeby ze mną rozmawiać, prawdopodobnie nie powinieneś był pozwalać mizostać w domu.Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę.Bardzo intensywną chwilę, stalowe -szare oczy utkwił we mnie, tak jakby mógł mnie przejrzeć, odczytać mojezamiary.Musiałam się niezle napracować, żeby nie ruszać stopami w ciszy.- Chcę wiedzieć czemu tu jesteś - powiedział w końcu.- W domu moichrodziców.W moim rodzinnym domu.Odczytując nieufność w jego głosie, zgadywałam, że nie przypadkowoJulia była jedyną przedstawicielką Breckenridge ów na tym przyjęciu.Złączyłam dłonie za plecami, spojrzałam na niego i powiedziałam.- Nadszedł czas, żebym przypomniała sobie o moich rodzinnychpowinnościach.- Odpowiedział mi oschłym spojrzeniem.- Znam cię od dwudziestu lat, Merit.Rodzinne obowiązki nie stojąnajwyżej na twojej liście priorytetów, w szczególności jeżeli te obowiązkizwiązane są ze strojem wieczorowym.Wymyśl coś innego.Nie miałam pojęcia do czego zmierzał, ale nie zamierzałam wyjawiaćwszystkich moich sekretów.- Powiedz mi, dlaczego zostałeś na zewnątrz DomuCadogan?Spojrzał na mnie z wyzwaniem na twarzy.- Dlaczego miałbym odpowiadać na twoje pytanie?- Quid pro quo24 - odpowiedziałam.- Ty odpowiesz na moje, ja odpowiemna twoje.Oblizał dolną wargę rozważając moją propozycję, potem spojrzał na mnie,- Prowadzę dochodzenie - odpowiedział.- Piszesz jakąś powieść?- Nie powiedziałem, że piszę powieść.Powiedziałem, że prowadzędochodzenie.Ok, więc prowadził dochodzenie, ale nie po to by napisać powieść - owampirach czy czymkolwiek innym.W takim razie w jakiej sprawie prowadziłto dochodzenie? A skoro miał pytania, dlaczego szukał odpowiedzi w grupiefotoreporterów na zewnątrz Domu, zamiast użyć swoich koneksji?A co ważniejsze, dlaczego Nick, a nie Jamie?24qui pro quo - usługa za usługęTRANSLATE_TEAMKSANIE PITKOWEJ NOCYNick wepchnął ręce w kieszenie, kiwnął do mnie głową.- Quid pro quo.Dlaczego tu jesteś?Zastanowiłam się przez sekundę nim odpowiedziałam.- Prowadzimy naszeprywatne śledztwo- Kogo?- Nie dokładnie kogo, ale czego.Próbujemy dbać o bezpieczeństwonaszych ludzi - nie cała prawda, ale wystarczająco prawdziwe.- Przed czym ich bronicie?Potrząsnęłam głową.To był moment, żeby pogrzebać trochę głębiej.- Quid pro quo.Kiedy my tu omawiamy Brecks, co zamierza rodzinka? Jakżyje Jamie?Wyraz twarzy Nicka zmienił się tak szybko, że prawie zrobiłam krok w tył.Zacisnął szczękę, jego nozdrza rozszerzyły się, dłonie zwinęły w pięści.Przezsekundę, mogłabym przysiąc, że poczułam szybki puls magii - ale zaraz zniknął.- Trzymaj się z daleka od Jamiego - odgryzł się.Zamarłam, zastanawiając się skąd ten gniew.- Ja tylko pytam jak on się ma, Nick.Głównie próbowałam rozszyfrować czy on próbuje nas poświęcić, żebywygrać jakieś rekwizyty od Papy Breck, ale Nick nie musiał tego wiedzieć.- Dlaczego muszę się trzymać od niego z daleka? Uważasz, że cozamierzam zrobić?- On jest moim bratem, Merit.Historia rodzinna czy nie, osobista czy nie,będę go bronił.Zamarłam patrząc na niego z rękoma na biodrach.- Czy odnosisz wrażenie,że mam zamiar skrzywdzić twojego brata? Bo mogę powiedzieć - nawet obiecać- że nie o to mi chodzi.- A wampiry są znane ze swojej rzetelności, czyż nie tak, Merit?To mnie ukłuło, rozszerzyłam oczy.Nie tylko niechęć, nie jakieś tampoczucie braterskiej nadopiekuńczości, ale grube, zjadliwe uprzedzenie.Gapiłam się na niego.- Nie wiem co mam ci na to odpowiedzieć, Nick - mój głos był spokojny.Po części z powodu szoku, po części ze strachu, że nasza przyjazń tak siępokręciła.Nick najwyrazniej nie wykazywał zrozumienia co do moich obaw;przygwozdził mnie spojrzeniem, które podniosło mi włoski na karku.- Jeżeli coś się stanie Jamiemu, dopadnę cię - rzucił ostateczną grozbę,potem się odwrócił i zniknął w otworze ogrodzenia, naprzeciwko mnie.Patrzyłam za nim, pstrykając palcami o biodra, próbując przeanalizować toco się tu wydarzyło.Nie tylko fakt, że Jack nie pisał żadnej powieści(przynajmniej tak twierdził), ale tą nagłą nadopiekuńczość w stosunku doswojego pierwotnie bezrobotnego, młodszego brata [ Pobierz całość w formacie PDF ]