[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Strzeliłdo nich z bliskaz dwóch pistoletów.Na szczęście nie trafił, a królowa,będąca wówczas w czwartym miesiącuciąży i spodziewająca się pierwszego dziecka, ocalała.Niektórzy uważali, że za zamachem stoją czartyści, inni, że był to spisekoranżystów, którzy chcieli osadzić na angielskim tronie diuka Cumberland.Za tym drugim domniemaniem kryłosię więcej prawdy, niż rząd byłgotówprzyznać.Choć Oxford zapłacił za swój czyn czterdziestoletnim pobytem w Bedlam,gdzie wydawałsię zdrowszyod większości pacjentów i wielulekarzy, jegoinspiratorzypozostali na wolności, niewidzialni w metropolii.Zajęlisię innymi ofiarami.Jesienią 1840 roku w drukarnipanówPerkinsa, Bacona Petchazatrudniono czeladnika drukarskiego, który nazywał sięjacob Tingle.Ponieważ Jacob był nade wszystkoczłowiekiem ambitnym, błyskawicznieawansował wswymrzemiośle.Jego pracodawcynie wiedzieli jednak, że Jacob Tingle byłpionkiemw śmiertelnieniebezpiecznej grze, której szczegóły znali tylko jegoukrywający się w cieniu zwierzchnicy.Jeśli coś mnie dziwiło w tejopowieści, była to plastyczność, z jakąprzedstawiał ją tata.Widziałam, mogłamniemaldotknąć dżentelmenów wwykrochmalonychkołnierzykach i wysokich cylindrach;damy w tiurniurachMasowy i radykalny ruch polityczny w Wielkiej Brytanii w latach1836-1849;zmierzał dowprowadzenia demokratycznychzmian wsystemiewyborczym oraz poprawy sytuacji ekonomicznejrobotników.Stowarzyszenie polityczne założonew roku 1795,grupująceAnglików mieszkających w Irlandii.Według historyków Ernest August I Hanowerski, diuk Cumberland iTeyiotdale, nazywany "straszliwymErnestem", założycielZakonuOranżystów, zamordował w Pałacu Kensington swojegolokaja,podrzynając mu gardło.Miał także syna zwłasną siostrą,księżniczką Zofią,oraz molestował Sarę,lady Lyndhurst, żonę lorda kanclerza.i czepkach.Wszystkie postaci w opowieści były jak żywe,ożywiał się także tato.-Jacobowi Tingle powierzono najtajniejszą misję.Kazano mu za pomocą wszelkich dostępnychśrodków wydrukować jedenarkusz, tylko jeden arkusz, Czarnych Wiktoriiprzy użyciujasnopomarańczowej farbydrukarskiej, którąmuspecjalnie w tym celudostarczono.Fiolkęz farbą wrazzsowitym wynagrodzeniem wręczono mu w piwiarniprzycmentarzu St Paul's.Dokonałtego mężczyzna w kapeluszuz szerokim rondem, mówiący tylkoszeptem.Po potajemnym wydrukowaniu bękarciego arkusza Tinglemiał ukryćgo w ryzie zwykłychCzarnych Wiktorii, czekających na wysyłkędourzędów pocztowych w całej Anglii.Na tym kończyło się jego zadanie.Resztąmiało zająćsię Przeznaczenie.Prędzej czy pózniej gdzieś w Anglii miał pojawić się arkuszpomarańczowych znaczków, którewszystkim znającymnieco ówczesnerealia polityczne niosły wieść:.Jesteśmypośród was!"."Poruszamy się wśród was swobodnie i jesteśmyniewidzialni!".Tak brzmiała tapolitycznadeklaracja.Niczego nie podejrzewająca Królewska Poczta nie mogłaby w żadensposób wycofać wywrotowych znaczków.A poich wejściu do obieguwiadomość o ich istnieniu szerzyłaby się jakpożar.Nawet rząd Jej Królewskiej Wysokościnie zdołałby wyciszyć tejsprawy.A chodziłoo przestraszeniei sterroryzowanie rzesz społeczeństwa.Wśród spiskowców działał jednak tajny agent - mówiłdalej tata - ichoćwiadomość od niego nadeszła za pózno,prawowita władzadowiedziała się,że odkrycie pomarańczowych znaczków mabyć sygnałemdla spiskowców w całym kraju do rozpoczęcia nowej fali zamachów narodzinę królewską.Kolor oranżystów.Plan wydawał się doskonały.Jeśliby sięnie powiódł,wystarczyło, że zamachowcy się przyczają ipodejmą swąśmiertelną grę w innym czasie.Ale niebyło takiej potrzeby spisek działał jakdobrzenaoliwionymechanizm.\ Dzień po spotkaniu Jacoba Tingle z nieznajomym przycmentarzu StPaul's, w zaułku tuż za drukarnią Perkinsa,Bacona Petcha, wybuchłwidowiskowy, podejrzany pożar.Gdy drukarze i pracownicy biurowiwybiegli na ulicę, by przyjrzećsiębuchającym płomieniom, Jacob Tinglewyjął z kieszeni fiolkę zpomarańczową farbą drukarską,rozprowadził ją po matrycy za pomocązapasowego wałka, który ukrył na półce za rzędem słoików zchemikaliami, położył na prasie drukarskiej wilgotny arkusz papieru zeznakami wodnymi i wydrukował znaczki.Poszło muniemal jak z płatka.Zanim drukarze wrócilido pracy, Jacob ukrył pomarańczowy arkuszmiędzy czarnymi, oczyścił matrycę, schowałbrudne szmaty i zabrał się doprzygotowania do druku kolejnego zwykłegoarkusza.Wtedy do drukarni wszedł staryJoshuaButters Bacon, którypogratulowałmłodemu drukarzowi zimnej krwi w obliczuniebezpieczeństwa."Daleko zajdzieszw swym rzemiośle", dodał starzec.Ale ślepy los, jak to mawe zwyczaju,sypnąłpiaskiemw koła zębatespiskowego mechanizmu.Nikt, nawet spiskowcy, nie mógł przewidzieć, że tego samego dniamężczyzna w kapeluszu z szerokim rondem zostanie stratowany namokrejod deszczu Fleet Street, przez rozpędzonegokonia pociągowego.Wydając na ulicy ostatnie tchnienie,spiskowiec wrócił do wiary, w jakiejgo wychowano,i wyznał wszystko,zdradził Jacoba Tingle'a i innych,policjantowi w przeciwdeszczowej pelerynie,którego wziął za katolickiegoksiędza.Ale Jacob wykonałjuż swojąbrudną robotę i arkusz pomarańczowychznaczków jechał nocną pocztą dojakiegośnieznanego zakątka Anglii.Mam nadzieję, że cię nie nudzę,Harriet?Harriet?Czy tata nazwał mnie"Harriet"?Zdarza się, że ojcowie wielu córek, przywołując dosiebienajmłodszą, wymieniająpo kolei imiona wszystkich żeńskich latorośli,dlatego wielokrotnie słyszałam:"Ofelio Dafne Flawio, a niech to!", i przyzwyczaiłam siędo tego.AleHarriet?Nigdy.Czy tata się tylkoprzejęzyczył?A może naprawdę wydawało mu się, że opowiada towszystkoHarriet?Miałam ochotę nim potrząsnąć.Chciałam siędo niego przytulić.Chciałamumrzeć.Zdałam sobie sprawę, że jeśli sięodezwę, czarpryśnie,pokręciłamwięctylko głową na boki, jakbym się bała,żemi odpadnie.Na dworze wiatr odrywałod ściany obrastającą oknoceli winorośl,awściekłydeszczwalił o szybę.Podniesiono wrzawę odezwał sięw końcu tata, a japrzestałamwstrzymywać oddech.Do każdegopoczmistrza w królestwie wysłano stosowny telegram.Tam,gdzie pojawią się pomarańczowe znaczki,należy jenatychmiastzamknąćw bezpiecznym miejscu iz największym pośpiechempoinformować skarb o miejscu, w jakim się znalazły.Ponieważ najwięcejznaczków wysyłanodo dużych miast,uważano, żepomarańczowe fałszerstwo wypłynienajprawdopodobniej w Londynie lubManchesterze, albo w Sheffield czy Bristolu.Stało się jednak inaczej.W jednym znajbardziej odległych zakątków Kornwalii leży wioskaStMary-in-the-Marsh.To jedno z takichmiejsc, w których od zarania dziejów nie wydarzyłosięnic godnego uwagi i -jak się spodziewano -nigdy się niewydarzy.Poczmistrzem był tam niejaki Melville Brown, starszy.dżentelmen, który przekroczył już o lat kilka zwykły wiekemerytalny, aotrzymywaną z Królewskiej Poczty niewielkąpensję odkładał na "godnypogrzeb" -jak mówił wszystkim, którzy chcieli go słuchać.St Mary-in-the-Marsh było uważaneza"zapadłą dziurę" do tegostopnia,żenie pofatygowano się założyć tamtelegrafu, w związku z czympoczmistrz Brown nie mógłodebrać telegraficznej dyrektywyze Skarbu.Jakież byłojego zdumienie, gdy kilka dni pózniej, licząc kilka arkuszynowych znaczków, jakie dostarczono do wioski, wśródwielu zwykłychCzarnychWiktorii natknąłsię na pomarańczową osobliwość.Nie mógł nie zwrócić na niąuwagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Strzeliłdo nich z bliskaz dwóch pistoletów.Na szczęście nie trafił, a królowa,będąca wówczas w czwartym miesiącuciąży i spodziewająca się pierwszego dziecka, ocalała.Niektórzy uważali, że za zamachem stoją czartyści, inni, że był to spisekoranżystów, którzy chcieli osadzić na angielskim tronie diuka Cumberland.Za tym drugim domniemaniem kryłosię więcej prawdy, niż rząd byłgotówprzyznać.Choć Oxford zapłacił za swój czyn czterdziestoletnim pobytem w Bedlam,gdzie wydawałsię zdrowszyod większości pacjentów i wielulekarzy, jegoinspiratorzypozostali na wolności, niewidzialni w metropolii.Zajęlisię innymi ofiarami.Jesienią 1840 roku w drukarnipanówPerkinsa, Bacona Petchazatrudniono czeladnika drukarskiego, który nazywał sięjacob Tingle.Ponieważ Jacob był nade wszystkoczłowiekiem ambitnym, błyskawicznieawansował wswymrzemiośle.Jego pracodawcynie wiedzieli jednak, że Jacob Tingle byłpionkiemw śmiertelnieniebezpiecznej grze, której szczegóły znali tylko jegoukrywający się w cieniu zwierzchnicy.Jeśli coś mnie dziwiło w tejopowieści, była to plastyczność, z jakąprzedstawiał ją tata.Widziałam, mogłamniemaldotknąć dżentelmenów wwykrochmalonychkołnierzykach i wysokich cylindrach;damy w tiurniurachMasowy i radykalny ruch polityczny w Wielkiej Brytanii w latach1836-1849;zmierzał dowprowadzenia demokratycznychzmian wsystemiewyborczym oraz poprawy sytuacji ekonomicznejrobotników.Stowarzyszenie polityczne założonew roku 1795,grupująceAnglików mieszkających w Irlandii.Według historyków Ernest August I Hanowerski, diuk Cumberland iTeyiotdale, nazywany "straszliwymErnestem", założycielZakonuOranżystów, zamordował w Pałacu Kensington swojegolokaja,podrzynając mu gardło.Miał także syna zwłasną siostrą,księżniczką Zofią,oraz molestował Sarę,lady Lyndhurst, żonę lorda kanclerza.i czepkach.Wszystkie postaci w opowieści były jak żywe,ożywiał się także tato.-Jacobowi Tingle powierzono najtajniejszą misję.Kazano mu za pomocą wszelkich dostępnychśrodków wydrukować jedenarkusz, tylko jeden arkusz, Czarnych Wiktoriiprzy użyciujasnopomarańczowej farbydrukarskiej, którąmuspecjalnie w tym celudostarczono.Fiolkęz farbą wrazzsowitym wynagrodzeniem wręczono mu w piwiarniprzycmentarzu St Paul's.Dokonałtego mężczyzna w kapeluszuz szerokim rondem, mówiący tylkoszeptem.Po potajemnym wydrukowaniu bękarciego arkusza Tinglemiał ukryćgo w ryzie zwykłychCzarnych Wiktorii, czekających na wysyłkędourzędów pocztowych w całej Anglii.Na tym kończyło się jego zadanie.Resztąmiało zająćsię Przeznaczenie.Prędzej czy pózniej gdzieś w Anglii miał pojawić się arkuszpomarańczowych znaczków, którewszystkim znającymnieco ówczesnerealia polityczne niosły wieść:.Jesteśmypośród was!"."Poruszamy się wśród was swobodnie i jesteśmyniewidzialni!".Tak brzmiała tapolitycznadeklaracja.Niczego nie podejrzewająca Królewska Poczta nie mogłaby w żadensposób wycofać wywrotowych znaczków.A poich wejściu do obieguwiadomość o ich istnieniu szerzyłaby się jakpożar.Nawet rząd Jej Królewskiej Wysokościnie zdołałby wyciszyć tejsprawy.A chodziłoo przestraszeniei sterroryzowanie rzesz społeczeństwa.Wśród spiskowców działał jednak tajny agent - mówiłdalej tata - ichoćwiadomość od niego nadeszła za pózno,prawowita władzadowiedziała się,że odkrycie pomarańczowych znaczków mabyć sygnałemdla spiskowców w całym kraju do rozpoczęcia nowej fali zamachów narodzinę królewską.Kolor oranżystów.Plan wydawał się doskonały.Jeśliby sięnie powiódł,wystarczyło, że zamachowcy się przyczają ipodejmą swąśmiertelną grę w innym czasie.Ale niebyło takiej potrzeby spisek działał jakdobrzenaoliwionymechanizm.\ Dzień po spotkaniu Jacoba Tingle z nieznajomym przycmentarzu StPaul's, w zaułku tuż za drukarnią Perkinsa,Bacona Petcha, wybuchłwidowiskowy, podejrzany pożar.Gdy drukarze i pracownicy biurowiwybiegli na ulicę, by przyjrzećsiębuchającym płomieniom, Jacob Tinglewyjął z kieszeni fiolkę zpomarańczową farbą drukarską,rozprowadził ją po matrycy za pomocązapasowego wałka, który ukrył na półce za rzędem słoików zchemikaliami, położył na prasie drukarskiej wilgotny arkusz papieru zeznakami wodnymi i wydrukował znaczki.Poszło muniemal jak z płatka.Zanim drukarze wrócilido pracy, Jacob ukrył pomarańczowy arkuszmiędzy czarnymi, oczyścił matrycę, schowałbrudne szmaty i zabrał się doprzygotowania do druku kolejnego zwykłegoarkusza.Wtedy do drukarni wszedł staryJoshuaButters Bacon, którypogratulowałmłodemu drukarzowi zimnej krwi w obliczuniebezpieczeństwa."Daleko zajdzieszw swym rzemiośle", dodał starzec.Ale ślepy los, jak to mawe zwyczaju,sypnąłpiaskiemw koła zębatespiskowego mechanizmu.Nikt, nawet spiskowcy, nie mógł przewidzieć, że tego samego dniamężczyzna w kapeluszu z szerokim rondem zostanie stratowany namokrejod deszczu Fleet Street, przez rozpędzonegokonia pociągowego.Wydając na ulicy ostatnie tchnienie,spiskowiec wrócił do wiary, w jakiejgo wychowano,i wyznał wszystko,zdradził Jacoba Tingle'a i innych,policjantowi w przeciwdeszczowej pelerynie,którego wziął za katolickiegoksiędza.Ale Jacob wykonałjuż swojąbrudną robotę i arkusz pomarańczowychznaczków jechał nocną pocztą dojakiegośnieznanego zakątka Anglii.Mam nadzieję, że cię nie nudzę,Harriet?Harriet?Czy tata nazwał mnie"Harriet"?Zdarza się, że ojcowie wielu córek, przywołując dosiebienajmłodszą, wymieniająpo kolei imiona wszystkich żeńskich latorośli,dlatego wielokrotnie słyszałam:"Ofelio Dafne Flawio, a niech to!", i przyzwyczaiłam siędo tego.AleHarriet?Nigdy.Czy tata się tylkoprzejęzyczył?A może naprawdę wydawało mu się, że opowiada towszystkoHarriet?Miałam ochotę nim potrząsnąć.Chciałam siędo niego przytulić.Chciałamumrzeć.Zdałam sobie sprawę, że jeśli sięodezwę, czarpryśnie,pokręciłamwięctylko głową na boki, jakbym się bała,żemi odpadnie.Na dworze wiatr odrywałod ściany obrastającą oknoceli winorośl,awściekłydeszczwalił o szybę.Podniesiono wrzawę odezwał sięw końcu tata, a japrzestałamwstrzymywać oddech.Do każdegopoczmistrza w królestwie wysłano stosowny telegram.Tam,gdzie pojawią się pomarańczowe znaczki,należy jenatychmiastzamknąćw bezpiecznym miejscu iz największym pośpiechempoinformować skarb o miejscu, w jakim się znalazły.Ponieważ najwięcejznaczków wysyłanodo dużych miast,uważano, żepomarańczowe fałszerstwo wypłynienajprawdopodobniej w Londynie lubManchesterze, albo w Sheffield czy Bristolu.Stało się jednak inaczej.W jednym znajbardziej odległych zakątków Kornwalii leży wioskaStMary-in-the-Marsh.To jedno z takichmiejsc, w których od zarania dziejów nie wydarzyłosięnic godnego uwagi i -jak się spodziewano -nigdy się niewydarzy.Poczmistrzem był tam niejaki Melville Brown, starszy.dżentelmen, który przekroczył już o lat kilka zwykły wiekemerytalny, aotrzymywaną z Królewskiej Poczty niewielkąpensję odkładał na "godnypogrzeb" -jak mówił wszystkim, którzy chcieli go słuchać.St Mary-in-the-Marsh było uważaneza"zapadłą dziurę" do tegostopnia,żenie pofatygowano się założyć tamtelegrafu, w związku z czympoczmistrz Brown nie mógłodebrać telegraficznej dyrektywyze Skarbu.Jakież byłojego zdumienie, gdy kilka dni pózniej, licząc kilka arkuszynowych znaczków, jakie dostarczono do wioski, wśródwielu zwykłychCzarnychWiktorii natknąłsię na pomarańczową osobliwość.Nie mógł nie zwrócić na niąuwagi [ Pobierz całość w formacie PDF ]