[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mapiękne buty, pomyślał Spinner.Za czterysta dolców, jeśli w ogóle coś za nie zapłacił.- Jeśli cię wyślemy, to bez tej całej gównianej szpiegowskiej otoczki, zrozumiano? -powiedział McKinnon.Spinner uśmiechnął się od ucha do ucha.- %7ładnych eksplodujących cygar?- W ogóle nic.Polecisz tam jako zwykły obywatel, bez żadnych bajerów w rodzajujednorazowych kodów szyfrowych czy sympatycznego atramentu.Spinner zmarszczył brwi.- Z dyplomatycznym paszportem?- Absolutnie wykluczone! - McKinnon jęknął rozpaczliwie.- To może w takim razie.fałszywa tożsamość.McKinnon ściągnął nogę z blatu i pochylił się do przodu tak gwałtownie, że zdawało się,że wyleci zza biurka.- Nie! Nie mamy takich uprawnień, rozumiesz? Fikcyjne dokumenty muszą byćzaaprobowane przez cholerne CIA, a państwowe certyfikaty bezpieczeństwa nie są ważne bezakceptacji Senatu.Gdybyśmy choćby poprosili o jedno lub drugie, cała ogromnabiurokratyczna machina wywiadu przerobiłaby nas na mielone.W ciągu dwudziestu czterechgodzin mielibyśmy na głowie agentów, którzy przejęliby operację, a my siedzielibyśmybezczynnie na tyłkach i dłubali w nosie!Spinner nie miał tak naprawdę pojęcia, co to są te państwowe certyfikaty , mimo żesamo wyrażenie obiło mu się wcześniej o uszy.Wiedział natomiast, na czym polegawykorzystywanie fałszywej tożsamości, i zawsze uważał, że to musi być świetna zabawa.%7łałował, że go to ominie.- Masz paszport? - spytał McKinnon.- Jasne.Jeszcze z czasów marynarki, ale to tylko zwykły paszport.- Zdjęcie w mundurze?- Chyba nie.A może? Nie był pewien.McKinnon mruknął i się zasępił.- Zastępca sekretarza pozostawił decyzję o twoim wyjezdzie mnie.- Przygarbił się tak, żejego głowa zdawała się teraz wyrastać od razu z tułowia.- Jak wyobrażasz sobie swoją pracęw Izraelu?- Myślałem, że będziemy mieli.ludzi na miejscu? Agentów?- Gdybyśmy ich mieli, nie musiałbyś tam jechać!- Tak, ale są tam ludzie, którzy dostarczają nam informacje.Deborah.Habakuk.Możetakże inni?McKinnon ścisnął palcami prawej dłoni wargę i jeszcze bardziej się zasępił.- O Deborze możesz zapomnieć.Deborah jest prywatnym zródłem Habakuka, nie wolnonam pytać o jej tożsamość.- W takim razie pozostaje Habakuk.McKinnon wciągnął przez zęby powietrze i przesunął kartkę tam, gdzie poprzednioleżała.- Jak myślisz, kim jest Habakuk?Spinner chciał krzyknąć: Skąd mam, do cholery, wiedzieć?! ale wymamrotał tylko, żenie ma pojęcia.- Właśnie.I o to chodzi.Gdybyś ty albo ktokolwiek inny skontaktował się z nimosobiście, Habakuk straciłby anonimowość.Westchnął.- Habakuk sam się do nas zgłosił.A mówiąc ściślej, zgłosił się do kogoś spoza rządu, aten ktoś skontaktował się z nami.- machnął ręką - ponad pięć lat temu.Jest bardzo oddany,bardzo zaangażowany, ale nie robi tego za darmo.Płacimy za wszystko, co od niegodostajemy.- Podniósł wzrok i popatrzył na Spinnera uważnie.- Nie mamy tu do czynienia zbezinteresownym idealizmem.- Ach tak.Myślałem, że jest inaczej.- Też bym tak wolał.Tak czy inaczej, jeśli skontaktujesz się z Habakukiem, będzie nas tokosztowało.Co samo w sobie nie jest problemem.mamy pieniądze w.funduszu.Ale dotego dochodziłaby sprawa przekazania ich i tak dalej.Nie możemy pozwolić, żebyś biegał poIzraelu z półmilionem dolarów w kieszeni.Roześmiał się.- Półmilionem!- Tak się tylko wyraziłem.Chodziłoby raczej o kwotę rzędu kilkudziesięciu tysięcy.Niema nic za darmo.Cóż.- Odchylił się do tyłu.- Zobaczymy.To tylko szczegół.No więc.-Założył ręce za głowę.- Skontaktujesz się z Habakukiem.Co dalej?- Poproszę, żeby dał mi namiar na ludzi, którzy przemycają zabytki, i na tych, którzypróbują ich powstrzymać.- Pierwsze niewykonalne, drugie też raczej nie.Habakuk nie zna handlarzy antykami.Jest wykładowcą akademickim.Nie jest w rządzie, tylko w Likudzie.Ma wiele znajomości,może więc by cię z kimś skontaktował, ale niekoniecznie.Co dalej?- Potem porozmawiam z nimi i postaram się prześledzić losy Salema Qatiba.- Jak?- Nie wiem.Z pomocą policji? Widzi pan, myślałem, że będę miał specjalny status:paszport dyplomatyczny, może jakiś list polecający albo legitymację.- Nic z tego.Spinner odczuwał coraz większy szacunek dla agencji wywiadowczych i ich machinyinstytucjonalnej.Mogły nawiązywać takie kontakty i zbierać niezbędne informacje, ponieważmiały odpowiednie uprawnienia, środki i narzędzia działania.Gdyby poleciał do Izraela jakoprywatny obywatel - a właściwie, turysta - jego możliwości byłyby bardzo ograniczone.- Może to jednak zły pomysł - powiedział.Zastanawiał się, jakby sobie poradził w kontaktach z ludzmi, którzy posługują się tylkohebrajskim.Ale w telewizji izraelscy politycy zawsze mówili po angielsku.Fakt, że brzmiałoto tak, jakby krztusili się przy tym macą, ale mimo wszystko dało się coś zrozumieć.McKinnon znów wciągnął powietrze przez zęby i się zamyślił.- Przypuszczam, że moglibyśmy umówić cię na spotkanie z Habakukiem.Habakuk masporo kontaktów, za odpowiednią cenę mógłby ci więc jakoś pomóc.- Tak naprawdę niemówił do Spinnera, tylko do siebie.- Chciałbym utrzeć trochę nosa Urzędowi wDepartamencie Stanu.Urząd Zbierania Informacji był biurem wywiadowczym Departamentu Stanu.McKinnon spojrzał na Spinnera z nagłym, zaskakująco chłopięcym uśmiechem.- Wiesz, jaka była pierwsza reakcja zastępcy sekretarza? Powiedział: Wywal tegofaceta! - Tubalny śmiech McKinnona przetoczył się przez pokój.Spinner się skrzywił.McKinnon przestał się śmiać i dodał: - Potem jednak zaczął mnie przekonywać do tegopomysłu, a w końcu stwierdził: Co to może zaszkodzić? - McKinnon spoważniał i pochyliłsię do przodu, splatając dłonie.- Szkody mogą być ogromne.Jeśli to spieprzysz i przez ciebiewdepniemy w gówno, możesz nie wracać do domu.- To znaczy, że jadę?- Nie powiedziałem tego? Tak, jedziesz.- McKinnon po raz trzeci przysunął do siebiekartkę.- Tutaj masz plan podróży.Nie wybierasz się z oficjalną wizytą, więc musisz leciećwojskowym transportowcem, a najwygodniej będzie ci w Continentalu.- Przesunął kartkę wkierunku Spinnera.- Wez trochę pieniędzy od Moniki.znasz Monikę? Monikę Od Kasy?Bilet jest opłacony, ale wez sobie tyle, żebyś miał na karcie kredytowej dziesięć tysięcy.Może zapłacisz Habakukowi pieniędzmi z bankomatu.Jeszcze dzisiaj przekażę ci, jak się znim skontaktować.Upewnij się, że twój paszport jest nadal ważny.- Wstał i się uśmiechnął.-Odlatujesz o siódmej z BWI.Nie pakuj smokingu i nie bierz ze sobą pistoletu - zażartował.-Ale wez Leo Straussa.A więc jednak zauważył [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Mapiękne buty, pomyślał Spinner.Za czterysta dolców, jeśli w ogóle coś za nie zapłacił.- Jeśli cię wyślemy, to bez tej całej gównianej szpiegowskiej otoczki, zrozumiano? -powiedział McKinnon.Spinner uśmiechnął się od ucha do ucha.- %7ładnych eksplodujących cygar?- W ogóle nic.Polecisz tam jako zwykły obywatel, bez żadnych bajerów w rodzajujednorazowych kodów szyfrowych czy sympatycznego atramentu.Spinner zmarszczył brwi.- Z dyplomatycznym paszportem?- Absolutnie wykluczone! - McKinnon jęknął rozpaczliwie.- To może w takim razie.fałszywa tożsamość.McKinnon ściągnął nogę z blatu i pochylił się do przodu tak gwałtownie, że zdawało się,że wyleci zza biurka.- Nie! Nie mamy takich uprawnień, rozumiesz? Fikcyjne dokumenty muszą byćzaaprobowane przez cholerne CIA, a państwowe certyfikaty bezpieczeństwa nie są ważne bezakceptacji Senatu.Gdybyśmy choćby poprosili o jedno lub drugie, cała ogromnabiurokratyczna machina wywiadu przerobiłaby nas na mielone.W ciągu dwudziestu czterechgodzin mielibyśmy na głowie agentów, którzy przejęliby operację, a my siedzielibyśmybezczynnie na tyłkach i dłubali w nosie!Spinner nie miał tak naprawdę pojęcia, co to są te państwowe certyfikaty , mimo żesamo wyrażenie obiło mu się wcześniej o uszy.Wiedział natomiast, na czym polegawykorzystywanie fałszywej tożsamości, i zawsze uważał, że to musi być świetna zabawa.%7łałował, że go to ominie.- Masz paszport? - spytał McKinnon.- Jasne.Jeszcze z czasów marynarki, ale to tylko zwykły paszport.- Zdjęcie w mundurze?- Chyba nie.A może? Nie był pewien.McKinnon mruknął i się zasępił.- Zastępca sekretarza pozostawił decyzję o twoim wyjezdzie mnie.- Przygarbił się tak, żejego głowa zdawała się teraz wyrastać od razu z tułowia.- Jak wyobrażasz sobie swoją pracęw Izraelu?- Myślałem, że będziemy mieli.ludzi na miejscu? Agentów?- Gdybyśmy ich mieli, nie musiałbyś tam jechać!- Tak, ale są tam ludzie, którzy dostarczają nam informacje.Deborah.Habakuk.Możetakże inni?McKinnon ścisnął palcami prawej dłoni wargę i jeszcze bardziej się zasępił.- O Deborze możesz zapomnieć.Deborah jest prywatnym zródłem Habakuka, nie wolnonam pytać o jej tożsamość.- W takim razie pozostaje Habakuk.McKinnon wciągnął przez zęby powietrze i przesunął kartkę tam, gdzie poprzednioleżała.- Jak myślisz, kim jest Habakuk?Spinner chciał krzyknąć: Skąd mam, do cholery, wiedzieć?! ale wymamrotał tylko, żenie ma pojęcia.- Właśnie.I o to chodzi.Gdybyś ty albo ktokolwiek inny skontaktował się z nimosobiście, Habakuk straciłby anonimowość.Westchnął.- Habakuk sam się do nas zgłosił.A mówiąc ściślej, zgłosił się do kogoś spoza rządu, aten ktoś skontaktował się z nami.- machnął ręką - ponad pięć lat temu.Jest bardzo oddany,bardzo zaangażowany, ale nie robi tego za darmo.Płacimy za wszystko, co od niegodostajemy.- Podniósł wzrok i popatrzył na Spinnera uważnie.- Nie mamy tu do czynienia zbezinteresownym idealizmem.- Ach tak.Myślałem, że jest inaczej.- Też bym tak wolał.Tak czy inaczej, jeśli skontaktujesz się z Habakukiem, będzie nas tokosztowało.Co samo w sobie nie jest problemem.mamy pieniądze w.funduszu.Ale dotego dochodziłaby sprawa przekazania ich i tak dalej.Nie możemy pozwolić, żebyś biegał poIzraelu z półmilionem dolarów w kieszeni.Roześmiał się.- Półmilionem!- Tak się tylko wyraziłem.Chodziłoby raczej o kwotę rzędu kilkudziesięciu tysięcy.Niema nic za darmo.Cóż.- Odchylił się do tyłu.- Zobaczymy.To tylko szczegół.No więc.-Założył ręce za głowę.- Skontaktujesz się z Habakukiem.Co dalej?- Poproszę, żeby dał mi namiar na ludzi, którzy przemycają zabytki, i na tych, którzypróbują ich powstrzymać.- Pierwsze niewykonalne, drugie też raczej nie.Habakuk nie zna handlarzy antykami.Jest wykładowcą akademickim.Nie jest w rządzie, tylko w Likudzie.Ma wiele znajomości,może więc by cię z kimś skontaktował, ale niekoniecznie.Co dalej?- Potem porozmawiam z nimi i postaram się prześledzić losy Salema Qatiba.- Jak?- Nie wiem.Z pomocą policji? Widzi pan, myślałem, że będę miał specjalny status:paszport dyplomatyczny, może jakiś list polecający albo legitymację.- Nic z tego.Spinner odczuwał coraz większy szacunek dla agencji wywiadowczych i ich machinyinstytucjonalnej.Mogły nawiązywać takie kontakty i zbierać niezbędne informacje, ponieważmiały odpowiednie uprawnienia, środki i narzędzia działania.Gdyby poleciał do Izraela jakoprywatny obywatel - a właściwie, turysta - jego możliwości byłyby bardzo ograniczone.- Może to jednak zły pomysł - powiedział.Zastanawiał się, jakby sobie poradził w kontaktach z ludzmi, którzy posługują się tylkohebrajskim.Ale w telewizji izraelscy politycy zawsze mówili po angielsku.Fakt, że brzmiałoto tak, jakby krztusili się przy tym macą, ale mimo wszystko dało się coś zrozumieć.McKinnon znów wciągnął powietrze przez zęby i się zamyślił.- Przypuszczam, że moglibyśmy umówić cię na spotkanie z Habakukiem.Habakuk masporo kontaktów, za odpowiednią cenę mógłby ci więc jakoś pomóc.- Tak naprawdę niemówił do Spinnera, tylko do siebie.- Chciałbym utrzeć trochę nosa Urzędowi wDepartamencie Stanu.Urząd Zbierania Informacji był biurem wywiadowczym Departamentu Stanu.McKinnon spojrzał na Spinnera z nagłym, zaskakująco chłopięcym uśmiechem.- Wiesz, jaka była pierwsza reakcja zastępcy sekretarza? Powiedział: Wywal tegofaceta! - Tubalny śmiech McKinnona przetoczył się przez pokój.Spinner się skrzywił.McKinnon przestał się śmiać i dodał: - Potem jednak zaczął mnie przekonywać do tegopomysłu, a w końcu stwierdził: Co to może zaszkodzić? - McKinnon spoważniał i pochyliłsię do przodu, splatając dłonie.- Szkody mogą być ogromne.Jeśli to spieprzysz i przez ciebiewdepniemy w gówno, możesz nie wracać do domu.- To znaczy, że jadę?- Nie powiedziałem tego? Tak, jedziesz.- McKinnon po raz trzeci przysunął do siebiekartkę.- Tutaj masz plan podróży.Nie wybierasz się z oficjalną wizytą, więc musisz leciećwojskowym transportowcem, a najwygodniej będzie ci w Continentalu.- Przesunął kartkę wkierunku Spinnera.- Wez trochę pieniędzy od Moniki.znasz Monikę? Monikę Od Kasy?Bilet jest opłacony, ale wez sobie tyle, żebyś miał na karcie kredytowej dziesięć tysięcy.Może zapłacisz Habakukowi pieniędzmi z bankomatu.Jeszcze dzisiaj przekażę ci, jak się znim skontaktować.Upewnij się, że twój paszport jest nadal ważny.- Wstał i się uśmiechnął.-Odlatujesz o siódmej z BWI.Nie pakuj smokingu i nie bierz ze sobą pistoletu - zażartował.-Ale wez Leo Straussa.A więc jednak zauważył [ Pobierz całość w formacie PDF ]