[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Gdybym wiedziała,komu można bardziej zaufać niż srebrawie, to nie miałabym takich kłopotów.Kilkanaście sióstr.I pięciuset gwardzistów.Nie, cały tysiąc. Matko powiedziała Opiekunka zmartwionym głosem. Białe Płasz-cze..nie będą próbowali przekroczyć mostów, nawet jeśli pozostawię je cał-kowicie bez dozoru.Będą się bali pułapki.Nie sposób się dowiedzieć, co się tamdzieje, Lenne.Chcę, by każdy, kogo tam posyłam, był gotów na wszystko.I, Len-ne.Mazrima Taima należy poskromić, gdy tylko zostanie ponownie pojmany.258Zaszokowana Lenne wytrzeszczyła oczy. A prawo? Znam prawo równie dobrze jak ty, ale nie będę ryzykowała, że znowu odzy-ska wolność przed poskromieniem.Nie będę na domiar wszystkiego ryzykowała,że objawi się następny Guaire Amalasan. Tak, Matko odparła słabym głosem Lenne.Amyrlin wzięła do ręki drugi kościany cylinder i z trzaskiem przełamała gona dwie połowy, by wyciągnąć drugi list. Nareszcie jakieś dobre wieści wyszeptała, a na jej twarzy wykwitłuśmiech. Dobre wieści. Użyto procy.Pasterz trzyma miecz. Rand? spytała Min, a Siuan przytaknęła. Ma się rozumieć, dziewczyno.Kamień padł.Rand al Thor, ten pasterz, maCallandora.Teraz ja mogę wykonać ruch.Leane, chcę, by po południu zebrałasię Komnata Wieży.Nie, jeszcze tego ranka. Nie rozumiem powiedziała Min. Wiedziałaś, że te plotki dotycząRanda.Dlaczego wzywasz teraz Komnatę? Co możesz zrobić teraz, czego niemogłaś zrobić przedtem?Siuan roześmiała się jak młoda dziewczyna. Mogę im teraz otwarcie powiedzieć, że zgodnie z listem otrzymanym odpewnej Aes Sedai, Kamień Azy padł, a pewien mężczyzna wszedł w posiadanieCallandora.Proroctwo wypełniło się.W każdym razie na tyle, aby wspomóc mójcel.Smok się Odrodził.Będą się wzdragać, będą się spierać, żadna jednak niemoże się sprzeciwić, gdy obwieszczę, że Wieża musi kierować tym mężczyzną.Nareszcie mogę się zaangażować w tę sprawę otwarcie.Przynajmniej po większejczęści. Czy postępujemy słusznie, Matko? spytała niespodzianie Leane.Wiem.Jeśli on ma Callandora, to musi być Smokiem Odrodzonym, jednakżeon potrafi przenosić Moc, Matko.Mężczyzna, który potrafi przenosić.Widziałamgo tylko raz, ale nawet wtedy było w nim coś dziwnego.Coś dziwniejszego niżw przypadku zwykłych ta veren.Matko, czym on tak bardzo się różni od Taima,skoro już o tym mowa? Różnica polega na tym, że on jest Smokiem Odrodzonym, córko powie-działa cicho Amyrlin. Taim to wilk, być może nawet wściekły.Rand al Thorto wilczarz, którego wykorzystamy do pokonania Cienia.Zachowaj jego imię dlasiebie, Leane.Najlepiej nie ujawniać zbyt wiele i nazbyt szybko. Jak sobie życzysz, Matko odparła Opiekunka, ale jej głos wciąż brzmiałniespokojnie. Odejdz teraz.Chcę, żeby Komnata zebrała się za godzinę. Siuan w za-myśleniu odprowadziła wzrokiem wyższą kobietę. Opór może być większy,niż bym sobie życzyła powiedziała, kiedy drzwi się zatrzasnęły.Min spojrzała na nią czujnie.259 Nie myślisz. Och, to nic poważnego, dziecko.Dopóki nie wiedzą, od jak dawna byłamzaangażowana w sprawę tego al Thora. Spojrzała raz jeszcze na skrawek papieru, po czym rzuciła go na stół.%7łałuję natomiast, że Moiraine nie napisała nic więcej. Dlaczego nie przekazała więcej wiadomości? I dlaczego przedtem nieotrzymywałaś od niej wieści? Znowu zadajesz pytania.O to musisz spytać Moiraine.Ona zawsze kro-czyła własną drogą.Spytaj Moiraine, dziecko.* * *Sahra Covenry chaotycznie machała motyką, krzywiąc się do drobnych pędówigielnika i kurzego pazura, które wyrastały wśród rzędów kapusty i buraków.Nieszło o to, że pani Elward była surowym nadzorcą nie bardziej surowym odmatki Sahry, a z pewnością łagodniejszym od Sheriam jednak Sahra nie poszłado Wieży po to, by skończyć na farmie i już o brzasku plewić warzywa.Białeszaty nowicjuszki zostały spakowane, a zamiast nich nosiła suknię z brązowejwełny, którą uszyła dla niej matka, związaną nad kolanami, by nie nurzała sięw błocie.To wszystko było takie niesprawiedliwe.Nic przecież nie zrobiła.Grzebiąc palcami bosych stóp w spulchnionej ziemi, spojrzała groznie na je-den szczególnie uparty kurzy pazur i zaczerpnęła Mocy, mając zamiar spalić godo korzeni.Spod liściastego pędu trysnęły iskry i chwast zwiędł.Pośpiesznie za-grzebała szczątki, i w ziemi, i w myślach.Jeśli na świecie istnieje jakaś sprawie-dliwość, to Lord Galad odwiedzi farmę podczas polowania.Wsparta o motykę, pogrążyła się w marzeniach o Uzdrawianiu ran Galada,odniesionych podczas upadku z konia nie z jego winy, rzecz jasna, był znakomi-tym jezdzcem o tym, jak on ją podnosi i sadza przed sobą w siodle deklarując, żebędzie jej Strażnikiem ona naturalnie byłaby Zieloną Ajah i. Sahra Covenry?Na dzwięk ostrego głosu Sahra podskoczyła w miejscu, ale to nie była paniElward.Dygnęła, najlepiej jak potrafiła, mając podkasaną spódnicę. Dzień cię wita, Aes Sedai.Czy przybyłaś, żeby zabrać mnie z powrotemdo Wieży?Aes Sedai podeszła bliżej, nie zważając na to, że jej spódnice wloką się pobłotnistej grządce.Mimo ciepła letniego poranka miała na sobie kaftan, nacią-gnięty kaptur krył twarz w cieniu. Tuż przed tym, jak opuściłaś Wieżę, zaprowadziłaś do Zasiadającej na Tro-260nie Amyrlin pewną kobietę.Kobietę, która przedstawiła się jako Elmindreda. Tak, Aes Sedai odparła Sahra, z lekkim pytaniem w głosie.Nie podobałasię jej forma, w jakiej ta Aes Sedai wyraziła się na temat jej wyjazdu z Wieży,jakby sugerując, że opuściła ją na dobre. Powiedz mi wszystko, dziewczyno, co usłyszałaś albo zobaczyłaś, od mo-mentu, w którym spotkałaś tę kobietę.Wszystko. Kiedy ja nic nie słyszałam, Aes Sedai.Opiekunka odesłała mnie zaraz potym jak. Przeszył ją ból, wbiła palce w ziemię, plecy wygięły się w łuk;spazm trwał tylko kilka chwil, ale wydawał się nigdy nie kończyć.Walcząc o od-dech, uświadomiła sobie, że policzek ma przyciśnięty do ziemi, a jej nadal drżącepalce ściskają garść gleby.Nie pamiętała, kiedy upadła.Widziała kosz z praniempani Elward, przewrócony na bok obok kamiennej ściany jej domu, stos wysypu-jącej się mokrej bielizny.Oszołomiona pomyślała, że to dziwne Moria Elwardnigdy by nie pozostawiła swego prania na ziemi. Wszystko, dziewczyno zimno powtórzyła Aes Sedai.Stała nad Sahrą,nie wykonując żadnego ruchu, żeby jej pomóc.Zrobiła jej krzywdę, ale przypusz-czalnie nie o to jej chodziło. O każdej osobie, z którą rozmawiała ta Elmindre-da, o każdym słowie, które wypowiedziała, jakim odcieniem głosu i z jaką miną. Ona rozmawiała z lordem Gawynem, Aes Sedai wyłkała Sahra prostow ziemię. To wszystko, co wiem, Aes Sedai.Wszystko.Rozszlochała się na dobre, pewna, że to nie wystarczy, by zadowolić tę kobie-tę.Miała rację.Długo jeszcze krzyczała wniebogłosy, a kiedy Aes Sedai odeszła,na farmie nie słychać było żadnego dzwięku prócz gdakania kur.Nawet oddechu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Gdybym wiedziała,komu można bardziej zaufać niż srebrawie, to nie miałabym takich kłopotów.Kilkanaście sióstr.I pięciuset gwardzistów.Nie, cały tysiąc. Matko powiedziała Opiekunka zmartwionym głosem. Białe Płasz-cze..nie będą próbowali przekroczyć mostów, nawet jeśli pozostawię je cał-kowicie bez dozoru.Będą się bali pułapki.Nie sposób się dowiedzieć, co się tamdzieje, Lenne.Chcę, by każdy, kogo tam posyłam, był gotów na wszystko.I, Len-ne.Mazrima Taima należy poskromić, gdy tylko zostanie ponownie pojmany.258Zaszokowana Lenne wytrzeszczyła oczy. A prawo? Znam prawo równie dobrze jak ty, ale nie będę ryzykowała, że znowu odzy-ska wolność przed poskromieniem.Nie będę na domiar wszystkiego ryzykowała,że objawi się następny Guaire Amalasan. Tak, Matko odparła słabym głosem Lenne.Amyrlin wzięła do ręki drugi kościany cylinder i z trzaskiem przełamała gona dwie połowy, by wyciągnąć drugi list. Nareszcie jakieś dobre wieści wyszeptała, a na jej twarzy wykwitłuśmiech. Dobre wieści. Użyto procy.Pasterz trzyma miecz. Rand? spytała Min, a Siuan przytaknęła. Ma się rozumieć, dziewczyno.Kamień padł.Rand al Thor, ten pasterz, maCallandora.Teraz ja mogę wykonać ruch.Leane, chcę, by po południu zebrałasię Komnata Wieży.Nie, jeszcze tego ranka. Nie rozumiem powiedziała Min. Wiedziałaś, że te plotki dotycząRanda.Dlaczego wzywasz teraz Komnatę? Co możesz zrobić teraz, czego niemogłaś zrobić przedtem?Siuan roześmiała się jak młoda dziewczyna. Mogę im teraz otwarcie powiedzieć, że zgodnie z listem otrzymanym odpewnej Aes Sedai, Kamień Azy padł, a pewien mężczyzna wszedł w posiadanieCallandora.Proroctwo wypełniło się.W każdym razie na tyle, aby wspomóc mójcel.Smok się Odrodził.Będą się wzdragać, będą się spierać, żadna jednak niemoże się sprzeciwić, gdy obwieszczę, że Wieża musi kierować tym mężczyzną.Nareszcie mogę się zaangażować w tę sprawę otwarcie.Przynajmniej po większejczęści. Czy postępujemy słusznie, Matko? spytała niespodzianie Leane.Wiem.Jeśli on ma Callandora, to musi być Smokiem Odrodzonym, jednakżeon potrafi przenosić Moc, Matko.Mężczyzna, który potrafi przenosić.Widziałamgo tylko raz, ale nawet wtedy było w nim coś dziwnego.Coś dziwniejszego niżw przypadku zwykłych ta veren.Matko, czym on tak bardzo się różni od Taima,skoro już o tym mowa? Różnica polega na tym, że on jest Smokiem Odrodzonym, córko powie-działa cicho Amyrlin. Taim to wilk, być może nawet wściekły.Rand al Thorto wilczarz, którego wykorzystamy do pokonania Cienia.Zachowaj jego imię dlasiebie, Leane.Najlepiej nie ujawniać zbyt wiele i nazbyt szybko. Jak sobie życzysz, Matko odparła Opiekunka, ale jej głos wciąż brzmiałniespokojnie. Odejdz teraz.Chcę, żeby Komnata zebrała się za godzinę. Siuan w za-myśleniu odprowadziła wzrokiem wyższą kobietę. Opór może być większy,niż bym sobie życzyła powiedziała, kiedy drzwi się zatrzasnęły.Min spojrzała na nią czujnie.259 Nie myślisz. Och, to nic poważnego, dziecko.Dopóki nie wiedzą, od jak dawna byłamzaangażowana w sprawę tego al Thora. Spojrzała raz jeszcze na skrawek papieru, po czym rzuciła go na stół.%7łałuję natomiast, że Moiraine nie napisała nic więcej. Dlaczego nie przekazała więcej wiadomości? I dlaczego przedtem nieotrzymywałaś od niej wieści? Znowu zadajesz pytania.O to musisz spytać Moiraine.Ona zawsze kro-czyła własną drogą.Spytaj Moiraine, dziecko.* * *Sahra Covenry chaotycznie machała motyką, krzywiąc się do drobnych pędówigielnika i kurzego pazura, które wyrastały wśród rzędów kapusty i buraków.Nieszło o to, że pani Elward była surowym nadzorcą nie bardziej surowym odmatki Sahry, a z pewnością łagodniejszym od Sheriam jednak Sahra nie poszłado Wieży po to, by skończyć na farmie i już o brzasku plewić warzywa.Białeszaty nowicjuszki zostały spakowane, a zamiast nich nosiła suknię z brązowejwełny, którą uszyła dla niej matka, związaną nad kolanami, by nie nurzała sięw błocie.To wszystko było takie niesprawiedliwe.Nic przecież nie zrobiła.Grzebiąc palcami bosych stóp w spulchnionej ziemi, spojrzała groznie na je-den szczególnie uparty kurzy pazur i zaczerpnęła Mocy, mając zamiar spalić godo korzeni.Spod liściastego pędu trysnęły iskry i chwast zwiędł.Pośpiesznie za-grzebała szczątki, i w ziemi, i w myślach.Jeśli na świecie istnieje jakaś sprawie-dliwość, to Lord Galad odwiedzi farmę podczas polowania.Wsparta o motykę, pogrążyła się w marzeniach o Uzdrawianiu ran Galada,odniesionych podczas upadku z konia nie z jego winy, rzecz jasna, był znakomi-tym jezdzcem o tym, jak on ją podnosi i sadza przed sobą w siodle deklarując, żebędzie jej Strażnikiem ona naturalnie byłaby Zieloną Ajah i. Sahra Covenry?Na dzwięk ostrego głosu Sahra podskoczyła w miejscu, ale to nie była paniElward.Dygnęła, najlepiej jak potrafiła, mając podkasaną spódnicę. Dzień cię wita, Aes Sedai.Czy przybyłaś, żeby zabrać mnie z powrotemdo Wieży?Aes Sedai podeszła bliżej, nie zważając na to, że jej spódnice wloką się pobłotnistej grządce.Mimo ciepła letniego poranka miała na sobie kaftan, nacią-gnięty kaptur krył twarz w cieniu. Tuż przed tym, jak opuściłaś Wieżę, zaprowadziłaś do Zasiadającej na Tro-260nie Amyrlin pewną kobietę.Kobietę, która przedstawiła się jako Elmindreda. Tak, Aes Sedai odparła Sahra, z lekkim pytaniem w głosie.Nie podobałasię jej forma, w jakiej ta Aes Sedai wyraziła się na temat jej wyjazdu z Wieży,jakby sugerując, że opuściła ją na dobre. Powiedz mi wszystko, dziewczyno, co usłyszałaś albo zobaczyłaś, od mo-mentu, w którym spotkałaś tę kobietę.Wszystko. Kiedy ja nic nie słyszałam, Aes Sedai.Opiekunka odesłała mnie zaraz potym jak. Przeszył ją ból, wbiła palce w ziemię, plecy wygięły się w łuk;spazm trwał tylko kilka chwil, ale wydawał się nigdy nie kończyć.Walcząc o od-dech, uświadomiła sobie, że policzek ma przyciśnięty do ziemi, a jej nadal drżącepalce ściskają garść gleby.Nie pamiętała, kiedy upadła.Widziała kosz z praniempani Elward, przewrócony na bok obok kamiennej ściany jej domu, stos wysypu-jącej się mokrej bielizny.Oszołomiona pomyślała, że to dziwne Moria Elwardnigdy by nie pozostawiła swego prania na ziemi. Wszystko, dziewczyno zimno powtórzyła Aes Sedai.Stała nad Sahrą,nie wykonując żadnego ruchu, żeby jej pomóc.Zrobiła jej krzywdę, ale przypusz-czalnie nie o to jej chodziło. O każdej osobie, z którą rozmawiała ta Elmindre-da, o każdym słowie, które wypowiedziała, jakim odcieniem głosu i z jaką miną. Ona rozmawiała z lordem Gawynem, Aes Sedai wyłkała Sahra prostow ziemię. To wszystko, co wiem, Aes Sedai.Wszystko.Rozszlochała się na dobre, pewna, że to nie wystarczy, by zadowolić tę kobie-tę.Miała rację.Długo jeszcze krzyczała wniebogłosy, a kiedy Aes Sedai odeszła,na farmie nie słychać było żadnego dzwięku prócz gdakania kur.Nawet oddechu [ Pobierz całość w formacie PDF ]