[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Owszem, była ładna.Podobnie ładnych kobiet spotyka się mnóstwo.%7ładna z nich jednak nie odważyłaby się wejść do tawerny pełnejmężczyzn, by ratować rodzinny browar.%7ładna z nich nie pokonałabygo w grze ani też nie zmusiła, by zagrał w otwarte karty.Kiedy zaczęła snuć przypuszczenia na temat zakładu, straciłopanowanie.Po wszystkim, co się wydarzyło, miał nadzieję, że wbiłjej do głowy choć trochę rozumu.Tym- czasem, zamiast zrozumieć, jak blisko była życiowej klęski;zarzuciła mu, że umyślnie dał jej wygrać.Panna doprowadzała go do szału.Do szału! Nie przychodziło jej dogłowy, jak łatwo sprowokować mogła swoim zachowaniemmężczyznę bez skrupułów, nie miała ani krzty wyczucianiebezpieczeństwa.Jak w tym wieku mogła być tak naiwna? Prawietrzydzieści lat? Nigdy by tego po niej nie odgadł - wyglądała świeżo isłodko jak wiosenny bukiet.Podstarzała panna, no rzeczywiście.Co dolegało mężczyznom w Burton, że żaden z nich nie postarał się,by została jego żoną? To było bez sensu.Chyba że to ona opierała sięmałżeństwu.Nie wyszłam za mąż, sir, bo nie widzę w tym żadnych korzyści.Zupełnie jak on.On także nie widział w małżeństwie żadnychkorzyści, więc z pewnością mieli ze sobą przynajmniej tyle wspólnego.Widział za to wiele korzyści w zaciągnięciu jej do łóżka, przykryciujej ciała swoim, zdarciu z niej wysłużonej sukni i obnażeniuzaskakująco bujnych piersi, przepysznie krągłych bioder i.A żeby ją wszyscy diabli! Obsesja na punkcie browaru brata zmusiłają do podjęcia ryzyka, którego nie podjęłaby żadna inna przyzwoitadziewczyna.Jakby nie wiedziała jeszcze, że ryzykowanie wszystkiegodla mrzonek0 sukcesie było niemądre i kończyło się cierpieniem.Wystarczyłopopatrzeć na niego - jedyny raz, kiedy złamał swoje zasady, pomieszałinteresy z przyjemnościąi założył się o coś, o co nie miał prawa się zakładać, doprowadził gowprost do klęski.Rzecz jasna, częściowo stało się tak dlatego, że pozwolił sobie naroztargnienie i pomyślał o babce i jej kombinacjach.Gdyby nie ona,nie martwiłby się o browar ani o przyszłość swojego rodzeństwa.Dryfowałby sobie od jednej gry w karty do drugiej, nikogo nie potrzebując i niemając nikogo, kto by go potrzebował.I z każdym mijającym dniem był tym bardziej znudzony.Ofuknął się w myślach.Skąd mu to przyszło do głowy? Nie byłwcale znudzony.Prowadził wygodne życie.To nie jest odpowiedni tryb życia dla tak mądrego człowieka jak ty.Przeklął pod nosem i wszedł do tawerny.Babka nie miała o niczympojęcia.Uważała na przykład, że powinien zostać prawnikiem, gdytymczasem wszystko w nim buntowało się przeciwko temupomysłowi.- Proszę, proszę, kto do nas wrócił - rzekł z uśmiechem Gabe.Tłum przerzedził się już, bo zabawa się skończyła.Pinter siedział ipił, Gabe trzymał na kolanach dziewczynę, a Masters tasował karty.Gdy tylko zauważył Jarreta, przysunął mu krzesło.- Teraz, kiedy dama sobie poszła, możesz powiedzieć nam prawdę otym, co byś wygrał, gdyby karta ci bardziej sprzyjała.Jarret walczył, by zachować spokój.- Już wam powiedziałem.Pierścionek jej matki.- Pierścionek.Akurat - prychnął Masters.- Czyżbyś twierdził, że kłamię? Przyjaciel zamrugał.- Ależ skąd.Tylko wydaje mi się dziwne, że ty.- Myśl sobie, co chcesz, ale lepiej, żebym nie usłyszał, jak myślisz otym głośno w czyjejś obecności.Zrozumiałeś?- Boże, Jarrecie, czy coś cię użądliło w tyłek? - zapytał Gabe, cowywołało chichot dziewczyny.- To samo dotyczy ciebie, Gabe - ostrzegł brata.- Ani słowa,słyszysz?Kiedy zwrócił wzrok ku Pinterowi, ten podniósł ręce do góry. - Mnie nie jest potrzebne ostrzeżenie.Nie rozpowszechniam plotekna temat dam.- Nie zwracaj na niego uwagi, Pinter - powiedział oschle Masters.-Jest wściekły, bo przegrał.Jest też wściekły na tę kobietę.Jarret przypomniał sobie, dlaczego przegrał, i napadł na Mastersa.- Jeszcze jedno.Czemu się dopytywałeś o zamążpójście Minervy?Masters zrobił się nagle bardzo czujny.- Nie przypominam sobie.- Tak było - wtrącił się Gabe.- Zapytałeś, czy nasze siostry wybrałyjuż sobie mężów.- Tylko uprzejmą konwersacja, nic więcej - powiedział zewzruszeniem ramion Masters, ale drgający w szczęce mięsień zadałkłam temu wyjaśnieniu.Jarret podszedł i stanął nad przyjacielem.- Trzymaj się z daleka od mojej siostry.Coś mrocznego mignęło w oczach Mastersa, kiedy wstał, żebyprzyjąć wzrok Jarreta.- Zachowujesz się jak skończony dupek - rzekł, po czym zwrócił siędo Gabriela: - Chodz, Gabe.Pójdziemy do mojego klubu.Poraposzukać bardziej przychylnego towarzystwa na wieczór.Gabe szepnął coś dziewczynie, która widocznie się oburzyła iwydęła usta.Wstał i przeniósł wzrok z Jarreta na Mastersa.- Prowadz, stary kompanie*.Gdy wyszli, Jarret zamówił dla Pintera i siebie po kuflu najlepszegoportera babki i opadł na krzesło.Zrobił z siebie głupca i to właściwiebez powodu.Nawet jeżeli Mastersowi wpadła w oko Minerva, tojeszcze ona sama miała w tym względzie coś do powiedzenia.A nieznosiła głupców ani kobieciarzy.Jeśli w ogóle jakakolwiek ko- bieta umiała się uchronić przed Mastersem, to była nią jego siostra.Z drugiej strony zauważył, że Masters nie zareagował w ogóle naostrzeżenie.Nie obrócił go w żart ani też nie obiecał się trzymać z dalaod Minervy.Nie uczynił w ogóle nic, co by dało Jarretowi pewność, żemiędzy nim a jego siostrą niczego nie było.To go zmartwiło.- A zatem jedzie pan jutro do Burton, czy tak? - zacząłkonwersacyjnym tonem Pinter [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl