[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Stronnictwo Demokratyczne to cudowna paczkanajwiększych cwaniaków pod słońcem mówił Kminek, ujadłszy bryzo z pieczarkami. Tenlokal rozejrzał się z upodobaniem wokoło jest oazą na pustyni.Jest koncesją na rzeczniskich instynktów, jest tajemniczym wrzodem, o którym nie Maadorao jak go lecryć i dlaczegosię go chirurgicznie nie wycina. Rzeczywiście, wokoło pili wódkę, lub tańczyli zdziewczętami Polacy, których brak w rocznikach statystycznych, na zdjęciach prasowych i wogóle w charakterystyce świata był zwycięstwem doktryny.Zresztą byli to przeważnie Polacydwustronni, jak wywracalne na obie strony jesionki, Polacy o dwóch wcieleniach: terazabstrakcyjni i nierzeczywiści, jak elfy pląsające w takt Na prawo most, na lewo most , zaśnazajutrz rano konkretni referenci i naczelnicy wydziałów, buchalterzy i technolodzy,rozpyskowani, szarzy, zaniedbani, nieogoleni, bardzo zli na komunikację i własne żony.Po ćwiartce Andrzej zwierzył się Kminkowi ze swych trosk i rozterek.Kminek powiedział: Zaraz& i poszeptał coś z kelnerem, wręczając mu kilka banknotów. Odbierze pan wszatni, proszę szanownego pana rzekł kelner. Chodz powiedział Kminek do Andrzeja.Szatniarz wręczył Kminkowi dwa pakiety: jeden Kminek miał ze sobą, gdy tu przyszli. Coto jest? spytał Andrzej. Zabawki dla moich córek odparł Kminek. A to? Wódka, łosoś i sandacz w galarecie dla Hanki. Co za Hanka? Zobaczysz.Nie znasz Hanki Van Der Meusche? zdziwił się Kminek. Tyle lat żyjeszw Warszawie& Holenderka? Nie, dziecko Mokotowa.Z domu Ignaciuk.Wyszła za mąż za belgijskiego dyplomatę, zpochodzenia hrabiego.Faceta odwołali, jej z nim nie puścili.Jej nie dali zostać Belgijką, ale onmiał prawo ubiegać się o obywatelstwo Polski Ludowej.Cholernie mu to potrzebne, zwłaszcza,że sam ma ze trzy kopalnie węgła koło Charleroi.Pojechali jednym z tych wraków, służących podówczas Warszawie za taksówki, których ruchtłumaczył się wyłącznie siłą ducha, a nie prawami mechaniki.Wysiedli na Skarpie, przedobłupaną kamienicą, przeciętą poziomymi pasmami długich okien: kiedyś były to domy dobrychdzielnic, ich nowoczesny komfort stanowił do dziś przedmiot sentymentalnych westchnień;przypominały teraz łodzie ratunkowe, tonące od nadmiaru rozbitków.Na trzecim piętrze Kmineknacisnął jeden z sześciu dzwonków, przy którym pasek papieru obwieszczał: Comte Van DerMeusche, Ambasada Belgijska.Drzwi otworzyły się i łagodny głos kobiecy uprzedził ich wciemnościach: Tylko nie rozrabiajcie, na litość boską! Dość już awantur na dzisiaj, a wieczórdopiero się zaczyna& Po czym Andrzej znalazł się w dużym pokoju, którego ścianęwypełniało przysłonięte barwnym kretonem okno.Ogromny tapczan na środku, nakryty białą,spływającą na podłogę narzutą, nasuwał myśl o centralnym ołtarzu miłości; przy ścianie staławygodna kanapa, zaś w kącie złożone, lecz zawsze gotowe do akcji łóżko polowe.Na stylowej,choć obłamanej komódce tłoczyły się francuskie i amerykańskie kosmetyki, przydwuskrzydłowych oddrzwiach, częściowo jeszcze oszklonych, a w części załatanych grubątekturą, stał wieszak z biurowej poczekalni, na ścianie, nad głównym tapczanem, wisiał portretLeopolda, króla Belgów, usiąść można było na pseu dorokokowym fotelu o wystrzępionymsiedzeniu, oraz na dwóch kuchennych taboretach, gdyż trzeci zajmowała włączona do kontaktu,rozpalona płytka elektryczna. Krzysztof Kminek! zawołała dziewczyna, leżąca na kanapie: długie, smukłe nogi wciemnych nylonach trzymała wysoko na bocznym oparciu. Popatrzcie, Krzysztof Kminekprzebrany za aktywistę! To ci heca& Bardzo się Andrzejowi spodobała, lecz od razu widaćbyło, że tylko Kminek koncentruje jej uwagę.Andrzej przedstawił się gospodyni: miała piękną, łagodną twarz sklepikarskich madonn ikrzywe nogi pod lekko baryłkowatym korpusem.Mimo tych niedociągnięć była tuindywidualnością najsilniejszą, wyczuwało się to natychmiast. To pan jest ten Felak od gazet powiedziała. Coś słyszałam.Pozwolicie, że przede wszystkim zmienię ten cholernyszlafrok. Jednym ruchem zrzuciła szlafrok i weszła w spódnicę, trzymaną nisko przypodłodze, po czym kilku energicznymi ruchami odwłoka osadziła ją na właściwym miejscu.Dostałam kaczkę na Tamce, u prywatniaków.Oni są na wagę złota.Może pan coś potrzebuje,panie Felak, znam taką jedną dziurę, gdzie jest wszystko, nawet kuropatwy w sezonie. Jesteś na procencie u kłusowników? mruknął Kminek raczej niesprawiedliwie, gdyżoferta Hanki wynikała z prostej serdeczności. Możesz nie jeść powiedziała Hanka. Mieszkasz u mnie za darmo, forsę z delegacji zahotel i diety ładujesz na lewo do kieszeni i jeszcze kaprysisz.Co ci się nie podoba? Kminek aktywista powiedziała ta z kanapy. Skonać można& Widocznie to byłajej metoda kokieteryjnego flirtu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
. Stronnictwo Demokratyczne to cudowna paczkanajwiększych cwaniaków pod słońcem mówił Kminek, ujadłszy bryzo z pieczarkami. Tenlokal rozejrzał się z upodobaniem wokoło jest oazą na pustyni.Jest koncesją na rzeczniskich instynktów, jest tajemniczym wrzodem, o którym nie Maadorao jak go lecryć i dlaczegosię go chirurgicznie nie wycina. Rzeczywiście, wokoło pili wódkę, lub tańczyli zdziewczętami Polacy, których brak w rocznikach statystycznych, na zdjęciach prasowych i wogóle w charakterystyce świata był zwycięstwem doktryny.Zresztą byli to przeważnie Polacydwustronni, jak wywracalne na obie strony jesionki, Polacy o dwóch wcieleniach: terazabstrakcyjni i nierzeczywiści, jak elfy pląsające w takt Na prawo most, na lewo most , zaśnazajutrz rano konkretni referenci i naczelnicy wydziałów, buchalterzy i technolodzy,rozpyskowani, szarzy, zaniedbani, nieogoleni, bardzo zli na komunikację i własne żony.Po ćwiartce Andrzej zwierzył się Kminkowi ze swych trosk i rozterek.Kminek powiedział: Zaraz& i poszeptał coś z kelnerem, wręczając mu kilka banknotów. Odbierze pan wszatni, proszę szanownego pana rzekł kelner. Chodz powiedział Kminek do Andrzeja.Szatniarz wręczył Kminkowi dwa pakiety: jeden Kminek miał ze sobą, gdy tu przyszli. Coto jest? spytał Andrzej. Zabawki dla moich córek odparł Kminek. A to? Wódka, łosoś i sandacz w galarecie dla Hanki. Co za Hanka? Zobaczysz.Nie znasz Hanki Van Der Meusche? zdziwił się Kminek. Tyle lat żyjeszw Warszawie& Holenderka? Nie, dziecko Mokotowa.Z domu Ignaciuk.Wyszła za mąż za belgijskiego dyplomatę, zpochodzenia hrabiego.Faceta odwołali, jej z nim nie puścili.Jej nie dali zostać Belgijką, ale onmiał prawo ubiegać się o obywatelstwo Polski Ludowej.Cholernie mu to potrzebne, zwłaszcza,że sam ma ze trzy kopalnie węgła koło Charleroi.Pojechali jednym z tych wraków, służących podówczas Warszawie za taksówki, których ruchtłumaczył się wyłącznie siłą ducha, a nie prawami mechaniki.Wysiedli na Skarpie, przedobłupaną kamienicą, przeciętą poziomymi pasmami długich okien: kiedyś były to domy dobrychdzielnic, ich nowoczesny komfort stanowił do dziś przedmiot sentymentalnych westchnień;przypominały teraz łodzie ratunkowe, tonące od nadmiaru rozbitków.Na trzecim piętrze Kmineknacisnął jeden z sześciu dzwonków, przy którym pasek papieru obwieszczał: Comte Van DerMeusche, Ambasada Belgijska.Drzwi otworzyły się i łagodny głos kobiecy uprzedził ich wciemnościach: Tylko nie rozrabiajcie, na litość boską! Dość już awantur na dzisiaj, a wieczórdopiero się zaczyna& Po czym Andrzej znalazł się w dużym pokoju, którego ścianęwypełniało przysłonięte barwnym kretonem okno.Ogromny tapczan na środku, nakryty białą,spływającą na podłogę narzutą, nasuwał myśl o centralnym ołtarzu miłości; przy ścianie staławygodna kanapa, zaś w kącie złożone, lecz zawsze gotowe do akcji łóżko polowe.Na stylowej,choć obłamanej komódce tłoczyły się francuskie i amerykańskie kosmetyki, przydwuskrzydłowych oddrzwiach, częściowo jeszcze oszklonych, a w części załatanych grubątekturą, stał wieszak z biurowej poczekalni, na ścianie, nad głównym tapczanem, wisiał portretLeopolda, króla Belgów, usiąść można było na pseu dorokokowym fotelu o wystrzępionymsiedzeniu, oraz na dwóch kuchennych taboretach, gdyż trzeci zajmowała włączona do kontaktu,rozpalona płytka elektryczna. Krzysztof Kminek! zawołała dziewczyna, leżąca na kanapie: długie, smukłe nogi wciemnych nylonach trzymała wysoko na bocznym oparciu. Popatrzcie, Krzysztof Kminekprzebrany za aktywistę! To ci heca& Bardzo się Andrzejowi spodobała, lecz od razu widaćbyło, że tylko Kminek koncentruje jej uwagę.Andrzej przedstawił się gospodyni: miała piękną, łagodną twarz sklepikarskich madonn ikrzywe nogi pod lekko baryłkowatym korpusem.Mimo tych niedociągnięć była tuindywidualnością najsilniejszą, wyczuwało się to natychmiast. To pan jest ten Felak od gazet powiedziała. Coś słyszałam.Pozwolicie, że przede wszystkim zmienię ten cholernyszlafrok. Jednym ruchem zrzuciła szlafrok i weszła w spódnicę, trzymaną nisko przypodłodze, po czym kilku energicznymi ruchami odwłoka osadziła ją na właściwym miejscu.Dostałam kaczkę na Tamce, u prywatniaków.Oni są na wagę złota.Może pan coś potrzebuje,panie Felak, znam taką jedną dziurę, gdzie jest wszystko, nawet kuropatwy w sezonie. Jesteś na procencie u kłusowników? mruknął Kminek raczej niesprawiedliwie, gdyżoferta Hanki wynikała z prostej serdeczności. Możesz nie jeść powiedziała Hanka. Mieszkasz u mnie za darmo, forsę z delegacji zahotel i diety ładujesz na lewo do kieszeni i jeszcze kaprysisz.Co ci się nie podoba? Kminek aktywista powiedziała ta z kanapy. Skonać można& Widocznie to byłajej metoda kokieteryjnego flirtu [ Pobierz całość w formacie PDF ]