[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może czeka nas więcej takich akcji - rozmarzyłam się.- Może nadchodzą lepszeczasy.- Oby.- Pocałował mnie jeszcze raz i zawrócił.Wzięłam torbę od pani Nesbitt.Ruszyłyśmy w stronę stacji benzynowej.Nie mogłamsię doczekać miny mamy, gdy zobaczy, że zdobyłam jedzenie.Do stacji był prawie kilometr.Lekka mżawka przeszła w ulewę.Wyraziłam żal, że niemam parasolki ze względu na panią Nesbitt, ale roześmiała się tylko i powiedziała:- Przecież się nie roztopię.Dotarłyśmy na stację benzynową.Nigdzie nie widziałyśmy samochodu mamy, coznaczyło, że już pojechała na drugą stację.Czekał nas więc spacer przez kolejne pięćprzecznic.Przemokłyśmy do suchej nitki, gdy ją w końcu znalazłyśmy, nieważne.Miałyśmyryż, fasolę, mleko w proszku, sól, zupę w proszku, mieszankę warzywną, płatki kukurydziane,a także galaretkę cytrynową.Przed mamą, gdy do niej dotarłyśmy, czekało jeszcze tylko dziesięć samochodów.Itak byłam mokra, więc zaproponowałam, że polecę zapłacić.Dziwnie jest wejść do sklepu, wktórym są tylko puste półki oraz wywieszki:SPRZEDAWCA JEST UZBROJONYUMIE STRZELAW tym czasie pani Nesbitt chyba opowiedziała mamie o jedzeniu i o kolejce, bowcześniej mama była w szampańskim humorze, a kiedy wróciłam, bardzo milcząca.Nie wiem, czy uznała, że sześć galonów wystarczy jak na jeden dzień, czy też chciałaodwiezć przemoczoną panią Nesbitt do domu, ale zaraz ruszyliśmy.Póki pani Nesbittsiedziała w samochodzie, mama jeszcze siliła się na uprzejmość, ale to się skończyło, kiedyzostałyśmy same.- Co znowu? - zapytałam.- Co takiego zrobiłam?- Porozmawiamy w domu - syknęła.A właściwie wycedziła przez zaciśnięte zęby.Weszłyśmy do kuchni.Rzuciłam siatkę na stół.- Myślałam, że się ucieszysz - zaczęłam.- Mamy tyle jedzenia.Co takiego zrobiłam?- Czasami w ogóle cię nie rozumiem - stwierdziła, jakbym spadła z księżyca.-Widziałaś, że wszyscy stoją w kolejce i co zrobiłaś?- Stanęłam w kolejce - powiedziałam.- Czy nie tak miałam postąpić?- Zostawiłaś w kolejce panią Nesbitt, po czym pobiegłaś po Dana - poprawiła.- O tymzapominasz.- Ach, tak.Pobiegłam po Dana.Stanęliśmy razem.- A gdyby do waszego powrotu skończyła się żywność? Co by było?- Nie mielibyśmy tych smakołyków - przyznałam.- Ryżu, fasoli oraz galaretkicytrynowej.Nie wiedziałam, że się skończy.Zresztą, co to za różnica? Zdążyłam, i Dan, ipani Nesbitt, i ja odebraliśmy nasze przydziały.Nie rozumiem, o co się pieklisz.- Ile razy mam ci tłumaczyć? - Mama westchnęła.- Najważniejsza jest rodzina,koniec, kropka.Niech Dan martwi się o swoją, ty masz swoją.I zanim bąkniesz coś o Peterze,posłuchaj.On zawsze nam coś przynosi, gdy nas odwiedza, więc musiałam się zrewanżowaćodrobiną chleba.Rzeczywiście, wspomniałabym o Peterze, gdyby sama tego nie zrobiła.Alewiedziałam, że pani Nesbitt lepiej nie wymieniać.- Wystarczyło dla wszystkich - zauważyłam.- Na szczęście - przyznała.- Nie dopuszczę, żeby Jonny 1 Matt głodowali, bo tyzapragnęłaś podzielić się z przyjacielem.To nie czas na przyjaznie, Mirando.Musimytroszczyć się o najbliższych.- Nie tak nas wychowałaś - rzuciłam.- Co się stało z dzieleniem się z innymi?- Dzielenie się to luksus, na który nas teraz nie stać - odparła.Przez chwilę była nie zła, tylko bardzo smutna, jej oczy wyglądały jak wtedy, gdyrozstawali się z tatą.- Myślisz, że umrzemy - powiedziałam.Smutek zniknął, jego miejsce zajęła wściekłość.- Nie waż się tak mówić! - krzyknęła.- Nikt z nas nie umrze.Nie pozwolę!Chciałam ją pocieszyć, naprawdę.- Już dobrze, mamo.Wiem, że robisz, co w twojej mocy.Ale z Danem łączy mnie coścudownego.Jak ciebie i Petera.Coś wyjątkowego.W innym wypadku nie powiedziałabym mu o tym jedzeniu.To jednak mamy wcale nie uspokoiło.Na jej twarzy malował się wyraz przerażenia,prawie tak, jak pierwszej nocy tego koszmaru.- Sypiasz z nim? - zapytała.- Jesteście kochankami?- Mamo! - krzyknęłam.- Bo jeśli tak, nie zobaczysz go już nigdy więcej - zastrzegła.- Zabronię ci chodzićnad staw.Sama nie wyjdziesz z domu, rozumiesz? Nie mogę ryzykować, że zajdziesz wciążę.Złapała mnie za ramiona, przyciągnęła do siebie.- Rozumiesz?- Rozumiem, że mi nie ufasz! - wrzasnęłam jej w twarz.- Ani tobie, ani tym bardziej Danowi - burknęła.- Nie możecie przebywać sami, wedwoje.Zabraniam tego.- Tylko spróbuj! - odkrzyknęłam.- Kocham Dana, a on mnie i nie zdołasz tegopowstrzymać!- Natychmiast idz do pokoju! - zawarczała.- I nie waż się wychodzić, póki ci niepozwolę.I TO JU%7ł!Nie musiała powtarzać.Pobiegłam do siebie, z całej siły trzasnęłam drzwiami.Apotem rozpłakałam się.Szlochałam na całe gardło.Nie jestem jak Sammi.Nie jestem głupia.Owszem, chciałabym kochać się z Danem.Chciałabym przespać się z kimkolwiek, zanim nastąpi koniec świata.Ale choć powiedziałammamie, że się z Danem kochamy, wiem, że to nie do końca prawda.Nie tak, jak chcę byćzakochana w chłopaku, z którym po raz pierwszy pójdę do łóżka.Właściwie nie wiem nawet, co Dan do mnie czuje.Myślałam, że zechce posunąć siędalej, ale nie.Całujemy się i obejmujemy.Tyle tego.A mama zachowuje się, jakbym była jakąś suką w rui.To nie fair.Od końca roku szkolnego nie widziałam Sammi czy Megan.Mam tylkoDana.Choć nie jesteśmy parą, choć to nie mój chłopak, jest jedyną osobą, którą widuję, aktóra nie należy do rodziny.On i jeszcze Peter.%7łartuję z nim, rozmawiam, zależy mi na nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Może czeka nas więcej takich akcji - rozmarzyłam się.- Może nadchodzą lepszeczasy.- Oby.- Pocałował mnie jeszcze raz i zawrócił.Wzięłam torbę od pani Nesbitt.Ruszyłyśmy w stronę stacji benzynowej.Nie mogłamsię doczekać miny mamy, gdy zobaczy, że zdobyłam jedzenie.Do stacji był prawie kilometr.Lekka mżawka przeszła w ulewę.Wyraziłam żal, że niemam parasolki ze względu na panią Nesbitt, ale roześmiała się tylko i powiedziała:- Przecież się nie roztopię.Dotarłyśmy na stację benzynową.Nigdzie nie widziałyśmy samochodu mamy, coznaczyło, że już pojechała na drugą stację.Czekał nas więc spacer przez kolejne pięćprzecznic.Przemokłyśmy do suchej nitki, gdy ją w końcu znalazłyśmy, nieważne.Miałyśmyryż, fasolę, mleko w proszku, sól, zupę w proszku, mieszankę warzywną, płatki kukurydziane,a także galaretkę cytrynową.Przed mamą, gdy do niej dotarłyśmy, czekało jeszcze tylko dziesięć samochodów.Itak byłam mokra, więc zaproponowałam, że polecę zapłacić.Dziwnie jest wejść do sklepu, wktórym są tylko puste półki oraz wywieszki:SPRZEDAWCA JEST UZBROJONYUMIE STRZELAW tym czasie pani Nesbitt chyba opowiedziała mamie o jedzeniu i o kolejce, bowcześniej mama była w szampańskim humorze, a kiedy wróciłam, bardzo milcząca.Nie wiem, czy uznała, że sześć galonów wystarczy jak na jeden dzień, czy też chciałaodwiezć przemoczoną panią Nesbitt do domu, ale zaraz ruszyliśmy.Póki pani Nesbittsiedziała w samochodzie, mama jeszcze siliła się na uprzejmość, ale to się skończyło, kiedyzostałyśmy same.- Co znowu? - zapytałam.- Co takiego zrobiłam?- Porozmawiamy w domu - syknęła.A właściwie wycedziła przez zaciśnięte zęby.Weszłyśmy do kuchni.Rzuciłam siatkę na stół.- Myślałam, że się ucieszysz - zaczęłam.- Mamy tyle jedzenia.Co takiego zrobiłam?- Czasami w ogóle cię nie rozumiem - stwierdziła, jakbym spadła z księżyca.-Widziałaś, że wszyscy stoją w kolejce i co zrobiłaś?- Stanęłam w kolejce - powiedziałam.- Czy nie tak miałam postąpić?- Zostawiłaś w kolejce panią Nesbitt, po czym pobiegłaś po Dana - poprawiła.- O tymzapominasz.- Ach, tak.Pobiegłam po Dana.Stanęliśmy razem.- A gdyby do waszego powrotu skończyła się żywność? Co by było?- Nie mielibyśmy tych smakołyków - przyznałam.- Ryżu, fasoli oraz galaretkicytrynowej.Nie wiedziałam, że się skończy.Zresztą, co to za różnica? Zdążyłam, i Dan, ipani Nesbitt, i ja odebraliśmy nasze przydziały.Nie rozumiem, o co się pieklisz.- Ile razy mam ci tłumaczyć? - Mama westchnęła.- Najważniejsza jest rodzina,koniec, kropka.Niech Dan martwi się o swoją, ty masz swoją.I zanim bąkniesz coś o Peterze,posłuchaj.On zawsze nam coś przynosi, gdy nas odwiedza, więc musiałam się zrewanżowaćodrobiną chleba.Rzeczywiście, wspomniałabym o Peterze, gdyby sama tego nie zrobiła.Alewiedziałam, że pani Nesbitt lepiej nie wymieniać.- Wystarczyło dla wszystkich - zauważyłam.- Na szczęście - przyznała.- Nie dopuszczę, żeby Jonny 1 Matt głodowali, bo tyzapragnęłaś podzielić się z przyjacielem.To nie czas na przyjaznie, Mirando.Musimytroszczyć się o najbliższych.- Nie tak nas wychowałaś - rzuciłam.- Co się stało z dzieleniem się z innymi?- Dzielenie się to luksus, na który nas teraz nie stać - odparła.Przez chwilę była nie zła, tylko bardzo smutna, jej oczy wyglądały jak wtedy, gdyrozstawali się z tatą.- Myślisz, że umrzemy - powiedziałam.Smutek zniknął, jego miejsce zajęła wściekłość.- Nie waż się tak mówić! - krzyknęła.- Nikt z nas nie umrze.Nie pozwolę!Chciałam ją pocieszyć, naprawdę.- Już dobrze, mamo.Wiem, że robisz, co w twojej mocy.Ale z Danem łączy mnie coścudownego.Jak ciebie i Petera.Coś wyjątkowego.W innym wypadku nie powiedziałabym mu o tym jedzeniu.To jednak mamy wcale nie uspokoiło.Na jej twarzy malował się wyraz przerażenia,prawie tak, jak pierwszej nocy tego koszmaru.- Sypiasz z nim? - zapytała.- Jesteście kochankami?- Mamo! - krzyknęłam.- Bo jeśli tak, nie zobaczysz go już nigdy więcej - zastrzegła.- Zabronię ci chodzićnad staw.Sama nie wyjdziesz z domu, rozumiesz? Nie mogę ryzykować, że zajdziesz wciążę.Złapała mnie za ramiona, przyciągnęła do siebie.- Rozumiesz?- Rozumiem, że mi nie ufasz! - wrzasnęłam jej w twarz.- Ani tobie, ani tym bardziej Danowi - burknęła.- Nie możecie przebywać sami, wedwoje.Zabraniam tego.- Tylko spróbuj! - odkrzyknęłam.- Kocham Dana, a on mnie i nie zdołasz tegopowstrzymać!- Natychmiast idz do pokoju! - zawarczała.- I nie waż się wychodzić, póki ci niepozwolę.I TO JU%7ł!Nie musiała powtarzać.Pobiegłam do siebie, z całej siły trzasnęłam drzwiami.Apotem rozpłakałam się.Szlochałam na całe gardło.Nie jestem jak Sammi.Nie jestem głupia.Owszem, chciałabym kochać się z Danem.Chciałabym przespać się z kimkolwiek, zanim nastąpi koniec świata.Ale choć powiedziałammamie, że się z Danem kochamy, wiem, że to nie do końca prawda.Nie tak, jak chcę byćzakochana w chłopaku, z którym po raz pierwszy pójdę do łóżka.Właściwie nie wiem nawet, co Dan do mnie czuje.Myślałam, że zechce posunąć siędalej, ale nie.Całujemy się i obejmujemy.Tyle tego.A mama zachowuje się, jakbym była jakąś suką w rui.To nie fair.Od końca roku szkolnego nie widziałam Sammi czy Megan.Mam tylkoDana.Choć nie jesteśmy parą, choć to nie mój chłopak, jest jedyną osobą, którą widuję, aktóra nie należy do rodziny.On i jeszcze Peter.%7łartuję z nim, rozmawiam, zależy mi na nim [ Pobierz całość w formacie PDF ]