[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak się tam znalazła?Saber posłał mi przeciągłe spojrzenie.- Myślisz, że została porzucona na tonącej łódce? Machnęłam ręką i pospiesznie mówiłam dalej.- Niekoniecznie na łódce, ale w czwartek rano wydawało mi się, że widzę małą łódz wśród fal, zanimwszyscy weszliśmy do wody z deskami.Powiedziałam o tym Mar-chowi, ale nie drążyłam tematu, bouznałam, że to mógł być pelikan unoszony przez fale.- Z wampirycznym wzrokiem nie potrafisz odróżnić łódki od pelikana?- Nie zawracałam sobie głowy wampirycznym wzrokiem przy tym wietrze, pianie i piachu.Poza tymposzłam tam surfować, a nie wypatrywać wszystkiego na horyzoncie.- Dlaczego myślisz, że w tej łódce mogła być Yolette?- Po pierwsze, bo Shelly Jergason wspomniała w klubie brydżowym o hałaśliwych najemcach ipowiedziała też, że pożyczyli sobie bez pytania łódkę od sąsiada.To by znaczyło, że Etienne miałdostęp do łodzi.Po drugie, gdyby Yolette została wrzucona bezpośrednio do wody, jej ciało by zatonęło.Nie zostałaby znaleziona przez wieledni.- Ciało w słonej wodzie unosi się dłużej.- Jak długo? Wzruszył ramionami.- Trzydzieści minut, może dłużej.W końcu woda dostanie się do jam ciała.- Ale powiedziałeś, że została zabita między drugą a piątą rano.My byliśmy na plaży o szóstej.AEtienne odebrał swoją łódz wędkarską w Gainesville, które jest dobre półtorej godziny drogi stąd,nawet jeśli się pędzi, o szóstej piętnaście.- Nadążam - powiedział powoli Saber.- Etienne musiałby wrzucić ciało do wody najpózniej o wpół dopiątej, żeby zdążyć nad jezioro.- A przy nor'easterze jest bardziej prawdopodobne, że ciało zostałoby albo wyniesione na brzeg, albowyciągnięte przez prądy na pełne morze, prawda?Zmarszczył brwi.- To mógł być kaprys sztormu i prądów, że wypłynęła akurat w tym momencie.- Ale nie była obskubana przez ryby, kraby czy co tam jeszcze.Nie mogła być w tej wodzie zbytdługo.Saber spojrzał na łódkę, teraz już uwiązaną i zanurzającą się coraz głębiej.- Tonąca łódka wessałaby ciało pod powierzchnię.- Nie, gdyby tonęła odpowiednio powoli.- Fale by ją zatopiły.- Może, ale nie zaszkodzi sprawdzić, czy w sąsiedztwie nie zginęła łódz.I czy w ciele Yolette byłyjakieś drzazgi.- No dobrze, przekonałaś mnie, że to możliwe - zgodził się Saber z krzywym uśmieszkiem.Wziąłmnie za rękę i pociągnął, żebyśmy szli dalej. Starałam się nie dostać hiperwentylacji, kiedy mocno trzymał moją dłoń.- To jak, dzwonimy do Marcha od razu? Westchnął.- Z samego rana.- Ale Etienne miał już ładnych parę dni na zatarcie śladów - zaprotestowałam.Zbliżaliśmy się domostu Lwów.- Tak, ale od czasu morderstwa sąsiadki obserwują go w każdej sekundzie, jaką spędza przed domemczy na plaży.- Saber uniósł brwi.Wyobraziłam sobie Shelly, a potem taką sąsiadkę jak pani Kravitz z Czarownicy, i wyszczerzyłamzęby.- Rozumiem, że to wścibskie sąsiadki.Zcisnął moje pałce.- Z poczuciem obywatelskiego obowiązku.March powiedział, że dyspozytor wysyła tam patrolprzynajmniej raz dziennie.Roześmiałam się i zrównałam z nim krok, kiedy przechodziliśmy przez ulicę.Spowity cieniemparking banku po prawej przypomniał mi, że Etienne jest nie tylko naszym mordercą, ale i wandalem.- Etienne zniszczył też mój samochód.- Jak powiedziałaś, to była taktyka dywersyjna, podobnie jak podrzucenie dowodów do domuGormana.Minęliśmy grecką restaurację i kilka małych sklepów zamkniętych na noc.Wyłowiłam klucz zkieszeni spódnicy.Ledwie parę kroków od domu zmarszczyłam nos, czując ten metaliczny zapach,wciąż wiszący w powietrzu.Saber spojrzał na mnie z ukosa.- Co się dzieje? - spytał, wyciągając rękę po klucze.- Zapach krwi ciągle tu jest, ale na chodniku, na podeście ani na ścianach nie ma ani kropli. - Może trochę krwi Gormana wsiąkło w ziemię.- Saber wskazał dużą, podłużną donicę stojącą podścianą na chodniku.Kiedy otwierał drzwi, pochyliłam się nad schludnie przyciętymi krzaczkami i kwiatkami lantany ipociągnęłam nosem.- Może to i ziemia - przyznałam, prostując się - ale zapach jest strasznie silny.Jakby z przeciętej żyłyczy tętnicy.Ty w ogóle tego nie czujesz?Przeczesał włosy palcami.- Nie.Nie zrozum mnie zle, ale to możliwe, że ten zapach jest tylko w twojej wyobrazni?- Na zasadzie autosugestii? - rzuciłam wyzywająco, opierając pięści na biodrach.- Nie.Jest zbytpodobny do zapachu krwi na Yolette i na moim samochodzie.- W takim razie musi być jakieś wytłumaczenie.- Schował moje klucze do kieszeni i przekroczył próg.- Zaraz, chcesz powiedzieć, że mi wierzysz?- Chodz tu.- Saber wyszedł na podest, chwycił mnie za rękę i delikatnie pociągnął na schodek.Wiedziałam, że za sekundę zacznie mnie całować, tam, w drzwiach.Widziałam to w jegokobaltowych oczach, które pociemniały, przybierając barwę nocnego nieba.Nagle na placu rozległ się jakiś dzwięk, coś między trach a pfft, i zrenice Sabera rozszerzyły się, kiedyskoczyłam w jego ramiona.W prawym ramieniu czułam palący ból.Kiedy wciągnął mnie za drzwi do bezpiecznego korytarza i położył na podłodze, klnąc przez całyczas, bałam się tylko dwóch rzeczy: że strzelec celował w Sabera i że kula w moim barku jest srebrna. Rozdział 18Nigdy nie zostałam postrzelona, więc nie wiedziałam, jakich objawów spodziewać się po srebrze, takjak nie wiedziałam, czego spodziewać się po seksie.Tyle że seks raczej nie był tak piekielnie bolesny.Okazało się, że kula nie była srebrna.Był to zwykły ołowiany nabój z karabinka kaliber 22, wedługSabera, który widział, jak mi go wyjmują z barku i wrzucają z cichym brzdękiem do stalowejchirurgicznej miski.Potem nabój przejął funkcjonariusz z Departamentu Policji St Augustine,zabezpieczając go jako dowód.Saber uparł się, że zostanie ze mną w pokoju zabiegowym.Dyżur miał ten sam doktor, którywymieniał mi nadajnik GPS, a ponieważ moje wampiryczne ciało zaczęło już zamykać ranę,zdecydował się usunąć nabój, na oddziale ratunkowym.Leżąc twarzą w dół na stole zabiegowym, krzywiłam się, kiedy lekarz rozciął bluzkę mojegominorkańskiego kostiumu i stanik, wiłam się, kiedy pielęgniarka oczyszczała ranę.Może by mniezemdliło od zapachu własnej krwi, ale doktor pachniał limonkową wodą po goleniu, środkiem an- tyseptycznym i sosnowym płynem do mycia.Przerażająca kombinacja, ale skutecznie maskowaławoń krwi.Oczywiście Saber głaszczący tył moich nóg od kolan do kostki podczas tej zaimprowizowanejoperacji też świetnie się nadawał do odwracania uwagi.Wyszliśmy z oddziału ratunkowego po godzinie z hakiem.Miałam na sobie niebieską szpitalnąkoszulę, włożoną na gruby opatrunek, i spódnicę od kostiumu.Saber miał tak wściekłą i ponurą minę,że młody recepcjonista z oddziału ratunkowego uciekł na jego widok za biurko.Kiedy wróciliśmy pod dom, na miejscu przestępstwa wciąż trwała gorączkowa krzątanina.DłońSabera na moim krzyżu, delikatnie sterująca mną między gapiami a paroma dziennikarzami, dodawałami otuchy swoim ciepłem.Dookoła kłębiło się tyle radiowozów policji miejskiej i hrabstwa i tyle ludzi w mundurach, że niemogłam wyjść z podziwu, do czego oni wszyscy są potrzebni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl