[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przecież nawet nie wiecie, naczym polega moje hipotetyczne kłamstwo.Jezu Chryste! Ktoaranżuje to przedstawienie? Wy czy Grimshaw?Sam Kip podniósł się z krzesła.- Najlepiej będzie, jak zadzwonię do majora Grimshawa ipoproszę o szczegóły.- Zrób to - zgodził się ten z pięcioma paskami.Kip zniknął.Z sąsiedniego biura dobiegł dzwięk wykręcanejtarczy telefonu, a potem ściszony szmer rozmowy.Kipa niebyło pięć minut.- Musimy poczekać.Za chwilę oddzwoni - oświadczył popowrocie.- Do kogo z kolei zamierza dzwonić Grimshaw? - strzelił wciemno Slaight.- Nie wiem.Slaight uważnie popatrzył na Kipa.Chłopak mówił prawdę.W sąsiednim pomieszczeniu zadzwonił telefon i Kip poszedłgo odebrać.Kolejne pięć minut rozmowy.Gdy wrócił, Slaigh-towi polecono opuścić salę.Po wyjściu chwilę się zastanawiał: Skoro wolno im, wolno i mnie - pomyślał.Wszedł do sąsied-niego biura i wykręcił numer Bucka.- Leroy, zabrali mnie do sali konferencyjnej w budynkusiedemset dwadzieścia i postawili przed cholerną podkomisjąhonorową.Budz Lugara i natychmiast tu przychodzcie.Regu-lamin mówi, że dla kadetów z wyższych lat takie rozprawy sąotwarte.Wzięli mnie przez zaskoczenie.Nie zdążyłem nikogopowiadomić.- Zaraz się tam pojawimy - zapewnił solennie Buck.365Slaight opuścił biuro i zaczął przechadzać się po korytarzu.Otworzyły się drzwi i Sam Kip wezwał go gestem ręki do salikonferencyjnej.Slaight zajął swoje krzesło.I znów pierwszyodezwał się kadet z pięcioma paskami.- To nie major Grimshaw wniósł oskarżenie.On przekazałjedynie polecenie samego komendanta kadetów.Zarzuty, jakoświadczył, brzmią: dwukrotnie obiecałeś generałowi Hedge-sowi - raz wczesnym latem, a raz w sierpniu, w tygodniu reor-ganizacji - że pewnych kwestii nie będziesz dyskutować z oso-bami postronnymi.Dziś rano wyznałeś majorowi Grimshawo-wi, że rozmawiałeś o tym z kadetami oraz z kimś, kogo określi-łeś jako swego prawnika.Na tym właśnie opiera się oskarżenie.Skłamałeś, mówiąc, że nie przekażesz pewnych informacji da-lej, a dziś rano przyznałeś się, że to uczyniłeś.W tej samej chwili do sali wkroczyli Buck i Lugar.- A wy dwaj co tu robicie? - zapytał kadet z pięcioma pa-skami.- Bardziej stosowne byłoby pytanie, co wy tu robicie -odparł drwiąco John Lugar.Na jego piegowatej twarzy malo-wał się szeroki uśmiech.- Mamy zebranie podkomisji honoru, a wy nie macie pra-wa.- Tu jest napisane, że mamy - odparł Lugar, otwierającniewielką broszurę w jasnoniebieskiej oprawie.- W kodeksiehonorowym wyraznie stoi, że obradom podkomisji mogą przy-słuchiwać się kadeci z wyższych lat.O, tu.Chcesz zobaczyć?Lugar wyciągnął w jego stronę niebieską broszurę.- Skąd to masz? - zapytał kadet z pięcioma paskami.- Z biblioteki.Znalazłem to w dziale Standardy i tradycje.Pięciopaskowy z uwagą studiował książeczkę.- Ona jest z zeszłego roku.Nie obowiązuje.- Zmieniacie co roku regulamin kodeksu honorowego i ni-kogo o tym nie informujecie?Slaight popatrzył kadetowi z pięcioma paskami prosto woczy.366- Broszury traktujące o kodeksie honorowym wydane wubiegłym roku w tym nie obowiązują.Ta dwójka musi opuścićsalę.- W porządku, pokaż mi więc broszurę z tego roku -odezwał się Lugar.- Pokaż mi paragraf, że musimy opuścićsalę.Przez ostatnie trzy lata uczęszczałem na podobne spotka-nia i zawsze mi mówiono, że kadeci z wyższych lat mają prawow nich uczestniczyć.- Nie mam jej przy sobie - odrzekł już znacznie pokorniejpięciopaskowy.- A więc zostajemy - powiedział Lugar.- Róbcie swoje.- Ale teraz sytuacja jest inna.Gdybym nawet miał tego-roczną broszurę, to major Grimshaw oświadczył, że ta sprawajest.delikatna.- Major Grimshaw! - Slaight wypluł to nazwisko jak kawa-łek zepsutego mięsa.- Co, kurza twarz, ma z tym wspólnegoGrimshaw? Czyżby przewodniczył komisji honoru? A tak wogóle, kto tu rządzi? Wy czy Grimshaw? Daj spokój. Kodeksnależy do korpusu ; czyżby była to tylko retoryczna formuła?Bądz wierny nakazom kodeksu honorowego i pozwól im zo-stać.Pięciopaskowy był wyraznie zdenerwowany.Nosił na ręka-wach dystynkcje, ale nie był jeszcze przygotowany do podej-mowania tak ważkich decyzji.- W porządku, mogą zostać.Usiądzcie tam.Wskazał rząd składanych krzeseł pod ścianą.Lugar i Buck zajęli miejsca.Leroy wyciągnął z wewnętrznejkieszeni marynarki munduru notes i pióro i przygotował się dorobienia notatek.- %7ładnych notatek! - wrzasnął pięciopaskowy.- O co chodzi? - zdziwił się Buck.- Wstydzicie się? Maciecoś do ukrycia?- Nie.- A zatem nie powinno ci przeszkadzać, jeśli wszystko za-notuję.aby po powrocie do koszar zapoznać z treścią obradkolegów, którzy również mieli prawo tu być.Pięciopaskowy usiadł bez słowa.- W porządku, wracajmy do sprawy - powiedział Slaight,niebywale podniesiony na duchu obecnością przyjaciół.-367Pytanie: Jakiej informacji obiecałem komendantowi nie roz-głaszać?- Nie wiem - odparł kadet z pięcioma paskami.- A wy?Pozostali członkowie podkomisji przecząco pokręcili gło-wami [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Przecież nawet nie wiecie, naczym polega moje hipotetyczne kłamstwo.Jezu Chryste! Ktoaranżuje to przedstawienie? Wy czy Grimshaw?Sam Kip podniósł się z krzesła.- Najlepiej będzie, jak zadzwonię do majora Grimshawa ipoproszę o szczegóły.- Zrób to - zgodził się ten z pięcioma paskami.Kip zniknął.Z sąsiedniego biura dobiegł dzwięk wykręcanejtarczy telefonu, a potem ściszony szmer rozmowy.Kipa niebyło pięć minut.- Musimy poczekać.Za chwilę oddzwoni - oświadczył popowrocie.- Do kogo z kolei zamierza dzwonić Grimshaw? - strzelił wciemno Slaight.- Nie wiem.Slaight uważnie popatrzył na Kipa.Chłopak mówił prawdę.W sąsiednim pomieszczeniu zadzwonił telefon i Kip poszedłgo odebrać.Kolejne pięć minut rozmowy.Gdy wrócił, Slaigh-towi polecono opuścić salę.Po wyjściu chwilę się zastanawiał: Skoro wolno im, wolno i mnie - pomyślał.Wszedł do sąsied-niego biura i wykręcił numer Bucka.- Leroy, zabrali mnie do sali konferencyjnej w budynkusiedemset dwadzieścia i postawili przed cholerną podkomisjąhonorową.Budz Lugara i natychmiast tu przychodzcie.Regu-lamin mówi, że dla kadetów z wyższych lat takie rozprawy sąotwarte.Wzięli mnie przez zaskoczenie.Nie zdążyłem nikogopowiadomić.- Zaraz się tam pojawimy - zapewnił solennie Buck.365Slaight opuścił biuro i zaczął przechadzać się po korytarzu.Otworzyły się drzwi i Sam Kip wezwał go gestem ręki do salikonferencyjnej.Slaight zajął swoje krzesło.I znów pierwszyodezwał się kadet z pięcioma paskami.- To nie major Grimshaw wniósł oskarżenie.On przekazałjedynie polecenie samego komendanta kadetów.Zarzuty, jakoświadczył, brzmią: dwukrotnie obiecałeś generałowi Hedge-sowi - raz wczesnym latem, a raz w sierpniu, w tygodniu reor-ganizacji - że pewnych kwestii nie będziesz dyskutować z oso-bami postronnymi.Dziś rano wyznałeś majorowi Grimshawo-wi, że rozmawiałeś o tym z kadetami oraz z kimś, kogo określi-łeś jako swego prawnika.Na tym właśnie opiera się oskarżenie.Skłamałeś, mówiąc, że nie przekażesz pewnych informacji da-lej, a dziś rano przyznałeś się, że to uczyniłeś.W tej samej chwili do sali wkroczyli Buck i Lugar.- A wy dwaj co tu robicie? - zapytał kadet z pięcioma pa-skami.- Bardziej stosowne byłoby pytanie, co wy tu robicie -odparł drwiąco John Lugar.Na jego piegowatej twarzy malo-wał się szeroki uśmiech.- Mamy zebranie podkomisji honoru, a wy nie macie pra-wa.- Tu jest napisane, że mamy - odparł Lugar, otwierającniewielką broszurę w jasnoniebieskiej oprawie.- W kodeksiehonorowym wyraznie stoi, że obradom podkomisji mogą przy-słuchiwać się kadeci z wyższych lat.O, tu.Chcesz zobaczyć?Lugar wyciągnął w jego stronę niebieską broszurę.- Skąd to masz? - zapytał kadet z pięcioma paskami.- Z biblioteki.Znalazłem to w dziale Standardy i tradycje.Pięciopaskowy z uwagą studiował książeczkę.- Ona jest z zeszłego roku.Nie obowiązuje.- Zmieniacie co roku regulamin kodeksu honorowego i ni-kogo o tym nie informujecie?Slaight popatrzył kadetowi z pięcioma paskami prosto woczy.366- Broszury traktujące o kodeksie honorowym wydane wubiegłym roku w tym nie obowiązują.Ta dwójka musi opuścićsalę.- W porządku, pokaż mi więc broszurę z tego roku -odezwał się Lugar.- Pokaż mi paragraf, że musimy opuścićsalę.Przez ostatnie trzy lata uczęszczałem na podobne spotka-nia i zawsze mi mówiono, że kadeci z wyższych lat mają prawow nich uczestniczyć.- Nie mam jej przy sobie - odrzekł już znacznie pokorniejpięciopaskowy.- A więc zostajemy - powiedział Lugar.- Róbcie swoje.- Ale teraz sytuacja jest inna.Gdybym nawet miał tego-roczną broszurę, to major Grimshaw oświadczył, że ta sprawajest.delikatna.- Major Grimshaw! - Slaight wypluł to nazwisko jak kawa-łek zepsutego mięsa.- Co, kurza twarz, ma z tym wspólnegoGrimshaw? Czyżby przewodniczył komisji honoru? A tak wogóle, kto tu rządzi? Wy czy Grimshaw? Daj spokój. Kodeksnależy do korpusu ; czyżby była to tylko retoryczna formuła?Bądz wierny nakazom kodeksu honorowego i pozwól im zo-stać.Pięciopaskowy był wyraznie zdenerwowany.Nosił na ręka-wach dystynkcje, ale nie był jeszcze przygotowany do podej-mowania tak ważkich decyzji.- W porządku, mogą zostać.Usiądzcie tam.Wskazał rząd składanych krzeseł pod ścianą.Lugar i Buck zajęli miejsca.Leroy wyciągnął z wewnętrznejkieszeni marynarki munduru notes i pióro i przygotował się dorobienia notatek.- %7ładnych notatek! - wrzasnął pięciopaskowy.- O co chodzi? - zdziwił się Buck.- Wstydzicie się? Maciecoś do ukrycia?- Nie.- A zatem nie powinno ci przeszkadzać, jeśli wszystko za-notuję.aby po powrocie do koszar zapoznać z treścią obradkolegów, którzy również mieli prawo tu być.Pięciopaskowy usiadł bez słowa.- W porządku, wracajmy do sprawy - powiedział Slaight,niebywale podniesiony na duchu obecnością przyjaciół.-367Pytanie: Jakiej informacji obiecałem komendantowi nie roz-głaszać?- Nie wiem - odparł kadet z pięcioma paskami.- A wy?Pozostali członkowie podkomisji przecząco pokręcili gło-wami [ Pobierz całość w formacie PDF ]