[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyjaśnił więc: - Uważam, że mamy się spotkać z pewnymi ludzmi, z którymi i takchciałem się zobaczyć.Wszystko jest w porządku.Pózniej się zastanowimy, co z tym zrobić,dobrze?- Dobrze.W czasie tej wymiany z Dan Lyttle nie poruszył się.Teraz dopiero powiedział:- Chyba przypilnuję, aby nasz młody przyjaciel się nie nudził, gdy będziesz jadłśniadanie.Podszedł do ściany koło drzwi wejściowych i zdjął pokrowiec ze lśniącej maszyny,której tam nie było, gdy kładli się spać.Aatwo się było domyślić, że to gra wideo wypożyczonaz hotelu, gdzie Lyttle pracował.Obaj mężczyzni, a także grupa nieproszonych gości, przyglądali się, jak chłopiecpodchodzi do przyrządu.Najpierw zajrzał do wnętrza pod przezroczystą płytą.Potem przyjrzałsię przyciskom.Wreszcie ochoczo sięgnął i przekręcił wyłącznik.Wnętrze maszyny napełniłosię światłem.Obraz przedstawiał podwodne miasto i jego ludność, zagrożoną przezgigantyczne bestie morskie.Nietrudno było zgadnąć, że rola gracza polega na zdziesiątkowaniu atakującychstworzeń za pomocą sterowanego komputerem systemu broni.Gosseyn przez chwilę z uśmiechem obserwował, jak imperator Dzan zaczyna strzelać,wydając radosne wrzaski.Potem jednak zwrócił się do Dana Lyttle'a, pytając o sytuację naZiemi.Jednocześnie delektował się śniadaniem, złożonym z jajek, bekonu i grzanek.To, co powiedział Dan, nie napawało optymizmem.Okazało się, że zwolennicy zabitego prezydenta Hardiego w jakiś sposób zdołalizagarnąć po nim władzę.Prawdopodobnie też nie zdawali sobie sprawy, że sam prezydent niebył odpowiedzialny za wyczyny swego rządu, lecz stanowił jedynie pionek w mię-dzygwiezdnej walce o władzę, której tak naprawdę nawet do końca nie rozumiał.Wyglądało nato, że jego spadkobiercy to w większości skorumpowani politykierzy, typ znany Ziemianom odniepamiętnych czasów.Lyttle nie podawał nazwisk i było to chyba mądre posunięcie.Osobynazwane mają tendencję do odgrywania się, że ci ludzie dysponowali potężnymi środkami.Lyttle powiedział również, że od czasu ataku sił Enra, to znaczy od kilku miesięcy,urwały się wszelkie kontakty z Wenus.Na ten temat Gosseyn miał własne informacje, ale nie zamierzał się nimi dzielić.Prawda była taka, że miliony nie-Arystotelesowskich mieszkańców Wenus od jakiegośczasu emigrowały.Transportowano ich w małych grupach na zamieszkane planety należące doLigi, gdzie rozpowszechniali filozofię i metody działania semantyki ogólnej pośródmieszkańców tamtych sektorów galaktyki.Zajmie im to trochę czasu.Jednak Gosseyn wątpił, aby Wenusjanie całkowicie przestali się przejmować tym, codzieje się na Ziemi.Z pewnością wielu z nich przebywało tu obecnie, próbujączminimalizować skutki przejęcia rządów przez sługusów Enra.Zapewne prowadzili terazrozgrywkę z Ziemianami, którzy zostali odpowiednio umotywowani, by przyłączyć się donajezdzców, a nie zdołali załapać się na najwyższe stanowiska.Gosseyn Trzeci uważał, że jeśli chodzi o załatwianie spraw ze skorumpowanymiurzędnikami, również on mógłby bardzo wiele pomóc.Po tym krótkim podsumowaniu miał już zamiar odłożyć widelec, kiedy uświadomiłsobie, że Dan Lyttle stoi nieco z tyłu i podstawia mu pod nos wilgotny ręcznik.- Wytrzyj usta - powiedział.Gosseyn wziął ręcznik, lecz nagle zauważył, że palec Lyttle^ jest dziwnie wyciągnięty.Tak, jakby na coś wskazywał.Na coś na obrusie.Zaczął wycierać sobie usta i dyskretnie podążył wzrokiem w kierunku wskazywanymprzez palec.Zobaczył, że na obrusie leży niewielka, biała płytka, drukowana układamiscalonymi.Jak się tam znalazła, jak Lyttle zdołał ją przemycić w chwili, gdy podawałśniadanie? On sam musiał przyznać, że nic nie zauważył, ponieważ pogrążony był wrozmyślaniach.Obcy zaś prawdopodobnie nie zwrócili na to uwagi, zasugerowani tak zwykłymwidokiem jak spożywania śniadania [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Wyjaśnił więc: - Uważam, że mamy się spotkać z pewnymi ludzmi, z którymi i takchciałem się zobaczyć.Wszystko jest w porządku.Pózniej się zastanowimy, co z tym zrobić,dobrze?- Dobrze.W czasie tej wymiany z Dan Lyttle nie poruszył się.Teraz dopiero powiedział:- Chyba przypilnuję, aby nasz młody przyjaciel się nie nudził, gdy będziesz jadłśniadanie.Podszedł do ściany koło drzwi wejściowych i zdjął pokrowiec ze lśniącej maszyny,której tam nie było, gdy kładli się spać.Aatwo się było domyślić, że to gra wideo wypożyczonaz hotelu, gdzie Lyttle pracował.Obaj mężczyzni, a także grupa nieproszonych gości, przyglądali się, jak chłopiecpodchodzi do przyrządu.Najpierw zajrzał do wnętrza pod przezroczystą płytą.Potem przyjrzałsię przyciskom.Wreszcie ochoczo sięgnął i przekręcił wyłącznik.Wnętrze maszyny napełniłosię światłem.Obraz przedstawiał podwodne miasto i jego ludność, zagrożoną przezgigantyczne bestie morskie.Nietrudno było zgadnąć, że rola gracza polega na zdziesiątkowaniu atakującychstworzeń za pomocą sterowanego komputerem systemu broni.Gosseyn przez chwilę z uśmiechem obserwował, jak imperator Dzan zaczyna strzelać,wydając radosne wrzaski.Potem jednak zwrócił się do Dana Lyttle'a, pytając o sytuację naZiemi.Jednocześnie delektował się śniadaniem, złożonym z jajek, bekonu i grzanek.To, co powiedział Dan, nie napawało optymizmem.Okazało się, że zwolennicy zabitego prezydenta Hardiego w jakiś sposób zdołalizagarnąć po nim władzę.Prawdopodobnie też nie zdawali sobie sprawy, że sam prezydent niebył odpowiedzialny za wyczyny swego rządu, lecz stanowił jedynie pionek w mię-dzygwiezdnej walce o władzę, której tak naprawdę nawet do końca nie rozumiał.Wyglądało nato, że jego spadkobiercy to w większości skorumpowani politykierzy, typ znany Ziemianom odniepamiętnych czasów.Lyttle nie podawał nazwisk i było to chyba mądre posunięcie.Osobynazwane mają tendencję do odgrywania się, że ci ludzie dysponowali potężnymi środkami.Lyttle powiedział również, że od czasu ataku sił Enra, to znaczy od kilku miesięcy,urwały się wszelkie kontakty z Wenus.Na ten temat Gosseyn miał własne informacje, ale nie zamierzał się nimi dzielić.Prawda była taka, że miliony nie-Arystotelesowskich mieszkańców Wenus od jakiegośczasu emigrowały.Transportowano ich w małych grupach na zamieszkane planety należące doLigi, gdzie rozpowszechniali filozofię i metody działania semantyki ogólnej pośródmieszkańców tamtych sektorów galaktyki.Zajmie im to trochę czasu.Jednak Gosseyn wątpił, aby Wenusjanie całkowicie przestali się przejmować tym, codzieje się na Ziemi.Z pewnością wielu z nich przebywało tu obecnie, próbujączminimalizować skutki przejęcia rządów przez sługusów Enra.Zapewne prowadzili terazrozgrywkę z Ziemianami, którzy zostali odpowiednio umotywowani, by przyłączyć się donajezdzców, a nie zdołali załapać się na najwyższe stanowiska.Gosseyn Trzeci uważał, że jeśli chodzi o załatwianie spraw ze skorumpowanymiurzędnikami, również on mógłby bardzo wiele pomóc.Po tym krótkim podsumowaniu miał już zamiar odłożyć widelec, kiedy uświadomiłsobie, że Dan Lyttle stoi nieco z tyłu i podstawia mu pod nos wilgotny ręcznik.- Wytrzyj usta - powiedział.Gosseyn wziął ręcznik, lecz nagle zauważył, że palec Lyttle^ jest dziwnie wyciągnięty.Tak, jakby na coś wskazywał.Na coś na obrusie.Zaczął wycierać sobie usta i dyskretnie podążył wzrokiem w kierunku wskazywanymprzez palec.Zobaczył, że na obrusie leży niewielka, biała płytka, drukowana układamiscalonymi.Jak się tam znalazła, jak Lyttle zdołał ją przemycić w chwili, gdy podawałśniadanie? On sam musiał przyznać, że nic nie zauważył, ponieważ pogrążony był wrozmyślaniach.Obcy zaś prawdopodobnie nie zwrócili na to uwagi, zasugerowani tak zwykłymwidokiem jak spożywania śniadania [ Pobierz całość w formacie PDF ]