[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nanależących do Turków wzgórzach panowaÅ‚a cisza, jakby ogÅ‚oszono żaÅ‚obÄ™ po klÄ™sceponiesionej za dnia.Tu i tam widać byÅ‚o blask ognisk miÄ™dzy milczÄ…cymi stanowiskamiarmat.Po prawej stronie dostrzegli zarys rowów wykopanych przez Turków, ciÄ…gnÄ…cych siÄ™od zboczy San Salvatore do brzegu Kalkary.I tam pÅ‚onęły ogniska, a ich pÅ‚omienie raz najakiÅ› czas podÅ›wietlaÅ‚y postać w turbanie opartÄ… o muszkiet.WÅ‚aÅ›nie z tych okopów mogli siÄ™spodziewać ostrzaÅ‚u.Gullu Cakie oddaÅ‚ Tannhäuserowi strzelbÄ™, a ten przyjÄ…Å‚ jÄ… bez sÅ‚owa.MaltaÅ„czykpokazaÅ‚ na migi, że zamierza popeÅ‚znąć w stronÄ™ bramy, co bez wÄ…tpienia potrafiÅ‚ zrobić zszybkoÅ›ciÄ… kobry.ZasugerowaÅ‚ też, że kiedy drzwi zostanÄ… otwarte a byÅ‚ to niebezpiecznymoment nawet dla niego Mattias powinien podążyć jego Å›ladem.Tym sposobemTannhäuser miaÅ‚by szansÄ™ swobodnie wbiec wprost za mury, a pismo z Sycylii bezpieczniedotarÅ‚oby do adresata, przy czym wydawaÅ‚o siÄ™, że na dorÄ™czeniu listu zależy MaltaÅ„czykowibardziej niż na życiu towarzysza.Być może jednak stary lis nie byÅ‚ aż tak obojÄ™tny na losTannhäusera, wskazaÅ‚ bowiem koÅ›cistym palcem na niebo.Mattias zadarÅ‚ gÅ‚owÄ™, ale przez chwilÄ™ nie rozumiaÅ‚.Palec wskazywaÅ‚ naSkorpiona.Co to miaÅ‚o znaczyć? Gullu otworzyÅ‚ dÅ‚oÅ„ i wolnym ruchem przesunÄ…Å‚ jÄ… w stronÄ™trzech czwartych tarczy księżyca, wiszÄ…cego nisko na poÅ‚udniowym wschodzie.Terazdopiero, z niemaÅ‚ym opóznieniem, Mattias zauważyÅ‚ w sporej odlegÅ‚oÅ›ci szaroniebieskÄ…chmurÄ™ podążajÄ…cÄ… wskazanym kursem.ByÅ‚a to maÅ‚a, pojedyncza chmura i Tannhäuser niepostawiÅ‚by dukata na to, że zasÅ‚oni ona caÅ‚y księżyc, tym samym zaciemniajÄ…c równinÄ™.MiaÅ‚natomiast postawić swoje życie.Gullu udaÅ‚, że biegnie z caÅ‚ych siÅ‚, a potem wbiÅ‚ palecwskazujÄ…cy w pierÅ› Tannhäusera.Wreszcie skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i zaczÄ…Å‚ peÅ‚znąć miÄ™dzy skaÅ‚kami wstronÄ™ murów.Tannhäuser spojrzaÅ‚ na chmurkÄ™.Teraz, gdy zostaÅ‚ sam, wydawaÅ‚a mu siÄ™ jeszczemniejsza, a jej kurs jeszcze bardziej przypadkowy, a to oznaczaÅ‚o, że malaÅ‚y jego szanse naskorzystanie z jej cienia.ObserwowaÅ‚ Gullu, zbliżajÄ…cego siÄ™ wolno do otwartej przestrzeni.Przewodnik poruszaÅ‚ siÄ™ bardziej jak krab niż jak wąż, ale z imponujÄ…cÄ… prÄ™dkoÅ›ciÄ…, napalcach rÄ…k i stóp, zatrzymujÄ…c siÄ™ w przypadkowych odstÄ™pach czasu i równie nagle ruszajÄ…cdalej.Nawet jeÅ›li ktoÅ› go zauważyÅ‚, wziÄ…Å‚ go prÄ™dzej za nocne zwierzÄ™ niż za czÅ‚owieka.Tannhäuser znowu spojrzaÅ‚ na chmurÄ™.WydawaÅ‚o mu siÄ™, że prawie siÄ™ nieruszyÅ‚a, a im dÅ‚użej patrzyÅ‚, tym bardziej byÅ‚a statyczna.W dole, na poziomie ziemi,praktycznie nie byÅ‚o wiatru i wszystko wskazywaÅ‚o na to, że wysoko w górze jest podobnie.Gdy Mattias oderwaÅ‚ wreszcie wzrok od wzglÄ™dnej jasnoÅ›ci nieba, nie zobaczyÅ‚ już GulluCakiego.ZostaÅ‚ zupeÅ‚nie sam, uzbrojony jedynie w strzelbÄ™ i sztylet, które nie dawaÅ‚y muwielkiego poczucia bezpieczeÅ„stwa, ponieważ pojemnik z prochem i woreczek z kulami, jakprzypomniaÅ‚ sobie poniewczasie, znajdowaÅ‚y siÄ™ w sakwach na plecach przewodnika.ZrezygnowaÅ‚ z obserwowania czegokolwiek poza samotnÄ… chmurÄ….WpatrywaÅ‚ siÄ™ w niÄ…przez dwadzieÅ›cia minut, aż nabraÅ‚ pewnoÅ›ci, że nie jest zupeÅ‚nie nieruchoma.Co wiÄ™cej,stwierdziÅ‚ nagle, że obÅ‚ok zmierza w stronÄ™ księżyca z caÅ‚kiem znacznÄ… prÄ™dkoÅ›ciÄ…, ale takiefigle zawsze sÄ… domenÄ… niebios.Tannhäuser podzwignÄ…Å‚ siÄ™ z ziemi i przykucnÄ…Å‚, Å›cisnÄ…Å‚ wdÅ‚oniach strzelbÄ™ i patrzyÅ‚, jak chmura mija Strzelca.RzeczywiÅ›cie miaÅ‚a lada chwilaprzesÅ‚onić biaÅ‚Ä… jak lód kulÄ™ księżyca, ale tylko na krótkÄ… chwilÄ™.ZastanawiaÅ‚ siÄ™, czy niebyÅ‚oby lepiej popeÅ‚znąć w stronÄ™ bram, ale Å‚okcie i kolana miaÅ‚ już zdarte do krwi, a na piersiczuÅ‚ głównie wbite kamienie.TrzydzieÅ›ci sekund biegu w otwartym terenie wydaÅ‚o mu siÄ™mniejszym zÅ‚em niż dziesięć minut na brzuchu, z tyÅ‚kiem w powietrzu.KrawÄ™dz chmurydotknęła już księżyca i szybko zasÅ‚oniÅ‚a caÅ‚Ä… tarczÄ™.Ciemność zapadÅ‚a nad ziemiÄ… niczyjÄ… iTannhäuser poderwaÅ‚ siÄ™ do biegu.W sÅ‚użbie Sulejmana przebiegÅ‚ dobre piÄ™tnaÅ›cie tysiÄ™cy mil bo janczarzy żyli wbiegu i technika dobrze weszÅ‚a mu w krew.OddychaÅ‚ zgniÅ‚ym powietrzem gÅ‚Ä™boko i wrównym rytmie, trzymajÄ…c Å‚okcie blisko ciaÅ‚a i tulÄ…c do piersi strzelbÄ™.BiegÅ‚ dÅ‚ugimi iszybkimi krokami, przenoszÄ…c ciężar ciaÅ‚a w przód.ZmÄ™czenie dÅ‚ugÄ… podróżą ustÄ…piÅ‚o, bo jejkoniec byÅ‚ już bliski.Wody zatoki wydawaÅ‚y siÄ™ czarne jak atrament.Po prawej miaÅ‚nieprzeniknionÄ… ciemność kryjÄ…cÄ… tureckie pozycje.ZdążyÅ‚ przebiec siedemdziesiÄ…t stóp, nimodezwaÅ‚y siÄ™ pierwsze muszkiety, szokujÄ…co gÅ‚oÅ›ne i jasne w mroku nocy.Nie zwolniÅ‚ kroku,ale zaczÄ…Å‚ zygzakować.BÅ‚ysk jednego z wystrzałów wyrwaÅ‚ z ciemnoÅ›ci zarys sylwetki zkrzywÄ… szablÄ… u boku, biegnÄ…cej wzdÅ‚uż brzegu, by przeciąć mu drogÄ™ do bastionu Kastylii.Tannhäuser przyspieszyÅ‚.ByÅ‚ już blisko, ale w tym momencie smuga srebrnego Å›wiatÅ‚aomiotÅ‚a równinÄ™ i już nie zniknęła: chmura odsÅ‚oniÅ‚a księżyc.Teraz wyraznie zobaczyÅ‚ biegnÄ…cego gazi: jego szata furczaÅ‚a w pÄ™dzie, aÅ›ciÄ…gniÄ™te usta odsÅ‚aniaÅ‚y zÄ™by we wÅ›ciekÅ‚ym grymasie lub po prostu z wysiÅ‚ku.Turek musiaÅ‚przechwycić Tannhäusera tuż przed bramÄ…, a wtedy, jeÅ›li nie od ognia muszkietów, zginÄ…Å‚byod ciosów jatagana.Mattias w peÅ‚nym biegu skierowaÅ‚ lufÄ™ strzelby w lewo [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Nanależących do Turków wzgórzach panowaÅ‚a cisza, jakby ogÅ‚oszono żaÅ‚obÄ™ po klÄ™sceponiesionej za dnia.Tu i tam widać byÅ‚o blask ognisk miÄ™dzy milczÄ…cymi stanowiskamiarmat.Po prawej stronie dostrzegli zarys rowów wykopanych przez Turków, ciÄ…gnÄ…cych siÄ™od zboczy San Salvatore do brzegu Kalkary.I tam pÅ‚onęły ogniska, a ich pÅ‚omienie raz najakiÅ› czas podÅ›wietlaÅ‚y postać w turbanie opartÄ… o muszkiet.WÅ‚aÅ›nie z tych okopów mogli siÄ™spodziewać ostrzaÅ‚u.Gullu Cakie oddaÅ‚ Tannhäuserowi strzelbÄ™, a ten przyjÄ…Å‚ jÄ… bez sÅ‚owa.MaltaÅ„czykpokazaÅ‚ na migi, że zamierza popeÅ‚znąć w stronÄ™ bramy, co bez wÄ…tpienia potrafiÅ‚ zrobić zszybkoÅ›ciÄ… kobry.ZasugerowaÅ‚ też, że kiedy drzwi zostanÄ… otwarte a byÅ‚ to niebezpiecznymoment nawet dla niego Mattias powinien podążyć jego Å›ladem.Tym sposobemTannhäuser miaÅ‚by szansÄ™ swobodnie wbiec wprost za mury, a pismo z Sycylii bezpieczniedotarÅ‚oby do adresata, przy czym wydawaÅ‚o siÄ™, że na dorÄ™czeniu listu zależy MaltaÅ„czykowibardziej niż na życiu towarzysza.Być może jednak stary lis nie byÅ‚ aż tak obojÄ™tny na losTannhäusera, wskazaÅ‚ bowiem koÅ›cistym palcem na niebo.Mattias zadarÅ‚ gÅ‚owÄ™, ale przez chwilÄ™ nie rozumiaÅ‚.Palec wskazywaÅ‚ naSkorpiona.Co to miaÅ‚o znaczyć? Gullu otworzyÅ‚ dÅ‚oÅ„ i wolnym ruchem przesunÄ…Å‚ jÄ… w stronÄ™trzech czwartych tarczy księżyca, wiszÄ…cego nisko na poÅ‚udniowym wschodzie.Terazdopiero, z niemaÅ‚ym opóznieniem, Mattias zauważyÅ‚ w sporej odlegÅ‚oÅ›ci szaroniebieskÄ…chmurÄ™ podążajÄ…cÄ… wskazanym kursem.ByÅ‚a to maÅ‚a, pojedyncza chmura i Tannhäuser niepostawiÅ‚by dukata na to, że zasÅ‚oni ona caÅ‚y księżyc, tym samym zaciemniajÄ…c równinÄ™.MiaÅ‚natomiast postawić swoje życie.Gullu udaÅ‚, że biegnie z caÅ‚ych siÅ‚, a potem wbiÅ‚ palecwskazujÄ…cy w pierÅ› Tannhäusera.Wreszcie skinÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i zaczÄ…Å‚ peÅ‚znąć miÄ™dzy skaÅ‚kami wstronÄ™ murów.Tannhäuser spojrzaÅ‚ na chmurkÄ™.Teraz, gdy zostaÅ‚ sam, wydawaÅ‚a mu siÄ™ jeszczemniejsza, a jej kurs jeszcze bardziej przypadkowy, a to oznaczaÅ‚o, że malaÅ‚y jego szanse naskorzystanie z jej cienia.ObserwowaÅ‚ Gullu, zbliżajÄ…cego siÄ™ wolno do otwartej przestrzeni.Przewodnik poruszaÅ‚ siÄ™ bardziej jak krab niż jak wąż, ale z imponujÄ…cÄ… prÄ™dkoÅ›ciÄ…, napalcach rÄ…k i stóp, zatrzymujÄ…c siÄ™ w przypadkowych odstÄ™pach czasu i równie nagle ruszajÄ…cdalej.Nawet jeÅ›li ktoÅ› go zauważyÅ‚, wziÄ…Å‚ go prÄ™dzej za nocne zwierzÄ™ niż za czÅ‚owieka.Tannhäuser znowu spojrzaÅ‚ na chmurÄ™.WydawaÅ‚o mu siÄ™, że prawie siÄ™ nieruszyÅ‚a, a im dÅ‚użej patrzyÅ‚, tym bardziej byÅ‚a statyczna.W dole, na poziomie ziemi,praktycznie nie byÅ‚o wiatru i wszystko wskazywaÅ‚o na to, że wysoko w górze jest podobnie.Gdy Mattias oderwaÅ‚ wreszcie wzrok od wzglÄ™dnej jasnoÅ›ci nieba, nie zobaczyÅ‚ już GulluCakiego.ZostaÅ‚ zupeÅ‚nie sam, uzbrojony jedynie w strzelbÄ™ i sztylet, które nie dawaÅ‚y muwielkiego poczucia bezpieczeÅ„stwa, ponieważ pojemnik z prochem i woreczek z kulami, jakprzypomniaÅ‚ sobie poniewczasie, znajdowaÅ‚y siÄ™ w sakwach na plecach przewodnika.ZrezygnowaÅ‚ z obserwowania czegokolwiek poza samotnÄ… chmurÄ….WpatrywaÅ‚ siÄ™ w niÄ…przez dwadzieÅ›cia minut, aż nabraÅ‚ pewnoÅ›ci, że nie jest zupeÅ‚nie nieruchoma.Co wiÄ™cej,stwierdziÅ‚ nagle, że obÅ‚ok zmierza w stronÄ™ księżyca z caÅ‚kiem znacznÄ… prÄ™dkoÅ›ciÄ…, ale takiefigle zawsze sÄ… domenÄ… niebios.Tannhäuser podzwignÄ…Å‚ siÄ™ z ziemi i przykucnÄ…Å‚, Å›cisnÄ…Å‚ wdÅ‚oniach strzelbÄ™ i patrzyÅ‚, jak chmura mija Strzelca.RzeczywiÅ›cie miaÅ‚a lada chwilaprzesÅ‚onić biaÅ‚Ä… jak lód kulÄ™ księżyca, ale tylko na krótkÄ… chwilÄ™.ZastanawiaÅ‚ siÄ™, czy niebyÅ‚oby lepiej popeÅ‚znąć w stronÄ™ bram, ale Å‚okcie i kolana miaÅ‚ już zdarte do krwi, a na piersiczuÅ‚ głównie wbite kamienie.TrzydzieÅ›ci sekund biegu w otwartym terenie wydaÅ‚o mu siÄ™mniejszym zÅ‚em niż dziesięć minut na brzuchu, z tyÅ‚kiem w powietrzu.KrawÄ™dz chmurydotknęła już księżyca i szybko zasÅ‚oniÅ‚a caÅ‚Ä… tarczÄ™.Ciemność zapadÅ‚a nad ziemiÄ… niczyjÄ… iTannhäuser poderwaÅ‚ siÄ™ do biegu.W sÅ‚użbie Sulejmana przebiegÅ‚ dobre piÄ™tnaÅ›cie tysiÄ™cy mil bo janczarzy żyli wbiegu i technika dobrze weszÅ‚a mu w krew.OddychaÅ‚ zgniÅ‚ym powietrzem gÅ‚Ä™boko i wrównym rytmie, trzymajÄ…c Å‚okcie blisko ciaÅ‚a i tulÄ…c do piersi strzelbÄ™.BiegÅ‚ dÅ‚ugimi iszybkimi krokami, przenoszÄ…c ciężar ciaÅ‚a w przód.ZmÄ™czenie dÅ‚ugÄ… podróżą ustÄ…piÅ‚o, bo jejkoniec byÅ‚ już bliski.Wody zatoki wydawaÅ‚y siÄ™ czarne jak atrament.Po prawej miaÅ‚nieprzeniknionÄ… ciemność kryjÄ…cÄ… tureckie pozycje.ZdążyÅ‚ przebiec siedemdziesiÄ…t stóp, nimodezwaÅ‚y siÄ™ pierwsze muszkiety, szokujÄ…co gÅ‚oÅ›ne i jasne w mroku nocy.Nie zwolniÅ‚ kroku,ale zaczÄ…Å‚ zygzakować.BÅ‚ysk jednego z wystrzałów wyrwaÅ‚ z ciemnoÅ›ci zarys sylwetki zkrzywÄ… szablÄ… u boku, biegnÄ…cej wzdÅ‚uż brzegu, by przeciąć mu drogÄ™ do bastionu Kastylii.Tannhäuser przyspieszyÅ‚.ByÅ‚ już blisko, ale w tym momencie smuga srebrnego Å›wiatÅ‚aomiotÅ‚a równinÄ™ i już nie zniknęła: chmura odsÅ‚oniÅ‚a księżyc.Teraz wyraznie zobaczyÅ‚ biegnÄ…cego gazi: jego szata furczaÅ‚a w pÄ™dzie, aÅ›ciÄ…gniÄ™te usta odsÅ‚aniaÅ‚y zÄ™by we wÅ›ciekÅ‚ym grymasie lub po prostu z wysiÅ‚ku.Turek musiaÅ‚przechwycić Tannhäusera tuż przed bramÄ…, a wtedy, jeÅ›li nie od ognia muszkietów, zginÄ…Å‚byod ciosów jatagana.Mattias w peÅ‚nym biegu skierowaÅ‚ lufÄ™ strzelby w lewo [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]