[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak nasze wyniki sugerują, że w rzeczywistości jedna z tych fachowych sił praktycznie rzecz biorąc w ogóle nie działa (Hofling i in., 1966).Wygląda więc na to, że w obliczu poleceń lekarza pielęgniarki zawieszają swoją fachowość na kołku, zdając się w zamian na funkcjonowanie typu klik,wrrr.Żaden z elementów ich wiedzy medycznej i znacznych umiejętości fachowych nie jest wykorzystywany do podejmowaniu decyzji o sposobie postępowania.Ponieważ uległość w stosunku do prawomocnego autorytetu lekarza bywała zawsze skutecznym i preferowanym sposobem działania, wolą się mylić w stronę właśnie uległości.Pouczające przy tym, że na drodze tej zaszły tak daleko, że ulegają nie tylko prawomocnemu autorytetowi, ale także samemu tytułowi doktora, a więc najłatwiejszemu do sfałszowania symbolowi autorytetu*.Skłonnością równie niepokojącą jak mechaniczne uleganie autorytetom jest mechaniczny opór wobec pomysłów tych, którzy pozycji autorytetu nie zajmują.Wielce pouczające są tu wyniki dwóch psychologów, Douglasa Petersa i Stephena Ceciego (1982), którzy przepisali na maszynie 12 opublikowanych w naukowych periodykach artykułów.Zmienili jedynie znane nazwiska autorów i nazwy renomowanych instytucji, z których się wywodzili (oczywiście na nazwiska i nazwy nikomu nie znane), po czym raz jeszcze zaproponowali je do publikacji tym samym periodykom, które od 18 do 32 miesięcy wcześniej artykuły te opublikowały.Dziewięć spośród tych sfabrykowanych artykułów nie zostało wykrytych i wysłano je normalną drogą do anonimowych recenzentów.Co najbardziej godne uwagi, recenzenci i redaktorzy odrzucili aż osiem spośród nich, jako nie spełniające odpowiednich wymogów.Mimo że niewiele wcześniej wymogi te "spełniały" w tym samym czasopiśmie - pod warunkiem jednak, że ich autorzy mieli znane nazwiska i pracowali w prestiżowych instytucjach naukowych.Podobny, choć mniej naukowy eksperyment przeprowadzony został przez znanego pisarza, który przepisał słowo w słowo książkę Jerzego Kosińskiego pt.Schody i wysłał maszynopis do 28 agencji literackich i wydawnictw w 10 lat po tym, jak książka ta została po raz pierwszy wydana, sprzedając się w pół milionie egzemplarzy i zdobywając prestiżową nagrodę National Book Award.Maszynopis podpisany fikcyjnym, nieznanym nazwiskiem został odrzucony przez wszystkie agencje i wydawnictwa, w tym także i przez Rondom House, wydawnictwo, które ją jako pierwsze wydało (C.Ross, 1979).UbranieUbranie jest drugim symbolem autorytetu, mogącym wyzwolić mechaniczną uległość.Choć bardziej namacalne niż tytuły, ubranie jest równie łatwe do podrobienia.W dokumentacji policyjnej napotkać można opisy wielu przypadków zawodowych oszustów, potrafiących błyskawicznie wcielać się w różne postaci.Niczym kameleon zmieniają szpitalną biel na księżą czerń, wojskową zieleń w policyjny uniform - w zależności od tego, co bardziej jest dla nich* Dodatkowe dane zebrane przez Hoflinga i współpracowników sugerują, że badane pielęgniarki prawdopodobnie nie zdają sobie sprawy z tego, jak dalece sam tytuł doktora wpływa na ich sądy i działania.Inną grupę 33 pielęgniarek i studentek szkoły pielęgniarskiej poproszono o ocenę, jak zachowałyby się w sytuacji zaaranżowanej w eksperymencie.Tylko dwie sądziły, że podałyby pacjentowi przepisany lek.korzystne w danej sytuacji.Dopiero po niewczasie ich ofiary orientują się, że uniform nie jest jeszcze gwarancją autentyczności jakiegoś autorytetu.Seria badań psychologa społecznego Leonarda Bickmana (1974) pokazuje, jak trudno oprzeć się sugestiom pochodzącym od osób owianych aurą jakiegoś autorytetu.Metoda Bickmana polegała na nagabywaniu przechodniów, aby spełnili jakąś niecodzienną prośbę, np.podniesienie walającej się na ziemi torby papierowej czy stanięcie po przeciwnej stronie przystanku autobusowego.W połowie przypadków młody mężczyzna, zwracający się z daną prośbą, ubrany był w uniform strażnika, w połowie zaś - w normalne, cywilne ubranie.Niezależnie od treści prośby, znacznie więcej przechodniów spełniało ją, gdy pochodziła od "strażnika".Podobne wyniki uzyskano również wtedy, kiedy prośby pochodziły od kobiety ubranej w uniform (Bush-man, 1988).Szczególnie pouczająca była wersja eksperymentu, w której proszący zatrzymywał przechodniów i wskazywał na mężczyznę stojącego kilkanaście metrów dalej.W cywilu czy w uniformie, mówił zawsze: "Widzi pan tego faceta stojącego przy parkometrze? Zabrakło mu monet.Proszę dać mu dziesiędo-centówkę!" Następnie proszący odwracał się i odchodził znikając za rogiem, tak, że kiedy proszony podchodził do mężczyzny przy parkometrze, proszący był już niewidoczny.Jednak siła jego uniformu działała nadal - prawie wszyscy poproszeni dali nieznajomemu monetę, choć tylko mniej niż połowa uczyniła to na prośbę "cywila"*.Co ciekawe, gdy Bickman prosił później studentów o podanie przewidywanych wyników tych badań, ich oceny okazały się całkiem trafne, jeśli idzie o częstość ulegania "cywilowi" - oceniali tę uległość na 50%, podczas gdy uległość rzeczywista wynosiła 42%.Natomiast mocno niedoceniali oni uległości wobec uniformu - szacowali ją na 63%, podczas gdy w rzeczywistości wyniosła ona 92% (Bickman, 1974) [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl