[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stojąc w głębi obramowanego skałami pasażu i patrząc z dołu na explorera, Royodezwał się:- Grant mógł się wydostać i oddalić, zanim przyjechał ten drugi samochód.- Pokażę ci ślady stóp nie należących do pierwszej grupy moich beznadziejniegamoniowatych pomocników, którzy zatratowali cały teren.Wynika z nich, że przyjechała tujakaś kobieta, która zabrała jego, psa i bagaż.Roy zmarszczył brwi.- Kobieta?- Jedne ze śladów są takich rozmiarów, że z pewnością zostawił je mężczyzna.Nawetduże kobiety nie mają tak wielkich stóp.Drugie są małe, mógłby je zostawić chłopiec w wiekudziesięciu, trzynastu lat.Wątpię jednak, żeby chłopiec w tym wieku mógł tu przybyć samotnie.Są wprawdzie mężczyzni tak mali, że ich stopy pasowałyby do tych śladów, ale takich jestniewielu.Zatem najprawdopodobniej była to kobieta.Jeśli z pomocą Grantowi przyszła kobieta, Roy musiał się zastanowić, czy mogła to byćkobieta, którą ścigał.Znów trzeba było wrócić do pytań, które nurtowały go od środywieczorem: kim był Spencer Grant, co skurwiel miał wspólnego z tą kobietą, czym sięzajmował i czy istniała możliwość, że zepsuje im robotę i narazi na ryzyko całą operację?To, co usłyszał, przesłuchując wczoraj w bunkrze Eve nagranie, bardziej zaciemniało,niż wyjaśniało sytuację.Sądząc z paru pytań i paru uwag, które Grant zdołał wtrącić wmonolog Davidowitz, wiedział bardzo mało o Hannah Rainey, ale dla jakichś tajemniczychpowodów starał się o niej dowiedzieć jak najwięcej.Roy przypuszczał poprzednio, że Grant byłw jakiś sposób ściśle związany z tą kobietą.Jego zadaniem było wówczas określić charaktertego związku i zbadać, iloma ważnymi informacjami zdołała się z nim podzielić.Skoro jednakfacet nie znał jej wcześniej, po co pojechał w tamtą deszczową noc do jej bungalowu i dlaczegoprzedsięwziął wyprawę ratunkową, żeby ją odnalezć?Roy wolałby nie wierzyć, że to ta kobieta pojawiła się tutaj, bowiem wiara w toprzynosiła nowe powikłania.- Twierdzisz, że dzwonił z telefonu komórkowego, a ona zaraz po niego przyjechała?Tavelov nie dał się zbić z tropu sarkazmem Roya.- Mógł to być jakiś samotnik, lubiący żyć tam, gdzie nie ma telefonów i elektryczności.Są tacy.Ale w promieniu dwudziestu mil nikogo takiego nie znam.Lub może był to facetlubiący jezdzić po bezdrożach z czystej przyjemności.- W czasie burzy.- Burza już się skończyła.Poza tym świat jest pełen szajbusów.- I musiał akurat natknąć się na explorera.Na całej tej ogromnej pustyni.Tavelov wzruszył ramionami.- Odszukaliśmy samochód.Wyciągnięcie wniosków należy do ciebie.Idąc z powrotem w kierunku wejścia do przełomu i patrząc na odległą skarpę łożyska,Roy zauważył:- Kimkolwiek ona była, wjechała do łożyska od południa, a potem zawróciła zpowrotem na południe.Możemy pojechać za nią śladami opon.- Tak.można.są niezle widoczne przez czterysta jardów, przez następne dwieściewidać je gdzieniegdzie, a dalej giną zupełnie.Tam gdzie jest miękko - zostały zasypanepiaskiem przez wiatr.Na twardym opony nie zostawiły żadnych śladów.- Poszukajmy trochę dalej, może ślad pojawi się znowu.- Już szukaliśmy.Przez cały ten czas, kiedy czekaliśmy.Tavelov położył akcent na słowo czekaliśmy.- Mój cholerny pager był zepsuty, a ja nic o tym nie wiedziałem.- Pieszo i helikopterem zbadaliśmy dokładnie okolicę na trzy mile we wszystkichkierunkach od południowego brzegu koryta.Trzy mile na wschód, trzy na południe, trzy nazachód.- W porządku - rzucił Roy.- Rozciągnąć poszukiwania na sześć mil i sprawdzić, czy niewidać gdzieś śladów.- To strata czasu.Roy pomyślał o Eve - takiej, jaką oglądał w nocy - i to wspomnienie pomogło mu sięuspokoić.Uśmiechnął i powiedział ze swoją charakterystyczną uprzejmością:- Możliwe, że to strata czasu, całkiem możliwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Stojąc w głębi obramowanego skałami pasażu i patrząc z dołu na explorera, Royodezwał się:- Grant mógł się wydostać i oddalić, zanim przyjechał ten drugi samochód.- Pokażę ci ślady stóp nie należących do pierwszej grupy moich beznadziejniegamoniowatych pomocników, którzy zatratowali cały teren.Wynika z nich, że przyjechała tujakaś kobieta, która zabrała jego, psa i bagaż.Roy zmarszczył brwi.- Kobieta?- Jedne ze śladów są takich rozmiarów, że z pewnością zostawił je mężczyzna.Nawetduże kobiety nie mają tak wielkich stóp.Drugie są małe, mógłby je zostawić chłopiec w wiekudziesięciu, trzynastu lat.Wątpię jednak, żeby chłopiec w tym wieku mógł tu przybyć samotnie.Są wprawdzie mężczyzni tak mali, że ich stopy pasowałyby do tych śladów, ale takich jestniewielu.Zatem najprawdopodobniej była to kobieta.Jeśli z pomocą Grantowi przyszła kobieta, Roy musiał się zastanowić, czy mogła to byćkobieta, którą ścigał.Znów trzeba było wrócić do pytań, które nurtowały go od środywieczorem: kim był Spencer Grant, co skurwiel miał wspólnego z tą kobietą, czym sięzajmował i czy istniała możliwość, że zepsuje im robotę i narazi na ryzyko całą operację?To, co usłyszał, przesłuchując wczoraj w bunkrze Eve nagranie, bardziej zaciemniało,niż wyjaśniało sytuację.Sądząc z paru pytań i paru uwag, które Grant zdołał wtrącić wmonolog Davidowitz, wiedział bardzo mało o Hannah Rainey, ale dla jakichś tajemniczychpowodów starał się o niej dowiedzieć jak najwięcej.Roy przypuszczał poprzednio, że Grant byłw jakiś sposób ściśle związany z tą kobietą.Jego zadaniem było wówczas określić charaktertego związku i zbadać, iloma ważnymi informacjami zdołała się z nim podzielić.Skoro jednakfacet nie znał jej wcześniej, po co pojechał w tamtą deszczową noc do jej bungalowu i dlaczegoprzedsięwziął wyprawę ratunkową, żeby ją odnalezć?Roy wolałby nie wierzyć, że to ta kobieta pojawiła się tutaj, bowiem wiara w toprzynosiła nowe powikłania.- Twierdzisz, że dzwonił z telefonu komórkowego, a ona zaraz po niego przyjechała?Tavelov nie dał się zbić z tropu sarkazmem Roya.- Mógł to być jakiś samotnik, lubiący żyć tam, gdzie nie ma telefonów i elektryczności.Są tacy.Ale w promieniu dwudziestu mil nikogo takiego nie znam.Lub może był to facetlubiący jezdzić po bezdrożach z czystej przyjemności.- W czasie burzy.- Burza już się skończyła.Poza tym świat jest pełen szajbusów.- I musiał akurat natknąć się na explorera.Na całej tej ogromnej pustyni.Tavelov wzruszył ramionami.- Odszukaliśmy samochód.Wyciągnięcie wniosków należy do ciebie.Idąc z powrotem w kierunku wejścia do przełomu i patrząc na odległą skarpę łożyska,Roy zauważył:- Kimkolwiek ona była, wjechała do łożyska od południa, a potem zawróciła zpowrotem na południe.Możemy pojechać za nią śladami opon.- Tak.można.są niezle widoczne przez czterysta jardów, przez następne dwieściewidać je gdzieniegdzie, a dalej giną zupełnie.Tam gdzie jest miękko - zostały zasypanepiaskiem przez wiatr.Na twardym opony nie zostawiły żadnych śladów.- Poszukajmy trochę dalej, może ślad pojawi się znowu.- Już szukaliśmy.Przez cały ten czas, kiedy czekaliśmy.Tavelov położył akcent na słowo czekaliśmy.- Mój cholerny pager był zepsuty, a ja nic o tym nie wiedziałem.- Pieszo i helikopterem zbadaliśmy dokładnie okolicę na trzy mile we wszystkichkierunkach od południowego brzegu koryta.Trzy mile na wschód, trzy na południe, trzy nazachód.- W porządku - rzucił Roy.- Rozciągnąć poszukiwania na sześć mil i sprawdzić, czy niewidać gdzieś śladów.- To strata czasu.Roy pomyślał o Eve - takiej, jaką oglądał w nocy - i to wspomnienie pomogło mu sięuspokoić.Uśmiechnął i powiedział ze swoją charakterystyczną uprzejmością:- Możliwe, że to strata czasu, całkiem możliwe [ Pobierz całość w formacie PDF ]