[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Założę się, że znajdąsię tacy, którzy będą mieli większą kosmetyczkę ode mnie.- %7łartujesz sobie ze mnie.- Nie, nie żartuję.Czasy się zmieniły.Teraz mężczyznie nie wystarcza już mydło i woda po goleniu.- A co jest potrzebne?- Zapewne krem, dobre perfumy i pewnie mnóstwo innych rzeczy.- No, przestań! - wykrzyknęła.- Ha, ha - roześmiałam się na głos.- Co masz taką minę?- Prawdziwy mężczyzna kojarzy mi się z czystością.Powinienpachnieć mydłem i dobrym dezodorantem.Reszta kosmetyków jestzbędna.- I koniecznie powinien mieć świeży oddech - dodałam.- Tak, tak.Pasta do zębów jest nieodzowna.- O, widzisz.Dobrze, że mi przypomniałaś.Muszę jeszcze spakować pastę i szczoteczkę do zębów.- No, to pakuj się, już ci nie przeszkadzam.Idę kończyć obiad.- A co będzie do jedzonka?- Zupa szpinakowa i naleśniki.Dzisiaj piątek!- Dobrze, dobrze.Przed wyjazdem powinno się zjeść coś lek-kostrawnego.- Za to na podróż przygotowałam ci kanapki ze schabowym.- Super! Uwielbiam chleb z kotletem.- Przynajmniej wiadomo, że podczas dwunastu godzin kanapkisię nie zepsują.Zabierzesz kawę w termosie?- Tak, chętnie.Jesteś kochana.O wszystkim zawsze pomyślisz.Dzwoni telefon.Podnoszę słuchawkę.- Halo!- Cześć córciu.- Cześć, tato.93- Kochanie, mamy awarię w pracy.Muszę dłużej zostać.Niebędę mógł cię odwieść na dworzec.Zamówisz sobie taksówkę, dobrze?- Szkoda, że nie zobaczymy się przed wyjazdem.Chciałam sięz tobą pożegnać.- Przykro mi, kochanie.Będę musiał przesłać ci całusa przeztelefon.%7łyczę ci udanego wypoczynku i dobrej zabawy.Uważajna siebie.- Dzięki, tato.Wy też się trzymajcie.Zadzwonię, jak będę jużna miejscu.- Będziemy czekać na wiadomości.Do widzenia, kochanie.- Do widzenia, pa.Nie zdążyłam zrobić kroku od telefonu, gdy ponownie rozległ siędzwonek.Podniosłam szybko słuchawkę.- No, o czym zapomniałeś.Pewnie chciałeś mi jeszcze powiedzieć, że mnie kochasz.- Halo! Tato!- Halo!- Tak, rzeczywiście to chciałem powiedzieć.Usłyszałam cichy głos Pawła.Zaniemówiłam.Po ciele przeszłymnie dreszcze.- Wyjeżdżasz.Chciałem życzyć ci szczęśliwej podróży.- Dziękuję.- Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz, i że sam sobie teżkiedyś wybaczę - powiedział i odłożył słuchawkę.Stałam jak zamurowana.W oczach pojawiły się łzy.Po co zadzwonił?! Wolałabym nie słyszeć jego głosu, bo wraz z nim odżywają wszystkie wspomnienia.Nie będę mogła przestać o nim myśleć.*Minęła siedemnasta trzydzieści, a ja nie mogę dotrzeć na dworzec autobusowy.Utknęliśmy taksówką w niemiłosiernym korku.Co prawda, zaczął się weekend i można było się spodziewać tło-94ku na ulicach, ale nie o tej godzinie.Denerwuję się, nie lubię sięspózniać.Pewnie wszyscy już są i czekają tylko na mnie.Szybciej! Poruszamy się w żółwim tempie.Na piechotę byłabym chybaszybciej.W końcu docieram na miejsce.Na przystanku międzynarodowym stoi ekskluzywny autokar.Niemal wszyscy siedzą jużw środku, jedynie jakaś para przytula się nieopodal.Wysiadamz taksówki, tacham moje nabite do maksimum manele, torebka zsuwa mi się z ramienia, a z okien autobusu przygląda mi się kilkanaście par oczu.Nienawidzę takich sytuacji! Widok niezadowolonegokierowcy upychającego moje torby w bagażniku jeszcze bardziejpodniósł mi adrenalinę.Nic do mnie nie mówił, ale na twarzy miałwymalowane, co o mnie myśli.Patrzył na mnie z politowaniem,jak na głupią cipę.Na osłodę jednak przywitała mnie sympatyczna opiekunka, która odhaczyła moje nazwisko na liście i wskazałamiejsce przy oknie.Usiadłam, a właściwie ciężko opadłam na siedzenie i utkwiłam wzrok w całującej się przed autobusem parze.Stali objęci wpół, patrząc na siebie z wielką miłością.Pasowali dosiebie, byli prawie jednego wzrostu, mieli słowiańską urodę i sportowy typ sylwetki.Wyglądali na pogodnych, miłych ludzi.Sielankowy widok ordynarnie zburzył nieprzyjemny głos kierowcy:- Koniec tych czułości - warknął przez otwarte okno.- Odjeżdżamy. Co za cham" - pomyślałam.Miałabym ochotę wstać i walnąćmu między oczy.Wyładowałabym na nim całą swoją złość.Nieznoszę ludzi brutalnych, wulgarnych.Czuję do nich wstręt.Jak takiprostak, prymityw może być kierowcą luksusowego autobusu?- Masz minę, jakbyś chciała kogoś zabić - odezwał się chłopak,który jeszcze przed chwilą całował się na dworze, a teraz próbowałwygodnie rozsiąść się obok mnie.- Naprawdę? - zapytałam zaskoczona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Założę się, że znajdąsię tacy, którzy będą mieli większą kosmetyczkę ode mnie.- %7łartujesz sobie ze mnie.- Nie, nie żartuję.Czasy się zmieniły.Teraz mężczyznie nie wystarcza już mydło i woda po goleniu.- A co jest potrzebne?- Zapewne krem, dobre perfumy i pewnie mnóstwo innych rzeczy.- No, przestań! - wykrzyknęła.- Ha, ha - roześmiałam się na głos.- Co masz taką minę?- Prawdziwy mężczyzna kojarzy mi się z czystością.Powinienpachnieć mydłem i dobrym dezodorantem.Reszta kosmetyków jestzbędna.- I koniecznie powinien mieć świeży oddech - dodałam.- Tak, tak.Pasta do zębów jest nieodzowna.- O, widzisz.Dobrze, że mi przypomniałaś.Muszę jeszcze spakować pastę i szczoteczkę do zębów.- No, to pakuj się, już ci nie przeszkadzam.Idę kończyć obiad.- A co będzie do jedzonka?- Zupa szpinakowa i naleśniki.Dzisiaj piątek!- Dobrze, dobrze.Przed wyjazdem powinno się zjeść coś lek-kostrawnego.- Za to na podróż przygotowałam ci kanapki ze schabowym.- Super! Uwielbiam chleb z kotletem.- Przynajmniej wiadomo, że podczas dwunastu godzin kanapkisię nie zepsują.Zabierzesz kawę w termosie?- Tak, chętnie.Jesteś kochana.O wszystkim zawsze pomyślisz.Dzwoni telefon.Podnoszę słuchawkę.- Halo!- Cześć córciu.- Cześć, tato.93- Kochanie, mamy awarię w pracy.Muszę dłużej zostać.Niebędę mógł cię odwieść na dworzec.Zamówisz sobie taksówkę, dobrze?- Szkoda, że nie zobaczymy się przed wyjazdem.Chciałam sięz tobą pożegnać.- Przykro mi, kochanie.Będę musiał przesłać ci całusa przeztelefon.%7łyczę ci udanego wypoczynku i dobrej zabawy.Uważajna siebie.- Dzięki, tato.Wy też się trzymajcie.Zadzwonię, jak będę jużna miejscu.- Będziemy czekać na wiadomości.Do widzenia, kochanie.- Do widzenia, pa.Nie zdążyłam zrobić kroku od telefonu, gdy ponownie rozległ siędzwonek.Podniosłam szybko słuchawkę.- No, o czym zapomniałeś.Pewnie chciałeś mi jeszcze powiedzieć, że mnie kochasz.- Halo! Tato!- Halo!- Tak, rzeczywiście to chciałem powiedzieć.Usłyszałam cichy głos Pawła.Zaniemówiłam.Po ciele przeszłymnie dreszcze.- Wyjeżdżasz.Chciałem życzyć ci szczęśliwej podróży.- Dziękuję.- Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz, i że sam sobie teżkiedyś wybaczę - powiedział i odłożył słuchawkę.Stałam jak zamurowana.W oczach pojawiły się łzy.Po co zadzwonił?! Wolałabym nie słyszeć jego głosu, bo wraz z nim odżywają wszystkie wspomnienia.Nie będę mogła przestać o nim myśleć.*Minęła siedemnasta trzydzieści, a ja nie mogę dotrzeć na dworzec autobusowy.Utknęliśmy taksówką w niemiłosiernym korku.Co prawda, zaczął się weekend i można było się spodziewać tło-94ku na ulicach, ale nie o tej godzinie.Denerwuję się, nie lubię sięspózniać.Pewnie wszyscy już są i czekają tylko na mnie.Szybciej! Poruszamy się w żółwim tempie.Na piechotę byłabym chybaszybciej.W końcu docieram na miejsce.Na przystanku międzynarodowym stoi ekskluzywny autokar.Niemal wszyscy siedzą jużw środku, jedynie jakaś para przytula się nieopodal.Wysiadamz taksówki, tacham moje nabite do maksimum manele, torebka zsuwa mi się z ramienia, a z okien autobusu przygląda mi się kilkanaście par oczu.Nienawidzę takich sytuacji! Widok niezadowolonegokierowcy upychającego moje torby w bagażniku jeszcze bardziejpodniósł mi adrenalinę.Nic do mnie nie mówił, ale na twarzy miałwymalowane, co o mnie myśli.Patrzył na mnie z politowaniem,jak na głupią cipę.Na osłodę jednak przywitała mnie sympatyczna opiekunka, która odhaczyła moje nazwisko na liście i wskazałamiejsce przy oknie.Usiadłam, a właściwie ciężko opadłam na siedzenie i utkwiłam wzrok w całującej się przed autobusem parze.Stali objęci wpół, patrząc na siebie z wielką miłością.Pasowali dosiebie, byli prawie jednego wzrostu, mieli słowiańską urodę i sportowy typ sylwetki.Wyglądali na pogodnych, miłych ludzi.Sielankowy widok ordynarnie zburzył nieprzyjemny głos kierowcy:- Koniec tych czułości - warknął przez otwarte okno.- Odjeżdżamy. Co za cham" - pomyślałam.Miałabym ochotę wstać i walnąćmu między oczy.Wyładowałabym na nim całą swoją złość.Nieznoszę ludzi brutalnych, wulgarnych.Czuję do nich wstręt.Jak takiprostak, prymityw może być kierowcą luksusowego autobusu?- Masz minę, jakbyś chciała kogoś zabić - odezwał się chłopak,który jeszcze przed chwilą całował się na dworze, a teraz próbowałwygodnie rozsiąść się obok mnie.- Naprawdę? - zapytałam zaskoczona [ Pobierz całość w formacie PDF ]