[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To ciekawe.Chętnie poznam tę niezwykłą osobę.Może nauczę się czegoś nowego.Tobie też przy-dałaby się odrobina szaleństwa z mojego powodu.To lepsze od niepokoju o moje bezpieczeństwo.Krzysztof nie zdołał przerazić Anny ani zniechęcić jej do dalszej podróży.Kiedy Mike po godziniezjawił się w kawiarni, dziewczyna wstała i jak gdyby nigdy nic oświadczyła:- Chodzmy do hotelu po moją walizkę.Nie mogę się doczekać, kiedy poznam wszystkich osobiście.Anajbardziej interesuje mnie Rita.Jeszcze nigdy nie widziałam dziewczyny, która umie doprowadzaćchłopaków do szaleństwa.Mike uniósł w górę brwi z najwyższym zdumieniem, nie śmiał jednak komentować tego, co usłyszał.Przed hotelem czekał już na nich ogromnie zadowolony Abduh z tobołkiem świeżo wypranych ubrań.Razem pojechali po zakupy, a potem wyruszyli w drogę do Maribu.Przyjechali w porze sjesty, kiedy w bazie nikogo nie było.Krzysztof wniósł rzeczy Anny na patio i niewiedział, co z nimi zrobić.Spoglądał rozpaczliwie na Mike'a, ale ten niczego mu nie ułatwiał.Wkońcu razem z Abduhem ustalili, że umieszczą Annę w jednym z pustych pokoi znajdujących się wpobliżu wejścia.Zaraz otworzyli okna, Abduh starł kurze, przyniósł materac, koc i prześcieradła,pokazał, gdzie jest łazienka, a potem poszedł do swoich spraw.Mike też gdzieś się zawieruszył.Anna odświeżona po prysznicu wbiegła do poko-ju Krzysztofa, pachnąca i promienna jak zwykle.Stanęła za plecami chłopaka siedzącego przyprowizorycznym biurku, objęła go za szyję i zaczęła całować, szepcząc czułe słowa.Odwrócił się ichwycił ją za ręce.- Nie jestem ciebie wart.- Zakryła mu ręką usta.-Musimy iść na teren wykopalisk.Przedstawię cięprofesorom.Mają jakieś plany związane z twoją osobą.Liczą na pomoc.- Czy ja mogę się na coś przydać? Przecież tak niewiele umiem.- Zobaczymy.- Krzysztof wstał i od razu ruszył do wyjścia, bojąc się, że Anna znów będzie chciałaprzytulić się do niego, co mogłoby doprowadzić ich dalej, niżby należało.Za nic nie chciał do tego do-puścić.- Idziemy.Wez kapelusz, okulary i wodę mineralną z kuchni od Abduha.Czekam na ciebieprzed domem.W drodze na teren wykopalisk bezładnie opowiadał o ruinach świątyni, o wielkiej tamie i dziwnychobyczajach miejscowej ludności.Najwyrazniej profesorowie uzgodnili wcześniej swoje stanowiska iplany związane z nieoczekiwanym gościem, bo Sha-riff nawet nie próbował demonstrować swojejniechęci do kobiet.Było wręcz przeciwnie.Przywitał ich serdecznym uściskiem dłoni i osobiścieoprowadził Annę, dopuszczając ją nawet do komnaty pod posadzką.Dziewczyna była ogromnieprzejęta.W świetle lampy dostrzegła podstawę ogromnej kolumny.Spojrzała pytająco na profesora,ale ten od razu uprzedził jej pytanie.- Patrzysz moja panno na tę rysę u dołu fundamentów? To nic takiego.One stoją tu prawie trzy ty-siące lat i byle rysa z pewnością kolumnom nie zaszkodzi.- Ale tam, na górze, pracują ludzie.I pan, profesorze, też może być zagrożony.- Uciekłbym stąd od razu, gdyby tu było niebezpiecznie.Nikogo nie narażam, a siebie najmniej.Bądzspokojna, dziecko.Widziałaś te dzwoneczki wydobyte dzisiaj z gruzów? Piękne.- Twarz profesora zmiejsca stała się uduchowiona.- Jestem pewien, że wkrótce dotrzemy do skarbca.Chyba nikt tamprzed nami nie wchodził.Jest szansa na znalezienie niewyobrażalnych skarbów.Cały świat będzie otym mówił.Anna powoli pokonywała podziemny korytarz.Z ulgą odetchnęła świeżym powietrzem w cieniumonumentalnych kolumn, które wyznaczały prostokątny dziedziniec prowadzący na teren świątyni.Dalej był duży okrągły plac otoczony potężnym murem.Słońce zdążyło już rozgrzać kamienne płyty.Wokół panowała niezmącona cisza.Dziewczyna spojrzała w górę, przytrzymując kapelusz.- To wspaniałe miejsce.Z pewnością mieszkały tu kapłanki, natchnione panny, które przepowiadałyprzyszłość.- To raczej byli kapłani.Ale u jakiegoś greckiego podróżnika, który tu dotarł w porę, znalazłemwzmiankę o świętych dziewicach - mówił z przejęciem Shariff, wpatrując się w Annę z wyraznąaprobatą.Krzysztof przeglądał z uwagą zawartość kosza, wysypaną na duży stół, ale nie znalazł nic godnegouwagi.Dał znak robotnikowi, który zgarnął ze stołu gruz i odniósł niepotrzebny już nikomu ładunekna wyznaczone miejsce.Potem podszedł do profesora z pytaniem:- Przyda się panu nowy pracownik?- Myślałem, że pani przyjechała tu tylko z wizytą.Idzcie teraz do Morrisona.Szczerze mówiąc, tegorodzaju decyzje zależą wyłącznie od niego.Mam nadzieję, że nie będzie się pani tu nudziła.Ruszyli wąską ścieżką pod górę.Anna była zachwycona i szczęśliwa.Szła lekko i przez cały czas zożywieniem mówiła o swoich wrażeniach.Zza zakrętu wyłoniła się para idąca w ich stronę.Rita obej-mowała Petera jedną ręką, a drugą przytrzymywała torbę z aparatem.Na widok Krzysztofa lekko ode-pchnęła swojego towarzysza, poprawiła kapelusz i z daleka pomachała ręką.- To Rita, prawda? - zapytała Anna.- Tak - odparł wyraznie zaniepokojony Krzysztof.Nieuchronne spotkanie miało nastąpić już zachwilę i nic nie mogło temu zapobiec.Anna bez większych problemów przeszła na angielski i ser-decznie uścisnęła dłoń artystki.Rita obrzuciła ją taksującym spojrzeniem i zwróciła się do Krzysztofa.- Narzeczona?- Tak.- Jęknął chłopak.- No więc, witaj w domu.Zaraz wprowadzę cię we wszystko.To jest nasz językoznawca, Peter.Ukłońsię, Angliku.Przed tobą stoi prawdziwa Słowianka.Krzysztofa już znasz, więc nie muszę go przedsta-wiać, choć doprawdy miałabym na to ogromną ochotę.- Zrobiła taneczne pas i odwróciła się tyłem dowszystkich.Zaraz jednak zapanowała nad sobą i robiąc niewinną minę, zapytała:- Kiedy ślub?- Za dwa miesiące, prawda Krzysiu? - powiedziała niczego nieświadoma Anna.Chłopak zaczerwienił się po same uszy.Nawet opalenizna nie mogła ukryć jego zmieszania.- Więc to tak? - drążyła Rita.- A ja myślałam, że Ostatnie tango w Paryżu może trwać wiecznie.Nocóż.Widzisz, Anno, tych dwóch panów? Zgadnij, który jest do szaleństwa zakochany we mnie?- To chyba jasne?- Niezupełnie, moja mała.Zrobimy szybki test na inteligencję.Chyba nawet tym razem nie trafisz docelu.- Czyżby Krzysztof? - zapytała Anna z wyraznym zdumieniem.- Nie zgadłaś.Obaj.- %7łartujesz, Rito [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- To ciekawe.Chętnie poznam tę niezwykłą osobę.Może nauczę się czegoś nowego.Tobie też przy-dałaby się odrobina szaleństwa z mojego powodu.To lepsze od niepokoju o moje bezpieczeństwo.Krzysztof nie zdołał przerazić Anny ani zniechęcić jej do dalszej podróży.Kiedy Mike po godziniezjawił się w kawiarni, dziewczyna wstała i jak gdyby nigdy nic oświadczyła:- Chodzmy do hotelu po moją walizkę.Nie mogę się doczekać, kiedy poznam wszystkich osobiście.Anajbardziej interesuje mnie Rita.Jeszcze nigdy nie widziałam dziewczyny, która umie doprowadzaćchłopaków do szaleństwa.Mike uniósł w górę brwi z najwyższym zdumieniem, nie śmiał jednak komentować tego, co usłyszał.Przed hotelem czekał już na nich ogromnie zadowolony Abduh z tobołkiem świeżo wypranych ubrań.Razem pojechali po zakupy, a potem wyruszyli w drogę do Maribu.Przyjechali w porze sjesty, kiedy w bazie nikogo nie było.Krzysztof wniósł rzeczy Anny na patio i niewiedział, co z nimi zrobić.Spoglądał rozpaczliwie na Mike'a, ale ten niczego mu nie ułatwiał.Wkońcu razem z Abduhem ustalili, że umieszczą Annę w jednym z pustych pokoi znajdujących się wpobliżu wejścia.Zaraz otworzyli okna, Abduh starł kurze, przyniósł materac, koc i prześcieradła,pokazał, gdzie jest łazienka, a potem poszedł do swoich spraw.Mike też gdzieś się zawieruszył.Anna odświeżona po prysznicu wbiegła do poko-ju Krzysztofa, pachnąca i promienna jak zwykle.Stanęła za plecami chłopaka siedzącego przyprowizorycznym biurku, objęła go za szyję i zaczęła całować, szepcząc czułe słowa.Odwrócił się ichwycił ją za ręce.- Nie jestem ciebie wart.- Zakryła mu ręką usta.-Musimy iść na teren wykopalisk.Przedstawię cięprofesorom.Mają jakieś plany związane z twoją osobą.Liczą na pomoc.- Czy ja mogę się na coś przydać? Przecież tak niewiele umiem.- Zobaczymy.- Krzysztof wstał i od razu ruszył do wyjścia, bojąc się, że Anna znów będzie chciałaprzytulić się do niego, co mogłoby doprowadzić ich dalej, niżby należało.Za nic nie chciał do tego do-puścić.- Idziemy.Wez kapelusz, okulary i wodę mineralną z kuchni od Abduha.Czekam na ciebieprzed domem.W drodze na teren wykopalisk bezładnie opowiadał o ruinach świątyni, o wielkiej tamie i dziwnychobyczajach miejscowej ludności.Najwyrazniej profesorowie uzgodnili wcześniej swoje stanowiska iplany związane z nieoczekiwanym gościem, bo Sha-riff nawet nie próbował demonstrować swojejniechęci do kobiet.Było wręcz przeciwnie.Przywitał ich serdecznym uściskiem dłoni i osobiścieoprowadził Annę, dopuszczając ją nawet do komnaty pod posadzką.Dziewczyna była ogromnieprzejęta.W świetle lampy dostrzegła podstawę ogromnej kolumny.Spojrzała pytająco na profesora,ale ten od razu uprzedził jej pytanie.- Patrzysz moja panno na tę rysę u dołu fundamentów? To nic takiego.One stoją tu prawie trzy ty-siące lat i byle rysa z pewnością kolumnom nie zaszkodzi.- Ale tam, na górze, pracują ludzie.I pan, profesorze, też może być zagrożony.- Uciekłbym stąd od razu, gdyby tu było niebezpiecznie.Nikogo nie narażam, a siebie najmniej.Bądzspokojna, dziecko.Widziałaś te dzwoneczki wydobyte dzisiaj z gruzów? Piękne.- Twarz profesora zmiejsca stała się uduchowiona.- Jestem pewien, że wkrótce dotrzemy do skarbca.Chyba nikt tamprzed nami nie wchodził.Jest szansa na znalezienie niewyobrażalnych skarbów.Cały świat będzie otym mówił.Anna powoli pokonywała podziemny korytarz.Z ulgą odetchnęła świeżym powietrzem w cieniumonumentalnych kolumn, które wyznaczały prostokątny dziedziniec prowadzący na teren świątyni.Dalej był duży okrągły plac otoczony potężnym murem.Słońce zdążyło już rozgrzać kamienne płyty.Wokół panowała niezmącona cisza.Dziewczyna spojrzała w górę, przytrzymując kapelusz.- To wspaniałe miejsce.Z pewnością mieszkały tu kapłanki, natchnione panny, które przepowiadałyprzyszłość.- To raczej byli kapłani.Ale u jakiegoś greckiego podróżnika, który tu dotarł w porę, znalazłemwzmiankę o świętych dziewicach - mówił z przejęciem Shariff, wpatrując się w Annę z wyraznąaprobatą.Krzysztof przeglądał z uwagą zawartość kosza, wysypaną na duży stół, ale nie znalazł nic godnegouwagi.Dał znak robotnikowi, który zgarnął ze stołu gruz i odniósł niepotrzebny już nikomu ładunekna wyznaczone miejsce.Potem podszedł do profesora z pytaniem:- Przyda się panu nowy pracownik?- Myślałem, że pani przyjechała tu tylko z wizytą.Idzcie teraz do Morrisona.Szczerze mówiąc, tegorodzaju decyzje zależą wyłącznie od niego.Mam nadzieję, że nie będzie się pani tu nudziła.Ruszyli wąską ścieżką pod górę.Anna była zachwycona i szczęśliwa.Szła lekko i przez cały czas zożywieniem mówiła o swoich wrażeniach.Zza zakrętu wyłoniła się para idąca w ich stronę.Rita obej-mowała Petera jedną ręką, a drugą przytrzymywała torbę z aparatem.Na widok Krzysztofa lekko ode-pchnęła swojego towarzysza, poprawiła kapelusz i z daleka pomachała ręką.- To Rita, prawda? - zapytała Anna.- Tak - odparł wyraznie zaniepokojony Krzysztof.Nieuchronne spotkanie miało nastąpić już zachwilę i nic nie mogło temu zapobiec.Anna bez większych problemów przeszła na angielski i ser-decznie uścisnęła dłoń artystki.Rita obrzuciła ją taksującym spojrzeniem i zwróciła się do Krzysztofa.- Narzeczona?- Tak.- Jęknął chłopak.- No więc, witaj w domu.Zaraz wprowadzę cię we wszystko.To jest nasz językoznawca, Peter.Ukłońsię, Angliku.Przed tobą stoi prawdziwa Słowianka.Krzysztofa już znasz, więc nie muszę go przedsta-wiać, choć doprawdy miałabym na to ogromną ochotę.- Zrobiła taneczne pas i odwróciła się tyłem dowszystkich.Zaraz jednak zapanowała nad sobą i robiąc niewinną minę, zapytała:- Kiedy ślub?- Za dwa miesiące, prawda Krzysiu? - powiedziała niczego nieświadoma Anna.Chłopak zaczerwienił się po same uszy.Nawet opalenizna nie mogła ukryć jego zmieszania.- Więc to tak? - drążyła Rita.- A ja myślałam, że Ostatnie tango w Paryżu może trwać wiecznie.Nocóż.Widzisz, Anno, tych dwóch panów? Zgadnij, który jest do szaleństwa zakochany we mnie?- To chyba jasne?- Niezupełnie, moja mała.Zrobimy szybki test na inteligencję.Chyba nawet tym razem nie trafisz docelu.- Czyżby Krzysztof? - zapytała Anna z wyraznym zdumieniem.- Nie zgadłaś.Obaj.- %7łartujesz, Rito [ Pobierz całość w formacie PDF ]