[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeszliśmy obok szafek, które stali klienciwynajmowali do przechowywania swoich akcesoriów do kręgli.Fanatycy i profesjonaliści,którzy kupili swoje własne buty, niekiedy też swoją własną kulę, i nie chcieli ich ciągle targaćdo domu.Przy recepcji łysiejący mężczyzna położył na ladzie kluczyk.- Do zobaczenia za miesiąc - powiedział do pracującej tam dziewczyny.- Będziemy uważać na pana rzeczy - zaśmiała się, ukazując szerokie dziąsła.- Miłegopobytu we Włoszech.- Dziękuję Lulu.Z pewnością będzie udany.Mężczyzna zniknął.Spoglądałem ukradkiem na kluczyk jak sroka na diament.Numertrzydzieści jeden.Gdyby tylko ten głupi kitel pozwolił mi pójść samemu do toalety.Dopókiczułem jego oddech na karku, mogłem o tym zapomnieć.Wszedł jednak za mną.Zostawiłempisuary po lewej stronie i wszedłem do normalnej toalety.- Czekaj.- Kitel sprawdził ją pod kątem możliwości ucieczki.Te były żadne, nie było nawet okienka.Skinął głową.- Okej.Wszedłem sam do środka.Jedyną możliwą kryjówką była spłuczka, ale wtedypotrzebowałbym plastikowej torebki.I taśmy klejącej, aby torebka nie przemokła.Mokrynotes z rozmazanym tuszem byłby nieczytelny.Nie mówiąc już o zmarnowanychpendrive ach.Nie, toaleta nie była dobrym pomysłem.Zresztą numer trzydzieści jeden wbiłmi się w głowę jak gwózdz, przyćmiewając wszystkie inne możliwości.To było zbyt idealne.Właściciela nie będzie przez miesiąc, co dawało mi wystarczająco dużo czasu i szans naodnalezienie notesu, zanim znów zacznie korzystać z szafki.Gdyby z jakiegoś powodu mniesię nie udało, prawdopodobnie moje rzeczy odnajdzie on po powrocie z Włoch.I możenajlepsze z wszystkiego: jeśli kitle wyczyszczą mi pamięć, miałbym jakiś punkt zaczepienia.Kluczyk! Mały, niepozorny i o wiele łatwiejszy do ukrycia niż notes.Gdyby wpadł wniepożądane ręce, kitle musiałyby się najpierw dowiedzieć, do jakiego zamka pasuje.- Gdzie się podziewasz? - spytał kitel.- Już od trzech minut jest nasza kolej.- Przepraszam, skurcze.- Wydałem kilka stosownych do sytuacji odgłosów, spuściłemwodę i otworzyłem drzwi.- Nasz czas ucieka.- Szybko wyszedł przede mną i przeszedł koło recepcji.Nie mogłem w to uwierzyć.Lulu opuściła na chwilę recepcję.To był mój szczęśliwywieczór.Tablica, na której wisiały jednak za mną.Zostawiłem pisuary po lewej stronie iwszedłem do normalnej toalety.- Czekaj.- Kitel sprawdził ją pod kątem możliwości ucieczki.Te były żadne, nie było nawet okienka.Skinął głową.- Okej.Wszedłem sam do środka.Jedyną możliwą kryjówką była spłuczka, ale wtedypotrzebowałbym plastikowej torebki.I taśmy klejącej, aby torebka nie przemokła.Mokrynotes z rozmazanym tuszem byłby nieczytelny.Nie mówiąc już ozmarnowanychpendrive ach.Nie, toaleta nie była dobrym pomysłem.Zresztą numer trzydzieści jeden wbiłmi się w głowę jak gwózdz, przyćmiewając wszystkie inne możliwości.To było zbyt idealne.Właściciela nie będzie przez miesiąc, co dawało mi wystarczająco dużo czasu i szans naodnalezienie notesu, zanim znów zacznie korzystać z szafki.Gdyby z jakiegoś powodu mniesię nie udało, prawdopodobnie moje rzeczy odnajdzie on po powrocie z Włoch.I możenajlepsze z wszystkiego: jeśli kitle wyczyszczą mi pamięć, miałbym jakiś punkt zaczepienia.Kluczyk! Mały, niepozorny i o wiele łatwiejszy do ukrycia niż notes.Gdyby wpadł wniepożądane ręce, kitle musiałyby się najpierw dowiedzieć, do jakiego zamka pasuje.- Gdzie się podziewasz? - spytał kitel.- Już od trzech minut jest nasza kolej.- Przepraszam, skurcze.- Wydałem kilka stosownych do sytuacji odgłosów, spuściłemwodę i otworzyłem drzwi.- Nasz czas ucieka.- Szybko wyszedł przede mną i przeszedł koło recepcji.Nie mogłem w to uwierzyć.Lulu opuściła na chwilę recepcję.To był mój szczęśliwywieczór.Tablica, na której wisiały kluczyki od szafek została bez nadzoru! Musiałbym tylkopodwędzić numerek trzydzieści jeden.Kitel się obrócił.- Chodzże.Wsunąłem kluczyk do kieszeni.- Tak, tak.W myślach zrobiłem kilka kroków tanecznych.Zdawało się, że kitel coś przeczuwał.Resztę wieczoru pilnował mnie jak pies, przezco nie udało mi się włożyć do szafki notesu i pendrive ów.2- W Rocky s? - spytał Louis.Siedzieliśmy na górnym łóżku.Wyjąłem całą zawartość naszej tajnej kryjówki ipołożyłem między nami.Przytaknąłem.- Jak tylko będzie okazja.W tej szafce będą całkowicie bezpieczne.- A jak to zapamiętasz? - Louis podciągnął nogi i odłożył zapaloną latarkę na kolano.-Jeśli uda ci się uciec, usuną ci całkowicie pamięć.Wtedy nie będziesz pamiętał, gdzieschowałeś notes i pendrive.- Na pewno do tego dojdę.To kwestia wypróbowania kluczyka wszędzie, gdzie siętylko da.- Podrzuciłem go i złapałem.- Tak długo, aż znajdę właściwą szafkę.Spojrzał na mnie, jakbym powiedział coś niewiarygodnie głupiego.- Wiesz, ile szafek jest w samym Flatstaff? Mógłbyś próbować w nieskończoność.- Nie wszystkie szafki - powiedziałem, chcąc dodać sobie odwagi.- Tylko te znumerkiem trzydzieści jeden.- I może zaczniesz poszukiwania gdzieś w Denever albo w Bostonie.- Louis obstawałprzy swoim.- Sam tego nie wiesz.Westchnąłem.- Nie, jeśli dobrze przygotujemy moją ucieczkę.Ten kluczyk to punkt zaczepienia.Itak wezmę więcej przedmiotów, które pomogą mi odnalezć notes i pendrive.- Wyłowiłempapierek z Pizza Hut z kupki przedmiotów na łóżku.- Twój rachunek to wskazówka numer dwa.Wydrukowany na nim adres jest zFlatstaff, więc to też logiczne, że najpierw tam będę szukać, a nie w Denever.- Położyłem goobok siebie, przy kluczyku, i chwyciłem zdjęcie, które zakosiłem w sali konferencyjnej.-Wskazówka numer trzy: wielki, szary budynek.Będę wiedział, gdzie znalezć ciebie i innychchłopaków.Louis spojrzał na mnie trochę mniej smutno.- Nie zapomnij o pieniądzach.- Dorzucił rulonik banknotów do wszystkich rzeczy.-%7ładna wskazówka, ale cholernie przydatne.- Niech no spojrzę, co my tu jeszcze mamy? - powiedziałem głośno.Wybuchnął śmiechem.- Wyglądasz jak mistrz quizów.Wygrał pan.-.wsuwkę do włosów.- Wpiąłem ją w kędzierzawe włosy Louisa.- Niekonieczniepotrzebna komuś bez umiejętności włamywacza.- Chwyciłem kartę do drzwi.- Przydatnatylko do użytku wewnętrznego.Precz z tym!Louis złapał ją.- Dyktafon.Nasze ufne wsparcie pamięci!- Właśnie! - zawołałem radośnie.- Mogę nagrać wiadomość, że muszę zabrać rzeczy zRocky s.- Bardzo pomocne dla kitli, jeśli cię złapią.- Louis zaśmiał się już nie radośnie, asarkastycznie.- Przemyślnie chowasz wcześniej notes i pendrive, żeby potem jeszcze nagraćna dyktafonie, gdzie wszystko schowałeś.Ale ze mnie dureń! Nie mogę się już zachowywać, jakby to była gra.Louis ma rację.Muszę się liczyć z tym, że moja próba ucieczki może się też nie powieść.- Nie biorę więc dyktafonu.Louis klepnął mnie nagle niezwykle mocno.- Ale owszem.- powiedział.- Halo! - Potarłem bolące miejsce.- Właśnie, halo! - Chwycił swoją komórkę i przyłożył ją do ucha.- Czy rozmawiam zSamem Watersem? Mam czwartą wskazówkę.Najwyrazniej skrzynka pocztowa prezydenta była sprawą niecierpiącą zwłoki.Następnego dnia znów zabrano mnie i wrzucono do szpiegowskiego busa.Nie żeby mojestarania były bezowocne, ale nie mogłem się wystarczająco skoncentrować [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Przeszliśmy obok szafek, które stali klienciwynajmowali do przechowywania swoich akcesoriów do kręgli.Fanatycy i profesjonaliści,którzy kupili swoje własne buty, niekiedy też swoją własną kulę, i nie chcieli ich ciągle targaćdo domu.Przy recepcji łysiejący mężczyzna położył na ladzie kluczyk.- Do zobaczenia za miesiąc - powiedział do pracującej tam dziewczyny.- Będziemy uważać na pana rzeczy - zaśmiała się, ukazując szerokie dziąsła.- Miłegopobytu we Włoszech.- Dziękuję Lulu.Z pewnością będzie udany.Mężczyzna zniknął.Spoglądałem ukradkiem na kluczyk jak sroka na diament.Numertrzydzieści jeden.Gdyby tylko ten głupi kitel pozwolił mi pójść samemu do toalety.Dopókiczułem jego oddech na karku, mogłem o tym zapomnieć.Wszedł jednak za mną.Zostawiłempisuary po lewej stronie i wszedłem do normalnej toalety.- Czekaj.- Kitel sprawdził ją pod kątem możliwości ucieczki.Te były żadne, nie było nawet okienka.Skinął głową.- Okej.Wszedłem sam do środka.Jedyną możliwą kryjówką była spłuczka, ale wtedypotrzebowałbym plastikowej torebki.I taśmy klejącej, aby torebka nie przemokła.Mokrynotes z rozmazanym tuszem byłby nieczytelny.Nie mówiąc już o zmarnowanychpendrive ach.Nie, toaleta nie była dobrym pomysłem.Zresztą numer trzydzieści jeden wbiłmi się w głowę jak gwózdz, przyćmiewając wszystkie inne możliwości.To było zbyt idealne.Właściciela nie będzie przez miesiąc, co dawało mi wystarczająco dużo czasu i szans naodnalezienie notesu, zanim znów zacznie korzystać z szafki.Gdyby z jakiegoś powodu mniesię nie udało, prawdopodobnie moje rzeczy odnajdzie on po powrocie z Włoch.I możenajlepsze z wszystkiego: jeśli kitle wyczyszczą mi pamięć, miałbym jakiś punkt zaczepienia.Kluczyk! Mały, niepozorny i o wiele łatwiejszy do ukrycia niż notes.Gdyby wpadł wniepożądane ręce, kitle musiałyby się najpierw dowiedzieć, do jakiego zamka pasuje.- Gdzie się podziewasz? - spytał kitel.- Już od trzech minut jest nasza kolej.- Przepraszam, skurcze.- Wydałem kilka stosownych do sytuacji odgłosów, spuściłemwodę i otworzyłem drzwi.- Nasz czas ucieka.- Szybko wyszedł przede mną i przeszedł koło recepcji.Nie mogłem w to uwierzyć.Lulu opuściła na chwilę recepcję.To był mój szczęśliwywieczór.Tablica, na której wisiały jednak za mną.Zostawiłem pisuary po lewej stronie iwszedłem do normalnej toalety.- Czekaj.- Kitel sprawdził ją pod kątem możliwości ucieczki.Te były żadne, nie było nawet okienka.Skinął głową.- Okej.Wszedłem sam do środka.Jedyną możliwą kryjówką była spłuczka, ale wtedypotrzebowałbym plastikowej torebki.I taśmy klejącej, aby torebka nie przemokła.Mokrynotes z rozmazanym tuszem byłby nieczytelny.Nie mówiąc już ozmarnowanychpendrive ach.Nie, toaleta nie była dobrym pomysłem.Zresztą numer trzydzieści jeden wbiłmi się w głowę jak gwózdz, przyćmiewając wszystkie inne możliwości.To było zbyt idealne.Właściciela nie będzie przez miesiąc, co dawało mi wystarczająco dużo czasu i szans naodnalezienie notesu, zanim znów zacznie korzystać z szafki.Gdyby z jakiegoś powodu mniesię nie udało, prawdopodobnie moje rzeczy odnajdzie on po powrocie z Włoch.I możenajlepsze z wszystkiego: jeśli kitle wyczyszczą mi pamięć, miałbym jakiś punkt zaczepienia.Kluczyk! Mały, niepozorny i o wiele łatwiejszy do ukrycia niż notes.Gdyby wpadł wniepożądane ręce, kitle musiałyby się najpierw dowiedzieć, do jakiego zamka pasuje.- Gdzie się podziewasz? - spytał kitel.- Już od trzech minut jest nasza kolej.- Przepraszam, skurcze.- Wydałem kilka stosownych do sytuacji odgłosów, spuściłemwodę i otworzyłem drzwi.- Nasz czas ucieka.- Szybko wyszedł przede mną i przeszedł koło recepcji.Nie mogłem w to uwierzyć.Lulu opuściła na chwilę recepcję.To był mój szczęśliwywieczór.Tablica, na której wisiały kluczyki od szafek została bez nadzoru! Musiałbym tylkopodwędzić numerek trzydzieści jeden.Kitel się obrócił.- Chodzże.Wsunąłem kluczyk do kieszeni.- Tak, tak.W myślach zrobiłem kilka kroków tanecznych.Zdawało się, że kitel coś przeczuwał.Resztę wieczoru pilnował mnie jak pies, przezco nie udało mi się włożyć do szafki notesu i pendrive ów.2- W Rocky s? - spytał Louis.Siedzieliśmy na górnym łóżku.Wyjąłem całą zawartość naszej tajnej kryjówki ipołożyłem między nami.Przytaknąłem.- Jak tylko będzie okazja.W tej szafce będą całkowicie bezpieczne.- A jak to zapamiętasz? - Louis podciągnął nogi i odłożył zapaloną latarkę na kolano.-Jeśli uda ci się uciec, usuną ci całkowicie pamięć.Wtedy nie będziesz pamiętał, gdzieschowałeś notes i pendrive.- Na pewno do tego dojdę.To kwestia wypróbowania kluczyka wszędzie, gdzie siętylko da.- Podrzuciłem go i złapałem.- Tak długo, aż znajdę właściwą szafkę.Spojrzał na mnie, jakbym powiedział coś niewiarygodnie głupiego.- Wiesz, ile szafek jest w samym Flatstaff? Mógłbyś próbować w nieskończoność.- Nie wszystkie szafki - powiedziałem, chcąc dodać sobie odwagi.- Tylko te znumerkiem trzydzieści jeden.- I może zaczniesz poszukiwania gdzieś w Denever albo w Bostonie.- Louis obstawałprzy swoim.- Sam tego nie wiesz.Westchnąłem.- Nie, jeśli dobrze przygotujemy moją ucieczkę.Ten kluczyk to punkt zaczepienia.Itak wezmę więcej przedmiotów, które pomogą mi odnalezć notes i pendrive.- Wyłowiłempapierek z Pizza Hut z kupki przedmiotów na łóżku.- Twój rachunek to wskazówka numer dwa.Wydrukowany na nim adres jest zFlatstaff, więc to też logiczne, że najpierw tam będę szukać, a nie w Denever.- Położyłem goobok siebie, przy kluczyku, i chwyciłem zdjęcie, które zakosiłem w sali konferencyjnej.-Wskazówka numer trzy: wielki, szary budynek.Będę wiedział, gdzie znalezć ciebie i innychchłopaków.Louis spojrzał na mnie trochę mniej smutno.- Nie zapomnij o pieniądzach.- Dorzucił rulonik banknotów do wszystkich rzeczy.-%7ładna wskazówka, ale cholernie przydatne.- Niech no spojrzę, co my tu jeszcze mamy? - powiedziałem głośno.Wybuchnął śmiechem.- Wyglądasz jak mistrz quizów.Wygrał pan.-.wsuwkę do włosów.- Wpiąłem ją w kędzierzawe włosy Louisa.- Niekonieczniepotrzebna komuś bez umiejętności włamywacza.- Chwyciłem kartę do drzwi.- Przydatnatylko do użytku wewnętrznego.Precz z tym!Louis złapał ją.- Dyktafon.Nasze ufne wsparcie pamięci!- Właśnie! - zawołałem radośnie.- Mogę nagrać wiadomość, że muszę zabrać rzeczy zRocky s.- Bardzo pomocne dla kitli, jeśli cię złapią.- Louis zaśmiał się już nie radośnie, asarkastycznie.- Przemyślnie chowasz wcześniej notes i pendrive, żeby potem jeszcze nagraćna dyktafonie, gdzie wszystko schowałeś.Ale ze mnie dureń! Nie mogę się już zachowywać, jakby to była gra.Louis ma rację.Muszę się liczyć z tym, że moja próba ucieczki może się też nie powieść.- Nie biorę więc dyktafonu.Louis klepnął mnie nagle niezwykle mocno.- Ale owszem.- powiedział.- Halo! - Potarłem bolące miejsce.- Właśnie, halo! - Chwycił swoją komórkę i przyłożył ją do ucha.- Czy rozmawiam zSamem Watersem? Mam czwartą wskazówkę.Najwyrazniej skrzynka pocztowa prezydenta była sprawą niecierpiącą zwłoki.Następnego dnia znów zabrano mnie i wrzucono do szpiegowskiego busa.Nie żeby mojestarania były bezowocne, ale nie mogłem się wystarczająco skoncentrować [ Pobierz całość w formacie PDF ]