[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pękła.Ze środka wysypały się złocone talerze inkrustowanerubinami&Turek wpadł w szał.Cisnął w bok swój bat, zamiast niego chwytającgrubą maczugę nabijaną kamieniami.Doskoczył do Belzebuba iwalił go po plecach tak długo, aż niewolnik znieruchomiał w kałużykrwi. * * * To jest moja przyszłość?  wyszeptał, wodząc skołowaciałymjęzykiem po wysuszonym podniebieniu. Niewolnik wKonstantynopolu łupionym przez obce armie barbarzyńców?Eremita w czerwonej riasie pociągnął go w cień i nakazał siąść nakamiennej ławie.Sam poczłapał do wnętrza swej samotni.Po chwiliprzyniósł dzban i kubek. To jeden z możliwych wariantów  tłumaczył, gdy Kalikstłapczywie wlewał w siebie wodę. Jak już rzekłem, twe losy mogąpotoczyć się różnymi drogami.Gdybym nie ocalił dobrej części twejduszy, to być może ty rozdawałbyś baty w płonącej stolicy upadłegoimperium.Tak, wtedy bez wątpienia odnalazłbyś się ze swym złemw tym chaosie, wypływając zawsze na wierzch.Jednak pomyśl oinnych.O swoim przyjacielu Nicetasie& On już nie żyje  przerwał mnichowi Belzebub. Byliśmy razemna rydwanie, kiedy&  Urwał i głośno przełknął ślinę. Biedak nieżyje na pewno. Być może, ale skąd w tobie taka pewność? Zoe też uważałeś zamartwą& Właśnie, a Zoe?& Czy ona poradziłaby sobie w takimświecie? Nie, i tego akurat możesz być pewien, umieć żyć wśródtakiego zła to nie zależy tylko od ciała, ale w większej części odduszy.Chyba zaczynasz to rozumieć, bo przecież odzyskałeś swąduszę.Prawie odzyskałeś, w każdym razie nie jesteś już tymsamym zabójcą jak miesiąc temu.Więc gdy zlekceważyszCzarnego Mnicha i jego plany, taka przyszłość, jaką widziałeś,może się dla ciebie wypełnić, jest najbardziej prawdopodobna.  Ale nie jedyna& Chcesz zobaczyć inną przyszłość? Taką, w której jesteśgalernikiem na okręcie egipskiego pirata? A co powiesz na żywotbeznogiego żebraka pełzającego w rynsztokach Filipopolu?& Dość! Wystarczy!  Belzebub uniósł ręce, jakby w ten sposóbchciał powstrzymać napór słów starca. Cóż zatem robić? Wyruszysz jutro.Tylko strzeż się podstępów wiwerny&Rozdział 19Droga urwała się jak skórzany pas przecięty krótkim uderzeniemtopora.Belzebub przystanął zdezorientowany.Nie, szlak niezbaczał nigdzie ani też nie przysypała go lawina.Nie podmyłstrumień i nie zarósł trawą.Po prostu kamienisty trakt dochodził doostrego zbocza porośniętego karłowatymi drzewkami i ginąłprzygnieciony górą. Gamoto  wyszeptał zrezygnowany.Owszem, starzec mówił, że musi wejść w tę część gór Troodos,której nigdy nie skalała ludzka stopa.%7łe będzie musiał wdrapać sięw miejsce, którego unikały nawet zwierzęta.Potraktował te słowajako miejscową przypowiastkę  ot, tutejsi górale wydeptali drogędo kamieniołomu, z którego brali marmur do budowy chlewików.Aże dalej nie potrafili się przedrzeć, stworzyli opowieść o szczytachsięgających ponad chmury i przepaściach bez dna.I czających siętam potworach.Teraz jednak dostrzegł w tym zdzbło prawdy  poprostu nie wiedział, gdzie dalej iść.Kieruj się na północ, najdalej jak się da  mówił mu starzec. A gdyzwątpisz, to idz dalej, nie wahając się.Co to znaczy?  pytał. Dlaczego tak kręcisz i nie powieszwszystkiego wprost?Musisz mi zaufać.I zaufać sobie samemu.Nie pytaj, tylko ruszaj w drogę.Czerwony mnich szczędził słowa.Nie chciał zdradzić tajemnicy.Amoże po prostu jej nie znał? W końcu był jeno ślepcem&Belzebub wdrapał się na zbocze, raniąc dłonie o ostre krawędziekamieni.Słońce leniwie sunęło po bladym niebie, zalewającTroodos oślepiającą bielą.Zwietlne igiełki ukłuły go w zrenice.Opuścił powieki.I wtem na szyi poczuł chłodny dotyk ostrza. Nie ruszaj się&  usłyszał szept.Nie ruszał się.Nawet nie otworzył oczu. Chcesz ją zabić?  To był głos kobiety.Wtedy spojrzał.Ciemne włosy związane w gruby warkocz, oliwkowa skóra, lekkoskośne oczy.Nie była stąd, to jasne.Saracenka? Nie, za ciemna.Nubijka? Kitajka? Nie, nie przypominała żadnej z tych nacji, którychprzedstawiciele przecierali szlaki imperium.Również jej strójwskazywał na obce pochodzenie.Czarny kaftan ze skóry ciasnoopinał jej kształtne piersi.Nogi wojowniczki tylko częściowoosłaniała spódniczka do kolan, zaś jej łydki okrywały sznurowanecholewy wysokich butów. Kim jesteś?  wyrwało mu się głupie pytanie, jednak nie dostałodpowiedzi.Docisnęła mocniej sztych miecza, aż spłynęła krew. To ja pytam  powiedziała ostro. Mów! Chcesz ją zabić?! Niby kogo? Tę przerośniętą jaszczurkę?Sapnęła wściekle: To jest wiwerna.Rozumiesz? Wiwerna!  Cokolwiek powiesz! Tak długo, jak trzymasz mi ten nożyk przygardle, będę z tobą zgodny. Czyli przybyłeś ją zabić, co?Na pół oddechu nacisk jej miecza osłabł.Wykorzystał tę chwilę, jakpotrafił najlepiej.Odchylił się w tył, schodząc z linii ostrza.Potemskoczył w bok, przetaczając się po kamieniach i nim zdążyłarozpłatać mu głowę, zaatakował ją puginałem od dołu.Lewą rękąprzytrzymał uniesione do ciosu ramię dziewczyny, prawą przytknąłjej nóż do policzka. No, królowo! Nie ruszaj się, bo stracisz nieco na urodzie.I od razuodrzuć swój miecz.Posłuchała.Klinga zazgrzytała po kamieniach. Doskonale.A teraz odpowiem ci na twoje pytanie.I sam zadam.Nie, nie chcę zabić przerośniętej jaszczurki. Wiwerny. Teraz ja cię mam na ostrzu, nie zauważyłaś? Wszystko jedno.To jest wiwerna. %7łe jak? Wierna czy niewierna?  sam zaśmiał się ze swojegożartu [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl