[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tam spotkał Strunkę twój ojciec.Pokochali się miłościąpiękną i szczerą.Wiele wspaniałych chwil spędzili razem i razem wędrowali po Pazdurach,razem zasadzali się na kozice.I dobry los obdarzył ich dzieckiem.Strunka była przy nadziei iobydwoje cieszyli się na nadejście owocu ich miłości.A\ nadszedł ten dzień, kiedy powiłasyna, lecz los odwrócił się wtedy od nich.Dziewczyna zmarła w połogu.I ojciec, samotnik i pustelnik, zniósł dziecię w dół, przeniósł przez Rówień i poło\ył na drodze do Smreczyn.Iresztką swej tajemniczej siły, która wszak\e nie zdołała ocalić góralskiej dziewczyny, tąbezsilną resztką sprowadził w to miejsce kroki Jaka.I tak znalazł cię starszy rodu Kościanów. To koniec waszej opowieści? Nie, jeszcze nie, choć do końca blisko. Czy mój ojciec, ojciec, co go nie znałem, jeszcze \yje?Władca Wichrów westchnął i głęboko popatrzył w oczy Gajdy.W jego spojrzeniu kryłosię zmęczenie i smutek. śyje, Gajdo, choć niewiele czasu mu ju\ pozostało.Ja jestem tym ojcem.Zapadła cisza, w której słychać było tylko kapanie kropel po ścianach hali.Pod posadzkąszemrały podgórskie strumienie, chcące wydostać się na zbocza Raroga.Ich szepty zmieszałysię z szeptem Berdy: A bo to pierwszy raz Władca Wichrów miesza swoją krew z góralską? Dlaczego mnie nie zachowaliście przy sobie, tylko oddaliście obcym? Po co towszystko?  odezwał się po chwili Gajda. Jesteś synem góralki i pomiędzy góralami powinieneś być chowany.Za pózno przyszłamiłość, za pózno przyszedłeś.Taki los.Czasy moje przemijają i niedługo odejdę.Nie mogłeś\yć jako syn Władcy Wichrów.A wiedziałem, \e przy Kościanach i przy Starym Rysiukrzywda ci się nie stanie. To po co mnie tu wezwaliście? Trafiłem na ciebie przypadkiem, bo uwierz, nie ja spuściłem wtedy lawinę.I poznałemcię jako syna.I wiedziałem, \e musi to być znak, kolejna szansa dana mi przez los.Jednak niechciałem cię przymuszać.Chciałem, byś sam podjął decyzję. Przecie\ przysięgałem. Przysięgałeś z wdzięczności za uratowane \ycie.Ale wtedy nie wierzyłeś we WładcęWichrów, mimo to wyruszyłeś.I to był twój wybór. Dalej nie rozumiem, po co to wszystko? Ja te\ nie rozumiem, Gajdo.I nie muszę rozumieć, bo niedługo mnie nie będzie.Aleczuję, \e twoja rola dopiero się zaczyna.I \e masz prawo wiedzieć, skąd jesteś.śe nie jesteśtylko podrzutkiem, niechcianym bękartem ani dzieckiem dziwo\on.Gajda przez jakiś czas nie odpowiadał.W końcu odezwał się cichym głosem: Dziękuję wam, ojcze. To ja ci dziękuję, synu  spokojnie i z miłością odpowiedział Władca Wichrów.Teraz wszyscy długo milczeli.A\ wreszcie napiętą do granic mo\liwości ciszę przerwałsam Władca Wichrów: Wiem, z czym przychodzisz, Berdo.Wysłyszałem w wiatrach twą muzykę,wysłyszałem twe granie, a w nim wątpliwości i pytania.I odpowiem na wszystkie, na jakiepotrafię.Ale najpierw, jeśli mogę cię prosić, zagraj mi tę odwieczną nutę, co ją po górach nosisz od wielu dni.I Berda, gęślarz rodu Kościanów, wyciągnął z kaptura skrzypeczki i zagrał spokojniedumną, góralską nutę.Grał ją wiele razy, a wszyscy słuchali i góry słuchały, i nawet krople ipodziemne strugi Srebrnego Beretyczu słuchały.A\ przestał grać, ucichł spokojnie i wolno.Pokłonił się Władcy i czekał.A on odezwał się tymi słowami: Kiedy ruszałeś w drogę, niewiele wiedziałeś i więcej miałeś wątpliwości ni\ mądrości.Ale wsłuchiwałeś się w góry, w słowa ludzi, jakich los stawiał na twej ście\ce.I twojewątpliwości topniały.Dostałeś od starych gazdów odwieczną nutę, wmyślałeś się w nią, byzrozumieć, co dzieje się w Smoczogórach i jaki jest tego wszystkiego sens.I kilkakrotniepróbowałeś odkryć zapomniane w nucie słowa, a za ka\dym razem mówiły coś innego.Aleteraz, zamiast wątpliwości, widzę w tobie spokój.Wiesz ju\ chyba wszystko, co powinieneświedzieć.Z ka\dym krokiem, jaki przybli\ał cię do mnie, rosła twoja mądrość.Teraz zagrałeśmi tę nutę.Ona ule\ała ci się w duszy na tyle, by odsłonić swój sens i ukryte słowa.Ale niezaśpiewałeś ich.Proszę cię, zrób to teraz. To prawda, odkryłem odwieczne słowa w muzyce.Posłuchajcie wszyscy:Gdy zawieje wicher srogiTo odejdą stare bogiNową pieśń gęślarz zaśpiewaWraz z nim zaśpiewają drzewa.Gajda, który od dziecka słuchał śpiewu i grania Berdy, nigdy nie słyszał jego głosu takczystego, tak dzwięcznego.Zastygł w zasłuchaniu, choć pieśń trwała krótko. Znasz odwieczną nutę, na którą naprowadziły cię rady Starego Rysia, znasz jej sens.Có\ więcej mogę ci pomóc? Doszedłem tu nie po to, by zdobyć wiedzę, jaką ju\ posiadam.Przybyłem, by z wamiporozmawiać, bo rozmowy nie zastąpi mi \adna pieśń, choćby i odwieczna. Rozmawiajmy więc. Dlaczego wichry wieją? Darujcie, ale chcę to od was usłyszeć. Bo są ślepe.Ja odchodzę, Berdo, mnie ju\ za niedługo tu nie będzie.I przed odejściemrozpuściłem wichry, by odtąd same, bez moich rozkazów wiały po górach.A one ślepe są inie bardzo im to wychodzi.Ale nauczą się.Na razie cieszą się wolnością i są jak zrebaki, sąjak młode, wypuszczone na łąkę konie.Lecz minie jeszcze kilka dni i wszystko się uspokoi.To wiem na pewno.Szukacie powodów mojego gniewu, pytacie się, dlaczego zniszczyłyChochoła, dlaczego cały czas szły waszym tropem, a\ do dzisiejszego ranka.Ale w ichwianiu nie ma \adnego ukrytego sensu.Nie stoi za nimi \aden rozkaz i \aden gniew.Przypadkiem tylko wiały tam, gdzie wy byliście, choć być mo\e jest to trudne do uwierzenia.Ich ślepota prowadzi ich torami przypadku.  Wichry przynoszą zmianę.Zwiastują koniec starych czasów, zapowiadają nowe.Mówicie, Władco, \e gotujecie się do odejścia.Dlaczego teraz to się dzieje? Dlaczego zanaszego \ycia? Wiele jest powodów i sam nie potrafię przeniknąć wszystkich.Wiedziałem, \enadejdzie taki czas, kiedy skończy się moja rola.Kiedy władcy staną się niepotrzebni i będąmusieli odejść.Bo nie my rządzimy światem, lecz Jedyny.I my jesteśmy tylko jegoposłańcami, tylko jego sługami.Ale kiedy sam zechce nadejść, musimy usunąć się w cień.Przez wieki rozporządzałem wichrami, nie wiedząc, kiedy mój czas się wypełni.I wypełniasię teraz.Dzięki wam, to wy sprawiliście, \e nadejdą nowe czasy.To wasza, ludzi, zasługa.Ichoć ja muszę odejść, to cieszę się, bo jestem jedynie posłańcem.Zrobiliście rzecz wa\ną wchwili próby.Bo ludziom najbardziej doskwiera śmiertelność.Od wieków nie zgadzają się nanią i podejmują rozmaite próby, by ją pokonać.I stało się, \e mogliście Zmierć zwycię\yć, pokonać ją własnym, góralskim sprytem [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl