[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciągnięto go wwypełniony odorem potu mrok.Poczuł oddech na policzku, gdy potwór zwany Gorussempochylił się nad nim. Lubi wrzeszczeć, tak? To mały, wredny skurwysynek, szczerze mówiąc. Wybijemy mu to z głowy. Nie jemu.Zarżnąłby własną matkę tylko po to, żeby zobaczyć, jak płynie krew.Pewniezostawił za sobą ślad z zamęczonych zwierząt długi na trzydzieści mil.Zakopał je w małychdołkach na wszystkich podwórkach.To jeden z takich, Goruss. Osiemnaście srebrników? Obciętych? Ehe. Zgoda.Przypon wyrywał się, gdy Goruss zaniósł go do pokoju na zapleczu, a potem do ciemnejpiwnicy, gdzie śmierdziało potem i szczynami.Zakneblował go, związał i zamknął w niskiejżelaznej klatce.Potem poszedł na górę, zostawiając chłopaka samego.Wrócił do frontowego pomieszczenia i usiadł naprzeciwko Bellama. Ale, siostrzeńcze? Jeszcze dla mnie za wcześnie, wujku. Jak długo mam go zatrzymać? Wystarczająco długo, by wytrząsnąć z niego całe gówno.Przestrasz go tak, aż sięzłamie. Daj mu noc.To wystarczy, by przywołać wszystkie jego lęki, ale nie pozbawi goczucia.Niech to szlag, siostrzeńcze.Nie zajmujemy się nikim, kto nie skończy, powiedzmy,piętnastu lat, a i wtedy rozmawiamy z nimi i obserwujemy ich z uwagą.Tylko ci, którzy nierokują żadnych nadziei, trafiają na galery.A i wtedy płacą im, karmią ich, a po pięciu latachodzyskują wolność.Potem większość nich sobie radzi. Wątpię, by Przypon o tym wiedział, wujku.Wie tylko tyle, że przyprowadza się tudzieci, które potem znikają. Pewnie tak to właśnie wygląda. Wygląda, wujku, wygląda zapewnił z uśmiechem Bellam.*** Nie widziałam go od kilku dni.Barathol skinął głową i podszedł do beczułki z wodą, by zmyć brud z dłoni i przedramion.Chaur siedział na pobliskiej skrzyni, jedząc jakiś miejscowy owoc o żółtej skórze i jędrnym,różowym miąższu.Po jego porośniętym szczeciną podbródku spływał sok.Scillara przywitała go radosnym uśmiechem, wchodząc do pomieszczenia.Wypełniał jeostry, gryzący zapach typowy dla kuzni.Kobiecie nasunęła się myśl, że ta woń zawsze już będziesię jej kojarzyła z Baratholem, tym potężnie zbudowanym mężczyzną o łagodnym spojrzeniu. Miałeś jeszcze jakieś kłopoty z cechami? zapytała.Wytarł ręce i odrzucił ścierkę na bok. Utrudniają nam życie, ale spodziewałem się tego.Jakoś sobie radzimy. Widzę. Wskazała głową na stos żelaznych prętów. Nowe zamówienie? Miecze.Pojawienie się malazańskiego garnizonu w ambasadzie wywołało nową modęwśród szlachty.Wszyscy chcą mieć długie imperialne miecze.Większość miejscowych płatnerzyma trudności z ich wykonaniem. Wzruszył ramionami. A ja nie mam, oczywiście.Scillara usiadła na jedynym w tym miejscu krześle i zaczęła nabijać fajkę. Co takiego szczególnego mają w sobie malazańskie miecze? Właściwie chodzi o coś wręcz przeciwnego.Miejscowi płatnerze jeszcze się w tym niezorientowali i muszą się uciekać do inżynierii wstecznej, żeby je zrobić jak należy. Inżynierii wstecznej? Ehe.Zasadniczy model malazańskiego miecza pochodzi z Unty, z imperialnegokontynentu.Powstał przed co najmniej trzema wiekami, być może nawet dawniej.Imperiumnadal korzysta z untańskich odlewni.Są raczej konserwatywni. Jeśli te cholerstwa spełniają swoje zadanie, po co cokolwiek zmieniać? Tak, wygląda na to, że tak właśnie myślą.Tubylcy kombinują, jak mogą, próbująwielokrotnego sklepywania, by nadać klindze twardość i solidność, ale tajemnica polega na tym,że untańscy kowale za słabo rozgrzewają metal.Ponadto, używają czerwonego żelaza.PośródWzgórz Untanskich jest go pełno, nawet jeśli gdzie indziej jest rzadkością. Przerwał na chwilę,przyglądając się, jak kobieta zapala fajkę. To z pewnością cię nie interesuje, Scillara. Nie bardzo, ale lubię słuchać twojego głosu.Spojrzała na Barathola zza chmury fajkowego dymu. Tak czy inaczej, rozeszły się wieści, że potrafię zrobić niezłe kopie takich mieczy.Wkońcu jakiś płatnerz wpadnie na właściwy sposób, ale na razie mam mnóstwo zadowolonychklientów.Nie zaszkodzą mi zbytnio, nawet jeśli zaniżą ceny. To świetnie ucieszyła się.Przyglądał się jej przez chwilę. A więc Nożownik zaginął, tak? Nic mi o tym nie wiadomo.Powiedziałam tylko, że nie widziałam go od kilku dni. Niepokoisz się?Zastanowiła się nad tym pytaniem. Barathol, nie dlatego do ciebie przyszłam.Nie potrzebuję kogoś, kto będzie go szukał,jakby Nożownika porwali albo coś w tym rodzaju.Po prostu chciałam się z tobą zobaczyć.Czujęsię samotna.och, nie chciałam powiedzieć, że wystarczy mi ktokolwiek.Chciałam się z tobązobaczyć, to wszystko.Po chwili wzruszył ramionami i wyciągnął ręce przed siebie. No to mnie widzisz [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Wciągnięto go wwypełniony odorem potu mrok.Poczuł oddech na policzku, gdy potwór zwany Gorussempochylił się nad nim. Lubi wrzeszczeć, tak? To mały, wredny skurwysynek, szczerze mówiąc. Wybijemy mu to z głowy. Nie jemu.Zarżnąłby własną matkę tylko po to, żeby zobaczyć, jak płynie krew.Pewniezostawił za sobą ślad z zamęczonych zwierząt długi na trzydzieści mil.Zakopał je w małychdołkach na wszystkich podwórkach.To jeden z takich, Goruss. Osiemnaście srebrników? Obciętych? Ehe. Zgoda.Przypon wyrywał się, gdy Goruss zaniósł go do pokoju na zapleczu, a potem do ciemnejpiwnicy, gdzie śmierdziało potem i szczynami.Zakneblował go, związał i zamknął w niskiejżelaznej klatce.Potem poszedł na górę, zostawiając chłopaka samego.Wrócił do frontowego pomieszczenia i usiadł naprzeciwko Bellama. Ale, siostrzeńcze? Jeszcze dla mnie za wcześnie, wujku. Jak długo mam go zatrzymać? Wystarczająco długo, by wytrząsnąć z niego całe gówno.Przestrasz go tak, aż sięzłamie. Daj mu noc.To wystarczy, by przywołać wszystkie jego lęki, ale nie pozbawi goczucia.Niech to szlag, siostrzeńcze.Nie zajmujemy się nikim, kto nie skończy, powiedzmy,piętnastu lat, a i wtedy rozmawiamy z nimi i obserwujemy ich z uwagą.Tylko ci, którzy nierokują żadnych nadziei, trafiają na galery.A i wtedy płacą im, karmią ich, a po pięciu latachodzyskują wolność.Potem większość nich sobie radzi. Wątpię, by Przypon o tym wiedział, wujku.Wie tylko tyle, że przyprowadza się tudzieci, które potem znikają. Pewnie tak to właśnie wygląda. Wygląda, wujku, wygląda zapewnił z uśmiechem Bellam.*** Nie widziałam go od kilku dni.Barathol skinął głową i podszedł do beczułki z wodą, by zmyć brud z dłoni i przedramion.Chaur siedział na pobliskiej skrzyni, jedząc jakiś miejscowy owoc o żółtej skórze i jędrnym,różowym miąższu.Po jego porośniętym szczeciną podbródku spływał sok.Scillara przywitała go radosnym uśmiechem, wchodząc do pomieszczenia.Wypełniał jeostry, gryzący zapach typowy dla kuzni.Kobiecie nasunęła się myśl, że ta woń zawsze już będziesię jej kojarzyła z Baratholem, tym potężnie zbudowanym mężczyzną o łagodnym spojrzeniu. Miałeś jeszcze jakieś kłopoty z cechami? zapytała.Wytarł ręce i odrzucił ścierkę na bok. Utrudniają nam życie, ale spodziewałem się tego.Jakoś sobie radzimy. Widzę. Wskazała głową na stos żelaznych prętów. Nowe zamówienie? Miecze.Pojawienie się malazańskiego garnizonu w ambasadzie wywołało nową modęwśród szlachty.Wszyscy chcą mieć długie imperialne miecze.Większość miejscowych płatnerzyma trudności z ich wykonaniem. Wzruszył ramionami. A ja nie mam, oczywiście.Scillara usiadła na jedynym w tym miejscu krześle i zaczęła nabijać fajkę. Co takiego szczególnego mają w sobie malazańskie miecze? Właściwie chodzi o coś wręcz przeciwnego.Miejscowi płatnerze jeszcze się w tym niezorientowali i muszą się uciekać do inżynierii wstecznej, żeby je zrobić jak należy. Inżynierii wstecznej? Ehe.Zasadniczy model malazańskiego miecza pochodzi z Unty, z imperialnegokontynentu.Powstał przed co najmniej trzema wiekami, być może nawet dawniej.Imperiumnadal korzysta z untańskich odlewni.Są raczej konserwatywni. Jeśli te cholerstwa spełniają swoje zadanie, po co cokolwiek zmieniać? Tak, wygląda na to, że tak właśnie myślą.Tubylcy kombinują, jak mogą, próbująwielokrotnego sklepywania, by nadać klindze twardość i solidność, ale tajemnica polega na tym,że untańscy kowale za słabo rozgrzewają metal.Ponadto, używają czerwonego żelaza.PośródWzgórz Untanskich jest go pełno, nawet jeśli gdzie indziej jest rzadkością. Przerwał na chwilę,przyglądając się, jak kobieta zapala fajkę. To z pewnością cię nie interesuje, Scillara. Nie bardzo, ale lubię słuchać twojego głosu.Spojrzała na Barathola zza chmury fajkowego dymu. Tak czy inaczej, rozeszły się wieści, że potrafię zrobić niezłe kopie takich mieczy.Wkońcu jakiś płatnerz wpadnie na właściwy sposób, ale na razie mam mnóstwo zadowolonychklientów.Nie zaszkodzą mi zbytnio, nawet jeśli zaniżą ceny. To świetnie ucieszyła się.Przyglądał się jej przez chwilę. A więc Nożownik zaginął, tak? Nic mi o tym nie wiadomo.Powiedziałam tylko, że nie widziałam go od kilku dni. Niepokoisz się?Zastanowiła się nad tym pytaniem. Barathol, nie dlatego do ciebie przyszłam.Nie potrzebuję kogoś, kto będzie go szukał,jakby Nożownika porwali albo coś w tym rodzaju.Po prostu chciałam się z tobą zobaczyć.Czujęsię samotna.och, nie chciałam powiedzieć, że wystarczy mi ktokolwiek.Chciałam się z tobązobaczyć, to wszystko.Po chwili wzruszył ramionami i wyciągnął ręce przed siebie. No to mnie widzisz [ Pobierz całość w formacie PDF ]