[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mercy Raintree macórkę Eve, dziewczynkę o nadprzyrodzonej mocy.Zroda, 1.49 w nocyMercy rozważała różne opcje.Może sama sobie poradzić z sytuacją.Może zadzwonić do Dantego i wyznać mu całą prawdę.Może zaufać Judahowi,który obiecał chronić Eve.Niezależnie od tego, jaką podejmie decyzję, nie może zwlekać.Nie dłużejniż do jutrzejszego ranka.Sidonia zapukała do gabinetu.- Eve wreszcie zasnęła.Ty też powinnaś się trochę zdrzemnąć.- Nie zmrużę oka, dopóki nie zdecyduję, co dalej.- Zadzwoń do Dantego.- Chyba nie mam wyjścia, choć wcale mi się nie uśmiecha spowiadaniesię bratu ze swoich błędów.- Rozgniewa się i będzie chciał zabić Judaha.Czy to właśnie ciępowstrzymuje? Chronisz jego życie?- Istnieje ryzyko, że to Judah zabije Dantego - odparła gniewnie Mercy.- Niewielkie.Dobrze wiesz, że Dante ma do dyspozycji nie tylko osobistąmoc, ale jako dranir dziedziczy talenty i siłę po wszystkich naszych władcachsprzed wieków.Judah nie ma szansy w tym pojedynku.- Nie wiemy, jak silny jest Judah, ale musi być wyjątkowo utalentowany,skoro Eve ma tak niesamowite możliwości.Sidonia podała jej telefon.- 99 -SR- Zadzwoń do Dantego.I to zaraz.Mercy nie wyciągnęła ręki.Widać było, że wciąż bije się z myślami.Drzwi do gabinetu otwarły się niespodziewanie.Eve wpadła do środka.Miała na sobie różową piżamkę, była rozpromieniona.Pociągnęła matkę dowyjścia.- Szybko.Chodzmy.- Dokąd?- Wyjdziemy na powitanie.Mój tatuś nadchodzi.Przed chwilą gowpuściłam.ROZDZIAA DZIEWITY- Judah.?- Pospiesz się.Już tu jest.- Wyrzuć stąd tego czarnego diabła - sapnęła Sidonia.Eve otworzyła drzwi samym skinieniem ręki.W progu stał Judah Ansara.W ciemności, oświetlony jedynie przez światło księżyca, rzeczywiście wyglądałjak czarny diabeł, za jakiego uważała go Sidonia.- Tatuś! - krzyknęła Eve i puściła się do niego pędem.- Wiedziałam.Wiedziałam, że wrócisz - powtarzała, zarzuciwszy mu ręce na szyję.Mercy patrzyła zafascynowana na to powitanie ojca z córką.Nie musiałaużywać swoich empatycznych zdolności, by dostrzec głęboką więz, jaka sięmiędzy nimi nawiązała.Wiedziała, że jest bezsilna wobec biegu wypadków, i toją przerażało.Słowa Eve dzwięczały jej w głowie. Urodziłam się dla Ansarów".Telepatycznie kazała uciszyć się Sidonii, która mamrotała pod nosem naprzemian ostrzeżenia i klątwy, i odesłała staruszkę na górę.Zrobiła kilka kroków w kierunku Judaha.Posadził Eve na biodrze ispojrzał na Mercy, jakby dopiero teraz ją dostrzegł.- 100 -SRNie potrafiła nazwać tego, co czuje, nawet na własny użytek.PogardzałaJudahem, nie znosiła go, jego obecność w Sanktuarium sprawiała jej przykrość,a jego pojawienie się w życiu córki napełniało ją niepokojem.Ale jednocześniejego powrót uspokoił ją i ucieszył, bo stanowił dowód, że Judahowiautentycznie zależy na Eve i można na niego liczyć tam, gdzie w grę wchodzijej bezpieczeństwo.- Chcę, żebyś coś mi obiecała - rzekł do dziewczynki.- Co mam obiecać?- Przyrzeknij, że dopóki ci na to nie pozwolę, nie będziesz rozmawiała wmyślach z żadną inną osobą poza twoją mamą i mną.- To zły człowiek, prawda, tatusiu? Chętnie by nam zrobił krzywdę.- Zgadza się, jest zły.A teraz obiecaj.- Obiecuję.Jak łatwo zgodziła się spełnić polecenie Judaha.Mercy aż westchnęła.Eve chyba nigdy nie przyjdzie do głowy, by kwestionować jego rozkazy.Judah postawił dziecko na ziemi.Gdy córka złapała go za rękę,uśmiechnął się i stwierdził:- Już pózno.Powinnaś być w łóżku.- Byłam, ale usłyszałam twoje wołanie.Przecież musiałam cię wpuścić.Chciałeś tego, prawda?- Chciałem.Ale teraz biegnij na górę i wskakuj do łóżeczka.Twoja mamai ja musimy jeszcze omówić wiele spraw.- Przyrzeknij, że nie będziesz się złościł.Macie być dla siebie mili.-Powiodła po nich wzrokiem.- Będę dla Mercy tak miły, jak ona dla mnie.Eve uśmiechnęła siętriumfalnie i zerknęła na jego walizkę.- Będziesz tu jutro, kiedy się obudzę?- Obiecuję.- 101 -SR- Przygotuję ci miejsce na noc w jednym z naszych domków -zaproponowała Mercy, kiedy już zostali sami.- Zostanę tutaj.- Podszedł do niej tak szybko, że nie zdążyła zareagować.- Muszę być blisko Eve i.ciebie.Pamiętaj, że to urodzony uwodziciel, powtarzała sobie.Powie to, co jegozdaniem chciałaby usłyszeć, byle tylko osiągnąć swoje.Nie wolno zapominać,że jego prawdziwym celem jest Eve.- Nie możesz tu długo zostać.- Zmusiła się do patrzenia mu prosto woczy, byle tylko nie uznał, że ma nad nią emocjonalną przewagę.- Trudnobędzie zachować w tajemnicy twoją obecność dłużej niż przez dzień albo dwa.Sanktuarium odwiedzają inni Raintree.Połowa domków jest zajęta.To, cotrzeba przedsięwziąć dla ochrony Eve przed twoim bratem, musi być zrobioneszybko.- Obawiam się, że sprawy są dużo bardziej skomplikowane.Spojrzała na niego podejrzliwie.- Masz prawo się obawiać - potwierdził, przytrzymując ją za ramię [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Mercy Raintree macórkę Eve, dziewczynkę o nadprzyrodzonej mocy.Zroda, 1.49 w nocyMercy rozważała różne opcje.Może sama sobie poradzić z sytuacją.Może zadzwonić do Dantego i wyznać mu całą prawdę.Może zaufać Judahowi,który obiecał chronić Eve.Niezależnie od tego, jaką podejmie decyzję, nie może zwlekać.Nie dłużejniż do jutrzejszego ranka.Sidonia zapukała do gabinetu.- Eve wreszcie zasnęła.Ty też powinnaś się trochę zdrzemnąć.- Nie zmrużę oka, dopóki nie zdecyduję, co dalej.- Zadzwoń do Dantego.- Chyba nie mam wyjścia, choć wcale mi się nie uśmiecha spowiadaniesię bratu ze swoich błędów.- Rozgniewa się i będzie chciał zabić Judaha.Czy to właśnie ciępowstrzymuje? Chronisz jego życie?- Istnieje ryzyko, że to Judah zabije Dantego - odparła gniewnie Mercy.- Niewielkie.Dobrze wiesz, że Dante ma do dyspozycji nie tylko osobistąmoc, ale jako dranir dziedziczy talenty i siłę po wszystkich naszych władcachsprzed wieków.Judah nie ma szansy w tym pojedynku.- Nie wiemy, jak silny jest Judah, ale musi być wyjątkowo utalentowany,skoro Eve ma tak niesamowite możliwości.Sidonia podała jej telefon.- 99 -SR- Zadzwoń do Dantego.I to zaraz.Mercy nie wyciągnęła ręki.Widać było, że wciąż bije się z myślami.Drzwi do gabinetu otwarły się niespodziewanie.Eve wpadła do środka.Miała na sobie różową piżamkę, była rozpromieniona.Pociągnęła matkę dowyjścia.- Szybko.Chodzmy.- Dokąd?- Wyjdziemy na powitanie.Mój tatuś nadchodzi.Przed chwilą gowpuściłam.ROZDZIAA DZIEWITY- Judah.?- Pospiesz się.Już tu jest.- Wyrzuć stąd tego czarnego diabła - sapnęła Sidonia.Eve otworzyła drzwi samym skinieniem ręki.W progu stał Judah Ansara.W ciemności, oświetlony jedynie przez światło księżyca, rzeczywiście wyglądałjak czarny diabeł, za jakiego uważała go Sidonia.- Tatuś! - krzyknęła Eve i puściła się do niego pędem.- Wiedziałam.Wiedziałam, że wrócisz - powtarzała, zarzuciwszy mu ręce na szyję.Mercy patrzyła zafascynowana na to powitanie ojca z córką.Nie musiałaużywać swoich empatycznych zdolności, by dostrzec głęboką więz, jaka sięmiędzy nimi nawiązała.Wiedziała, że jest bezsilna wobec biegu wypadków, i toją przerażało.Słowa Eve dzwięczały jej w głowie. Urodziłam się dla Ansarów".Telepatycznie kazała uciszyć się Sidonii, która mamrotała pod nosem naprzemian ostrzeżenia i klątwy, i odesłała staruszkę na górę.Zrobiła kilka kroków w kierunku Judaha.Posadził Eve na biodrze ispojrzał na Mercy, jakby dopiero teraz ją dostrzegł.- 100 -SRNie potrafiła nazwać tego, co czuje, nawet na własny użytek.PogardzałaJudahem, nie znosiła go, jego obecność w Sanktuarium sprawiała jej przykrość,a jego pojawienie się w życiu córki napełniało ją niepokojem.Ale jednocześniejego powrót uspokoił ją i ucieszył, bo stanowił dowód, że Judahowiautentycznie zależy na Eve i można na niego liczyć tam, gdzie w grę wchodzijej bezpieczeństwo.- Chcę, żebyś coś mi obiecała - rzekł do dziewczynki.- Co mam obiecać?- Przyrzeknij, że dopóki ci na to nie pozwolę, nie będziesz rozmawiała wmyślach z żadną inną osobą poza twoją mamą i mną.- To zły człowiek, prawda, tatusiu? Chętnie by nam zrobił krzywdę.- Zgadza się, jest zły.A teraz obiecaj.- Obiecuję.Jak łatwo zgodziła się spełnić polecenie Judaha.Mercy aż westchnęła.Eve chyba nigdy nie przyjdzie do głowy, by kwestionować jego rozkazy.Judah postawił dziecko na ziemi.Gdy córka złapała go za rękę,uśmiechnął się i stwierdził:- Już pózno.Powinnaś być w łóżku.- Byłam, ale usłyszałam twoje wołanie.Przecież musiałam cię wpuścić.Chciałeś tego, prawda?- Chciałem.Ale teraz biegnij na górę i wskakuj do łóżeczka.Twoja mamai ja musimy jeszcze omówić wiele spraw.- Przyrzeknij, że nie będziesz się złościł.Macie być dla siebie mili.-Powiodła po nich wzrokiem.- Będę dla Mercy tak miły, jak ona dla mnie.Eve uśmiechnęła siętriumfalnie i zerknęła na jego walizkę.- Będziesz tu jutro, kiedy się obudzę?- Obiecuję.- 101 -SR- Przygotuję ci miejsce na noc w jednym z naszych domków -zaproponowała Mercy, kiedy już zostali sami.- Zostanę tutaj.- Podszedł do niej tak szybko, że nie zdążyła zareagować.- Muszę być blisko Eve i.ciebie.Pamiętaj, że to urodzony uwodziciel, powtarzała sobie.Powie to, co jegozdaniem chciałaby usłyszeć, byle tylko osiągnąć swoje.Nie wolno zapominać,że jego prawdziwym celem jest Eve.- Nie możesz tu długo zostać.- Zmusiła się do patrzenia mu prosto woczy, byle tylko nie uznał, że ma nad nią emocjonalną przewagę.- Trudnobędzie zachować w tajemnicy twoją obecność dłużej niż przez dzień albo dwa.Sanktuarium odwiedzają inni Raintree.Połowa domków jest zajęta.To, cotrzeba przedsięwziąć dla ochrony Eve przed twoim bratem, musi być zrobioneszybko.- Obawiam się, że sprawy są dużo bardziej skomplikowane.Spojrzała na niego podejrzliwie.- Masz prawo się obawiać - potwierdził, przytrzymując ją za ramię [ Pobierz całość w formacie PDF ]