[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Byle nie natrafić na jakąś warstwę żrącego płynu  Suzy przypomniała sobieprzygodę Dżdżownicy.Kalina podniósł głowę, kierując snop światła w górę.Roztapiał się i ginął wzielonkawej topieli.Upłynęło znów kilka minut. Chyba schody te nie prowadzą na samą powierzchnię?  odezwała się Suzy.W tej samej chwili zamajaczyła przed nimi jakaś biała plama.Ledwo zdążyliwyciągnąć przed siebie ręce, gdy dłonie ich uderzyły o twardyspód lodowej pokrywy. No i co dalej?  spytał Wład.Nie czekając odpowiedzi sięgnął do pasa odczepiającultradzwiękową sondę.Oparł iglicę o lód i nacisnął guzik.Krzywa na maleńkimekranie wygięła się. Blisko cztery metry grubości  zwrócił się do Suzy, jakby oczekując odpowiedzi.Myślała o tym samym.  Spróbujemy  powiedziała bez wahania.Dłoń jej spoczęła na rękojeścitermopistoletu.Suzy jeszcze raz spojrzała na czarny, nieforemny otwór w leżącej sto metrów podnią okrągłej lodowatej pokrywie. Idziemy?Wład skinął w milczeniu głową.Znajdowali się już przy końcu długiego szybu.Przednimi czerniał otwór stromej sztolni. Zciany są tu wyjątkowo mocne  powiedziała Suzy jakby dla-usprawiedliwieniadecyzji. Zdaje się, że znacznie pózniej zbudowane od tych na dole. Możemy zresztą w każdej chwili zawrócić.Sztolnia biegnie zupełnie prosto. Od powierzchni planety dzieli nas najwyżej 250 metrów  dorzucił Wład. Myślisz, że jest tu jakieś wyjście? Tak wygląda. Chodzmy już.Niedługo trzeba będzie wracać  ponagliła Suzy. Zaczną się o nasniepokoić.Wędrówka nie była tu jednak łatwa.Pochylony niemal pod kątem 30 stopni korytarz,pełen nacieków lodowych i szronu, nie należał do bezpiecznych terenów wspinaczki,zwłaszcza w butach zupełnie nie przystosowanych do tego rodzaju wyczynów.Wkażdej chwili groziło obsunięcie się i karkołomny zjazd w dół.'Wład, posuwając się pierwszy, zmuszony był topić pokrywę lodową, a to bynajmniejnie przyspieszało tempa marszu.Postanowili jednak dotrzeć do widocznego z dalekaprogu i dopiero wówczas zawrócić.Nie zawrócili.To, co z daleka wzięli za próg lodowy, było zwałem gruzu, powstałympo istniejącej tu kiedyś ścianie czy zaporze.Stosy pokruszonej masy plastycznej grubą warstwą pokrywały lód.Odłamki blokówróżnej wielkości leżały porozrzucane na dużej przestrzeni.Z obdartych wskutekeksplozji ścian zwisały niemal całkowicie zżarte korozją pręty jakiejś kraty.Suzy ostrożnie wspięła się na wał lodu.Tuż przed nią wystawał z rumowiska gruby,dziwacznie wygięty pręt czy dzwigar.Wyciągnęła rękę, aby oprzeć się na tym pręcie iłatwiej przedostać przez próg lodowy, ale w tej samej chwili odskoczyła z krzykiem. Wład był już przy niej.To, co wzięli za powyginany kawał metalu, było na wpółzwęgloną ręką.Ręką Urpianina!Ciało zabitego nie było widoczne.Pokrywała je warstwa gruzu i brudnego lodu. Chodzmy dalej  odezwał się Wład ochłonąwszy nieco z wrażenia.Suzy w milczeniu ruszyła przed siebie.Również wyżej korytarz nosił liczne ślady wybuchów i wysokiej temperatury. Tu chyba musiała toczyć się walka  Wład oglądał z uwagą ściany. Niżej żadnych śladów nie było& Można by pomyśleć, że jakaś grupa Urpian wdzierała się z zewnątrz do tychpodziemi i została tu zatrzymana& Albo odwrotnie: jakaś grupa usiłowała wydostać się z podziemi na zewnątrz imusiała stoczyć walkę z tymi, którzy chcieli ją zatrzymać.Niespodziewanie sztolnia kończyła się wysoką, rozległą halą.Była to widoczniejakaś fabryka, bo spod zalegającej podłogę twardej skorupy lodu wystawały, niczympancerze jakichś gigantycznych żółwi, ciemnordzawe kadłuby mniejszych iwiększych maszyn.Lód przedostał się tu przez szeroką bramę, prowadzącą do drugiej, jeszcze większejsali.Suzy i Wład przesuwali się teraz pomiędzy zwałami lodu,, spiętrzonymigdzieniegdzie niemal pod sam sufit.Wreszcie osiągnęli miejsce, skąd lodowiec wdarłsię do wnętrza fabryki.Były tu cztery eliptyczne otwory w suficie.Zakrzepła woda w ciągu wielu wiekówzdążyła wpełznąć tu wielkimi, podobnymi do kolumn lodospadami i wypełniła wnętrzehal.Lód był miejscami tak przezroczysty, że przez jego bloki można było dostrzecszerokie, ciemne walce, niby tubusy teleskopów przygotowanych do obserwacjinieba.Wład spojrzał na zegarek. No, czas wracać. Wracać? Zajmie to nam co najmniej godzinę.Na pewno już się niepokoją. Wracać?  powtórzyła Suzy z obawą. Tą samą drogą? W wyobrazni ujrzała na moment zwęgloną rękę, która nie była ręką człowieka& Od powierzchni dzieli nas chyba nie więcej niż 50 metrów lodu  powiedział Wład,jakby odpowiadając na myśli Suzy. Mamy termopistolety  podchwyciła żywo [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl