[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zbierając w sobie resztki siłymoralnej, postanowił nie ustąpić pragnieniu wyzbycia się wszystkiego: uczuć, lojalności, szacunku itroski o siebie.Raz jeszcze zmusił się do rozważenia planu wyjazdu wystarczyłoby kupić bilet dojakiegoś odległego miejsca ale natychmiast sobie uprzytomnił, że nie zniósłby samotnej wyprawy,dopóki jego wyimagionowany towarzysz podróży tkwił pod samą powierz-chnią świadomości.Zostanie tu, gdzie jest, robiąc to co zwykle, aż obudzi się w nim radość życia wten sam, niemalże magiczny sposób, w jaki zachodziły jego przelotne i iluzoryczne przeobrażenia.Będzie musiał na to poczekać, a tymczasem zachowywać się z taką godnością, na jaką go stać.Nic taknie przystoi mężczyznie w jego wieku zdał sobie sprawę, jakby wbrew samemu sobie jakodrobina godności.Włożył płaszcz i miękki czarny kapelusz, w którym chodził do biura, schwycił kopertę i zszedł na dół.Stanął przed kontuarem Hipwooda, który wyłonił się ze swojego pokoiku i gestem właściciela położyłrękę na podstawie choinki. Najlepsze życzenia świąteczne, panie Hipwo-od powiedział, wręczając mu kopertę. Jestem panu bardzo zobowiązany odparł portier.Zwykle był bardziej wymowny uświadomił sobie Bland. Zastanawiam się, czy mogę pana o coś poprosić. zaczął. Przekonaj się" zdawał się mówić wyraz twarzy Hipwooda, który najwyrazniej nie miał zamiaruwyrwać się ze swego grobowego milczenia.Bland położył dodatkowe dwadzieścia funtów na kontuarze. Ogrzewanie u mnie nie działa oznajmił. Czy będzie pan tak dobry i sprawdzi, co się stało?Nie uśmiecha mi się zostać na święta w lodowatym mieszkaniu. Nie wyjeżdża pan na święta, proszę pana? Nie, zostanę w domu. Może pan na mnie polegać, proszę pana.Czasem trzeba wyregulować termostat. Oczywiście ma pan klucze do mego mieszkania dodał Bland.To był dowód zaufania.Na razie nic więcej niepotrafił zrobić w swojej obronie.Wiedział jednak, że Hipwood nie mógł się doczekać zaproszenia domieszkania, w którym jak podpowiadała mu wyobraznia rozgrywały się w ostatniach dniachsceny rozpusty i wyuzdania.Hipwood uważał się za strażnika moralności publicznej i chciał byćpewien, że nic nie ujdzie jego czujnemu oku.Nie chodziło mu zresztą o to, by cokolwiek wypatrzyć,ale o to, by wiedziano, że ma podejrzenia.W przeszłości Bland musiał ich często wysłuchiwać. Trzecie piętro, proszę pana mówił portier kącikiem ust, ledwie poruszając wargami. Czysłyszał pan coś niezwykłego? Ktoś tam u nich był zeszłej nocy i mam pewne podejrzenia.Wszystko jedno, czy lokator był mężczyzną, czy kobietą, Hipwood używał zaimka oni".Bland dos-konale wiedział, że portier podejrzewa wszystkich szacownych emerytowanych staruszków iwszystkie staruszki zamieszkujące ten budynek o utrzymywanie kompromitujących kontaktów.Jakwiele osób samotnych, miał chorobliwą wyobraznię.Czując się również podejrzanym o cośkompromitującego, Bland postanowił dokonać symbolicznego aktu poddania swego mieszkaniarewizji.Przez chwilę się zastanawiał, czy w środku nie pozostały jakieś ślady jego miłosnegozamroczenia, ale szybko pozbył się wątpliwości.Dowody były tylko w jego głowie i tam zostanąpogrzebane.%7łyczył Hipwoodowi przyjemnego popołudnia i wyszedł na mrozną ulicę.Postanowił pójść do Galerii Narodowej i Narodowej Galerii Portretów, kupić karty świąteczne i wie-czorem zaadresować je, tak by były gotowe do wysłania rano, a może nawet jeszcze dziś, jeśli będziemiał na to dość sił.Wyszedł pogrążony w myślach, bez swej zwykłej energii.Popołudnie było piękne,spokojne, ulice wyludnione, niebo niezmiennie czyste.Szedł coraz prędzej tymi miłymi sercu ulicami,z którymi zżył się od czasu osiedlenia w Londynie.Pierwsze gorączkowe dni pobytu w tym mieściespędzał na badaniu tej okolicy.Wieczorem wracał wyczerpany do hoteliku przy Earls Court, gdziemieszkał, dopóki nie skierowano go do Radnor Place, czyli dopóki nie wyrwał się na wolność.Przyjechał do Londynu z pieniędzmi, które uzyskał ze sprzedaży domu rodziców, i ta gotówkauchroniła go od najgorszych błędów, jakie może popełnić niedoświadczony człowiek.Uczył siewolno, ale systematycznie, postanowiwszy spenetrować każdą dzielnicę po kolei, ciesząc się na myślo podniecającej decyzji, którą w końcu będzie musiał podjąć: gdzie ma zamieszkać lub jak wolał towówczas określać gdzie ma założyć dom [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Zbierając w sobie resztki siłymoralnej, postanowił nie ustąpić pragnieniu wyzbycia się wszystkiego: uczuć, lojalności, szacunku itroski o siebie.Raz jeszcze zmusił się do rozważenia planu wyjazdu wystarczyłoby kupić bilet dojakiegoś odległego miejsca ale natychmiast sobie uprzytomnił, że nie zniósłby samotnej wyprawy,dopóki jego wyimagionowany towarzysz podróży tkwił pod samą powierz-chnią świadomości.Zostanie tu, gdzie jest, robiąc to co zwykle, aż obudzi się w nim radość życia wten sam, niemalże magiczny sposób, w jaki zachodziły jego przelotne i iluzoryczne przeobrażenia.Będzie musiał na to poczekać, a tymczasem zachowywać się z taką godnością, na jaką go stać.Nic taknie przystoi mężczyznie w jego wieku zdał sobie sprawę, jakby wbrew samemu sobie jakodrobina godności.Włożył płaszcz i miękki czarny kapelusz, w którym chodził do biura, schwycił kopertę i zszedł na dół.Stanął przed kontuarem Hipwooda, który wyłonił się ze swojego pokoiku i gestem właściciela położyłrękę na podstawie choinki. Najlepsze życzenia świąteczne, panie Hipwo-od powiedział, wręczając mu kopertę. Jestem panu bardzo zobowiązany odparł portier.Zwykle był bardziej wymowny uświadomił sobie Bland. Zastanawiam się, czy mogę pana o coś poprosić. zaczął. Przekonaj się" zdawał się mówić wyraz twarzy Hipwooda, który najwyrazniej nie miał zamiaruwyrwać się ze swego grobowego milczenia.Bland położył dodatkowe dwadzieścia funtów na kontuarze. Ogrzewanie u mnie nie działa oznajmił. Czy będzie pan tak dobry i sprawdzi, co się stało?Nie uśmiecha mi się zostać na święta w lodowatym mieszkaniu. Nie wyjeżdża pan na święta, proszę pana? Nie, zostanę w domu. Może pan na mnie polegać, proszę pana.Czasem trzeba wyregulować termostat. Oczywiście ma pan klucze do mego mieszkania dodał Bland.To był dowód zaufania.Na razie nic więcej niepotrafił zrobić w swojej obronie.Wiedział jednak, że Hipwood nie mógł się doczekać zaproszenia domieszkania, w którym jak podpowiadała mu wyobraznia rozgrywały się w ostatniach dniachsceny rozpusty i wyuzdania.Hipwood uważał się za strażnika moralności publicznej i chciał byćpewien, że nic nie ujdzie jego czujnemu oku.Nie chodziło mu zresztą o to, by cokolwiek wypatrzyć,ale o to, by wiedziano, że ma podejrzenia.W przeszłości Bland musiał ich często wysłuchiwać. Trzecie piętro, proszę pana mówił portier kącikiem ust, ledwie poruszając wargami. Czysłyszał pan coś niezwykłego? Ktoś tam u nich był zeszłej nocy i mam pewne podejrzenia.Wszystko jedno, czy lokator był mężczyzną, czy kobietą, Hipwood używał zaimka oni".Bland dos-konale wiedział, że portier podejrzewa wszystkich szacownych emerytowanych staruszków iwszystkie staruszki zamieszkujące ten budynek o utrzymywanie kompromitujących kontaktów.Jakwiele osób samotnych, miał chorobliwą wyobraznię.Czując się również podejrzanym o cośkompromitującego, Bland postanowił dokonać symbolicznego aktu poddania swego mieszkaniarewizji.Przez chwilę się zastanawiał, czy w środku nie pozostały jakieś ślady jego miłosnegozamroczenia, ale szybko pozbył się wątpliwości.Dowody były tylko w jego głowie i tam zostanąpogrzebane.%7łyczył Hipwoodowi przyjemnego popołudnia i wyszedł na mrozną ulicę.Postanowił pójść do Galerii Narodowej i Narodowej Galerii Portretów, kupić karty świąteczne i wie-czorem zaadresować je, tak by były gotowe do wysłania rano, a może nawet jeszcze dziś, jeśli będziemiał na to dość sił.Wyszedł pogrążony w myślach, bez swej zwykłej energii.Popołudnie było piękne,spokojne, ulice wyludnione, niebo niezmiennie czyste.Szedł coraz prędzej tymi miłymi sercu ulicami,z którymi zżył się od czasu osiedlenia w Londynie.Pierwsze gorączkowe dni pobytu w tym mieściespędzał na badaniu tej okolicy.Wieczorem wracał wyczerpany do hoteliku przy Earls Court, gdziemieszkał, dopóki nie skierowano go do Radnor Place, czyli dopóki nie wyrwał się na wolność.Przyjechał do Londynu z pieniędzmi, które uzyskał ze sprzedaży domu rodziców, i ta gotówkauchroniła go od najgorszych błędów, jakie może popełnić niedoświadczony człowiek.Uczył siewolno, ale systematycznie, postanowiwszy spenetrować każdą dzielnicę po kolei, ciesząc się na myślo podniecającej decyzji, którą w końcu będzie musiał podjąć: gdzie ma zamieszkać lub jak wolał towówczas określać gdzie ma założyć dom [ Pobierz całość w formacie PDF ]