[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tęskniłam za tobą.- Sophie przytuliła się do Vima, kryjąc twarz wjego zimnym ramieniu.Usłyszała jego westchnienie, ale nie odwzajemnił się tym samymwyznaniem, chociaż bardzo tego chciała.Powiedziała szczerą prawdę, alewiedziała, że nie powinna tego mówić.Ponieważ nadal milczał, odsunęłasię od niego.- Powieś mokre rzeczy w salonie, a ja zrobię kolację.Vim rozwiesił przemoczony płaszcz na oparciu fotela, przyozdobiłobramowanie kominka swoimi rękawicami, kapeluszem i szalikiem.Zdjął sweter z włóczki, który miał na sobie cały dzień, buty orazprzemoczoną zewnętrzną parę spodni.Przemarzł już w życiu wiele razy, i to bardziej niż teraz, bywałwyczerpany i głodny, ale jeszcze nigdy nie odczuwał takiej radości popowrocie do ciepłego pomieszczenia.Gdy zobaczył Sophie siedzącą przystole w wytartej sukni z brązowego aksamitu, z ciemnymi włosamiupiętymi w gładki koczek, pomyślał, że znalazł się w niebie.A gdy padłamu w objęcia.Zrobiła to bez chwili wahania, bez niechęci na widok nieproszonegogościa.Objęła go na powitanie i wypowiedziała niebezpieczne, alecudowne słowa:  Tęskniłam za tobą".- To są skarpety, które zrobiłam na drutach dla Devlina, kiedywyjeżdżał na zimową kampanię do Hiszpanii - powiedziała Sophie,zamykając za sobą drzwi salonu.- Zrobiłam kilka par, dla niego i dlaBarta, ale rzeczy Barta rozdano jego żołnierzom, tak jak sobie życzył.Devlin w lecie pojechał na północ, więc niezabierał ciepłych skarpet.- Dziękuję.Wziął skarpety od Sophie, muskając jej dłoń.- Jesteś przemarznięty na kość, Vim.Nie mogę uwierzyć, że przezcały dzień błąkałeś się po Londynie.Usiadł i zdjął przemoczone, zimne skarpety, a prosty, domowycharakter tej czynności wywołał przyjemne zaskoczenie.Sophie uklękłaprzed nim.- Pozwól, że ja to zrobię.- Wzięła od niego skarpety, które mu przedchwilą podała, i zganiła jego beztroskę.- Na miłość boską, VimieCharpentier, czy nie wszedłeś do żadnej gospody, żeby rozgrzać stopy?Nie przestając utyskiwać na jego lekkomyślność, zdjęła z ramieniakuchenny ręcznik i zabrała się do rozcierania stóp Vima.- Powoli, Sophie, to boli.Owinęła jego stopy ręcznikiem.- Czy naprawdę cały dzień szukałeś konia? Przyglądała się jegostopom, a Vim przezwyciężył impuls, abypogłaskać ją po włosach.- Niezupełnie.Najpierw obszedłem powozownie w Mayfair, Soho, St.James, Knightsbridge, dotarłem prawie do City.Kilka powozów ruszałona wschód, ale nie było miejsca nawet na dachu, chociaż oferowałemspore pieniądze.Ludzie za wszelką cenę chcą spędzić święta z tymi,których kochają.Skinęła głową i przytuliła do siebie jego wielkie, zimne, czerwonestopy, które zaczną go wkrótce dotkliwie boleć.Przytuliła je do swojejpiersi.Ten gest wydawał się śmieszny.Intymny i wspaniałomyślny, azarazem praktyczny, gdyż miał rozgrzać zziębnięte kończyny.Vimuświadomił sobie, że jego serce nigdy w pełni się nie wyleczy pospotkaniu z Sophie Windham.- Próbowałem znalezć konia, ale nikt nie chciał wypożyczyćzwierzęcia na taką długą podróż, tym bardziej że było wielu chętnych,którzy potrzebowali wierzchowca na krótszy dystans i sło- no za to płacili.Próbowałem nawet znalezć zwierzę pociągowe wubojniach, gorzelniach.Bez powodzenia.Nie było także miejsca w gospodach, ale o tym jej nie powiedział.- Cieszę się.- Uwolniła jego stopy i tylko rozcierała je delikatnie.-Cieszę się, że wróciłeś.Przynajmniej wiem, że jesteś dobrze nakarmiony,masz ciepłe schronienie i nic ci nie grozi.Rzeczywiście, nakarmiła go należycie, stawiając na stół grube plastrywędzonej szynki, parujące ziemniaki z ziołami, ser i masło oraz chrupiącekromki świeżo upieczonego chleba.To był najlepszy posiłek, jakikiedykolwiek jadł, chociaż prawdę mówiąc, nie poświęcił tej czynnościnależytej uwagi, śledząc wzrokiem jej krzątaninę po kuchni.Następnie ruszył za nią korytarzem do saloniku, którego miał nigdywięcej nie oglądać, wyciągnął się na grubym dywanie i obserwował Kita,gdy ten stanął na czworakach, kiwając się i radośnie piszcząc, jak każderozpieszczane dziecko.- Kit przejął się twoją mową pożegnalną i był dzisiaj bardzo grzeczny.Leżała na wznak z głową odwróconą w kierunku dziecka.- Rozkwita pod twoją opieką, Sophie.Nie oddasz go nikomu, prawda?Jeśli ich książęce mości okazały zrozumienie dla młodocianej matki, tomoże pozwolą ci zatrzymać dziecko.Od razu pożałował tych słów, gdyż zaczął się znowu zastanawiać, jakąpozycję Sophie zajmuje w tym domu.Powiedział sobie, że to nie maznaczenia - i rzeczywiście nie miało, ponieważ rano ostatecznie stądwyjedzie.Przewróciła się na bok, oparła policzek na ręce i zapatrzyła w ogień.- Ich książęce mości pewnie by na to pozwoliły, gdybym poprosiła, aleKit potrzebuje prawdziwej rodziny, w której są bracia, siostry, mama itata.Rozpieściłabym go niemożliwie.No i tak naprawdę niewiele wiem owychowywaniu dzieci.Tym razem nie oparł się pokusie, by jej dotknąć.Wyciągnął rękę iprzejechał kciukiem po linii jej włosów. - Ale szybko się uczysz.A poza tym niejedna matka, ciocia i babciachętnie by ci w tym pomogły.Kobiety tak robiły.Dzieci zbliżały je do siebie, niezależnie od wieku,pozycji społecznej, a nawet narodowości.Nie zareagowała na jego pieszczotę w widoczny sposób.- Myślę, że wieś jest lepszym miejscem dla dzieci, zwłaszcza dlachłopców.Przyszło mu do głowy, że mógłby zaproponować jej posadę w Sidling.Ciotka i stryj ciągle narzekali na starzejącą się służbę, ale nie zgadzali sięna zwolnienie trzęsących się staruszków i różnych nieudaczników.Jednak wtedy zapewne nigdy by jej nie zobaczył, gdyż Sidling byłomiejscem, do którego przyjeżdżał tylko w ostateczności.Mimo to uznałten pomysł za niezłe rozwiązanie.Mógłby z nią chociaż podtrzymaćwątły kontakt [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl