[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Michael i Ferguson dotąd sięnie spotkali.Powiadomienie i zadanie wstępnych pytań Michaelzlecił innemu prokuratorowi ze swego biura, ponieważ nie chciałodkrywać kart, dopóki on i Danny O'Connor nie przesłuchają byłegostrażnika w sądzie.Po zakończeniu służby w Wilkinson Ralph Ferguson i Sean Nokespozostali przyjaciółmi.Spędzali razem wakacje, polując na jelenie napółnocy stanu Nowy Jork, oraz długie weekendy w wynajętym domkunad jeziorem, gdzie łowili okonie.Pili piwo i whisky, rozmawiali odawnych czasach, snuli plany na przyszłość.Pewnego dnia zamie-rzali otworzyć wspólny sklep z przyborami wędkarskimi w stanieNew Hampshire.Nieszczęśliwie żonaty Nokes często odwiedzał szczęśliwego wmałżeństwie Fergusona i jego żonę Sally, mieszkając wtedy w poko-ju gościnnym w ich małym domku w miasteczku Freeport na LongIsland.Ferguson był świadkiem na pierwszym ślubie Nokesa, alezwiązek ten nie przetrwał nawet roku.Nokes został ojcem chrzest-nym jedynego dziecka Fergusona, obecnie czteroletniej córki, Shel-ley Marie.Na pozór Ralph Ferguson był wzorowym obywatelem.Trenermłodocianej drużyny piłkarskiej, oddany pracownik, który nigdy nieopuszczał nawet dnia pracy i pomagał organizować przyjęcia firmo-we.Prowadził nawet niedzielną zbiórkę w swoim kościele.Idealny świadek, mający opisać charakter denata.Ferguson wiercił się niespokojnie, zbyt zdenerwowany, by skon-centrować uwagę na Michaelu.Patrzył po twarzach ławników i wi-dzów.John i Tommy siedzieli cicho, przyglądając się świadkowi z nieskrywaną pogardą.- Kiedy tam stoi, wcale nie wygląda na twardziela, co? - szepną-łem do Carol.- W tej sytuacji nikt nie wygląda na twardziela - odparła.- Wygląda jak przeciętny człowiek - powiedziałem.- Nikt bysię nie domyślił, że robił to, co robił.- Siedz spokojnie, kochany - powiedziała Carol, powoli gładzącmnie po ręce.- Dzisiaj prawda wyjdzie na jaw.Zwięty Fergusonwyląduje na dupie.- Dzień dobry, panie Ferguson - zaczął Michael, zapinając ma-rynarkę i stając naprzeciwko świadka.- Chciałbym panu podzięko-wać za przybycie.Zdaję sobie sprawę z tego, że musiał pan odbyćdługą podróż.- Przykro mi - przyznał Ferguson - że musiałem tu przyjechać ztakiego powodu.- Rozumiem - odparł Michael ze współczuciem.- Pan i ofiarabyliście przyjaciółmi, czy tak?- Byliśmy bliskimi przyjaciółmi - powiedział Ferguson.- Naj-lepszymi.Trudno sobie wyobrazić lepszego przyjaciela.- Od jak dawna się znaliście?- Od jakichś czternastu lat - odparł Ferguson.- Jak często się spotykaliście?- Tak często jak tylko mogliśmy.Myślę, że jakieś dziesięć, mo-że dwanaście razy do roku.Podczas weekendów, świąt, wakacji itym podobnych.- Czy nazwałby go pan swoim najlepszym przyjacielem?- Na pewno najbliższym - odparł Ferguson.- Rozumie pan, po-trafiliśmy ze sobą rozmawiać o rzeczach, o których mogą mówićtylko ludzie najbliżsi sobie.- Jakiego rodzaju rzeczach? - spytał Michael, przechodząc zopuszczoną głową wzdłuż stołu obrony.- O normalnych sprawach - powiedział Ferguson, wzruszającramionami.- Czasami o kobietach, o sporcie w sezonie piłkarskim, onaszej pracy.%7ładnych głębokich tematów.Zwykłe przyjacielskiepogawędki.- Jakiego rodzaju człowiekiem był Sean Nokes? - spytał Micha-el.- Był dobrym człowiekiem - powiedział Ferguson.- Zbyt do-brym, by zginąć z rąk dwóch ulicznych bandziorów.- Sprzeciw, Wysoki Sądzie - powiedział O'Connor wstając.- Toopinia, a nie stwierdzenie faktu.- Zapytałem świadka o opinię - wyjaśnił Michael.- Sprzeciw oddalony - powiedział sędzia Weisman.- Proszękontynuować.- Co pan ma na myśli mówiąc, że Sean Nokes był dobrymczłowiekiem? - spytał Michael, zbliżając się do świadka.- Czy dawałpieniądze na cele dobroczynne, przygarniał bezdomne zwierzęta,dawał schronienie żebrakom? Proszę nam powiedzieć, panie Fergu-son, w jakim sensie Sean Nokes był dobrym człowiekiem?- Nic podobnego - powiedział Ferguson, a jego nerwową twarzrozjaśnił uśmiech.- Sean po prostu dbał o człowieka.Jeśli byłeś jegoprzyjacielem, zrobiłby dla ciebie wszystko.Naprawdę wszystko.- Czy miał wrogów?- Ma pan na myśli innych niż ci dwaj, którzy go zabili? - spytałFerguson.- Tak - odparł Michael z uśmiechem.- Innych wrogów niż cidwaj, którzy go zabili.- Nie - powiedział Ralph Ferguson.- Sean Nokes nie miał wro-gów.- Dziękuję panu, panie Ferguson - powiedział Michael.- Nie mam więcej pytań, Wysoki Sądzie.- Panie O'Connor, świadek jest do pańskiej dyspozycji -oświadczył sędzia Weisman.- Czy może nam pan powiedzieć, kiedy po raz pierwszy spotkałpan Seana Nokesa? - spytał O'Connor, opierając łokcie na stoleobrony.- Pracowaliśmy razem na północy stanu - odparł Ferguson.- Jako kto?- Byliśmy strażnikami w Wilkinson.- Co to jest? - spytał O'Connor.- Więzienie?- Nie.Dom poprawczy dla młodocianych przestępców.- Dla młodych chłopców, którzy złamali prawo, czy tak?- Tak - potwierdził Ferguson.- Co należało do pańskich obowiązków?- To, co zwykle: utrzymywanie dyscypliny wśród chłopców,pilnowanie, by nie spózniali się na lekcje, zarządzanie ciszy nocnej.Nic ekscytującego.- Czy jako strażnicy, pan i pan Nokes mieliście prawo do użyciasiły w celu, powiedzmy, utrzymywania dyscypliny wśród chłopców?- spytał O'Connor, odsuwając krzesło i stając obok biurka.- Co pan ma na myśli, mówiąc siła ? - spytał Ferguson, zerka-jąc na Michaela.- Pytam, czy mieliście prawo ich bić.- Oczywiście, że nie - odparł Ferguson.- Czy zdarzało się, że któryś z chłopców został uderzony przezktóregoś ze strażników? - spytał O'Connor, obchodząc biurko i krzy-żując ręce na piersiach.- Przypuszczam, że coś takiego mogło się zdarzyć - powiedziałFerguson, zaczynając się pocić.- To był duży zakład.Nie była tojednak powszechna praktyka.- Wobec tego uściślijmy - poprawił się O'Connor.- Czy pan lubpan Nokes kiedykolwiek uderzyliście któregoś z chłopców, nad któ-rymi sprawowaliście nadzór w domu poprawczym w Wilkinson?Sędzia Weisman i Ferguson spojrzeli na Michaela, pewni, żezgłosi sprzeciw wobec tego pytania.Michael siedział nieruchomo za biurkiem, wpatrzony w Fergusona.John i Tommy zerknęli na Michaela, a w ich oczach błysnęło za-ciekawienie i konsternacja.- Czy życzy pan sobie, żebym powtórzył pytanie, panie Fergu-son? - spytał O'Connor, podchodząc do świadka.- Nie - odparł Ferguson.- W takim razie proszę odpowiedzieć.Proszę pamiętać, że zło-żył pan przysięgę.- Tak - powiedział Ferguson.- Zdarzało się, że chłopcy, którychuważaliśmy za niesubordynowanych, byli bici.- W jaki sposób biliście tych niezdyscyplinowanych? - spytałO'Connor.- Co pan ma na myśli?- Pięścią, otwartą dłonią, kopniakiem? - pytał O'Connor.- Amoże pałką, panie Ferguson? Jaki był najlepszy sposób radzeniasobie z niesubordynowanym chłopcem?- To zależało od sytuacji - odparł Ferguson.- A kto podejmował decyzję?- Strażnik, który pełnił służbę.- To znaczy, że pan i Sean Nokes decydowaliście o sposobieuporania się z niesubordynowanym chłopcem, czy tak?- Zgadza się - odparł Ferguson.- Wynika z tego, że dysponowaliście wielką władzą nad więz-niami - stwierdził O'Connor.- To należało do naszej pracy - odparł Ferguson.- Czy tortury także?- Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Michael i Ferguson dotąd sięnie spotkali.Powiadomienie i zadanie wstępnych pytań Michaelzlecił innemu prokuratorowi ze swego biura, ponieważ nie chciałodkrywać kart, dopóki on i Danny O'Connor nie przesłuchają byłegostrażnika w sądzie.Po zakończeniu służby w Wilkinson Ralph Ferguson i Sean Nokespozostali przyjaciółmi.Spędzali razem wakacje, polując na jelenie napółnocy stanu Nowy Jork, oraz długie weekendy w wynajętym domkunad jeziorem, gdzie łowili okonie.Pili piwo i whisky, rozmawiali odawnych czasach, snuli plany na przyszłość.Pewnego dnia zamie-rzali otworzyć wspólny sklep z przyborami wędkarskimi w stanieNew Hampshire.Nieszczęśliwie żonaty Nokes często odwiedzał szczęśliwego wmałżeństwie Fergusona i jego żonę Sally, mieszkając wtedy w poko-ju gościnnym w ich małym domku w miasteczku Freeport na LongIsland.Ferguson był świadkiem na pierwszym ślubie Nokesa, alezwiązek ten nie przetrwał nawet roku.Nokes został ojcem chrzest-nym jedynego dziecka Fergusona, obecnie czteroletniej córki, Shel-ley Marie.Na pozór Ralph Ferguson był wzorowym obywatelem.Trenermłodocianej drużyny piłkarskiej, oddany pracownik, który nigdy nieopuszczał nawet dnia pracy i pomagał organizować przyjęcia firmo-we.Prowadził nawet niedzielną zbiórkę w swoim kościele.Idealny świadek, mający opisać charakter denata.Ferguson wiercił się niespokojnie, zbyt zdenerwowany, by skon-centrować uwagę na Michaelu.Patrzył po twarzach ławników i wi-dzów.John i Tommy siedzieli cicho, przyglądając się świadkowi z nieskrywaną pogardą.- Kiedy tam stoi, wcale nie wygląda na twardziela, co? - szepną-łem do Carol.- W tej sytuacji nikt nie wygląda na twardziela - odparła.- Wygląda jak przeciętny człowiek - powiedziałem.- Nikt bysię nie domyślił, że robił to, co robił.- Siedz spokojnie, kochany - powiedziała Carol, powoli gładzącmnie po ręce.- Dzisiaj prawda wyjdzie na jaw.Zwięty Fergusonwyląduje na dupie.- Dzień dobry, panie Ferguson - zaczął Michael, zapinając ma-rynarkę i stając naprzeciwko świadka.- Chciałbym panu podzięko-wać za przybycie.Zdaję sobie sprawę z tego, że musiał pan odbyćdługą podróż.- Przykro mi - przyznał Ferguson - że musiałem tu przyjechać ztakiego powodu.- Rozumiem - odparł Michael ze współczuciem.- Pan i ofiarabyliście przyjaciółmi, czy tak?- Byliśmy bliskimi przyjaciółmi - powiedział Ferguson.- Naj-lepszymi.Trudno sobie wyobrazić lepszego przyjaciela.- Od jak dawna się znaliście?- Od jakichś czternastu lat - odparł Ferguson.- Jak często się spotykaliście?- Tak często jak tylko mogliśmy.Myślę, że jakieś dziesięć, mo-że dwanaście razy do roku.Podczas weekendów, świąt, wakacji itym podobnych.- Czy nazwałby go pan swoim najlepszym przyjacielem?- Na pewno najbliższym - odparł Ferguson.- Rozumie pan, po-trafiliśmy ze sobą rozmawiać o rzeczach, o których mogą mówićtylko ludzie najbliżsi sobie.- Jakiego rodzaju rzeczach? - spytał Michael, przechodząc zopuszczoną głową wzdłuż stołu obrony.- O normalnych sprawach - powiedział Ferguson, wzruszającramionami.- Czasami o kobietach, o sporcie w sezonie piłkarskim, onaszej pracy.%7ładnych głębokich tematów.Zwykłe przyjacielskiepogawędki.- Jakiego rodzaju człowiekiem był Sean Nokes? - spytał Micha-el.- Był dobrym człowiekiem - powiedział Ferguson.- Zbyt do-brym, by zginąć z rąk dwóch ulicznych bandziorów.- Sprzeciw, Wysoki Sądzie - powiedział O'Connor wstając.- Toopinia, a nie stwierdzenie faktu.- Zapytałem świadka o opinię - wyjaśnił Michael.- Sprzeciw oddalony - powiedział sędzia Weisman.- Proszękontynuować.- Co pan ma na myśli mówiąc, że Sean Nokes był dobrymczłowiekiem? - spytał Michael, zbliżając się do świadka.- Czy dawałpieniądze na cele dobroczynne, przygarniał bezdomne zwierzęta,dawał schronienie żebrakom? Proszę nam powiedzieć, panie Fergu-son, w jakim sensie Sean Nokes był dobrym człowiekiem?- Nic podobnego - powiedział Ferguson, a jego nerwową twarzrozjaśnił uśmiech.- Sean po prostu dbał o człowieka.Jeśli byłeś jegoprzyjacielem, zrobiłby dla ciebie wszystko.Naprawdę wszystko.- Czy miał wrogów?- Ma pan na myśli innych niż ci dwaj, którzy go zabili? - spytałFerguson.- Tak - odparł Michael z uśmiechem.- Innych wrogów niż cidwaj, którzy go zabili.- Nie - powiedział Ralph Ferguson.- Sean Nokes nie miał wro-gów.- Dziękuję panu, panie Ferguson - powiedział Michael.- Nie mam więcej pytań, Wysoki Sądzie.- Panie O'Connor, świadek jest do pańskiej dyspozycji -oświadczył sędzia Weisman.- Czy może nam pan powiedzieć, kiedy po raz pierwszy spotkałpan Seana Nokesa? - spytał O'Connor, opierając łokcie na stoleobrony.- Pracowaliśmy razem na północy stanu - odparł Ferguson.- Jako kto?- Byliśmy strażnikami w Wilkinson.- Co to jest? - spytał O'Connor.- Więzienie?- Nie.Dom poprawczy dla młodocianych przestępców.- Dla młodych chłopców, którzy złamali prawo, czy tak?- Tak - potwierdził Ferguson.- Co należało do pańskich obowiązków?- To, co zwykle: utrzymywanie dyscypliny wśród chłopców,pilnowanie, by nie spózniali się na lekcje, zarządzanie ciszy nocnej.Nic ekscytującego.- Czy jako strażnicy, pan i pan Nokes mieliście prawo do użyciasiły w celu, powiedzmy, utrzymywania dyscypliny wśród chłopców?- spytał O'Connor, odsuwając krzesło i stając obok biurka.- Co pan ma na myśli, mówiąc siła ? - spytał Ferguson, zerka-jąc na Michaela.- Pytam, czy mieliście prawo ich bić.- Oczywiście, że nie - odparł Ferguson.- Czy zdarzało się, że któryś z chłopców został uderzony przezktóregoś ze strażników? - spytał O'Connor, obchodząc biurko i krzy-żując ręce na piersiach.- Przypuszczam, że coś takiego mogło się zdarzyć - powiedziałFerguson, zaczynając się pocić.- To był duży zakład.Nie była tojednak powszechna praktyka.- Wobec tego uściślijmy - poprawił się O'Connor.- Czy pan lubpan Nokes kiedykolwiek uderzyliście któregoś z chłopców, nad któ-rymi sprawowaliście nadzór w domu poprawczym w Wilkinson?Sędzia Weisman i Ferguson spojrzeli na Michaela, pewni, żezgłosi sprzeciw wobec tego pytania.Michael siedział nieruchomo za biurkiem, wpatrzony w Fergusona.John i Tommy zerknęli na Michaela, a w ich oczach błysnęło za-ciekawienie i konsternacja.- Czy życzy pan sobie, żebym powtórzył pytanie, panie Fergu-son? - spytał O'Connor, podchodząc do świadka.- Nie - odparł Ferguson.- W takim razie proszę odpowiedzieć.Proszę pamiętać, że zło-żył pan przysięgę.- Tak - powiedział Ferguson.- Zdarzało się, że chłopcy, którychuważaliśmy za niesubordynowanych, byli bici.- W jaki sposób biliście tych niezdyscyplinowanych? - spytałO'Connor.- Co pan ma na myśli?- Pięścią, otwartą dłonią, kopniakiem? - pytał O'Connor.- Amoże pałką, panie Ferguson? Jaki był najlepszy sposób radzeniasobie z niesubordynowanym chłopcem?- To zależało od sytuacji - odparł Ferguson.- A kto podejmował decyzję?- Strażnik, który pełnił służbę.- To znaczy, że pan i Sean Nokes decydowaliście o sposobieuporania się z niesubordynowanym chłopcem, czy tak?- Zgadza się - odparł Ferguson.- Wynika z tego, że dysponowaliście wielką władzą nad więz-niami - stwierdził O'Connor.- To należało do naszej pracy - odparł Ferguson.- Czy tortury także?- Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]