[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To najgorsza zaraza.Ile karier zdusiła, ile powołazłamała, ile cudzych odkry wpisała na swój rachunek!Najokrutniejsza tygrysica dobrze by zrobiła, uciekaj c przedni.Nieszcz sny Langton nie miał czasu, by u wiadomisobie gro ce mu niebezpiecze stwo.- Langton miał przynajmniej sojuszniczk , DomenikStrauss.- Nienawidz jej! Dlaczego interesuje si mumiami?Powinna ograniczy si tylko do swojej specjalizacji, zamiastmiesza si do cudzych spraw! Ona wcale nie kochałaLangtona, zajmowała j jedynie własna kariera.A kiedy poproszono j o pomoc, aby ostateczniepozby si intruza, zrobiła to bez najmniejszych skrupułów.- Je li dobrze rozumiem - przerwał Angus Dodson -stawia pan tez o spisku zawi zanym przeciwko HowardowiLangtonowi.- To oczywiste, nadinspektorze! A w ród spiskowców był równie Villabert Glotoni, ten Francuz, na pozórlekkomy lny, którego niekompetencja rzuca si w oczy, aktóry jest jednocze nie kolekcjonerem broni.- Jak bro zbiera najch tniej?- Afryka skie sztylety i zatrute strzały.Ale nicpanowie u niego nie znajd.Zaraz po morderstwie sprzedałwszystko na bazarze.W wypadku rewizji b dzie czysty jaknieg.- Sk d pan wie o istnieniu tej kolekcji?- Pokazał mi j ! Tylko dla mnie zarezerwował tenprzywilej, wiedz c, e jestem człowiekiem dyskretnym imałomównym.Ale zostało popełnione morderstwo.wi cnie mog milcze.- Mimo to - zauwa ył lord Percival - Glotoni nie miałpowodu, by ba si Howarda Langtona.- Prosz w to nie wierzy ! Chodziły słuchy, e Langtonmiał zamiar zaprowadzi porz dek na wszystkich terenachwykopaliskowych i usun nierobów i parszywe owce.Zasłona dymna otaczaj ca Glotoniego zostałaby wkrótcerozwiana! Inni tak e mieli pój do odstrzału, na przykładinspektor do spraw staro ytno ci Ahmed al-Fostat.- Co pan mu zarzuca?- W ogóle nie zna si na egiptologii i kupił swojestanowisko, aby móc prowadzi działalno przynosz c o wiele wi ksze korzy ci ni nadzorowanie terenówwykopaliskowych.Mam na my li kradzie.Raz o mały włoszłapano by go za r k , ale przekupił s dziów i nie zostałskazany.Oczywi cie robi to nadal, tyle e stara si kraprzedmioty drobne, za to du ej warto ci.Poniewa al-Fostatjest wystarczaj co zr czny, aby nie zostawia ladów, działazupełnie bezkarnie.- Wszystkie te osoby zebrały si wówczas w StarejKatarakcie, aby zadecydowa o usuni ciu Howarda Lang-tona?- To wła nie odkryłem, milordzie, i dlatego chc mnieteraz usun , ebym milczał!- No to przegrali - ocenił Dodson - poniewa miał panczas, aby nas o tym poinformowa.Zdawszy sobie nagle spraw z tej nowej sytuacji, AlanQerry podrapał si w ucho.- I.b dziecie interweniowa ?- Oczywi cie.Dlatego jest pan teraz poza zasi giemwrogów.- Ach tak.- Dlaczego był pan w Starej Katarakcie w dniumorderstwa, doktorze Qerry?- Czysty przypadek.Lepiej by było, gdybym siznalazł gdzie indziej! - Otó nie, poniewa pa ska obecno pozwoli namuj sprawc.- Patrz c na to z tego punktu widzenia.Wracam doKairu.Czekaj na mnie moje mumie. ROZDZIAA XXVIII Zwyci czyni",  matka wiata": taki był Kair, któregowidok oszołomił Angusa Dodsona.To oczywiste, e wgodzinach szczytu w londy skim City panował ruch, ale wporównaniu z rw cym potokiem poruszaj cym niemalbezustannie sercem stolicy współczesnego Egiptu była totylko spokojna rzeka.Samodzielna jazda byłaby szale stwem.Jedyne roz-wi zanie to zdanie si na taksówkarza, z nadziej , e jegosamochód b dzie wyposa ony w hamulce.Poniewa donarodowych sportów nale ało wpadanie na pieszychusiłuj cych pokona potok samochodów, niektórzy kierowcyupodobali sobie pedał gazu.Rollsy i mercedesy mieszały siz ledwo identyfikowalnymi przedmiotami je d cymi, a tobogato ozdobionymi talizmanami i amuletami, a to pozba-wionymi jednych lub dwojga drzwi, a nawet d wigni zmianybiegów.Autobusy były oczywi cie niedost pne dla Europejczy-ka.Po pierwsze, nie umiałby zgadn , dok d jad , po drugieza , nie był do zr czny, by doczepi si do ludzi oble-piaj cych szczelnie wypełniony po brzegi pojazd i ucze-pionych wszystkiego, co tylko wystawało na zewn trz. Kiedy jaki kairski autobus wpadał do Nilu, liczbaofiar była znaczna.Nadinspektor zamkn ł oczy.Taksówka o włos min ła osła ci gn cego wózek siana,na którym siedziało dziesi cioro rozbawionych dzieciaków.Lord Percival zwrócił si do kierowcy:- Powiedz mi, przyjacielu, czy jest pan pewien, edobrze pan jedzie?- Jedziemy, profesorze, jedziemy.Ale nie trzeba sispieszy.- Je li chce pan dosta przyzwoity napiwek, lepiejniech pan zawróci, pojedzie wzdłu brzegu w kierunkuMuzeum Egipskiego, a nast pnie skr ci w ulicChampolliona.Tam wska panu dalsz drog.Kierowca taksówki nie odwa ył si ju wi cej dys-kutowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl