[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.czarowniku.Wypluł ostatnie słowo z ust jakby było obelgą.%7łałując swojej szorstkości, Magnus podniósł sięz miejsca, ale Will minął go i ruszył w stronę drzwi.Zatrzasnęły się za nim z hukiem.Chwilę pózniejMagnus obserwował go przez okno, jak wciąga płaszcz z głową pochyloną, by ochronić się przedwiatrem.*** Tessa siedziała przy toaletce ubrana w szlafrok i obracała niewielki guzik w dłoni.Poprosiła ochwilę samotności żeby zrobić to, czego chciała od niej Charlotte.Nie po raz pierwszy zmieniała sięw mężczyznę.Mroczne Siostry zmusiły ją do tego więcej niż raz, i choć towarzyszące temu wrażeniebyło dość osobliwe, to nie ono zwiększało jej niechęć.Była nią ciemność, jaką dostrzegła w oczachStarkweathera.Ten ledwie uchwytny przebłysk szaleństwa w jego głosie, gdy opowiadał ozdobyczach, jakie zagarnął.Jego umysł nie należał do tych, z którymi pragnęłaby nawiązać bliższąznajomość.Nie musiała jednak tego robić.Mogła wyjść z pokoju i oznajmić, że próbowała, ale niestety, nieudało się.Nawet gdy ta myśl przemknęła jej w myślach wiedziała, że nie potrafiłaby tego zrobić.Doszła do wniosku, że czuje się związana lojalnością wobec Nocnych Aowców z Instytutu.Chroniliją, okazali jej gościnność, nauczyli prawdy o niej samej i w dodatku mieli ten sam cel co ona odnalezć Mortmaina i zniszczyć go.Przypomniała sobie czuły wzrok Jema.Jego oczy były spokojne,srebrzyste i pełne wiary.Biorąc głęboki oddech, zacisnęła palce wokół guzika.Pochłonęła ją ciemność, otulając ją w ciszy.Słabe odgłosy ognia trzaskającego na kominku iwycia wiatru uderzającego w okiennice zniknęły.Istniał tylko mrok i cisza.Tessa czuła jak jej ciałoulega Zmianie.Dłonie miała wielkie i napuchnięte.Stawy bolały ją z powodu artretyzmu.W plecachodezwał się ból, głowa ciążyła jej na szyi, a stopy pulsowały cierpieniem.W ustach miała gorzkiposmak.To pewnie przez zepsute zęby, pomyślała i zrobiło jej się niedobrze.Tak niedobrze, żezmusiła swój umysł do pogrążenia się w otaczającej ją ciemności, szukając światła i połączenia.Nadeszło, ale nie tak jak zazwyczaj, a trwałością i stabilnością nie przypominało wcale światłalatarni.Pojawiło się w strzaskanych fragmentach, zupełnie jakby oglądała lustro rozpadające się nakawałki.Każdy element zawierał w sobie obraz.Mknęły w jej stronę, niektóre z zastraszającą wręczprędkością.Dostrzegła obraz gwałtownie cofającego się konia, mrocznego wzgórza zasypanegośniegiem, czarny bazaltowy pokój Rady Conclave, popękaną płytę nagrobną.Starała się zapamiętaćkażdy szczegół.Wtedy pojawiło się wspomnienie: Starkweather tańczący na balu z roześmianąkobietą w sukni z podniesionym stanem w stylu empire.Odrzuciła je jednak, sięgając po kolejne:dom był niewielki i ukryty w cieniu otaczających go wzgórz.Starkweather obserwował z zasłonydrzew małego zagajnika jak otwierają się frontowe drzwi, a ze środka wychodzi mężczyzna.Nawetbędąc we wspomnieniu Tessa poczuła, jak serce Starkweathera zaczyna mocniej bić.Mężczyzna byłwysoki, barczysty  a skórę miał zieloną jak jaszczurka.Włosy miał czarne.Zaś dziecko, któretrzymał za rękę, wyglądało ze wszech miar na normalne  było małe, miało pulchne rączki izaróżowioną skórę.Tessa znała nazwisko mężczyzny, ponieważ znał je Starkweather.Był nim JohnShade.Shade chwycił dziecko w ramiona, a zza drzwi wylała się fala dziwacznie wyglądającychmetalowych stworów.Wyglądały jak dziecięce zabawki, lecz były rozmiarów człowieka, a ich skórazostała zrobiona z lśniącego metalu.Stworzenia pozbawione były rysów twarzy.Co dziwne, miały nasobie ubrania  postrzępione kombinezony robocze, jakie nosili rolnicy z Yorkshire i okolic, a częśćnosiła proste muślinowe suknie.Automaty złączyły dłonie jak do modlitwy i zaczęły się kołysać,zupełnie jak podczas jakiejś wiejskiej potańcówki.Dziecko roześmiało się i klasnęło w dłonie. Dobrze się temu przyjrzyj, mój synu  powiedział zielonoskóry mężczyzna  bo pewnego dniabędę rządził królestwem podobnych automatów, a ty będziesz jego księciem. John!  dobiegł ich głos z wnętrza domu.Przez okno wychyliła się jakaś kobieta.Miała długiewłosy w kolorze bezchmurnego nieba. John, wejdz do środka.Ktoś nas zobaczy! Przestraszyszchłopca!  On wcale się nie boi, Anne. Mężczyzna roześmiał się i postawił chłopczyka na ziemi,mierzwiąc mu włosy pieszczotliwym gestem. Mój mały mechaniczny książę&Fala nienawiści rozgorzała w sercu Starkweathera, tak potężna, że oderwała Tessę od jegowspomnień i rzuciła w wir ciemności.Tessa zaczynała sobie uświadamiać, co się wydarzyło.Starkweather niedołężniał i tracił połączenie wiążące ze sobą myśli i wspomnienia.To, copojawiało się w jego umyśle, było całkiem przypadkowe i chaotyczne.Z wysiłkiem starała sięzwizualizować sobie po raz kolejny rodzinę Shade'ów i wyłapała jedno ulotne wspomnienie zrujnowany pokój; koła zębate, wały rozrządu, przekładnie i porwane kawałki metalu zaścielającekażdy jego skrawek, lepki płyn czarny jak krew oraz zielonoskóry mężczyzna i niebiesko włosakobieta leżący martwi na podłodze pośród szczątków.Wspomnienie znikło, a Tessa zobaczyła po razkolejny twarz dziewczynki z portretu na klatce schodowej  dziecka o jasnych włosach i upartymwyrazie twarzy.Dostrzegła ją jadącą na małym kucyku.Twarz miała zaciętą i zdeterminowaną, akosmyki jej jasnych włosów rozwiewał wiatr znad wrzosowisk.Widziała jak krzyczy i wije się zbólu, gdy ktoś przystawił stelę do jej skóry, a czarne Znaki splamiły jej mlecznobiałą barwę.Nakońcu Tessa ujrzała swą własną twarz wyłaniającą się z pogrążonej w mroku nawy Instytutu w Yorkui poczuła jak przetacza się przez nią fala szoku, jaką odczuł Starkweather.Była tak potężna, żewyrzuciła ją z jego ciała i sprawiła, że znów znalazła się w swoim.Rozległ się głuchy odgłos, gdy guzik wypadł jej z ręki i uderzył o podłogę.Tessa uniosła głowęi spojrzała w lustro na swojej toaletce.Znów była sobą, a gorzki posmak w ustach powodowałakrew z wargi, którą nieopatrznie przygryzła.Zerwała się z miejsca, czując jak mdłości podchodzą jej do gardła, i podbiegła do okna,otwierając je na oścież, by poczuć na spoconej skórze powiew zimnego, nocnego powietrza.Noc zaoknem była pełna cieni.Wiatr ustał niemal całkowicie, a czarne wrota Instytutu zdawały się majaczyćnad jej głową.Widocznie na nich motto bardziej niż kiedykolwiek przypominało jej o śmierci.Wtemjakiś ruch przykuł jej wzrok.Spojrzała w dół i dostrzegła biały kształt spoglądający na nią od stronykamiennego dziedzińca poniżej.Zobaczyła twarz, wykręconą w grymasie, ale nadal znajomą.Należała do pani Dark.Oddech uwiązł jej w gardle.Rzuciła się odruchowo w tył, byle tylko odsunąć się jak najdalejod okna.Ogarnęła ją fala oszołomienia.Otrząsnęła się z niego gwałtownie, ściskając dłońmi parapet,i zmusiła się by podejść ponownie do okna i wyjrzeć na dół.Dziedziniec okazał się pusty.Poruszały się na nim wyłącznie cienie.Tessa zamknęła oczy, apotem otworzyła je powoli i przyłożyła dłoń do aniołka tykającego na jej szyi.Tam nic nie ma,skarciła się.To tylko skutek jej wybujałej wyobrazni [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl