[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chłopak dobrze wiedział, że niejeden silniejszyod niej mężczyzna, zdany na łaskę morza, poddawał się.Obezwładniające zimno mogło pokonaćkażdego.Zabójcza woda wpierw paraliżowała mięśnie, a następnie mąciła umysł, cierpliwieczekając, aż ofiara sama pójdzie w objęcia śmierci.Ismael potrząsnął dziewczyną i obrócił ją ku sobie.Paplała coś bez ładu i składu.Ismael,niewiele się zastanawiając, uderzył ją mocno w twarz.Ir�ne otworzyła oczy i wydała histerycznypisk.Przez chwilę nie wiedziała, gdzie jest.W ciemnościach, w lodowatej wodzie, czując, żetrzymają ją czyjeś ręce, uznała, że śni jej się najgorszy z koszmarów.Pózniej wszystko jej sięprzypomniało.Cravenmoore.Anioł.Grota.Ismael przytulił ją delikatnie.Nie potrafiła powstrzymaćłez, łkała jak wystraszona dziewczynka.- Nie pozwól mi tutaj umrzeć - szepnęła.Chłopiec poczuł się, jakby otrzymał cios zatrutym sztyletem.- Nie umrzesz tutaj.Przysięgam ci.Nie dopuszczę do tego.Lada chwila zacznie się odpływ,a grota nie będzie całkiem zalana& Musimy tylko wytrzymać jeszcze trochę.Tylko troszeczkę.Napewno się stąd wydostaniemy.Ir�ne przytaknęła i przytuliła się do niego jeszcze mocniej.Gdyby tylko Ismael wierzył wswoje słowa równie mocno, jak wierzyła w nie jego towarzyszka niedoli.* * *Lazarus Jann powoli pokonywał stopnie głównych schodów rezydencji Cravenmoore.Aura czyjejś dziwnej obecności unosiła się w świetle lampy umieszczonej na szczycie.Mógłpoczuć ją w zapachu powietrza, w ruchu drobinek kurzu, które łączyły się w sieć srebrzystychnitek, gdy światło wydobywało je z mroku.Dotarłszy na drugie piętro, szybko spojrzał naznajdujące się za zasłonkami drzwi w końcu korytarza.Były otwarte.Ręce zaczęły mu drżeć.- Alexandra?Chłodny podmuch wiatru zatrzepotał zasłonami.Lazarusem zawładnęły jak najgorszeprzeczucia.Zamknął oczy i przyłożył rękę do serca.Dojmujący ból przeszył mu pierś ipromieniował ku prawemu ramieniu niczym płonący lont, znieczulając po drodze każdynajmniejszy nerw.- Alexandra? - jęknął.Rzucił się biegiem ku drzwiom i stanął w progu.Rozejrzał się po pokoju, przypatrując sięśladom walki, rozbitym szybom, przez które wpełzała zimna mgła sunąca od lasu.Zacisnął dłoń zcałej siły, wbijając sobie paznokcie w skórę.- A żeby cię&Otarł zimny pot z czoła, podszedł do łóżka i z niezwykłą delikatnością rozsunął zasłonybaldachimu.- Przykro mi, kochanie& - powiedział, siadając na brzegu łóżka.- Bardzo mi przykro&Dziwny dzwięk przykuł jego uwagę.Drzwi do pokoju niespodziewanie zaczęły powoliotwierać się i zamykać.Lazarus wstał i ostrożnie do nich podszedł.- Jest tam kto? - spytał.Nie otrzymał odpowiedzi, ale drzwi znieruchomiały.Lazarus wyszedł za próg, stanął irozejrzał się po korytarzu.Kiedy usłyszał szmer, było już za pózno.Uderzenie w kark zwaliło go znóg.Na wpół przytomny poczuł, że czyjeś ręce wloką go po podłodze korytarza.Zdawało mu się,że jak przez mgłę widzi Christiana, maszynę pilnującą głównych drzwi.Twarz automatu obróciłasię ku Lazarusowi.Oczy Christiana jaśniały okrutnym błyskiem.W chwilę pózniej Lazarus stracił przytomność.* * *Ismael, zauważywszy, że spychająca ich dotąd w głąb groty woda przestała już napierać,domyślił się, że nachodzi świt.Niewidzialna siła wtłaczająca przez całą noc ogromne masy wodyzaczęła powoli słabnąć, pozwalając Ismaelowi przeciągnąć Ir�ne w najwyższą część groty, gdziemorze pozostawiło jeszcze odrobinę powietrza.Kiedy poblask jasności migocący na piaszczystymdnie rozciągnął się w ścieżynkę bladego światła prowadzącą ku wyjściu z groty i zaczął się odpływ,Ismael wydał z siebie okrzyk radości, którego nikt, nawet towarzysząca mu dziewczyna, nie mógłusłyszeć.Chłopiec wiedział, że z chwilą gdy lustro wody zacznie opadać, grota sama wskaże imdrogę wyjścia do laguny, na powietrze.Ir�ne utrzymywała się na powierzchni, od kilku już chyba godzin, wyłącznie dzięki pomocyIsmaela.Nie mogąc całkowicie się przebudzić, wciąż balansowała na granicy snu i jawy.Drgawkijuż nie targały jej ciałem; po prostu unosiła się na wodzie niczym martwy przedmiot.Ismael,czekając, aż odpływ otworzy im drogę, zdał sobie sprawę, że gdyby go tu nie było, Ir�ne zmarłabyjuż kilka godzin temu.Podtrzymując ją na powierzchni i szepcąc słowa otuchy, których dziewczyna i tak nie mogłazrozumieć, Ismael przypomniał sobie przeróżne historie opowiadane przez rybaków i marynarzy ospotkaniach ze śmiercią i o tym, że jeśli ktoś uratował życie drugiemu człowiekowi na morzu, ichdusze były już na zawsze złączone niewidzialną więzią.Woda opadła na tyle nisko, że Ismael zdołał przenieść Ir�ne ku lagunie, opuszczającostatecznie grotę.Zwit na horyzoncie zaplatał bursztynowy warkocz, kiedy Ismael dowlókłdziewczynę na brzeg.Półprzytomna Ir�ne otworzyła oczy i ujrzała nad sobą uśmiechniętą twarzIsmaela.- %7łyjemy - szepnął.Ir�ne zamknęła powieki całkiem wyczerpana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Chłopak dobrze wiedział, że niejeden silniejszyod niej mężczyzna, zdany na łaskę morza, poddawał się.Obezwładniające zimno mogło pokonaćkażdego.Zabójcza woda wpierw paraliżowała mięśnie, a następnie mąciła umysł, cierpliwieczekając, aż ofiara sama pójdzie w objęcia śmierci.Ismael potrząsnął dziewczyną i obrócił ją ku sobie.Paplała coś bez ładu i składu.Ismael,niewiele się zastanawiając, uderzył ją mocno w twarz.Ir�ne otworzyła oczy i wydała histerycznypisk.Przez chwilę nie wiedziała, gdzie jest.W ciemnościach, w lodowatej wodzie, czując, żetrzymają ją czyjeś ręce, uznała, że śni jej się najgorszy z koszmarów.Pózniej wszystko jej sięprzypomniało.Cravenmoore.Anioł.Grota.Ismael przytulił ją delikatnie.Nie potrafiła powstrzymaćłez, łkała jak wystraszona dziewczynka.- Nie pozwól mi tutaj umrzeć - szepnęła.Chłopiec poczuł się, jakby otrzymał cios zatrutym sztyletem.- Nie umrzesz tutaj.Przysięgam ci.Nie dopuszczę do tego.Lada chwila zacznie się odpływ,a grota nie będzie całkiem zalana& Musimy tylko wytrzymać jeszcze trochę.Tylko troszeczkę.Napewno się stąd wydostaniemy.Ir�ne przytaknęła i przytuliła się do niego jeszcze mocniej.Gdyby tylko Ismael wierzył wswoje słowa równie mocno, jak wierzyła w nie jego towarzyszka niedoli.* * *Lazarus Jann powoli pokonywał stopnie głównych schodów rezydencji Cravenmoore.Aura czyjejś dziwnej obecności unosiła się w świetle lampy umieszczonej na szczycie.Mógłpoczuć ją w zapachu powietrza, w ruchu drobinek kurzu, które łączyły się w sieć srebrzystychnitek, gdy światło wydobywało je z mroku.Dotarłszy na drugie piętro, szybko spojrzał naznajdujące się za zasłonkami drzwi w końcu korytarza.Były otwarte.Ręce zaczęły mu drżeć.- Alexandra?Chłodny podmuch wiatru zatrzepotał zasłonami.Lazarusem zawładnęły jak najgorszeprzeczucia.Zamknął oczy i przyłożył rękę do serca.Dojmujący ból przeszył mu pierś ipromieniował ku prawemu ramieniu niczym płonący lont, znieczulając po drodze każdynajmniejszy nerw.- Alexandra? - jęknął.Rzucił się biegiem ku drzwiom i stanął w progu.Rozejrzał się po pokoju, przypatrując sięśladom walki, rozbitym szybom, przez które wpełzała zimna mgła sunąca od lasu.Zacisnął dłoń zcałej siły, wbijając sobie paznokcie w skórę.- A żeby cię&Otarł zimny pot z czoła, podszedł do łóżka i z niezwykłą delikatnością rozsunął zasłonybaldachimu.- Przykro mi, kochanie& - powiedział, siadając na brzegu łóżka.- Bardzo mi przykro&Dziwny dzwięk przykuł jego uwagę.Drzwi do pokoju niespodziewanie zaczęły powoliotwierać się i zamykać.Lazarus wstał i ostrożnie do nich podszedł.- Jest tam kto? - spytał.Nie otrzymał odpowiedzi, ale drzwi znieruchomiały.Lazarus wyszedł za próg, stanął irozejrzał się po korytarzu.Kiedy usłyszał szmer, było już za pózno.Uderzenie w kark zwaliło go znóg.Na wpół przytomny poczuł, że czyjeś ręce wloką go po podłodze korytarza.Zdawało mu się,że jak przez mgłę widzi Christiana, maszynę pilnującą głównych drzwi.Twarz automatu obróciłasię ku Lazarusowi.Oczy Christiana jaśniały okrutnym błyskiem.W chwilę pózniej Lazarus stracił przytomność.* * *Ismael, zauważywszy, że spychająca ich dotąd w głąb groty woda przestała już napierać,domyślił się, że nachodzi świt.Niewidzialna siła wtłaczająca przez całą noc ogromne masy wodyzaczęła powoli słabnąć, pozwalając Ismaelowi przeciągnąć Ir�ne w najwyższą część groty, gdziemorze pozostawiło jeszcze odrobinę powietrza.Kiedy poblask jasności migocący na piaszczystymdnie rozciągnął się w ścieżynkę bladego światła prowadzącą ku wyjściu z groty i zaczął się odpływ,Ismael wydał z siebie okrzyk radości, którego nikt, nawet towarzysząca mu dziewczyna, nie mógłusłyszeć.Chłopiec wiedział, że z chwilą gdy lustro wody zacznie opadać, grota sama wskaże imdrogę wyjścia do laguny, na powietrze.Ir�ne utrzymywała się na powierzchni, od kilku już chyba godzin, wyłącznie dzięki pomocyIsmaela.Nie mogąc całkowicie się przebudzić, wciąż balansowała na granicy snu i jawy.Drgawkijuż nie targały jej ciałem; po prostu unosiła się na wodzie niczym martwy przedmiot.Ismael,czekając, aż odpływ otworzy im drogę, zdał sobie sprawę, że gdyby go tu nie było, Ir�ne zmarłabyjuż kilka godzin temu.Podtrzymując ją na powierzchni i szepcąc słowa otuchy, których dziewczyna i tak nie mogłazrozumieć, Ismael przypomniał sobie przeróżne historie opowiadane przez rybaków i marynarzy ospotkaniach ze śmiercią i o tym, że jeśli ktoś uratował życie drugiemu człowiekowi na morzu, ichdusze były już na zawsze złączone niewidzialną więzią.Woda opadła na tyle nisko, że Ismael zdołał przenieść Ir�ne ku lagunie, opuszczającostatecznie grotę.Zwit na horyzoncie zaplatał bursztynowy warkocz, kiedy Ismael dowlókłdziewczynę na brzeg.Półprzytomna Ir�ne otworzyła oczy i ujrzała nad sobą uśmiechniętą twarzIsmaela.- %7łyjemy - szepnął.Ir�ne zamknęła powieki całkiem wyczerpana [ Pobierz całość w formacie PDF ]