[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wsuwa się na miejsce obok Matta i zachęca mnie, żebym poszła w jej ślady.Potrząsa mnie za rękę i groźnie marszczy brwi, po czym siłą zmusza, żebym usiadła.Zhukiem ląduję na poduszkach kanapy.Wszystko wokół mnie zamiera.Czas przestaje płynąć.Ponieważ tam, gdzie jest Matt, zwykle można spotkać też Jacka.I wtedy go dostrzegam.Idzie ku nam od baru, niosąc cztery kufle piwa, od których ani na Schwilę nie odrywa wzroku.— Proszę, oto nasz śliczny chłopaczek — mówi Matt i zaciera ręce.RWszystko we mnie krzyczy: „Uciekaj!", ale siedzę jak skamieniała.Już za późno.Jack dochodzi do stolika i stawia na nim kufle.Dopiero wtedy podnosi wzrok i zauważa mnie.Obraca się gwałtownie i spogląda na Matta.— Co tu się dzieje? — pyta.Z twarzy odpływa mu cała krew, co pozwala mi przypuszczać, że je-żeli Chloe maczała w czymś palce, nie tylko H nie została w to wtajem-niczona.Matt jest ucieleśnieniem niewinności.—Nic, stary.To są dziewczyny, o których ci mówiłem.—Cześć, słodziutki — grucha H.— Jestem Helen.Chwilę trwa, zanim Jack ujmuje jej wyciągniętą na powitaniedłoń.— Miło mi — mamrocze.— A to Amy — wtóruje jej Matt.Czeka, aż Jack się odezwie, ten jednak milczy.— Cóż to, stary, nie przywitasz się? Gdzie twoje manie-ry?Jack siada i po raz pierwszy spogląda na mnie.Prosto w moje oczy.— Witaj, Amy — mówi.Ale ręki nie wyciąga.H patrzy na Jacka i podnosi swój kufel.—Zdrówko.Zapewne ty jesteś ten nieszczęśliwy.— Szturcha mnie w bok.— Chociaż bardziej wygląda na takiego, co unieszczęśliwia.—Nie, to pierwsze było prawdziwe — oznajmia Jack.—Amy jest ekspertem od tych spraw, prawda, złotko? — H strzela gafę, nie zauważając jednak kamiennego wyrazu twarzy Jacka.— Macie ze sobą wiele wspólnego.Matt krztusi się piwem, z hukiem odstawia kufel, pozorując nad wyraz gwałtowny atak kaszlu.Jack wali go w plecy tak mocno, że tylko czekam, kiedy wypluje wszystkie zęby.Świetnie.A więc Matt ma ochotę się zabawić? Proszę bardzo.— Cóż to za tragiczna historia? — pytam ze wzrokiem wbitym w SJacka.—Rzuciła mnie dziewczyna — odpowiada.R—Uuu, bardzo przykre.Była piękna, co? — wtrąca się Matt.—Wyjątkowa.Drugiej takiej już nigdy nie spotkam.H musi dorzucić swoje trzy grosze.—Kochaniutki, z tobą jest tak samo źle jak z Amy.Ale nie poddawaj się.Niejedna rybka w stawie.—Takich jak ona nie ma — dodaje Jack.Jego wymowne spojrzenie mnie nie peszy.—Dlaczego cię rzuciła? — pytam.— Uwielbiam to.Zatańczymy? — wtrąca Matt, zwracając się doH.Ona jednak kręci głową.—Teraz nie możemy odejść, właśnie będzie najciekawsze.—Chrzań to — mówi Matt.— Znając go, będzie smucił do rana.Chodź, niech wymienią poglądy.H wstaje.Zanim rusza za Mattem, nachyla się i szepcze mi do ucha:—Zawołaj mnie, jeśli okaże się, że to świr.Zostajemy sami.—Więc? — pyta on.—Myślę, że winien mi jesteś odpowiedź.—Jaką? Dlaczego mnie rzuciła?—Na początek wystarczy.Bierze głęboki oddech.—Ponieważ zrobiłem GOŚ bardzo głupiego.Popełniłem błąd.—Tylko błąd?— Nie, to było coś znacznie gorszego.Zawiodłem ją.A kiedy zaczą-łem jej o tym opowiadać, ona nie chciała słuchać.— Masz do niej o to pretensje?— Jasne, że nie.To byłby cud, gdyby po tym, co usłyszała, chciała jeszcze ze mną gadać.— I co zrobiłeś?— Wydzwaniałem do niej.Potem poszedłem do jej domu i czekałem na nią, ale ona nie otworzyła drzwi.Więc napisałem list, w którym wszystko jej dokładnie wyjaśniłem, ale ona nie odpowiedziała.Czuję, jak łzy podchodzą mi do gardła.S— Może go po prostu nie przeczytała — mówię cichutko.— Może czuła się tak zraniona i zła, że pozwoliła, aby jej najlepsza przyjaciółka Rspaliła ten list na patelni?Jack jest przerażony.Bardzo wolno przesuwa sobie ręką po policzku.— W takim razie nie ma pojęcia, jak się czułem i co się naprawdę sta-ło.— W takim razie co się stało? Naprawdę.Jack patrzy mi prosto w oczy i zaczyna mówić.—Zasnąłem obok innej dziewczyny.Nie powinienem był, ale byłem zalany i wściekły.A kiedy się obudziłem, tamta dziewczyna mi obciąga-ła.Dostałem szału.Odepchnąłem ją.I wyrzuciłem za drzwi.—I spodziewałeś się, że twoja dziewczyna ci uwierzy?—Tak.Bo to prawda — milknie, ale nadal patrzymy sobie w oczy.—Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że ją okłamałem.I to nie dawało mi spokoju, bo nagle coś sobie uświadomiłem.—A mianowicie?Jack wyciąga rękę i dotyka mnie jednym palcem.— Że ją kocham.Cały czas.Do szaleństwa.I że najbardziej na świecie pragnę z nią być.Ale żeby jej o tym powiedzieć, najpierw musiałem jej wyznać prawdę, nawet gdybym miał ją z tego powodu utracić.Przypomina mi się wszystko, co sobie przez cały miniony tydzień my-ślałam.Przypominam sobie o radzie, jaką dostałam, i o mieszanych uczuciach, które mną miotały.I nagle pojmuję, że, działo się tak, ponieważ nie słuchałam własnego serca.Chciałam przestać wierzyć w Jacka, a to było niemożliwe, ponieważ go kocham.I teraz, kiedy poznałam całą prawdę, wszystko nabiera sensu.Moje serce nie myliło się ani przez sekundę.Zanim jednak zdążyłam to wszystko wypowiedzieć na głos, H i Matt wracają.—Dobrze się czujesz? — pyta H.—Nawet lepiej niż dobrze.— Uśmiecham się i biorę Jacka za rękę.—Właśnie zostałam poproszona do tańca.SRSPIS TREŚCIPODZIĘKOWANIA1JACKIdeałPoczątekPrzyjęcie urodzinowe Matta2.AMY3.JACKRozmowa telefonicznaGóra McCullen: obóz pierwszyWyjścieBycie4.AMY5.JACK6 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Wsuwa się na miejsce obok Matta i zachęca mnie, żebym poszła w jej ślady.Potrząsa mnie za rękę i groźnie marszczy brwi, po czym siłą zmusza, żebym usiadła.Zhukiem ląduję na poduszkach kanapy.Wszystko wokół mnie zamiera.Czas przestaje płynąć.Ponieważ tam, gdzie jest Matt, zwykle można spotkać też Jacka.I wtedy go dostrzegam.Idzie ku nam od baru, niosąc cztery kufle piwa, od których ani na Schwilę nie odrywa wzroku.— Proszę, oto nasz śliczny chłopaczek — mówi Matt i zaciera ręce.RWszystko we mnie krzyczy: „Uciekaj!", ale siedzę jak skamieniała.Już za późno.Jack dochodzi do stolika i stawia na nim kufle.Dopiero wtedy podnosi wzrok i zauważa mnie.Obraca się gwałtownie i spogląda na Matta.— Co tu się dzieje? — pyta.Z twarzy odpływa mu cała krew, co pozwala mi przypuszczać, że je-żeli Chloe maczała w czymś palce, nie tylko H nie została w to wtajem-niczona.Matt jest ucieleśnieniem niewinności.—Nic, stary.To są dziewczyny, o których ci mówiłem.—Cześć, słodziutki — grucha H.— Jestem Helen.Chwilę trwa, zanim Jack ujmuje jej wyciągniętą na powitaniedłoń.— Miło mi — mamrocze.— A to Amy — wtóruje jej Matt.Czeka, aż Jack się odezwie, ten jednak milczy.— Cóż to, stary, nie przywitasz się? Gdzie twoje manie-ry?Jack siada i po raz pierwszy spogląda na mnie.Prosto w moje oczy.— Witaj, Amy — mówi.Ale ręki nie wyciąga.H patrzy na Jacka i podnosi swój kufel.—Zdrówko.Zapewne ty jesteś ten nieszczęśliwy.— Szturcha mnie w bok.— Chociaż bardziej wygląda na takiego, co unieszczęśliwia.—Nie, to pierwsze było prawdziwe — oznajmia Jack.—Amy jest ekspertem od tych spraw, prawda, złotko? — H strzela gafę, nie zauważając jednak kamiennego wyrazu twarzy Jacka.— Macie ze sobą wiele wspólnego.Matt krztusi się piwem, z hukiem odstawia kufel, pozorując nad wyraz gwałtowny atak kaszlu.Jack wali go w plecy tak mocno, że tylko czekam, kiedy wypluje wszystkie zęby.Świetnie.A więc Matt ma ochotę się zabawić? Proszę bardzo.— Cóż to za tragiczna historia? — pytam ze wzrokiem wbitym w SJacka.—Rzuciła mnie dziewczyna — odpowiada.R—Uuu, bardzo przykre.Była piękna, co? — wtrąca się Matt.—Wyjątkowa.Drugiej takiej już nigdy nie spotkam.H musi dorzucić swoje trzy grosze.—Kochaniutki, z tobą jest tak samo źle jak z Amy.Ale nie poddawaj się.Niejedna rybka w stawie.—Takich jak ona nie ma — dodaje Jack.Jego wymowne spojrzenie mnie nie peszy.—Dlaczego cię rzuciła? — pytam.— Uwielbiam to.Zatańczymy? — wtrąca Matt, zwracając się doH.Ona jednak kręci głową.—Teraz nie możemy odejść, właśnie będzie najciekawsze.—Chrzań to — mówi Matt.— Znając go, będzie smucił do rana.Chodź, niech wymienią poglądy.H wstaje.Zanim rusza za Mattem, nachyla się i szepcze mi do ucha:—Zawołaj mnie, jeśli okaże się, że to świr.Zostajemy sami.—Więc? — pyta on.—Myślę, że winien mi jesteś odpowiedź.—Jaką? Dlaczego mnie rzuciła?—Na początek wystarczy.Bierze głęboki oddech.—Ponieważ zrobiłem GOŚ bardzo głupiego.Popełniłem błąd.—Tylko błąd?— Nie, to było coś znacznie gorszego.Zawiodłem ją.A kiedy zaczą-łem jej o tym opowiadać, ona nie chciała słuchać.— Masz do niej o to pretensje?— Jasne, że nie.To byłby cud, gdyby po tym, co usłyszała, chciała jeszcze ze mną gadać.— I co zrobiłeś?— Wydzwaniałem do niej.Potem poszedłem do jej domu i czekałem na nią, ale ona nie otworzyła drzwi.Więc napisałem list, w którym wszystko jej dokładnie wyjaśniłem, ale ona nie odpowiedziała.Czuję, jak łzy podchodzą mi do gardła.S— Może go po prostu nie przeczytała — mówię cichutko.— Może czuła się tak zraniona i zła, że pozwoliła, aby jej najlepsza przyjaciółka Rspaliła ten list na patelni?Jack jest przerażony.Bardzo wolno przesuwa sobie ręką po policzku.— W takim razie nie ma pojęcia, jak się czułem i co się naprawdę sta-ło.— W takim razie co się stało? Naprawdę.Jack patrzy mi prosto w oczy i zaczyna mówić.—Zasnąłem obok innej dziewczyny.Nie powinienem był, ale byłem zalany i wściekły.A kiedy się obudziłem, tamta dziewczyna mi obciąga-ła.Dostałem szału.Odepchnąłem ją.I wyrzuciłem za drzwi.—I spodziewałeś się, że twoja dziewczyna ci uwierzy?—Tak.Bo to prawda — milknie, ale nadal patrzymy sobie w oczy.—Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że ją okłamałem.I to nie dawało mi spokoju, bo nagle coś sobie uświadomiłem.—A mianowicie?Jack wyciąga rękę i dotyka mnie jednym palcem.— Że ją kocham.Cały czas.Do szaleństwa.I że najbardziej na świecie pragnę z nią być.Ale żeby jej o tym powiedzieć, najpierw musiałem jej wyznać prawdę, nawet gdybym miał ją z tego powodu utracić.Przypomina mi się wszystko, co sobie przez cały miniony tydzień my-ślałam.Przypominam sobie o radzie, jaką dostałam, i o mieszanych uczuciach, które mną miotały.I nagle pojmuję, że, działo się tak, ponieważ nie słuchałam własnego serca.Chciałam przestać wierzyć w Jacka, a to było niemożliwe, ponieważ go kocham.I teraz, kiedy poznałam całą prawdę, wszystko nabiera sensu.Moje serce nie myliło się ani przez sekundę.Zanim jednak zdążyłam to wszystko wypowiedzieć na głos, H i Matt wracają.—Dobrze się czujesz? — pyta H.—Nawet lepiej niż dobrze.— Uśmiecham się i biorę Jacka za rękę.—Właśnie zostałam poproszona do tańca.SRSPIS TREŚCIPODZIĘKOWANIA1JACKIdeałPoczątekPrzyjęcie urodzinowe Matta2.AMY3.JACKRozmowa telefonicznaGóra McCullen: obóz pierwszyWyjścieBycie4.AMY5.JACK6 [ Pobierz całość w formacie PDF ]