X




[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet niemusiałem na nie patrzeć: nie powiedziałem o Upokarzającym Rozrodzie, nie dośćzaakcentowałem, i\ kobiety jako wyzyskiwana dotąd i niewolona klasa społeczna sąjedyną grupą uprawnioną do kierowania przejściem w szczęśliwszy etap w dziejachludzkości, w ogóle pominąłem milczeniem szereg najistotniejszych dla nich inajweselszych dla normalnego człowieka punktów programu.I to w decydującej owszystkim debacie telewizyjnej, na dwa dni przed wyborami.Pindy były ze mniebardzo niezadowolone.Ja sam - dokładnie odwrotnie.PINDYWłaściwie nie powinienem nazywać kierownictwa ruchu w ten sposób, wkońcu pracowałem dla nich i teoretycznie im podlegałem.Teoretycznie, bo wpraktyce tylko Rafałowi, a on z kolei bezpośrednio Radzie Europejskiej.Ale w końcujakoś je trzeba było nazywać.Oficjalne  Ruch Wyzwolenia było zbyt nadęte i zadługie, nawet po obcięciu przed rokiem ostatniego słowa  Kobiet.One samepróbowały określenia  Ruch Dwudziestego Pierwszego Wieku , które przyprawiłoRafała o konwulsyjny skurcz twarzoszczęki.Nie lubił nachalnej, chamskiejpropagandy.Uwa\ał, \e wszystko, co człowiek robi, powinno być sztuką; zwłaszczarobienie bliznim wody z mózgów.Mass media ukuły termin  ruch feministyczno-ekologicz-ny , oddający genezęugrupowania, ale zbyt toporny i nieporęczny.Przeciwnicy starali się wylansować neolewicę.Ta nazwa była chyba w sumie najbli\sza istoty rzeczy, więczwalczaliśmy ją na wszelkie mo\liwe sposoby, zresztą skutecznie - po wyborachcałkowicie wyszła z u\ycia.Przeciętny człowiek na ogół nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wa\ną rzecząjest nazwa.Dobra nazwa to połowa sukcesu, jeśli-nie więcej.Wbija się w pamięć,wczepia w myśli i zawsze od razu kieruje je we właściwą stronę.Określenie  pindyu\ywane było tylko w prywatnym gronie pracowników Biura Wyborczego.UPOKARZAJCY ROZR�D Te trzy monitory w lewym górnym rogu oddano pindom chyba tylko po to,\eby poprawić im samopoczucie.Dla mnie były zupełnie bezu\yteczne.Liczyła sięcała reszta, otaczająca wianuszkiem główny ekran, na którym leciał obraz z telewizji.Spływały na nie dane z terminali zespołów specjalistycznych, które Biuro Wyborczemontowało przez dobre pół roku.To była moja przewaga w debacie, karta, którąmiałem do wygrania.śaden człowiek nie mo\e się znać jednocześnie na polityce,ekonomii, stosunkach społeA cznych i diabli wiedzą czym jeszcze, o co zawsze mo\ezostać zahaczony.Siedziałem o pół kilometra od studia, z którego nadawali program,a za ścia�ami i w rozrzuconych po całym mieście pokojach przegrzewały się scalakikomputerów oraz zwoje mózgowe pracujących dla nas speców.Na ka\dy tekst, któryleciał ze studia, miałem z miejsca pięć kontrargumentów i przewidywane kontr-kontrargumenty, po jakie mógł sięgać przeciwnik, razem ze stosownymi kontr-kontr-kontrargumentami.Przebiegałem tylko wzrokiem po ekranach, zbierając, co akuratbyło potrzebne, i pakując w formie krótkich, zwięzłych wtrętów pomiędzy przemowyzacietrzewionych polityków.Niewykluczone, \e kiedyś, dawno temu, tak zwane dyskusje miały sens.Wczasach, gdy ludzie mówili oraz wiedzieli niewiele i przywiązywali wagę do tego, czymają akurat rację, czy nie.Potem świat zrobił się du\y, ciasny, pełenprzekrzykujących się filozofów, proroków oraz ekspertów, z których \aden niezgadzał się z drugim.Naprodukowali oni tyle sprzecznych ze sobą teorii i dowodówna wszystko, \e z miejsca zaczęło to przekraczać zdolność pojmowania przeciętnegoczłowieka.Słuszność nie ma w tym wszystkim najmniejszego znaczenia.Chodzi o to,by poruszać się w tej gęstwie na tyle sprawnie, by umieć zawsze sprawić wra\enie, \esię tę słuszność ma.Najprostszy sposób, to najpierw przegrzać człowiekowimózgowie, zmusić adwersarza do zarzucenia słuchaczy taką stertą statystyk, cytatów,faktów i uczonych teorii, \eby zgłupieli i zdali sobie sprawę, i\ to nie na ich głowy; apotem znienacka walnąć ich między ślepia czymś, co wyda się proste i tak oczywiste,\e chwycą się tego z ulgą - a jednak jestem mądry i wszystko rozumiem.Dobrydziennikarz przekona ludzi do wszystkiego.Myślę, \e się tego nauczyłem.Wiedziałem w ka\dym razie, \e przede wszystkim ludzie potrzebują czegośprostego, na swoją miarę.Nie wolno zmuszać ich do wysiłku umysłowego iogarniania jakichkolwiek zło\oności.Tak naprawdę, człowiek potrzebuje przedewszystkim wiary.Wiary w to, \e pojmuje świat i jest po właściwej stronie.Cośnieskomplikowanego: wszystko przez śydów.Albo przez czarownice.Albo przez krwiopij-cze klasy wyzyskujące.Bez tego męczy się i czuje zagubiony.I kiedywreszcie złapie coś, co pozwoli mu zwolnić się od ucią\liwego kombinowania,przerzucić ten wysiłek na swoich przedstawicieli i oddać im się duszą i ciałem, jestszczęśliwy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl