[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wy żałosne, pierdolone gnojki - powiedział sierżanti położył stopę na plecach drugiego.- Macie wstać kiedyoficer do was mówi!Drugi najemnik odpełzł na czworakach, sierżant jednakdopadł go i solidnie kopnął w tyłek.Mężczyzna padł naziemię, ale zaraz się zerwał na równe nogi i stanął w pozycji,którą uznał za postawę zasadniczą.Drugi natychmiast uczynił to samo - stanął na baczność, wodległości mniej więcej dziesięciu stóp.Sierżant podszedł dopierwszego najemnika i szarpnięciem ustawił go obokdrugiego.Oparł ręce na biodrach, przybliżył twarz do twarzyjednego z mężczyzn i pryskając śliną, oznajmił z furią:- Każdy następny pieprzony nabój, jaki wsadzisz domagazynka bez rozkazu, ja wsadzę ci w dupę! - po czymodsunął się i zmierzył go nienawistnym wzrokiem.Karl-Heinz postanowił, że zamieni z sierżantem kilka słówna temat kopania żołnierzy, teraz jednak nie był to właściwyczas ani miejsce.- Sierżancie powiedział.Ten odwrócił się i po brytyjsku trzasnął obcasami.- Sir!- Gdy tylko będzie to możliwe, każe pan tym dwómludziom zebrać brudne mundury i je wyczyścić.- Sir!Karl-Heinz odwrócił się, popatrzył po pozostałych ipowiedział:- Nie wolno ładować żadnej broni bez wyraznych rozkazów.Mam nadzieję, że wyrażam się jasno.W tym momencie zobaczył jeepa.Był to pojazdamerykański, a za jego kierownicą siedział porucznik GeoffreyCraig w kombinezonie pilota.Geoff zatrzymał samochód, wysiadł i podszedł do Karla--Heinza.Nie uśmiechnął się ani w żaden inny sposób nieokazał, że go rozpoznał.Za to sztywno mu zasalutował.- Panie kapitanie, czy mogę z panem zamienić kilkasłów?Karl-Heinz odpowiedział identycznym pozdrowieniem.- Niech pan kontynuuje zbiórkę, sierżancie.- Sir!Podążył za Geoffem w kierunku ogona samolotu.- Ursula i dziecko są w Stanleyville - rzucił Geoff.- Ach, du Lieber Gott!- Jest tam także Lunsford.Ojciec jest teraz kapitanem usimbów.- Ale co z nimi? - zapytał Karl-Heinz, chociaż zdawałsobie sprawę, że gdyby stało się coś złego, już by o tymwiedział.- Ojciec twierdzi, że wszystko z nimi w porządku -uspokoił go Geoff.- Simbowie sądzą, że oni są Belgami, aprzynajmniej na pewno nie są Amerykanami.- Ale co oni, do diabła, robią w Stanleyville?- Ich samolot nie mógł wylądować w Leopoldville -wyjaśnił Geoff.- Pilot UTA postanowił więc siadać na noc wStanleyville.Hanni.Madame Portet.Karl-Heinz skinął głową.- Nie chciała spędzać tej nocy w domu gościnnym Sa-beny.- Co to takiego?- Swego rodzaju motel dla zbłąkanych podróżnych.Wysiadła więc z samolotu jako pierwsza i razem z Ursulą icałym swoim towarzystwem pojechała do apartamentu, któryAir Simba ma w centrum miasta.Pilot UTA, pieprzony gnojek,kiedy się dowiedział, że nadchodzą simbowie, w pośpiechuodleciał bez nich.- I niczego nie zrobiono, żeby ich wydostać ze Stanley-ville?- Właśnie.- To wszystko?- Chcieliśmy wylądować w mieście kilkoma H-34, jednakgóra uznała, że operacja byłaby zbyt ryzykowna.- Kto tak postanowił? - zapytał Karl-Heinz zimnym irozzłoszczonym głosem.- Rozmawiałem z Felterem.Jego decyzja była oparta nameldunkach i ocenach Ojca Lunsforda.- Rzygać mi się chce - wyznał Karl-Heinz.- Powinni byli zrzucić tutaj Pięćset Drugi - zauważyłGeoff.82.Dywizja Powietrznodesantowa stacjonuje w Fort Braggw Karolinie Północnej, a jej część stanowi 502.Pułk PiechotySpadochronowej - jednostka, która musi być jako pierwszaspośród wszystkich oddziałów gotowa do akcji w dowolnymzakątku świata.Część pułku zawsze jest w gotowości bojowej,z pełnym wyposażeniem.W pobliskiej Bazie Sił Powietrznych,w Pope, zawsze czekają odpowiednie samoloty, gotowe doprzetransportowania spadochroniarzy w dowolne miejsce.- Wobec tego, co się dzieje w Wietnamie, to zapewnekwestia priorytetów.Być może Osiemdziesiątą Drugą będzietrzeba posłać tam?- I pewnie sukinsyn nie chce się narazić, bo mógłbyprzegrać wybory - stwierdził Geoff.Karl-Heinz wzruszył ramionami.- Co tutaj robisz? - zapytał.- Przeważnie tkwię w miejscu z palcem w dupie.Staramysię obserwować simbów.Raz na dobę, w nocy, ląduję na ichterenach i staram się rozmawiać z Ojcem.- Kto jest z nim?- Wszystkich pozostałych ludzi z oddziału odesłał.Simbowie zabijają się nawzajem, jeśli mają chociażby cieńpodejrzenia.Z naszych ludzi tylko Ojciec naprawdę mówi wich języku [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.- Wy żałosne, pierdolone gnojki - powiedział sierżanti położył stopę na plecach drugiego.- Macie wstać kiedyoficer do was mówi!Drugi najemnik odpełzł na czworakach, sierżant jednakdopadł go i solidnie kopnął w tyłek.Mężczyzna padł naziemię, ale zaraz się zerwał na równe nogi i stanął w pozycji,którą uznał za postawę zasadniczą.Drugi natychmiast uczynił to samo - stanął na baczność, wodległości mniej więcej dziesięciu stóp.Sierżant podszedł dopierwszego najemnika i szarpnięciem ustawił go obokdrugiego.Oparł ręce na biodrach, przybliżył twarz do twarzyjednego z mężczyzn i pryskając śliną, oznajmił z furią:- Każdy następny pieprzony nabój, jaki wsadzisz domagazynka bez rozkazu, ja wsadzę ci w dupę! - po czymodsunął się i zmierzył go nienawistnym wzrokiem.Karl-Heinz postanowił, że zamieni z sierżantem kilka słówna temat kopania żołnierzy, teraz jednak nie był to właściwyczas ani miejsce.- Sierżancie powiedział.Ten odwrócił się i po brytyjsku trzasnął obcasami.- Sir!- Gdy tylko będzie to możliwe, każe pan tym dwómludziom zebrać brudne mundury i je wyczyścić.- Sir!Karl-Heinz odwrócił się, popatrzył po pozostałych ipowiedział:- Nie wolno ładować żadnej broni bez wyraznych rozkazów.Mam nadzieję, że wyrażam się jasno.W tym momencie zobaczył jeepa.Był to pojazdamerykański, a za jego kierownicą siedział porucznik GeoffreyCraig w kombinezonie pilota.Geoff zatrzymał samochód, wysiadł i podszedł do Karla--Heinza.Nie uśmiechnął się ani w żaden inny sposób nieokazał, że go rozpoznał.Za to sztywno mu zasalutował.- Panie kapitanie, czy mogę z panem zamienić kilkasłów?Karl-Heinz odpowiedział identycznym pozdrowieniem.- Niech pan kontynuuje zbiórkę, sierżancie.- Sir!Podążył za Geoffem w kierunku ogona samolotu.- Ursula i dziecko są w Stanleyville - rzucił Geoff.- Ach, du Lieber Gott!- Jest tam także Lunsford.Ojciec jest teraz kapitanem usimbów.- Ale co z nimi? - zapytał Karl-Heinz, chociaż zdawałsobie sprawę, że gdyby stało się coś złego, już by o tymwiedział.- Ojciec twierdzi, że wszystko z nimi w porządku -uspokoił go Geoff.- Simbowie sądzą, że oni są Belgami, aprzynajmniej na pewno nie są Amerykanami.- Ale co oni, do diabła, robią w Stanleyville?- Ich samolot nie mógł wylądować w Leopoldville -wyjaśnił Geoff.- Pilot UTA postanowił więc siadać na noc wStanleyville.Hanni.Madame Portet.Karl-Heinz skinął głową.- Nie chciała spędzać tej nocy w domu gościnnym Sa-beny.- Co to takiego?- Swego rodzaju motel dla zbłąkanych podróżnych.Wysiadła więc z samolotu jako pierwsza i razem z Ursulą icałym swoim towarzystwem pojechała do apartamentu, któryAir Simba ma w centrum miasta.Pilot UTA, pieprzony gnojek,kiedy się dowiedział, że nadchodzą simbowie, w pośpiechuodleciał bez nich.- I niczego nie zrobiono, żeby ich wydostać ze Stanley-ville?- Właśnie.- To wszystko?- Chcieliśmy wylądować w mieście kilkoma H-34, jednakgóra uznała, że operacja byłaby zbyt ryzykowna.- Kto tak postanowił? - zapytał Karl-Heinz zimnym irozzłoszczonym głosem.- Rozmawiałem z Felterem.Jego decyzja była oparta nameldunkach i ocenach Ojca Lunsforda.- Rzygać mi się chce - wyznał Karl-Heinz.- Powinni byli zrzucić tutaj Pięćset Drugi - zauważyłGeoff.82.Dywizja Powietrznodesantowa stacjonuje w Fort Braggw Karolinie Północnej, a jej część stanowi 502.Pułk PiechotySpadochronowej - jednostka, która musi być jako pierwszaspośród wszystkich oddziałów gotowa do akcji w dowolnymzakątku świata.Część pułku zawsze jest w gotowości bojowej,z pełnym wyposażeniem.W pobliskiej Bazie Sił Powietrznych,w Pope, zawsze czekają odpowiednie samoloty, gotowe doprzetransportowania spadochroniarzy w dowolne miejsce.- Wobec tego, co się dzieje w Wietnamie, to zapewnekwestia priorytetów.Być może Osiemdziesiątą Drugą będzietrzeba posłać tam?- I pewnie sukinsyn nie chce się narazić, bo mógłbyprzegrać wybory - stwierdził Geoff.Karl-Heinz wzruszył ramionami.- Co tutaj robisz? - zapytał.- Przeważnie tkwię w miejscu z palcem w dupie.Staramysię obserwować simbów.Raz na dobę, w nocy, ląduję na ichterenach i staram się rozmawiać z Ojcem.- Kto jest z nim?- Wszystkich pozostałych ludzi z oddziału odesłał.Simbowie zabijają się nawzajem, jeśli mają chociażby cieńpodejrzenia.Z naszych ludzi tylko Ojciec naprawdę mówi wich języku [ Pobierz całość w formacie PDF ]