[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To dzięki niej udało się.- Za du\o gadasz - warknął Robert.- Nie powinieneś o tym mówić nawet w mojejtylko obecności.- Strasznie jesteś ostro\ny.Nie przesadzasz?- Nie!*Michał drzemał z głową opartą o zagłówek.Pociąg kołysał się miarowo.Wrońskizapomniał ju\ właściwie, jak brzmi stukot szyn w nocnym składzie.Jest zupełnie inny ni\ wdzień, bardziej intensywny, a jednocześnie jeszcze mocniej usypiający.Na półce nad głowąspoczywały dwie walizki.To było wszystko, co zabrał w podró\.Nie lubił przywiązywać siędo rzeczy.Spakował tylko ubrania i parę ksią\ek.Resztę dobytku zostawił w słu\bowymmieszkaniu.Niech się nimi cieszy następny lokator.Opuszczenie wygodnej kwatery byłosymbolem zakończenia dotychczasowego \ycia.W pracy przyszedł się z nim po\egnać tylkoSzczepan.- Będzie mi ciebie brakowało - powiedział, klepiąc Wrońskiego po ramieniu.- Byłeśjedynym gościem, który potrafił się naprawdę postawić władzy.- Ty te\ spróbuj - odparł z wymuszonym uśmiechem porucznik.: - To bardzoprzyjemne.- Co będziesz teraz robił? Dostałeś wilczy bilet?- Coś ty, za du\o wiem.Nas się nie wyrzuca.Nas się przenosi, a Mankemuwystarczyło, \e mnie po prostu usunął ze swojego królestwa.- Wrócisz do nas, jeśli coś się zmieni?Michał zamyślił się.Przypomniał sobie stosy papierów, nudne, jak\e często zupełniejałowe odprawy i szwendanie się po ró\nych zakazanych miejscach.Poczuł zmęczenie, azarazem do końca jeszcze nieokreślone uczucie jakby lekkiej tęsknoty.Niech to cholera,chyba naprawdę polubił tę robotę!- Nie wiem.Najpierw musiałoby się tu coś zmienić.Stary zleci mi jeszcze jednąpracę, korzystając z tego, \e jadę do domu.- Coś ciekawego? - Szczepan pytająco uniósł brwi.- Niezmiernie - parsknął Michał.- Mam zidentyfikować zwłoki.- Baw się dobrze.- Na pewno będę.- Gdybyś czegoś potrzebował.- Szczepan urwał i niepewnie podrapał się w policzek.- No, sam wiesz.- Wiem, dzięki.- Porucznik podał koledze rękę.- Bywaj.Wyszedł z budynku i ruszyłw stronę Alei Jerozolimskich, nie oglądając się na siedzibę kontrwywiadu.Miał jeszcze jednąwa\ną rzecz do załatwienia.Paweł był zdumiony, widząc w progu mieszkania człowieka, któremu surowo zabroniłkontaktów.To, \e w ogóle otworzył drzwi, Michał zawdzięczał tylko swojemu kostiumowioperacyjnemu.Wło\ył strój pracownika pogotowia gazowego.To było zresztą jedyneprzebranie, jakie miał w domowej szafie.Kilka miesięcy temu prowadził obserwacjępodejrzanego i zapomniał zwrócić ubranie do magazynu.Porucznik nie tracił czasu na zbędne dyskusje ze zdumionym mę\czyzną.Szarpnąłzewnętrzne drzwi, otwierając je na oście\, a jednocześnie kopnął wewnętrzne, które Pawełusiłował zatrzasnąć.- Mów - powiedział, przykładając mu lufę pistoletu do skroni.- Oszalałeś - wychrypiał Paweł.- Co mam niby powiedzieć?- Wszystko! Inaczej cię rozwalę! Mam ju\ wszystko w dupie, rozumiesz? Kobieta,którą kochałem, nie \yje, mój jedyny przyjaciel siedzi w pierdlu.Rodzina w Londynie niechce mnie widzieć!- Nie mo\esz mnie zastrzelić - odparł Paweł, nieco spokojniej.- Nie opędziłbyś się.- Kurwa mać! - warknął Wroński.- Nie szklij mi tutaj.Ciebie, przyjacielu, w ogólenie ma! Nikt nie zgłosi oficjalnie twojego zaginięcia ani śmierci, bo trzeba by najpierw sięprzyznać do twojego istnienia.Myślisz, \e jestem zupełnym kretynem? Sprawdziłemwszystko, śledziłem cię.Trzeba było bardziej uwa\ać.Bzowski nie mówił ci, jaki potrafiębyć upierdliwy? To mieszkanko oficjalnie te\ nie istnieje.Nie wiem w końcu, dla kogopracujesz, ale na pewno jesteście o wiele bardziej tajni ni\ zwyczajna agentura.Gadaj!- O czym? Na Boga, człowieku, czego ty chcesz?- Wiedzieć, za co naprawdę wsadzili Jacka! Bez tych wszystkich pierdoł oprzestępczości zorganizowanej.I czy Bzowski jest winien.Przysięgam, \e jeśli nie usłyszęprawdy, rozpieprzę ci łeb! Albo nie - odstrzelę kolano, a jeszcze lepiej oba.Mo\esz w sumiewybierać, co wolisz.Paweł spocił się, ale przestał wreszcie dygotać.- Dobrze - powiedział nieoczekiwanie.- Jeśli chodzi o pierwsze pytanie, mogęudzielić paru informacji, na drugie musisz odpowiedzieć sobie sam.Bzowski zostałaresztowany w związku z przeciekiem jakichś niesłychanie wa\nych dokumentów.Podobnozaginęły w trakcie ostatniej du\ej akcji, tej, podczas której aresztował ambasadora Rosji.Tywtedy siedziałeś w Budapeszcie.Okazało się, \e major ma zało\one konto w Niemczech.Konto na hasło, rzecz jasna.Powinien je przenieść do Szwajcarii, bo tam trudniej sprawdzić,ale widać nie pomyślał.Na to konto dwa tygodnie przed aresztowaniem ktoś przelał prawiedwa miliony euro z banku na Kajmanach.Zaraz potem okazało się, \e część zaginionychpapierów wypłynęła podczas tajnej aukcji organizowanej dla najbogatszych biznesmenówświata.Takie imprezy mają miejsce mniej więcej raz w miesiącu, tym razem koryfeuszeskrzyknęli się w Pary\u.To doskonałe miejsce, bo roi się od rozmaitych agentur, więc komuśz zewnątrz stosunkowo łatwo przeniknąć nawet na zamknięte zebranie.- Ktoś chce go wrobić! To musi być spisek!- Chyba państwowy - prychnął Paweł.- Znasz kogoś, kto poświęciłby tyle kasy, \ebyupieprzyć zwykłego faceta? Przecie\ ta forsa poszła w błoto.Teraz jest w depozycie, a potempewnie zostanie przekazana na cele charytatywne.Dziwisz się, \e nie chciałem więcejzajmować się tą sprawą? Ona cuchnie na kilometr, podobnie jak sumienie twojegoprzyjaciela.- Nie mogę uwierzyć, \e.- Pora przestać się oszukiwać, panie pyskaty.Twój kumpel okazał się zwyczajnymoszustem.Ka\dy ma swoją cenę.Jednego kupisz za sto dolarów, innego za tysiąc.Pan majorsprzedał się za dwa melony unijnych papierków.A mo\e miało być tego więcej? Cholera wie,gdyby nie wsypa.- Głowę daję [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.To dzięki niej udało się.- Za du\o gadasz - warknął Robert.- Nie powinieneś o tym mówić nawet w mojejtylko obecności.- Strasznie jesteś ostro\ny.Nie przesadzasz?- Nie!*Michał drzemał z głową opartą o zagłówek.Pociąg kołysał się miarowo.Wrońskizapomniał ju\ właściwie, jak brzmi stukot szyn w nocnym składzie.Jest zupełnie inny ni\ wdzień, bardziej intensywny, a jednocześnie jeszcze mocniej usypiający.Na półce nad głowąspoczywały dwie walizki.To było wszystko, co zabrał w podró\.Nie lubił przywiązywać siędo rzeczy.Spakował tylko ubrania i parę ksią\ek.Resztę dobytku zostawił w słu\bowymmieszkaniu.Niech się nimi cieszy następny lokator.Opuszczenie wygodnej kwatery byłosymbolem zakończenia dotychczasowego \ycia.W pracy przyszedł się z nim po\egnać tylkoSzczepan.- Będzie mi ciebie brakowało - powiedział, klepiąc Wrońskiego po ramieniu.- Byłeśjedynym gościem, który potrafił się naprawdę postawić władzy.- Ty te\ spróbuj - odparł z wymuszonym uśmiechem porucznik.: - To bardzoprzyjemne.- Co będziesz teraz robił? Dostałeś wilczy bilet?- Coś ty, za du\o wiem.Nas się nie wyrzuca.Nas się przenosi, a Mankemuwystarczyło, \e mnie po prostu usunął ze swojego królestwa.- Wrócisz do nas, jeśli coś się zmieni?Michał zamyślił się.Przypomniał sobie stosy papierów, nudne, jak\e często zupełniejałowe odprawy i szwendanie się po ró\nych zakazanych miejscach.Poczuł zmęczenie, azarazem do końca jeszcze nieokreślone uczucie jakby lekkiej tęsknoty.Niech to cholera,chyba naprawdę polubił tę robotę!- Nie wiem.Najpierw musiałoby się tu coś zmienić.Stary zleci mi jeszcze jednąpracę, korzystając z tego, \e jadę do domu.- Coś ciekawego? - Szczepan pytająco uniósł brwi.- Niezmiernie - parsknął Michał.- Mam zidentyfikować zwłoki.- Baw się dobrze.- Na pewno będę.- Gdybyś czegoś potrzebował.- Szczepan urwał i niepewnie podrapał się w policzek.- No, sam wiesz.- Wiem, dzięki.- Porucznik podał koledze rękę.- Bywaj.Wyszedł z budynku i ruszyłw stronę Alei Jerozolimskich, nie oglądając się na siedzibę kontrwywiadu.Miał jeszcze jednąwa\ną rzecz do załatwienia.Paweł był zdumiony, widząc w progu mieszkania człowieka, któremu surowo zabroniłkontaktów.To, \e w ogóle otworzył drzwi, Michał zawdzięczał tylko swojemu kostiumowioperacyjnemu.Wło\ył strój pracownika pogotowia gazowego.To było zresztą jedyneprzebranie, jakie miał w domowej szafie.Kilka miesięcy temu prowadził obserwacjępodejrzanego i zapomniał zwrócić ubranie do magazynu.Porucznik nie tracił czasu na zbędne dyskusje ze zdumionym mę\czyzną.Szarpnąłzewnętrzne drzwi, otwierając je na oście\, a jednocześnie kopnął wewnętrzne, które Pawełusiłował zatrzasnąć.- Mów - powiedział, przykładając mu lufę pistoletu do skroni.- Oszalałeś - wychrypiał Paweł.- Co mam niby powiedzieć?- Wszystko! Inaczej cię rozwalę! Mam ju\ wszystko w dupie, rozumiesz? Kobieta,którą kochałem, nie \yje, mój jedyny przyjaciel siedzi w pierdlu.Rodzina w Londynie niechce mnie widzieć!- Nie mo\esz mnie zastrzelić - odparł Paweł, nieco spokojniej.- Nie opędziłbyś się.- Kurwa mać! - warknął Wroński.- Nie szklij mi tutaj.Ciebie, przyjacielu, w ogólenie ma! Nikt nie zgłosi oficjalnie twojego zaginięcia ani śmierci, bo trzeba by najpierw sięprzyznać do twojego istnienia.Myślisz, \e jestem zupełnym kretynem? Sprawdziłemwszystko, śledziłem cię.Trzeba było bardziej uwa\ać.Bzowski nie mówił ci, jaki potrafiębyć upierdliwy? To mieszkanko oficjalnie te\ nie istnieje.Nie wiem w końcu, dla kogopracujesz, ale na pewno jesteście o wiele bardziej tajni ni\ zwyczajna agentura.Gadaj!- O czym? Na Boga, człowieku, czego ty chcesz?- Wiedzieć, za co naprawdę wsadzili Jacka! Bez tych wszystkich pierdoł oprzestępczości zorganizowanej.I czy Bzowski jest winien.Przysięgam, \e jeśli nie usłyszęprawdy, rozpieprzę ci łeb! Albo nie - odstrzelę kolano, a jeszcze lepiej oba.Mo\esz w sumiewybierać, co wolisz.Paweł spocił się, ale przestał wreszcie dygotać.- Dobrze - powiedział nieoczekiwanie.- Jeśli chodzi o pierwsze pytanie, mogęudzielić paru informacji, na drugie musisz odpowiedzieć sobie sam.Bzowski zostałaresztowany w związku z przeciekiem jakichś niesłychanie wa\nych dokumentów.Podobnozaginęły w trakcie ostatniej du\ej akcji, tej, podczas której aresztował ambasadora Rosji.Tywtedy siedziałeś w Budapeszcie.Okazało się, \e major ma zało\one konto w Niemczech.Konto na hasło, rzecz jasna.Powinien je przenieść do Szwajcarii, bo tam trudniej sprawdzić,ale widać nie pomyślał.Na to konto dwa tygodnie przed aresztowaniem ktoś przelał prawiedwa miliony euro z banku na Kajmanach.Zaraz potem okazało się, \e część zaginionychpapierów wypłynęła podczas tajnej aukcji organizowanej dla najbogatszych biznesmenówświata.Takie imprezy mają miejsce mniej więcej raz w miesiącu, tym razem koryfeuszeskrzyknęli się w Pary\u.To doskonałe miejsce, bo roi się od rozmaitych agentur, więc komuśz zewnątrz stosunkowo łatwo przeniknąć nawet na zamknięte zebranie.- Ktoś chce go wrobić! To musi być spisek!- Chyba państwowy - prychnął Paweł.- Znasz kogoś, kto poświęciłby tyle kasy, \ebyupieprzyć zwykłego faceta? Przecie\ ta forsa poszła w błoto.Teraz jest w depozycie, a potempewnie zostanie przekazana na cele charytatywne.Dziwisz się, \e nie chciałem więcejzajmować się tą sprawą? Ona cuchnie na kilometr, podobnie jak sumienie twojegoprzyjaciela.- Nie mogę uwierzyć, \e.- Pora przestać się oszukiwać, panie pyskaty.Twój kumpel okazał się zwyczajnymoszustem.Ka\dy ma swoją cenę.Jednego kupisz za sto dolarów, innego za tysiąc.Pan majorsprzedał się za dwa melony unijnych papierków.A mo\e miało być tego więcej? Cholera wie,gdyby nie wsypa.- Głowę daję [ Pobierz całość w formacie PDF ]