[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludzie Honzy podobno nawet obili mugębę, ale myśleli, \e to szpieg konkurencji.Molnar był naprawdę175wściekły.Powiedział, \e gdyby dopadł Saszkę, została by z niegomokra plama.Pewnie nie chodzi mu o samo zabójstwo Doroty, ale ozasadę.śaden boss nie lubi kiedy w jego ogródku buszu je ktoś obcy.- I dobrze, \e go nie dopadł - rzekł Bzowski.- Dobrze - skinął głową Michał.- Bo ja to zrobię.Bzowski otworzył usta, \eby sprostować - kiedy wyraził ulgę, \eczeski gangster nie załatwił Saszki chodziło o to, \e trzeba Walasaprzesłuchać.Po krótkim namyśle dał sobie spokój z wyjaśnieniami.Wroński zrozumiał rzecz po swojemu, bo w tej sytuacji niby jak ina-czej miał ją pojąć.- Aazarz cały czas nas wyprzedza - powiedział zamiast tego.- Mylisz to samo, co ja?- A co ty myślisz?- śe mamy w biurze kreta.Miguła jest stanowczo zbyt dobrzepoinformowany.- Podejrzewasz kogoś konkretnego?- Za wcześnie o tym mówić, ale tak, mam swój typ.- Mów!- Nie! Jeszcze nie, za wcześnie, muszę się upewnić.- Mnie przecie\ mo\esz chyba powiedzieć.- A jeśli się mylę? Nie, Jacek.Teraz najwa\niejsze dla mnie todopaść Saszkę.Major przygryzł dolną wargę.Musiał to powiedzieć, chocia\wszystko w nim protestowało.- Zdajesz sobie sprawę, \e muszę cię odsunąć od śledztwa doty-czącego Walasa, prawda? Muszę cię w zasadzie odsunąć od całegodochodzenia.Jesteś zbyt zaanga\owany emocjonalnie.- Pieprzę to! Mo\esz mnie odsuwać! Nie będę siedział na dupie iczekał a\ ktoś odwali za mnie robotę!- Wiem, \e nie będziesz siedział - westchnął Bzowski.- Ale do-staniesz formalną decyzję na piśmie.Inaczej nie mogę postąpić.- Bez jaj.Pisz sobie co chcesz.A teraz mów lepiej, co tu siędziało.Witek coś wspominał, \e sypnęło trupami.- Du\o zdą\ył ci opowiedzieć?176- Nie bardzo.Chyba nie pasowało mu towarzystwo takiego po-nuraka.Szybko się rozstaliśmy.- A miał cię pilnować i pomagać! Ju\ ja sobie z nim pogadam!- Daj spokój.Nie ka\dy nadaje się na niańkę.Sam go spławiłem.- Ale i tak.- Mów, co się działo.Nie ma sensu teraz roztrząsać zupełnie nieistotnych pierdol.Aazarz wiadomość o niepowodzeniu akcji w Pradze przełknąłdziwnie spokojnie.Jakby w istocie rzeczy niespecjalnie mu na tymzale\ało.Saszka poczuł ukłucie.Wolałby, \eby Miguła wściekał się,groził, nawet dał w pysk.Spokój i opanowanie mogło oznaczać, \eIrmina miała sporo racji podejrzewając, \e zostali wysłani do Czech,aby zejść mu z oczu.Nie uspokoiły go nawet słowa Aazarza:- Teraz to ju\ nieistotne.śyła mo\e sobie gadać policji, czy tamkomu, co tylko chce.I tak zwijamy twój dawny interes.Dogadałemsię ostatecznie z Ruskimi.- Nawet przez sekundę nie zamierzałeś korzystać ze starych szla-ków - powiedziała powoli Irmina.- Po co nas posłałeś do Pragi? Aletak naprawdę.- Rozumiem - Aazarz uśmiechnął się krzywo.- Uznałaś, \e kom-binuję coś za waszymi plecami.Jako doświadczona agentka powin-naś wiedzieć, kochanie, \e nigdy nie nale\y zaniedbywać ró\nychdróg i rozwiązań.Nigdy nie wiadomo, co mo\e się przydać.A \e niebyliście mi potrzebni w kraju, mogliśmy spróbować zamknąć gębętemu lumpowi.- Tyle \e przedtem zachowywałeś się tak, jakby ci na tym bardzozale\ało.- A ty co byś zrobiła na moim miejscu? Gdybym wam powie-dział, \e to dla mnie sprawa drugorzędna, pewnie byście tylko jedli,spali, pieprzyli się i oglądali telewizję.- Chcesz powiedzieć - odezwał się Saszka - \e niepotrzebnie na-ra\ałem się podkładając ładunek pod samochód?177- Niezupełnie.Gdyby udało się zlikwidować Wrońskiego, była-by z tego spora korzyść.To niebezpieczny facet.Obawiam się, \e gopodra\niłeś.Ale to te\ mo\na obrócić na naszą korzyść.Skupi się naposzukiwaniu ciebie, Olek.To da nam odrobinę więcej swobody,- Jak to na mnie? - zdumiał się Saszka.- On wie?- Wie te\ doskonale, \e załatwiłeś jego kumpla.Trzeba jednakuwa\ać, co się gada przy wódzie i do kogo.Niejaki Molnar przekazałMichałowi cenne informacje na temat twoich wyczynów.U po-rucznika kontrwywiadu, Michała Wrońskiego, masz kompletnieprzesrane.- Bardzo się boję - burknął Saszka.- Ciebie te\ będzie chciał do-paść, nie bój się.Myślisz, \e odpuści temu, kto pociąga za sznurki?- Ale najpierw wezmie się za ciebie, przyjacielu.- Najpierw musi mnie znalezć.A to wcale nie będzie proste.- I bardzo dobrze.Niech moi dawni koledzy zajmują się pogoniąza fantomami.My musimy przysiąść fałdów i zrobić, co do nas nale-\y.Pieniądze tylko czekają, \eby je zdobyć.Jak tu siedzimy we trój-kę, wszyscy jesteśmy siebie warci - uśmiechnął się paskudnie.Saszka widywał ju\ taki grymas na ustach Miguły.Z reguły poja-wiał się wtedy, kiedy knuł coś wyjątkowo obrzydliwego.- Nasi przeciwnicy muszą nadal pozostawać za nami, czekać nanasz ruch - ciągnął Aazarz.- I powinniśmy dopilnować, \eby to sięnigdy nie zmieniło.Im więcej nieistotnych, chaotycznych informacjiim dostarczymy, tym bardziej zdołamy opóznić pościg.- Nasi przeciwnicy - podjęła temat Irmina - to konkretnie polskikontrwywiad.A co z Rosjanami? Zpią? Nie chcą nas wykiwać?- Naszymi przeciwnikami - Aazarz spowa\niał - są wszyscy.Ka\dy, kto mo\e zakłócić realizację planu, jest śmiertelnym wro-giem.Ka\dy!Saszka poczuł lekkie mrowienie na plecach.W oczach Migułybłysnął ten sam zimny, okrutny ogień, który płonął, kiedy Walaswpadł do pokoju w agencji towarzyskiej.To było zresztą coś więcejni\ okrucieństwo.Wyczuwało się w Aazarzu nieokiełznaną radość zmo\liwości zadawania cierpień i śmierci.Saszka sam lubił zapach178krwi, nie miał oporów, \eby zamęczyć człowieka na śmierć.Aleobca mu była taka wyrachowana, nieprawdopodobna dzikość.Przed ambasadorem stał mę\czyzna ubrany w drogi garnitur, wy-prę\ony w postawie zasadniczej.- Spocznij, Grisza - rzucił Wilichow.- Nie jesteśmy w kosza-rach, przed frontem dywizji.A moja szar\a nie ma tutaj takiego zna-czenia.- Tak jest.- Jest czy nie jest - zmarszczył brwi ambasador - słuchaj, co mó-wię.Nale\y się do mnie zwracać jedynie Nikołaju Pawłyczu, ewen-tualnie panie ambasadorze albo szefie.Zapomnij, \e cię szkoliłem!Od tamtego czasu upłynęło prawie ćwierć wieku!- W porządku - uśmiechnął się Grigorij.- Myślałem, \e sprawiępanu małą przyjemność, odświe\ając wspomnienia.- Dzięki za troskę - skrzywił się Wilichow - ale trochę ci nie wy-szło.To się nazywa nie odświe\anie wspomnień, ale rozdrapywanieran.Przywiozłeś pocztę?- Przywiozłem, szefie - powiedział spokojnym, stonowanym gło-sem.- Zostawiłem szyfrantom.- Bardzo dobrze.A teraz mów, co kazał przekazać mi prezydentpoza protokołem?- Jest bardzo zaniepokojony, \e twarda linia okazała się mo\liwado odłączenia bez uruchomienia alarmów.- Ja myślę - mruknął Wilichow.- Te\ jestem zaniepokojony.- Jeśli chodzi o Bajkonur.Wybaczcie, Nikołaju Pawłyczu, aleto informacja, którą mam przekazać upewniwszy się, \e nikt nas niepodsłuchuje.- Mów, Griszka.Mój gabinet jest bezpieczny.- Jeśli chodzi o Bajkonur, nale\y uczynić co tylko w naszej mo-cy, aby wszystkie rakiety wystartowały bez zakłóceń [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Ludzie Honzy podobno nawet obili mugębę, ale myśleli, \e to szpieg konkurencji.Molnar był naprawdę175wściekły.Powiedział, \e gdyby dopadł Saszkę, została by z niegomokra plama.Pewnie nie chodzi mu o samo zabójstwo Doroty, ale ozasadę.śaden boss nie lubi kiedy w jego ogródku buszu je ktoś obcy.- I dobrze, \e go nie dopadł - rzekł Bzowski.- Dobrze - skinął głową Michał.- Bo ja to zrobię.Bzowski otworzył usta, \eby sprostować - kiedy wyraził ulgę, \eczeski gangster nie załatwił Saszki chodziło o to, \e trzeba Walasaprzesłuchać.Po krótkim namyśle dał sobie spokój z wyjaśnieniami.Wroński zrozumiał rzecz po swojemu, bo w tej sytuacji niby jak ina-czej miał ją pojąć.- Aazarz cały czas nas wyprzedza - powiedział zamiast tego.- Mylisz to samo, co ja?- A co ty myślisz?- śe mamy w biurze kreta.Miguła jest stanowczo zbyt dobrzepoinformowany.- Podejrzewasz kogoś konkretnego?- Za wcześnie o tym mówić, ale tak, mam swój typ.- Mów!- Nie! Jeszcze nie, za wcześnie, muszę się upewnić.- Mnie przecie\ mo\esz chyba powiedzieć.- A jeśli się mylę? Nie, Jacek.Teraz najwa\niejsze dla mnie todopaść Saszkę.Major przygryzł dolną wargę.Musiał to powiedzieć, chocia\wszystko w nim protestowało.- Zdajesz sobie sprawę, \e muszę cię odsunąć od śledztwa doty-czącego Walasa, prawda? Muszę cię w zasadzie odsunąć od całegodochodzenia.Jesteś zbyt zaanga\owany emocjonalnie.- Pieprzę to! Mo\esz mnie odsuwać! Nie będę siedział na dupie iczekał a\ ktoś odwali za mnie robotę!- Wiem, \e nie będziesz siedział - westchnął Bzowski.- Ale do-staniesz formalną decyzję na piśmie.Inaczej nie mogę postąpić.- Bez jaj.Pisz sobie co chcesz.A teraz mów lepiej, co tu siędziało.Witek coś wspominał, \e sypnęło trupami.- Du\o zdą\ył ci opowiedzieć?176- Nie bardzo.Chyba nie pasowało mu towarzystwo takiego po-nuraka.Szybko się rozstaliśmy.- A miał cię pilnować i pomagać! Ju\ ja sobie z nim pogadam!- Daj spokój.Nie ka\dy nadaje się na niańkę.Sam go spławiłem.- Ale i tak.- Mów, co się działo.Nie ma sensu teraz roztrząsać zupełnie nieistotnych pierdol.Aazarz wiadomość o niepowodzeniu akcji w Pradze przełknąłdziwnie spokojnie.Jakby w istocie rzeczy niespecjalnie mu na tymzale\ało.Saszka poczuł ukłucie.Wolałby, \eby Miguła wściekał się,groził, nawet dał w pysk.Spokój i opanowanie mogło oznaczać, \eIrmina miała sporo racji podejrzewając, \e zostali wysłani do Czech,aby zejść mu z oczu.Nie uspokoiły go nawet słowa Aazarza:- Teraz to ju\ nieistotne.śyła mo\e sobie gadać policji, czy tamkomu, co tylko chce.I tak zwijamy twój dawny interes.Dogadałemsię ostatecznie z Ruskimi.- Nawet przez sekundę nie zamierzałeś korzystać ze starych szla-ków - powiedziała powoli Irmina.- Po co nas posłałeś do Pragi? Aletak naprawdę.- Rozumiem - Aazarz uśmiechnął się krzywo.- Uznałaś, \e kom-binuję coś za waszymi plecami.Jako doświadczona agentka powin-naś wiedzieć, kochanie, \e nigdy nie nale\y zaniedbywać ró\nychdróg i rozwiązań.Nigdy nie wiadomo, co mo\e się przydać.A \e niebyliście mi potrzebni w kraju, mogliśmy spróbować zamknąć gębętemu lumpowi.- Tyle \e przedtem zachowywałeś się tak, jakby ci na tym bardzozale\ało.- A ty co byś zrobiła na moim miejscu? Gdybym wam powie-dział, \e to dla mnie sprawa drugorzędna, pewnie byście tylko jedli,spali, pieprzyli się i oglądali telewizję.- Chcesz powiedzieć - odezwał się Saszka - \e niepotrzebnie na-ra\ałem się podkładając ładunek pod samochód?177- Niezupełnie.Gdyby udało się zlikwidować Wrońskiego, była-by z tego spora korzyść.To niebezpieczny facet.Obawiam się, \e gopodra\niłeś.Ale to te\ mo\na obrócić na naszą korzyść.Skupi się naposzukiwaniu ciebie, Olek.To da nam odrobinę więcej swobody,- Jak to na mnie? - zdumiał się Saszka.- On wie?- Wie te\ doskonale, \e załatwiłeś jego kumpla.Trzeba jednakuwa\ać, co się gada przy wódzie i do kogo.Niejaki Molnar przekazałMichałowi cenne informacje na temat twoich wyczynów.U po-rucznika kontrwywiadu, Michała Wrońskiego, masz kompletnieprzesrane.- Bardzo się boję - burknął Saszka.- Ciebie te\ będzie chciał do-paść, nie bój się.Myślisz, \e odpuści temu, kto pociąga za sznurki?- Ale najpierw wezmie się za ciebie, przyjacielu.- Najpierw musi mnie znalezć.A to wcale nie będzie proste.- I bardzo dobrze.Niech moi dawni koledzy zajmują się pogoniąza fantomami.My musimy przysiąść fałdów i zrobić, co do nas nale-\y.Pieniądze tylko czekają, \eby je zdobyć.Jak tu siedzimy we trój-kę, wszyscy jesteśmy siebie warci - uśmiechnął się paskudnie.Saszka widywał ju\ taki grymas na ustach Miguły.Z reguły poja-wiał się wtedy, kiedy knuł coś wyjątkowo obrzydliwego.- Nasi przeciwnicy muszą nadal pozostawać za nami, czekać nanasz ruch - ciągnął Aazarz.- I powinniśmy dopilnować, \eby to sięnigdy nie zmieniło.Im więcej nieistotnych, chaotycznych informacjiim dostarczymy, tym bardziej zdołamy opóznić pościg.- Nasi przeciwnicy - podjęła temat Irmina - to konkretnie polskikontrwywiad.A co z Rosjanami? Zpią? Nie chcą nas wykiwać?- Naszymi przeciwnikami - Aazarz spowa\niał - są wszyscy.Ka\dy, kto mo\e zakłócić realizację planu, jest śmiertelnym wro-giem.Ka\dy!Saszka poczuł lekkie mrowienie na plecach.W oczach Migułybłysnął ten sam zimny, okrutny ogień, który płonął, kiedy Walaswpadł do pokoju w agencji towarzyskiej.To było zresztą coś więcejni\ okrucieństwo.Wyczuwało się w Aazarzu nieokiełznaną radość zmo\liwości zadawania cierpień i śmierci.Saszka sam lubił zapach178krwi, nie miał oporów, \eby zamęczyć człowieka na śmierć.Aleobca mu była taka wyrachowana, nieprawdopodobna dzikość.Przed ambasadorem stał mę\czyzna ubrany w drogi garnitur, wy-prę\ony w postawie zasadniczej.- Spocznij, Grisza - rzucił Wilichow.- Nie jesteśmy w kosza-rach, przed frontem dywizji.A moja szar\a nie ma tutaj takiego zna-czenia.- Tak jest.- Jest czy nie jest - zmarszczył brwi ambasador - słuchaj, co mó-wię.Nale\y się do mnie zwracać jedynie Nikołaju Pawłyczu, ewen-tualnie panie ambasadorze albo szefie.Zapomnij, \e cię szkoliłem!Od tamtego czasu upłynęło prawie ćwierć wieku!- W porządku - uśmiechnął się Grigorij.- Myślałem, \e sprawiępanu małą przyjemność, odświe\ając wspomnienia.- Dzięki za troskę - skrzywił się Wilichow - ale trochę ci nie wy-szło.To się nazywa nie odświe\anie wspomnień, ale rozdrapywanieran.Przywiozłeś pocztę?- Przywiozłem, szefie - powiedział spokojnym, stonowanym gło-sem.- Zostawiłem szyfrantom.- Bardzo dobrze.A teraz mów, co kazał przekazać mi prezydentpoza protokołem?- Jest bardzo zaniepokojony, \e twarda linia okazała się mo\liwado odłączenia bez uruchomienia alarmów.- Ja myślę - mruknął Wilichow.- Te\ jestem zaniepokojony.- Jeśli chodzi o Bajkonur.Wybaczcie, Nikołaju Pawłyczu, aleto informacja, którą mam przekazać upewniwszy się, \e nikt nas niepodsłuchuje.- Mów, Griszka.Mój gabinet jest bezpieczny.- Jeśli chodzi o Bajkonur, nale\y uczynić co tylko w naszej mo-cy, aby wszystkie rakiety wystartowały bez zakłóceń [ Pobierz całość w formacie PDF ]