[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A tam Joy okazała sięwyjątkowo mało pomocna.Jeden z innych programów miał kłopoty ibyło oczywiste, że Shoresby znajduje się na samym końcu jej listypriorytetów.Ellen już zamierzała sama zacząć tropić JonathanaArthura, jednak Joy zdążyła się w końcu z nim skontaktować iwygłosiła surowy wykład na temat granic profesjonalizmu orazwchodzenia komuś w paradę.Ellen najprawdopodobniej nie czułaby się tak bezradna anisfrustrowana, gdyby nie musiała spędzić długich godzin wmontażowni w Soho, ratując materiał filmowy o murze Hadriana.Dowczoraj zaczęła już chodzić po ścianach i była zdesperowana, bywracać do Shoresby.Nie chciała spędzać tyle czasu na poprawianiupracy innych osób.Pragnęła tworzyć własny program.Dopiero kiedyzeszłego wieczoru dotarła z powrotem do ich domku, poczuła, żeodzyskuje kontrolę.A teraz, gdy przyglądała się, jak kobieta w pralni skrupulatniepisze oświadczenie, które ona wkrótce zaprezentuje CholernemuNedowi Spencerowi, Ellen miała swoją krótką chwilę triumfu w pozatym raczej smętnym tygodniu.Z rozmyślań na temat pierwszego aktu dramatu, podczas któregowygarnia Cholernemu Nedowi Spencerowi, co o nim myśli, wyrwał jąpowiew zimnego powietrza, kiedy drzwi za Ellen otworzyły się i dośrodka wszedł młody chłopak.Miał na sobie sportową bluzę zkapturem, a na wierzchu kurtkę, ale Ellen widziała, że policzki i takzaróżowiły mu się od wiatru.- Co tam, Toby, skarbie - rzekła do chłopca kobieta z pralni,uśmiechając się doń z wyrazną sympatią.- Co cię do mniesprowadza? - Roznoszę dla Clive'a ulotki.Położyłabyś ich kilka w oknie? -zapytał chłopak, sięgając głęboko do kieszeni i wyciągając z niejspory plik małych arkuszy zielonego papieru.- Pewnie, że tak - odparła kobieta, biorąc je od niego.- Dzięki, Beverly.Na razie - rzucił, wychodząc pospiesznie nazewnątrz.Beverly obserwowała go, jak wychodzi.- Koleguje się z moim najmłodszym - wyjaśniła.Ta kobieta - Beverly - nie wyglądała na tyle dojrzale, by w ogólemieć dzieci, nie mówiąc już o najmłodszym" z co najmniejdziesiątki.Teraz Ellen poczuła wyrzuty sumienia, że traktowała jąprotekcjonalnie tylko dlatego, że tak wolno pisała.Na pewno niełatwojest pracować przez cały dzień i jeszcze opiekować się dziećmi.Uśmiechnęła się, a Beverly odwróciła ulotkę, tak by i Ellen mogłają przeczytać.- Organizują koncert dobroczynny na cześć tego chłopca, Ryana.- Tak? - zapytała Ellen z wyraznym zainteresowaniem.- Był jeszcze nastolatkiem - dodała Beverly, podczas gdy Ellenczytała o przesłuchaniach do planowanego koncertu.- Złamał sercaswoim biednym rodzicom.- Co się stało?- W zeszłym roku zjechał skradzionym samochodem z urwiskana Wzgórzu Straconych Dusz.Mówią, że był naćpany.Robiło się już ciemno, kiedy Ellen znalazła się z powrotem naHigh Street, a jej głowę przepełniały plotki na temat niedawnegosamobójstwa.Wyglądało na to, że im więcej się wie na tematWzgórza Straconych Dusz, tym więcej pozostawało do odkrycia.Wnotatkach Amandy nie było ani jednej wzmianki na tematmiejscowego chłopca, który się tutaj zabił.Wszystkie ofiarysamobójstw, o których Amanda się dowiedziała, pochodziły spozamiasta.Jednak wykorzystanie tej historii mogło uczynić dokumentbardziej zwartym i jednocześnie przejmującym, pomyślała Ellen.Gdyby zaczęła od samobójstwa tego Ryana, a potem może sfilmowałakoncert ku jego pamięci.Zadzwonił jej telefon i zaklęła.Dlaczego zawsze coś jejprzeszkadza? Szukała po omacku w czeluściach torby, mając nadzieję,że to nie Joy odezwie się z drugiej strony.Jednak gdy na ekranikuzobaczyła numer międzynarodowy, wzięła pełen podekscytowaniaoddech i odwróciła się w kierunku drzwi, by ochronić się nieco przedwiatrem.To musi być Jason.- Gdzie się podziewałeś? - zapytała, nie wiedząc, czy się na niegogniewać, czy też czuć ulgę, że wreszcie się odezwał.- Mówiłem ci, że mogę mieć trudności z dzwonieniem.Niedenerwuj się, kochanie.Muszę się streszczać.- Gdzie jesteś? - zapytała Ellen, zasłaniając dłonią drugie ucho,by lepiej słyszeć, jednak echo na linii oznaczało, że wcześniejusłyszała pytanie Jasona.- Jak ci idzie w Shoreton?- W Shoresby - poprawiła go.- Jestem w Bogocie - rzekł Jason, odpowiadając na jej pytanie.-Zaczekaj chwilę.W tle rozległy się stłumione dzwięki i Ellen skuliła się przydrzwiach, desperacko pragnąc usłyszeć więcej.Przez prawie minutęnic się nie działo i już miała się poddać, kiedy na linii ponowniepojawił się Jason.Jego głos brzmiał czysto i nie słychać już byłoutrudniającego rozmowę echa.- Co mówiłaś? - zapytał Jason.- Nic - odparła z uśmiechem Ellen, szczęśliwa, że ponowniesłyszy jego głos.- Opowiedz mi o waszej wyprawie.Jak wam idzie?Zaczęliście już kręcić?- Można sobie pomarzyć - jęknął Jason.- Tkwiliśmy tu przezcały tydzień, czekając na jakieś dokumenty.- To pestka! Nie uwierzyłbyś, z jakim facetem muszę się użeraćw Appleforth, Jase.Nie zniósłbyś go.Nie jestem w stanie powiedziećci, jak wiele czasu zmarnowałam przez niego.I kiedy Ellen wyładowała z siebie cały gniew i frustracjęzwiązaną z Joy, Appleforth House i Cholernym Nedem Spencerem,zaczęła czuć się lepiej.- Może chcesz, żebym sobie z nim uciął męską pogawędkę? -zaproponował Jason, gdy na linii ponownie coś zatrzeszczało.Ellen zaśmiała się.- Chyba jakoś sobie z nim poradzę.- Cholera! Wygląda na to, że muszę kończyć - rzucił Jason, aEllen usłyszała w tle zapalający się silnik samochodu. - Nie! - zawołała, przerażona, że zmarnowała tę cenną rozmowęna rozprawianie o tym cholernym psiarzu.- Nie odchodz.Nic mi nieopowiedziałeś.- Zadzwonię znowu, kiedy tylko będę mógł.Kocham cię -powiedział Jason i zanim miała szansę odpowiedzieć, połączeniezostało przerwane.Ellen wyłączyła telefon, nienawidząc tych doskonale jej znanychuczuć.Tak bardzo nie mogła się doczekać rozmowy z Jasonem, aleteraz, gdy już było po wszystkim, czuła się bardziejnieusatysfakcjonowana niż kiedykolwiek wcześniej.Nie potrafiławyrzucić z głowy obrazu Jasona, śmiejącego się i wskakującego natylne siedzenie jeepa z odkrytym dachem, by ruszyć do dżungli, o nicinnego się nie martwiąc.To nieuczciwe, pomyślała.On pewnie w najmniejszym nawetstopniu nie odczuwał tego co ona [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.A tam Joy okazała sięwyjątkowo mało pomocna.Jeden z innych programów miał kłopoty ibyło oczywiste, że Shoresby znajduje się na samym końcu jej listypriorytetów.Ellen już zamierzała sama zacząć tropić JonathanaArthura, jednak Joy zdążyła się w końcu z nim skontaktować iwygłosiła surowy wykład na temat granic profesjonalizmu orazwchodzenia komuś w paradę.Ellen najprawdopodobniej nie czułaby się tak bezradna anisfrustrowana, gdyby nie musiała spędzić długich godzin wmontażowni w Soho, ratując materiał filmowy o murze Hadriana.Dowczoraj zaczęła już chodzić po ścianach i była zdesperowana, bywracać do Shoresby.Nie chciała spędzać tyle czasu na poprawianiupracy innych osób.Pragnęła tworzyć własny program.Dopiero kiedyzeszłego wieczoru dotarła z powrotem do ich domku, poczuła, żeodzyskuje kontrolę.A teraz, gdy przyglądała się, jak kobieta w pralni skrupulatniepisze oświadczenie, które ona wkrótce zaprezentuje CholernemuNedowi Spencerowi, Ellen miała swoją krótką chwilę triumfu w pozatym raczej smętnym tygodniu.Z rozmyślań na temat pierwszego aktu dramatu, podczas któregowygarnia Cholernemu Nedowi Spencerowi, co o nim myśli, wyrwał jąpowiew zimnego powietrza, kiedy drzwi za Ellen otworzyły się i dośrodka wszedł młody chłopak.Miał na sobie sportową bluzę zkapturem, a na wierzchu kurtkę, ale Ellen widziała, że policzki i takzaróżowiły mu się od wiatru.- Co tam, Toby, skarbie - rzekła do chłopca kobieta z pralni,uśmiechając się doń z wyrazną sympatią.- Co cię do mniesprowadza? - Roznoszę dla Clive'a ulotki.Położyłabyś ich kilka w oknie? -zapytał chłopak, sięgając głęboko do kieszeni i wyciągając z niejspory plik małych arkuszy zielonego papieru.- Pewnie, że tak - odparła kobieta, biorąc je od niego.- Dzięki, Beverly.Na razie - rzucił, wychodząc pospiesznie nazewnątrz.Beverly obserwowała go, jak wychodzi.- Koleguje się z moim najmłodszym - wyjaśniła.Ta kobieta - Beverly - nie wyglądała na tyle dojrzale, by w ogólemieć dzieci, nie mówiąc już o najmłodszym" z co najmniejdziesiątki.Teraz Ellen poczuła wyrzuty sumienia, że traktowała jąprotekcjonalnie tylko dlatego, że tak wolno pisała.Na pewno niełatwojest pracować przez cały dzień i jeszcze opiekować się dziećmi.Uśmiechnęła się, a Beverly odwróciła ulotkę, tak by i Ellen mogłają przeczytać.- Organizują koncert dobroczynny na cześć tego chłopca, Ryana.- Tak? - zapytała Ellen z wyraznym zainteresowaniem.- Był jeszcze nastolatkiem - dodała Beverly, podczas gdy Ellenczytała o przesłuchaniach do planowanego koncertu.- Złamał sercaswoim biednym rodzicom.- Co się stało?- W zeszłym roku zjechał skradzionym samochodem z urwiskana Wzgórzu Straconych Dusz.Mówią, że był naćpany.Robiło się już ciemno, kiedy Ellen znalazła się z powrotem naHigh Street, a jej głowę przepełniały plotki na temat niedawnegosamobójstwa.Wyglądało na to, że im więcej się wie na tematWzgórza Straconych Dusz, tym więcej pozostawało do odkrycia.Wnotatkach Amandy nie było ani jednej wzmianki na tematmiejscowego chłopca, który się tutaj zabił.Wszystkie ofiarysamobójstw, o których Amanda się dowiedziała, pochodziły spozamiasta.Jednak wykorzystanie tej historii mogło uczynić dokumentbardziej zwartym i jednocześnie przejmującym, pomyślała Ellen.Gdyby zaczęła od samobójstwa tego Ryana, a potem może sfilmowałakoncert ku jego pamięci.Zadzwonił jej telefon i zaklęła.Dlaczego zawsze coś jejprzeszkadza? Szukała po omacku w czeluściach torby, mając nadzieję,że to nie Joy odezwie się z drugiej strony.Jednak gdy na ekranikuzobaczyła numer międzynarodowy, wzięła pełen podekscytowaniaoddech i odwróciła się w kierunku drzwi, by ochronić się nieco przedwiatrem.To musi być Jason.- Gdzie się podziewałeś? - zapytała, nie wiedząc, czy się na niegogniewać, czy też czuć ulgę, że wreszcie się odezwał.- Mówiłem ci, że mogę mieć trudności z dzwonieniem.Niedenerwuj się, kochanie.Muszę się streszczać.- Gdzie jesteś? - zapytała Ellen, zasłaniając dłonią drugie ucho,by lepiej słyszeć, jednak echo na linii oznaczało, że wcześniejusłyszała pytanie Jasona.- Jak ci idzie w Shoreton?- W Shoresby - poprawiła go.- Jestem w Bogocie - rzekł Jason, odpowiadając na jej pytanie.-Zaczekaj chwilę.W tle rozległy się stłumione dzwięki i Ellen skuliła się przydrzwiach, desperacko pragnąc usłyszeć więcej.Przez prawie minutęnic się nie działo i już miała się poddać, kiedy na linii ponowniepojawił się Jason.Jego głos brzmiał czysto i nie słychać już byłoutrudniającego rozmowę echa.- Co mówiłaś? - zapytał Jason.- Nic - odparła z uśmiechem Ellen, szczęśliwa, że ponowniesłyszy jego głos.- Opowiedz mi o waszej wyprawie.Jak wam idzie?Zaczęliście już kręcić?- Można sobie pomarzyć - jęknął Jason.- Tkwiliśmy tu przezcały tydzień, czekając na jakieś dokumenty.- To pestka! Nie uwierzyłbyś, z jakim facetem muszę się użeraćw Appleforth, Jase.Nie zniósłbyś go.Nie jestem w stanie powiedziećci, jak wiele czasu zmarnowałam przez niego.I kiedy Ellen wyładowała z siebie cały gniew i frustracjęzwiązaną z Joy, Appleforth House i Cholernym Nedem Spencerem,zaczęła czuć się lepiej.- Może chcesz, żebym sobie z nim uciął męską pogawędkę? -zaproponował Jason, gdy na linii ponownie coś zatrzeszczało.Ellen zaśmiała się.- Chyba jakoś sobie z nim poradzę.- Cholera! Wygląda na to, że muszę kończyć - rzucił Jason, aEllen usłyszała w tle zapalający się silnik samochodu. - Nie! - zawołała, przerażona, że zmarnowała tę cenną rozmowęna rozprawianie o tym cholernym psiarzu.- Nie odchodz.Nic mi nieopowiedziałeś.- Zadzwonię znowu, kiedy tylko będę mógł.Kocham cię -powiedział Jason i zanim miała szansę odpowiedzieć, połączeniezostało przerwane.Ellen wyłączyła telefon, nienawidząc tych doskonale jej znanychuczuć.Tak bardzo nie mogła się doczekać rozmowy z Jasonem, aleteraz, gdy już było po wszystkim, czuła się bardziejnieusatysfakcjonowana niż kiedykolwiek wcześniej.Nie potrafiławyrzucić z głowy obrazu Jasona, śmiejącego się i wskakującego natylne siedzenie jeepa z odkrytym dachem, by ruszyć do dżungli, o nicinnego się nie martwiąc.To nieuczciwe, pomyślała.On pewnie w najmniejszym nawetstopniu nie odczuwał tego co ona [ Pobierz całość w formacie PDF ]