[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy jednak ojciec odwrócił swą uwagę na jakiś czas od Ugo-ru, Tenobia postanowiła pokazać im, kto jest ich królową. Tu są Dwie Rzeki powiedział, szczerząc zęby w uśmiechu a nieSaldaea.Strasznie zapalczywi musieli być wszyscy tam, w Saldaei.Kiedy zaś odwróciłsię do Verin, uśmiech zastąpił mars. Sądziłem, że ukrywacie.waszą tożsamość. Nie potrafił powiedzieć,co było bardziej kłopotliwe; Aes Sedai skrywające swą obecność czy jawnie spa-cerujące po ulicach.Dłoń Aes Sedai zastygła w odległości cala od ułamanego grotu strzały wbitegow jego bok.Coś zaswędziało go wokół rany. Och, nie wygląda to dobrze wymamrotała. Wbita między żebra,a nadto przyplątała się infekcja pomimo użytych maści.To będzie wymagałoudziału Alarmy, jak mniemam.Zamrugała, potem odsunęła dłoń, wraz z nią zniknęło swędzenie. Co? Ukrywamy się? Och! Biorąc pod uwagę to, co się teraz tu dzieje, jakmogłybyśmy się ukrywać? Przypuszczam, że powinnyśmy.odjechać.Ale niechciałbyś tego, nieprawdaż?Ponownie popatrzyła na niego tym ostrym, uważnym, ptasim wzrokiem.Zawahał się i na koniec westchnął. Przypuszczam, że nie. Och, miło to słyszeć powiedziała z uśmiechem. Dlaczego, tak naprawdę, przyjechałyście tutaj, Verin?Zdawała się nie słyszeć jego pytania.Albo nie chciała słyszeć. Teraz musimy się zająć tą rzeczą, która w tobie tkwi.A ci pozostali chłopcyrównież potrzebują opieki.Alanna i ja zatroszczymy się o najgorsze obrażenia,jednak.Ludzie, którzy byli z nim, znajdowali się w stanie równie przemożnego oszo-łomienia tym, co zastali na miejscu, jak on.Ban, drapiąc się po głowie, spoglądałna sztandar, a kilku pozostałych rozglądało się dookoła ze zdumieniem.Więk-szość jednak patrzyła na Verin, niespokojnie, z rozszerzonymi oczyma; z pewno-ścią musieli słyszeć te szepty o Aes Sedai.Perrin zdał sobie sprawę, że sam stałsię obiektem kilku dociekliwych spojrzeń, kiedy tak rozmawiał z Aes Sedai, jakbybyła zwykłą kobietą z wioski.184Verin przyjrzała im się raz jeszcze, po czym nagle, zupełnie nie patrząc, się-gnęła za plecy i wyciągnęła z tłumu gapiów dziewczynkę w wieku dziesięciu,może dwunastu lat.Dziewczynka o długich ciemnych włosach, związanych nie-bieskimi wstążkami, aż zesztywniała z przestrachu. Znasz Daise Congar, dziecko? zapytała. Dobrze, znajdz ją i powiedz,że są tu ranni mężczyzni, którym potrzebne będą jej zioła.I powiedz jej, żeby siępośpieszyła.Powiedz jej też, że nie mam cierpliwości do jej humorów.Zrozumia-łaś? No to już, zmykaj.Perrin nie rozpoznał dziewczynki, najwyrazniej jednak ta znała Daise, ponie-waż aż zadrżała, słysząc treść wiadomości.Verin była przecież Aes Sedai.Pochwili wahania Daise Congar przeciwko Aes Sedai dziewczynka pomknęław tłum. A Alanna zajmie się tobą oznajmiła Verin, ponownie spoglądając w jegostronę.Naprawdę wolałby, aby ton jej głosu nie podkreślał dodatkowo dwuznacznościwypowiedzianych przed chwilą słów.TROSKA O %7łYJCYCHVerin sama wzięła Steppera za wodze i poprowadziła do stajni gospody Win-na Jagoda , tłum rozstępował się, by ją przepuścić, po chwili jednak ludzie z po-wrotem tłoczyli się jeden przez drugiego.Dannil oraz pozostali chłopcy prze-pychali się przez ciżbę, pieszo lub konno, otoczeni grupkami swoich krewnych.Mimo iż byli niepomiernie zdumieni zmianami, jakie zaszły w Polu Emonda, za-chowywali się dumnie.Ci, którzy utykali, nie chcieli wesprzeć się na podtrzymu-jących ich ramionach, jadący konno prostowali się w siodłach wszak przecieżwalczyli z trollokami, a teraz powrócili do domu.Kobiety wyciągały ręce, bydosięgnąć swych synów, kuzynów i wnuków, często mając łzy w oczach, a ichstłumione lamenty zlewały się w cichy, zbolały szmer.Mężczyzni o nieustępli-wych oczach próbowali skrywać swe obawy za pełnymi godności uśmiechami,poklepując chłopców po ramionach i wyrażając zdumienie na widok ich świeżozapuszczonych bród, jednakże często ich szorstkie uściski w istocie zamieniały sięw ramię, podane, by się na nim wesprzeć.Znajome dziewczęta tłoczyły się wśródpocałunków i głośnego szlochania, wyrażającego na równi szczęście jak i współ-czucie, a maleńcy braciszkowie i siostrzyczki wahali się pomiędzy paroksyzmempłaczu a wczepieniem z szeroko rozwartymi zdziwieniem oczami w brata, któregonajwyrazniej wszyscy wkoło uważali za bohatera.Były też inne głosy, których Perrin wolałby nie słyszeć. Gdzie jest Kenley? Pani Ahan była przystojną kobietą, z nielicznymipasmami siwizny w czarnym warkoczu, ale na jej twarzy gościł pełen przestrachugrymas, w miarę jak spoglądała w kolejne twarze, i kolejne oczy odwracały się odniej. Gdzie jest mój Kenley? Bili! wołał niepewnie stary Hu al Dai. Czy któryś widział Biliegoal Dai?.Hu.!.Jared.!.Tim.!.Colly.!Przed frontem gospody Perrin zsunął się z siodła, chcąc jak najszybciej uciecod tych imion, nie zwrócił nawet uwagi, czyje dłonie go pochwyciły.186 Zabierzcie mnie do środka! zazgrzytał zębami.Do środka!.Teven.!.Haral.!.Had.!Drzwi zamknęły się, jak nożem ucinając ściskające serce zawodzenia matkiDaela al Tarona, by ktoś jej wreszcie powiedział, gdzie jest jej syn. W kotle trolloków pomyślał Perrin, kiedy tylko posadzono go w fotelu wewspólnej sali gospody. W brzuchach trolloków, tam gdzie go posłałem, panial Taron.Tam, gdzie go posłałem.Faile ujęła jego głowę w swe dłonie i z niepokojem spojrzała mu w oczy. Teraz muszę zatroszczyć się o żyjących pomyślał.Zmarłych opłaczę póz-niej.Pózniej. Ze mną wszystko w porządku uspokajał ją. Po prostu trochę zakręciłomi się w głowie, kiedy zsiadałem z konia [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Kiedy jednak ojciec odwrócił swą uwagę na jakiś czas od Ugo-ru, Tenobia postanowiła pokazać im, kto jest ich królową. Tu są Dwie Rzeki powiedział, szczerząc zęby w uśmiechu a nieSaldaea.Strasznie zapalczywi musieli być wszyscy tam, w Saldaei.Kiedy zaś odwróciłsię do Verin, uśmiech zastąpił mars. Sądziłem, że ukrywacie.waszą tożsamość. Nie potrafił powiedzieć,co było bardziej kłopotliwe; Aes Sedai skrywające swą obecność czy jawnie spa-cerujące po ulicach.Dłoń Aes Sedai zastygła w odległości cala od ułamanego grotu strzały wbitegow jego bok.Coś zaswędziało go wokół rany. Och, nie wygląda to dobrze wymamrotała. Wbita między żebra,a nadto przyplątała się infekcja pomimo użytych maści.To będzie wymagałoudziału Alarmy, jak mniemam.Zamrugała, potem odsunęła dłoń, wraz z nią zniknęło swędzenie. Co? Ukrywamy się? Och! Biorąc pod uwagę to, co się teraz tu dzieje, jakmogłybyśmy się ukrywać? Przypuszczam, że powinnyśmy.odjechać.Ale niechciałbyś tego, nieprawdaż?Ponownie popatrzyła na niego tym ostrym, uważnym, ptasim wzrokiem.Zawahał się i na koniec westchnął. Przypuszczam, że nie. Och, miło to słyszeć powiedziała z uśmiechem. Dlaczego, tak naprawdę, przyjechałyście tutaj, Verin?Zdawała się nie słyszeć jego pytania.Albo nie chciała słyszeć. Teraz musimy się zająć tą rzeczą, która w tobie tkwi.A ci pozostali chłopcyrównież potrzebują opieki.Alanna i ja zatroszczymy się o najgorsze obrażenia,jednak.Ludzie, którzy byli z nim, znajdowali się w stanie równie przemożnego oszo-łomienia tym, co zastali na miejscu, jak on.Ban, drapiąc się po głowie, spoglądałna sztandar, a kilku pozostałych rozglądało się dookoła ze zdumieniem.Więk-szość jednak patrzyła na Verin, niespokojnie, z rozszerzonymi oczyma; z pewno-ścią musieli słyszeć te szepty o Aes Sedai.Perrin zdał sobie sprawę, że sam stałsię obiektem kilku dociekliwych spojrzeń, kiedy tak rozmawiał z Aes Sedai, jakbybyła zwykłą kobietą z wioski.184Verin przyjrzała im się raz jeszcze, po czym nagle, zupełnie nie patrząc, się-gnęła za plecy i wyciągnęła z tłumu gapiów dziewczynkę w wieku dziesięciu,może dwunastu lat.Dziewczynka o długich ciemnych włosach, związanych nie-bieskimi wstążkami, aż zesztywniała z przestrachu. Znasz Daise Congar, dziecko? zapytała. Dobrze, znajdz ją i powiedz,że są tu ranni mężczyzni, którym potrzebne będą jej zioła.I powiedz jej, żeby siępośpieszyła.Powiedz jej też, że nie mam cierpliwości do jej humorów.Zrozumia-łaś? No to już, zmykaj.Perrin nie rozpoznał dziewczynki, najwyrazniej jednak ta znała Daise, ponie-waż aż zadrżała, słysząc treść wiadomości.Verin była przecież Aes Sedai.Pochwili wahania Daise Congar przeciwko Aes Sedai dziewczynka pomknęław tłum. A Alanna zajmie się tobą oznajmiła Verin, ponownie spoglądając w jegostronę.Naprawdę wolałby, aby ton jej głosu nie podkreślał dodatkowo dwuznacznościwypowiedzianych przed chwilą słów.TROSKA O %7łYJCYCHVerin sama wzięła Steppera za wodze i poprowadziła do stajni gospody Win-na Jagoda , tłum rozstępował się, by ją przepuścić, po chwili jednak ludzie z po-wrotem tłoczyli się jeden przez drugiego.Dannil oraz pozostali chłopcy prze-pychali się przez ciżbę, pieszo lub konno, otoczeni grupkami swoich krewnych.Mimo iż byli niepomiernie zdumieni zmianami, jakie zaszły w Polu Emonda, za-chowywali się dumnie.Ci, którzy utykali, nie chcieli wesprzeć się na podtrzymu-jących ich ramionach, jadący konno prostowali się w siodłach wszak przecieżwalczyli z trollokami, a teraz powrócili do domu.Kobiety wyciągały ręce, bydosięgnąć swych synów, kuzynów i wnuków, często mając łzy w oczach, a ichstłumione lamenty zlewały się w cichy, zbolały szmer.Mężczyzni o nieustępli-wych oczach próbowali skrywać swe obawy za pełnymi godności uśmiechami,poklepując chłopców po ramionach i wyrażając zdumienie na widok ich świeżozapuszczonych bród, jednakże często ich szorstkie uściski w istocie zamieniały sięw ramię, podane, by się na nim wesprzeć.Znajome dziewczęta tłoczyły się wśródpocałunków i głośnego szlochania, wyrażającego na równi szczęście jak i współ-czucie, a maleńcy braciszkowie i siostrzyczki wahali się pomiędzy paroksyzmempłaczu a wczepieniem z szeroko rozwartymi zdziwieniem oczami w brata, któregonajwyrazniej wszyscy wkoło uważali za bohatera.Były też inne głosy, których Perrin wolałby nie słyszeć. Gdzie jest Kenley? Pani Ahan była przystojną kobietą, z nielicznymipasmami siwizny w czarnym warkoczu, ale na jej twarzy gościł pełen przestrachugrymas, w miarę jak spoglądała w kolejne twarze, i kolejne oczy odwracały się odniej. Gdzie jest mój Kenley? Bili! wołał niepewnie stary Hu al Dai. Czy któryś widział Biliegoal Dai?.Hu.!.Jared.!.Tim.!.Colly.!Przed frontem gospody Perrin zsunął się z siodła, chcąc jak najszybciej uciecod tych imion, nie zwrócił nawet uwagi, czyje dłonie go pochwyciły.186 Zabierzcie mnie do środka! zazgrzytał zębami.Do środka!.Teven.!.Haral.!.Had.!Drzwi zamknęły się, jak nożem ucinając ściskające serce zawodzenia matkiDaela al Tarona, by ktoś jej wreszcie powiedział, gdzie jest jej syn. W kotle trolloków pomyślał Perrin, kiedy tylko posadzono go w fotelu wewspólnej sali gospody. W brzuchach trolloków, tam gdzie go posłałem, panial Taron.Tam, gdzie go posłałem.Faile ujęła jego głowę w swe dłonie i z niepokojem spojrzała mu w oczy. Teraz muszę zatroszczyć się o żyjących pomyślał.Zmarłych opłaczę póz-niej.Pózniej. Ze mną wszystko w porządku uspokajał ją. Po prostu trochę zakręciłomi się w głowie, kiedy zsiadałem z konia [ Pobierz całość w formacie PDF ]