[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W pełni doceniam twoje zainteresowanie  powiedziała chłodno, patrząc mu w oczy.- Wolałabymjednak o tym nie rozmawiać.- Rozumiem.Nie do wiary, pomyślała.Nie masz pojęcia, na czym polega zrozumienie, Davidzie.- Mam dla ciebie pewną propozycję - oświadczył, kiedy kelner przyniósł zamówione sałatki.- Możespędzilibyśmy weekend w Montauk? Jeden z moich znajomych w przyszłym tygodniu ma mi daćklucze do swojego domu.Nie odrzucaj tej szansy, kochanie.Nie powinniśmy pozwolić, aby dwa lata,które ze sobą spędziliśmy, poszły na marne.Madison nie zdołała powstrzymać wybuchu śmiechu.On naprawdę uważał, że uda mu siejąprzegadać.- Daj spokój, Davidzie! Nienawidzę odgrzewanych historii, nie rozumiesz? Zresztą nie ma już czegoodgrzewać.Czyżbyś zapomniał, że mnie zostawiłeś?- Nie - odparł szybko.- Zostawiłem cię, ale wróciłem i szczerze cię za wszystko przepraszam.- Nie interesuje mnie to - powiedziała, biorąc do ręki widelec.- Przecież tak naprawdę nigdy się nie rozstaliśmy!- Rostaliśmy się w sposób absolutnie ostateczny  rzekła twardo.- Ożeniłeś się. - To był błąd! - wykrzyknął.- Wybierzmy się na weekend do Montauk, porozmawiamy spokojnie ispróbujemy zacząć od nowa!Jakie to typowe dla Davida, pomyślała.Nie wyszło mu w małżeństwie, więc doszedł do wniosku, żemoże jednak wróci do mnie.Nic z tego, głupku.- To niemożliwe - oświadczyła.- Chociażby dlatego, że nie mogłabym ci zaufać, a bez zaufaniazwiązek dwojga ludzi jest niczym.- Kiedy byliśmy razem, nigdy cię nie zdradziłem. Oznajmił to takim tonem, jakby zasługiwał naspecjalną nagrodę.Madison pokręciła głową.- I co? Oczekujesz, że padnę na kolana i wręczę ci bukiet róż?- Chyba nie jest to bez znaczenia - upierał się.-Większość facetów stale zdradza swoje partnerki.Madison miała już dość tych żałosnych tekstów.- Na miłość boską, przestań robić z siebie jeszcze większego idiotę - rzuciła.- Poszukaj sobie jakiejśmiss piękności z wielkim biustem albo skromnej nauczycielki, albo kogokolwiek innego.I daj mispokój.- Miła jesteś, nie ma co mówić.- Nie interesuje mnie, co z sobą zrobisz - ciągnęła.- A skoro chcesz wiedzieć, to rzeczywiście mamkogoś - dodała z nadzieja że to kłamstwo pomoże jej pozbyć się go raz na zawsze.David natychmiastuczepił się tego tematu.- Kto to jest? Ten facet, którego widziałem w holu twojego domu?- Nie, nie on.- Więc kto?- Nie twoja sprawa.Potrząsnął głową z miną człowieka ciężko pokrzywdzonego przez życie.- Jezu, jesteś zimna jak lód, Madison.- Ja jestem zimna?! - wybuchnęła, nie panując dłużej nad gniewem.- Pieprz się, Davidzie! - Rzuciłaserwetkę i wstała.- Nie dzwoń do mnie więcej i nie kręć się koło mojego domu.Wbij sobie do tej tępejgłowy, że między nami wszystko skończone.Z tymi słowami wyszła z restauracji.Czuła ogromną ulgę.Wreszcie mogła zapomnieć o Davidzie i niewracać więcej do tej sprawy.Zegnaj, Davidzie.Nie mogę powiedzieć, żeby było mi szczególnie miło.* * *Podczas kiedy Madison powoli wracała do normalnego życia i ciężko pracowała, Jamie nadal niemogła się zdecydować, co robić.Codziennie wieczorem, gdy Peter zapadał w sen, wstawała z łóżka,zamierzając zajrzeć do jego portfela, lecz w ostatniej chwili zawsze się wycofywała.Nie mogła się nato zdobyć.Uważała, że postąpiłaby podstępnie i niegodnie, poza tym mimo wszystko nie wyobrażałasobie, by Peter mógł ją zdradzać.Kochał się z nią i traktował ją jak księżniczkę.Co prawda nie chciałzgodzić się na wyprawę do Las Vegas, ale co z tego?W poniedziałek wieczorem zadzwonił z biura i powiedział, ze wróci pózno.Jamie przypomniała mu, żemieli pójść na kolację do Antona.- Cholera, zupełnie zapomniałem! - zaklął.- To nic, skarbie, wobec tego spotkamy się u Antona.- Nie wpadniesz do domu, żeby się ogolić i przebrać? - zapytała.- Wezmę prysznic w biurze.Nie muszę zmieniać koszuli i garnituru, wyglądam całkiem niezle.- Zawsze wyglądasz niezle.Nie podoba mi się, że będę musiała pójść tam bez ciebie.- Zadzwoń do Maddy, mogłybyście pojechać razem.- Maddy nie wybiera się do Antona.Jest zawalona robotą.- Spóznię się najwyżej parę minut - obiecał Peter.- Wiesz, że Anton lubi przeciągać podawaniekoktajlu, więc nic się nie stanie.Jamie nie lubiła wchodzić na przyjęcia sama, bała się też trochę jezdzić w nocy taksówkami.Pokrótkim zastanowieniu doszła do wniosku, że woli spóznić się razem z Peterem.Musiała tylkouprzedzić Antona, że przyjdą tuż przed kolacją.Zadzwoniła do Petera.Telefon dzwonił i dzwonił, ale nikt nie podnosił słuchawki.Jamie przypomniałasobie, że centrala w jego firmie jest zwykle wyłączana koło piątej, więc wybrała numer jego komórki,lecz tu elektroniczny głos poprosił ją, aby zostawiła wiadomość.W jej głowie natychmiast zabrzmiał dzwonek alarmowy.Skoro Peter był w biurze, to dlaczego nieodbierał telefonu? Do diabła, znowu ogarnęły ją podejrzenia.Dziś wieczorem zajrzy do jego portfela isprawdzi, czy ta przeklęta prezerwatywa z kropką na opakowaniu w dalszym ciągu tam jest.Anton od razu wyczuł jej zdenerwowanie.- Co się dzieje, księżniczko? - zapytał.- Coś nie w porządku? - Nie - odpowiedziała niepewnie.- Myślałam tylko o tym zleceniu, które mamy wykończyć wHamptons.Może ty byś tam Pojechał?- Dlaczego?- Bo w zeszłym tygodniu spędziłam tam całe dwa dni, a nie lubię zostawiać Petera samego.Anton zaśmiał się cicho.- Sądzisz, że będzie niegrzeczny?- Oczywiście że nie - odparła ostro.- Och, strasznie przepraszam, księżniczko.Dom w Hamptons wyglądał wspaniale i został już sfotografowany do następnego wydania magazynu Architectural Digest" Jamie dzwoniła stamtąd do Petera póznym wieczorem i długo z nim rozmawiała,skąd jednak mogła wiedzieć, czy zaraz potem nie wymknął się z domu? Skąd mogła wiedzieć, czykorzystając z jej nieobecności, nie spotykał się z jakąś dziewczyną?Zgodnie ze swoją obietnicą Peter zjawił się, zanim goście An-tona zasiedli do stołu.Objął żonę imusnął wargami jej ucho.- Witaj, śliczna - szepnął.- Tęskniłaś za mną?- Zawsze za tobą tęsknię - powiedziała.- Dzwoniłam do ciebie, ale nie podnosiłeś słuchawki.- Wiesz przecież, że centrala od piątej jest wyłączona.- Próbowałam złapać cię przez komórkę.Poklepał się po kieszeni, całkowicie spokojny.- Na pewno baterie się wyczerpały.- Nie, bo serwis się zgłosił - odparła.- Sprawdzę to - powiedział.-Wydaje mi się jednak, że muszę doładować baterie.I wiesz co? -szepnął jej wprost do ucha.- W tym samym czasie doładuję też ciebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl