[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chłopak odniósł wra\enie, \e facet miał na sobiejakiś rodzaj kombinezonu, jak pracownik stacji benzynowejalbo kierowca autobusu.Starkey notowała.Stwierdzenie, \etelefonujący był biały, puściła pozornie mimo uszu.Lester niesłyszał głosu tego gościa.Powiedziałby, \e był po czterdziestce,choć przyznał, \e nie ma daru trafnego określania wieku.Starkey poczuła w pewnej chwili wibrację pagera na biodrze.Sprawdziła numer.Hooker.Kiedy Lester zamikł, zamknęła notes, zakładając stronępalcem.- Jak myślisz, rozpoznałbyś tego mę\czyznę, gdybyś goznowu zobaczył?Chłopak wzruszył ramionami.- Chyba nie.Mo\e.Nie przyglądałem mu się specjalnie,rozumie pani.Tyle co rzuciłem okiem.- Nie zauwa\yłeś, z której strony zbli\ył się do telefonu?- Nie.- A w którą odszedł?- Nie zwracałem na to uwagi, rozumie pani.Facet jak facet.- Wsiadł do samochodu?Lester wzruszył ramionami.Starkey odło\yła notes.- Doskonale, Lester.Widzisz, pozostał tylko jeden problem.Mamy podstawy sądzić, \e mę\czyzna, który telefonował, byłLatynosem.Jesteś pewien, \e widziałeś białego?- Prawie pewien.Miał jasne włosy, pani rozumie? Niesiwe, ale jasne.Starkey i Marzik ponownie wymieniły spojrzenia, nie tak99ju\ entuzjastyczne jak poprzedniego dnia. Prawie pewien"zabrzmiało zbyt słabo.- Jasnobrązowe?- Mhm.Jasnobrązowe.Trochę jak piasek.Marzik zmarszczyła czoło.- Mogłeś to stwierdzić mimo czapki?Lester dotknął uszu.- Po tej części, którą widziałem tu poni\ej, rozumie pani?Starkey uznała to wyjaśnienie za wiarygodne.Otworzyłanotes i zrobiła kolejną notatkę.Gdy pisała, przyszła jej dogłowy nowa myśl.- Dobra.Ostatnie pytanie.Nie zauwa\yłeś u niego \adnychznaków szczególnych? Na przykład blizny, tatua\u na ra-mieniu?- Miał długie rękawy.- Nosił koszulę z długim rękawem?- Aha.Dlatego nie mogłem widzieć jego ramion.Pamiętam,\e była stara i zatłuszczona, jakby pracował przy samochodziealbo coś.Starkey zerknęła na Marzik i napotkała jej zgaszone spoj-rzenie.Beth była najwyrazniej zawiedziona brakiem pewnościLestera.Kiedy Starkey na powrót zwróciła wzrok na chłopaka,ten wślepiał się właśnie w jej kole\ankę.- Ostatnie pytanie.Jak długo czekałeś przed sklepem? Kwa-drans?- Wcią\ pani to powtarza: ostatnie pytanie.Stary da miwycisk.Muszę rozwiezć te zamówienia.- Tym razem naprawdę, Lester.Naprawdę ostatnie pytanie.Czy ktoś jeszcze dzwonił z tego automatu, kiedy tu czekałeś?Wiedziała, \e z tego telefonu nie przeprowadzano w tymczasie innych rozmów, chciała się jednak upewnić, czy chłopaknie skłamie, by zrobić wra\enie na Marzik lub przydać sobieznaczenia.- Nikogo więcej nie widziałem.Chyba nie.Starkey schowała notes.- Dobra, Lester, dzięki.Czy mógłbyś pojechać z detektyw100Marzik i popracować z naszym rysownikiem? Zobaczylibyśmy,czy nie udałoby się sporządzić portretu pamięciowego.- Mnie pasuje, ale mój stary się wścieknie.- Jedz teraz ze swoimi dostawami, a my postaramy sięzałatwić to z twoim ojcem.Mo\e zabierzemy cię do nas pózniejprzed południem.Detektyw Marzik zaprosi cię na lunch.Lester pokiwał głową, posłuszny jak owczarek collie.- W porządku.Gdy zniknął w drzwiach kwiaciarni, Marzik syknęła gnie-wnie:- Cholera, musiałaś mu to obiecywać? Nie chcę zmarnowaćdnia w towarzystwie tego gnojka.- Ktoś musi się nim zająć, a między wami nawiązała sięju\ nić porozumienia.- Nic z tego nie będzie.Słyszałaś to prawie"? Kurwa,facet wło\ył czapkę, okulary przeciwsłoneczne i koszulę z dłu-gim rękawem przy temperaturze powy\ej trzydziestu stopni.Jeśli to nasz ptaszek, przebrał się dla niepoznaki.Jeśli nienasz, to po prostu jakiś głupi chuj.Starkey poczuła gwałtowną potrzebę połknięcia kolejnejtabletki tagametu.- Dlaczego ty jesteś zawsze tak negatywnie nastawiona?- Nie jestem nastawiona negatywnie.Po prostu stwierdzamfakty.- Dobra, więc rozwa\ i taki: jeśli to jest nasz ptaszek,jeśli nosił to samo ubranie, gdy detonował bombę, jeślibędzie na taśmach stacji telewizyjnych, dzięki tej pieprzonejczapce, okularom i koszuli z długim rękawem łatwiej go będziewypatrzeć.- Mo\liwe.Pójdę pogadać ze starym tego gnojka.Swojądrogą, to kawał chama.Marzik zamilkła i weszła do sklepu.Starkey wystukała z pa-czki papierosa, zapaliła i zawróciła do samochodu.Z wściek-łości a\ się trzęsła [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Chłopak odniósł wra\enie, \e facet miał na sobiejakiś rodzaj kombinezonu, jak pracownik stacji benzynowejalbo kierowca autobusu.Starkey notowała.Stwierdzenie, \etelefonujący był biały, puściła pozornie mimo uszu.Lester niesłyszał głosu tego gościa.Powiedziałby, \e był po czterdziestce,choć przyznał, \e nie ma daru trafnego określania wieku.Starkey poczuła w pewnej chwili wibrację pagera na biodrze.Sprawdziła numer.Hooker.Kiedy Lester zamikł, zamknęła notes, zakładając stronępalcem.- Jak myślisz, rozpoznałbyś tego mę\czyznę, gdybyś goznowu zobaczył?Chłopak wzruszył ramionami.- Chyba nie.Mo\e.Nie przyglądałem mu się specjalnie,rozumie pani.Tyle co rzuciłem okiem.- Nie zauwa\yłeś, z której strony zbli\ył się do telefonu?- Nie.- A w którą odszedł?- Nie zwracałem na to uwagi, rozumie pani.Facet jak facet.- Wsiadł do samochodu?Lester wzruszył ramionami.Starkey odło\yła notes.- Doskonale, Lester.Widzisz, pozostał tylko jeden problem.Mamy podstawy sądzić, \e mę\czyzna, który telefonował, byłLatynosem.Jesteś pewien, \e widziałeś białego?- Prawie pewien.Miał jasne włosy, pani rozumie? Niesiwe, ale jasne.Starkey i Marzik ponownie wymieniły spojrzenia, nie tak99ju\ entuzjastyczne jak poprzedniego dnia. Prawie pewien"zabrzmiało zbyt słabo.- Jasnobrązowe?- Mhm.Jasnobrązowe.Trochę jak piasek.Marzik zmarszczyła czoło.- Mogłeś to stwierdzić mimo czapki?Lester dotknął uszu.- Po tej części, którą widziałem tu poni\ej, rozumie pani?Starkey uznała to wyjaśnienie za wiarygodne.Otworzyłanotes i zrobiła kolejną notatkę.Gdy pisała, przyszła jej dogłowy nowa myśl.- Dobra.Ostatnie pytanie.Nie zauwa\yłeś u niego \adnychznaków szczególnych? Na przykład blizny, tatua\u na ra-mieniu?- Miał długie rękawy.- Nosił koszulę z długim rękawem?- Aha.Dlatego nie mogłem widzieć jego ramion.Pamiętam,\e była stara i zatłuszczona, jakby pracował przy samochodziealbo coś.Starkey zerknęła na Marzik i napotkała jej zgaszone spoj-rzenie.Beth była najwyrazniej zawiedziona brakiem pewnościLestera.Kiedy Starkey na powrót zwróciła wzrok na chłopaka,ten wślepiał się właśnie w jej kole\ankę.- Ostatnie pytanie.Jak długo czekałeś przed sklepem? Kwa-drans?- Wcią\ pani to powtarza: ostatnie pytanie.Stary da miwycisk.Muszę rozwiezć te zamówienia.- Tym razem naprawdę, Lester.Naprawdę ostatnie pytanie.Czy ktoś jeszcze dzwonił z tego automatu, kiedy tu czekałeś?Wiedziała, \e z tego telefonu nie przeprowadzano w tymczasie innych rozmów, chciała się jednak upewnić, czy chłopaknie skłamie, by zrobić wra\enie na Marzik lub przydać sobieznaczenia.- Nikogo więcej nie widziałem.Chyba nie.Starkey schowała notes.- Dobra, Lester, dzięki.Czy mógłbyś pojechać z detektyw100Marzik i popracować z naszym rysownikiem? Zobaczylibyśmy,czy nie udałoby się sporządzić portretu pamięciowego.- Mnie pasuje, ale mój stary się wścieknie.- Jedz teraz ze swoimi dostawami, a my postaramy sięzałatwić to z twoim ojcem.Mo\e zabierzemy cię do nas pózniejprzed południem.Detektyw Marzik zaprosi cię na lunch.Lester pokiwał głową, posłuszny jak owczarek collie.- W porządku.Gdy zniknął w drzwiach kwiaciarni, Marzik syknęła gnie-wnie:- Cholera, musiałaś mu to obiecywać? Nie chcę zmarnowaćdnia w towarzystwie tego gnojka.- Ktoś musi się nim zająć, a między wami nawiązała sięju\ nić porozumienia.- Nic z tego nie będzie.Słyszałaś to prawie"? Kurwa,facet wło\ył czapkę, okulary przeciwsłoneczne i koszulę z dłu-gim rękawem przy temperaturze powy\ej trzydziestu stopni.Jeśli to nasz ptaszek, przebrał się dla niepoznaki.Jeśli nienasz, to po prostu jakiś głupi chuj.Starkey poczuła gwałtowną potrzebę połknięcia kolejnejtabletki tagametu.- Dlaczego ty jesteś zawsze tak negatywnie nastawiona?- Nie jestem nastawiona negatywnie.Po prostu stwierdzamfakty.- Dobra, więc rozwa\ i taki: jeśli to jest nasz ptaszek,jeśli nosił to samo ubranie, gdy detonował bombę, jeślibędzie na taśmach stacji telewizyjnych, dzięki tej pieprzonejczapce, okularom i koszuli z długim rękawem łatwiej go będziewypatrzeć.- Mo\liwe.Pójdę pogadać ze starym tego gnojka.Swojądrogą, to kawał chama.Marzik zamilkła i weszła do sklepu.Starkey wystukała z pa-czki papierosa, zapaliła i zawróciła do samochodu.Z wściek-łości a\ się trzęsła [ Pobierz całość w formacie PDF ]