[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starszy mężczyzna i jegokobieta gapili się na swoje okrwawione ręce i ubrania, wydzierając sięi trzęsąc.Przebudzili się z transu, stojąc obok dwóch zalanych krwiąciał, leżących na ziemi, oraz trojga zmokniętych, przerażającychpostaci, wyłaniających się z mroku przed nimi.Patrząc w ichrozszerzone trwogą oczy, zastanawiałam się, co myślał Nasz Władca,kiedy zdecydował się na przyspieszenie Wielkiego Przebudzenia.Tobyło czyste szaleństwo.- Ryanie! - zawołałam roztrzęsionym głosem.Hugo się poruszył, anowy jęk zagrzmiał w jego mózgu.Danaus odbierał mu ostatniąszansę na przeżycie.Strach ogarnął tego nocnego wędrowca, a ja niechciałam, żeby się ruszał i by otworzyły się na nowo rany, którezaczynały się goić.- Rozumiem.- Czarownik przemówił głosem uderzającospokojnym, pomimo obłędu, jaki się wokół rozgrywał.Machnął ręką,a dwoje ludzi natychmiast ucichło.Ich spojrzenie znowu wyrażałozdekoncentrowane otępienie.I znów nie byli świadomi tego, gdzie są ico się dzieje.Powinnam była przewidzieć, że Ryan zna podobnesztuczki.Wszyscy musieliśmy nauczyć się ukrywania na otwartejprzestrzeni i kontrolowania umysłów innych, jeśli mieliśmy przetrwaćw tym świecie, który wymagał od nas zachowania równie wielkiegosekretu.Warcząc, skupiłam wreszcie uwagę na Danausie, który wkładałmiecz z powrotem do pochwy na plecach.- Co ty sobie wyobrażasz, do cholery? Ona starała się tylko ocalićHugona.Jak mogłeś ją zabić, ty draniu bez serca? - Mój głos dławiłsię i załamywał, gdy przepychałam słowa przez zaciśnięte gardło.- Ona chciała mu pozwolić zabić tych dwoje ludzi -odpowiedziałDanaus.- Przecież wiesz, że o to jej chodziło.Zamierzała poświęcićdwoje ludzi, licząc, że go uratuje.- Znowu podniosłam wzrok izobaczyłam, że łowca na mnie patrzy, wbijając spojrzenie zwężonychbłękitnych oczu w moją twarz.- Nie pozwolę wam zabijać ludzi po to,żebyście sami mogli przeżyć.- Tak, o to jej chodziło! Tylko czy mnie spytałeś, co zamierzam?Czy przyszło ci do głowy, że kiedykolwiek do puściłabym do czegośpodobnego?Musiałam zamknąć powieki, by nie spłynęły spod nich łzy.Poczułam się zdradzona.Aż do tej chwili nie zdawałam sobie sprawy,jak bardzo uzależniłam się od Danausa.Błędnie sądziłam, że onzaczyna mi ufać, że wierzy, iż uczynię to, co słuszne i prawe.Ale nawet pojęcie tego, co prawe, zaczynało się rozmazywać.Czypoświęcenie dwojga ludzi było czymś aż tak złym, skoro chodziło oocalenie całej ludzkości przed naturi? Utrzymanie Hugona przy życiuwzmocniłoby nas o jednego wojownika w boju z naturi.A terazPenelopa nie żyła i było wysoce nieprawdopodobne, by Hugo dożyłdo kresu nocy.Każdy nocny wędrowiec na moim miejscu bezzastanowienia wysączyłby z tych dwojga ludzi krew, lecz ja sięzawahałam.Brakło mi już pewności.- Nie zabijam ludzi, kiedy się pożywiam - powiedziałam głosemzałamanym i przybitym.- I nie pozwoliłabym też na to nikomu zeswojego otoczenia.Myślałam, że o tym wiesz.Postąpiłeś bezmyślnie izałatwiłeś nas wszystkich.- Pokręciłam głową i spojrzałam na Ryana,który stał obok dwojga ludzi.- Ty i Danaus, zabierzcie ich stąd.Wymażcie im wspomnienia i odeślijcie do domu.Zostawcie mi tensamochód.Ja zajmę się Hugonem.- Ale.- No, już - przerwałam Ryanowi, zanim zaoponował.- Ja tuposprzątam.Siedziałam bez ruchu na ziemi koło Hugona, wciąż przyciskającmu rękę do brzucha, jak gdyby tylko to chroniło mnie przed obłędemna tym świecie.Po raz pierwszy odkąd stałam się nocnymwędrowcem, odczuwałam brzemię nocy, a wrażenie głębokiej pustkiprzepełniało moją pierś.Nawet kiedy przebywałam w niewoli unaturi, nie traciłam nadziei, że Sadira lub jakiś inny nocny wędrowiecprzybędzie mi z odsieczą.Jednak teraz, widząc wampirzycę, którazginęła z ręki człowieka, na którego pomoc byłam zdana, i mającinnego wampira, konającego w moich ramionach, straciłam wszelkąnadzieję.Naturi mieli zgnieść nas wszystkich.Rozdział 23Usiadłam z plecami przyciśniętymi do kamiennego murumauzoleum, gdzie schowałam się na porę dzienną.Wyczerpanieprzenikało głęboko do kości, utrudniając wszelkie ruchy, niewspominając nawet o wyczołganiu się z krypty, by ukryć się gdzieindziej przed nadciągającym świtem.Zbyt wiele się wydarzyło wminionych kilku godzinach, a ja rozpaczliwie usiłowałam uczepić sięczegoś dobrego i wytrwać przy tym do końca.Kiedy przeniosłam Hugona do samochodu, przekonałam się, żedoznał on też rany kłutej pleców, a ostrze naruszyło serce, cowyjaśniało, dlaczego wampir jest taki osłabiony [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Starszy mężczyzna i jegokobieta gapili się na swoje okrwawione ręce i ubrania, wydzierając sięi trzęsąc.Przebudzili się z transu, stojąc obok dwóch zalanych krwiąciał, leżących na ziemi, oraz trojga zmokniętych, przerażającychpostaci, wyłaniających się z mroku przed nimi.Patrząc w ichrozszerzone trwogą oczy, zastanawiałam się, co myślał Nasz Władca,kiedy zdecydował się na przyspieszenie Wielkiego Przebudzenia.Tobyło czyste szaleństwo.- Ryanie! - zawołałam roztrzęsionym głosem.Hugo się poruszył, anowy jęk zagrzmiał w jego mózgu.Danaus odbierał mu ostatniąszansę na przeżycie.Strach ogarnął tego nocnego wędrowca, a ja niechciałam, żeby się ruszał i by otworzyły się na nowo rany, którezaczynały się goić.- Rozumiem.- Czarownik przemówił głosem uderzającospokojnym, pomimo obłędu, jaki się wokół rozgrywał.Machnął ręką,a dwoje ludzi natychmiast ucichło.Ich spojrzenie znowu wyrażałozdekoncentrowane otępienie.I znów nie byli świadomi tego, gdzie są ico się dzieje.Powinnam była przewidzieć, że Ryan zna podobnesztuczki.Wszyscy musieliśmy nauczyć się ukrywania na otwartejprzestrzeni i kontrolowania umysłów innych, jeśli mieliśmy przetrwaćw tym świecie, który wymagał od nas zachowania równie wielkiegosekretu.Warcząc, skupiłam wreszcie uwagę na Danausie, który wkładałmiecz z powrotem do pochwy na plecach.- Co ty sobie wyobrażasz, do cholery? Ona starała się tylko ocalićHugona.Jak mogłeś ją zabić, ty draniu bez serca? - Mój głos dławiłsię i załamywał, gdy przepychałam słowa przez zaciśnięte gardło.- Ona chciała mu pozwolić zabić tych dwoje ludzi -odpowiedziałDanaus.- Przecież wiesz, że o to jej chodziło.Zamierzała poświęcićdwoje ludzi, licząc, że go uratuje.- Znowu podniosłam wzrok izobaczyłam, że łowca na mnie patrzy, wbijając spojrzenie zwężonychbłękitnych oczu w moją twarz.- Nie pozwolę wam zabijać ludzi po to,żebyście sami mogli przeżyć.- Tak, o to jej chodziło! Tylko czy mnie spytałeś, co zamierzam?Czy przyszło ci do głowy, że kiedykolwiek do puściłabym do czegośpodobnego?Musiałam zamknąć powieki, by nie spłynęły spod nich łzy.Poczułam się zdradzona.Aż do tej chwili nie zdawałam sobie sprawy,jak bardzo uzależniłam się od Danausa.Błędnie sądziłam, że onzaczyna mi ufać, że wierzy, iż uczynię to, co słuszne i prawe.Ale nawet pojęcie tego, co prawe, zaczynało się rozmazywać.Czypoświęcenie dwojga ludzi było czymś aż tak złym, skoro chodziło oocalenie całej ludzkości przed naturi? Utrzymanie Hugona przy życiuwzmocniłoby nas o jednego wojownika w boju z naturi.A terazPenelopa nie żyła i było wysoce nieprawdopodobne, by Hugo dożyłdo kresu nocy.Każdy nocny wędrowiec na moim miejscu bezzastanowienia wysączyłby z tych dwojga ludzi krew, lecz ja sięzawahałam.Brakło mi już pewności.- Nie zabijam ludzi, kiedy się pożywiam - powiedziałam głosemzałamanym i przybitym.- I nie pozwoliłabym też na to nikomu zeswojego otoczenia.Myślałam, że o tym wiesz.Postąpiłeś bezmyślnie izałatwiłeś nas wszystkich.- Pokręciłam głową i spojrzałam na Ryana,który stał obok dwojga ludzi.- Ty i Danaus, zabierzcie ich stąd.Wymażcie im wspomnienia i odeślijcie do domu.Zostawcie mi tensamochód.Ja zajmę się Hugonem.- Ale.- No, już - przerwałam Ryanowi, zanim zaoponował.- Ja tuposprzątam.Siedziałam bez ruchu na ziemi koło Hugona, wciąż przyciskającmu rękę do brzucha, jak gdyby tylko to chroniło mnie przed obłędemna tym świecie.Po raz pierwszy odkąd stałam się nocnymwędrowcem, odczuwałam brzemię nocy, a wrażenie głębokiej pustkiprzepełniało moją pierś.Nawet kiedy przebywałam w niewoli unaturi, nie traciłam nadziei, że Sadira lub jakiś inny nocny wędrowiecprzybędzie mi z odsieczą.Jednak teraz, widząc wampirzycę, którazginęła z ręki człowieka, na którego pomoc byłam zdana, i mającinnego wampira, konającego w moich ramionach, straciłam wszelkąnadzieję.Naturi mieli zgnieść nas wszystkich.Rozdział 23Usiadłam z plecami przyciśniętymi do kamiennego murumauzoleum, gdzie schowałam się na porę dzienną.Wyczerpanieprzenikało głęboko do kości, utrudniając wszelkie ruchy, niewspominając nawet o wyczołganiu się z krypty, by ukryć się gdzieindziej przed nadciągającym świtem.Zbyt wiele się wydarzyło wminionych kilku godzinach, a ja rozpaczliwie usiłowałam uczepić sięczegoś dobrego i wytrwać przy tym do końca.Kiedy przeniosłam Hugona do samochodu, przekonałam się, żedoznał on też rany kłutej pleców, a ostrze naruszyło serce, cowyjaśniało, dlaczego wampir jest taki osłabiony [ Pobierz całość w formacie PDF ]