[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyglądało na to, że szczerość jest najlepszym wyjściem, nawet jeśli miałoby ją to drogo kosztować.Chwyciła notes.Gadaliśmy na czacie.Memphis bardzo mi pomógł.Zaproponował, żebym przyjechała do Szkocji na terapię u jego przyjaciółki, która jest psychologiem.Okazja wydaje się niepowtarzalna, nie uważasz? Ty zajmiesz się swoją sprawą, a ja popracuję nad rozwiązaniemtego raz na zawsze.Skoro EMDR rokuje tak dobrze, być może wszystko się jeszcze odwróci.Podsunęła notes Baldwinowi i patrzyła, jak jego twarz obleka się ciemnym rumieńcem.W końcu westchnął i spojrzał na nią z rezygnacją.– Nie mam ci za złe, że zwróciłaś się do Memphisa.Ostatnio nie byłem zbyt łatwym partnerem do rozmowy.– Chwycił ją gwałtownie za rękę, przewracając przy tym młynek do pieprzu.– Przepraszam, kochanie.Przepraszam cię za wszystko.Tylko nie wiem, co mogę zrobić, żeby ci to wynagrodzić.Proszę cię, błagam, czy zechcesz mi wybaczyć?Taylor poczuła, że łańcuch ściskający jej serce odrobinę się poluzowuje.Tego właśnie chciała, prawda? Przeprosin Baldwina.Zapewnienia, że wszystko naprawi.Przecież pasowali do siebie, razem mogą podbić świat.Za to osobno byli jak dwie samotne góry lodowe, które dryfują w ciszy ku zagładzie.Odsunęła myśl o Memphisie.Później się nim pomartwi.Tak bardzo brakowało jej Baldwina, choć siedział tuż obok.Wstała, dając mu znak.Objęła go i pozwoliła mu się pocałować.Poczuła, jak wrogość wyparowuje bez śladu wraz z pierwszym połączeniem się warg.Byli jak ocet i soda oczyszczona z doświadczenia na lekcji chemii w podstawówce.Po zmieszaniu składników następowałwybuch.Może należało się z tym w końcu pogodzić.– Kocham cię – szepnął.Odpowiedziała mu bez wahania, zaskoczona łatwością, z jaką te proste słowa wydobyły się z jej ust.Baldwin zaprowadził ją na kanapę do salonu.Nie bawili się w żadne subtelności, lecz zrzucili z siebie to, co niezbędne, i złączyli się najszybciej, jak zdołali, znajdując w tym akcie pociechę.Leżeli zdyszani, zapomniana carbonara stygła w kuchni.Taylor czuła się świetnie.Była silniejsza, bardziej opanowana.Poradzi sobie z tym wszystkim.Przysnęła na chwilę, a gdy się ocknęła, zobaczyła, że Baldwin bawi się jej włosami.Spojrzał na nią z powagą.– Hej, śpiochu.Uśmiechnęła się do niego i przytuliła mocniej.Boże, tego jej najbardziej brakowało.Baldwin poruszył się nieznacznie.– Taylor, nie mówiłaś poważnie o wyjeździe do Szkocji, co?Wciągnęła i wypuściła ze świstem powietrze.Wstała, podniosła dżinsy z podłogii włożyła je.Notes leżał na stole.Zerknęła na Baldwina, który wypoczywał rozciągnięty z ręką pod głową.Zrozumiał jej spojrzenie, bo usiadł i objął kolana.Chcę pojechać, Baldwin.Potrzebuję tego.Na razie nie mogę tu być.Wszyscy się na mnie gapią, pokazują mnie sobie, szepczą za plecami.To mnie rozwala.– Ależ Taylor, przecież twardo walczysz, już ci się prawie udało.Jeszcze jeden tydzień z Willig i jestem pewien, że odzyskasz głos.– Zwlókł się z kanapy i podszedł do stołu.Po prostu muszę to zrobić.– Chcesz ode mnie odejść?Nie, nie, nie! Po prostu potrzebuję trochę czasu dla siebie, żeby odzyskać zdrowie.– A gdzie będzie Memphis?Prowadzi sprawę.Zawiezie mnie tam, a potem wróci do Londynu.Będę sama, nie licząc tej psycholog.Baldwin, zrozum mnie, proszę.Nie mogę odbywać terapii, czy jak tam to nazwać, wśród ludzi, którzy mnie znają.Nie jestem w stanie tego zrobić!Milczał, zaciskając w palcach nóżkę od kieliszka.Wolałaby nie ranić go w taki sposób, ale nie miała wyboru.Potrzebowała przestrzeni, a nikt jej tego nie dawał.– Dobrze, Taylor.– Dopił wino jednym haustem.– Jeżeli tego właśnie chcesz… Pojedźdo Szkocji.Masz moje błogosławieństwo.Nie prosiłam o pozwolenie! – pomyślała gniewnie, ale nie napisała tych słów w notesie.Nie było sensu jeszcze bardziej zadrażniać sytuacji.Baldwin patrzył na nią przez chwilę, po czym wstał i wrzucił kieliszek do zlewu, gdzie rozbił się z głośnym brzękiem na drobne kawałki.Wyszedł z kuchni, nie oglądając się na nią.Zatem postanowione.Taylor wyjedzie do Szkocji.Zaczekała, aż Baldwin uśnie, i dopiero wtedy wysłała Memphisowi wiadomość.W Nashville była druga nad ranem, ale nie chciało jej się spać.Pogodziła się z bezsennością po katastrofie spowodowanej przez otępiające tabletki nasenne, na które reagowała inaczej niż większość pacjentów.W nocy nie mogła wytrzymać w łóżku, była nerwowa i niespokojna, a kiedy wschodziło słońce, padała półprzytomna na pościel, w półśnie łapiąc siły na cały dzień.Tak więc przemiana w wampira jej nie groziła, jednak lekarze stanowczo twierdzili, że długi i głęboki sen przyśpiesza leczenie krtani.Taylor sprzeciwiła się ich namowom i zażywała jedynie leki przeciwbólowe.Nie otworzyła okienka czatu.Nie zamierzała wieść długich dyskusji.Pogawędkaz Memphisem po seksie i kłótni z Baldwinem napawała ją głębokim wstrętem.Chciała go jedynie powiadomić o swojej decyzji.Pisząc mejla, uzmysłowiła sobie, że się uśmiecha.Hej, mam nadzieję, że kolacja była pyszna.Porozmawiałam z Baldwinem i postanowiłam przyjechać.Ma jakąś pilną sprawę, więc nie będzie mógł mi towarzyszyć.Sprawdziłam loty.Najprościej przylecieć na Heathrow.Czy możesz mnie odebrać w Londynie, a potem zawieźć do Szkocji? Cieszę się też na spotkanie z twoją przyjaciółką i zamierzam pilnie pracować nad odzyskaniem głosu.Jeśli podasz mi jej adres mejlowy, to poproszę Willig o przesłanie materiałów.Memphis, czuję, że będzie wspaniale.Dziękuję ci za zaproszenie.Domyśliłeś się, czego mi naprawdę potrzeba.Jesteś najlepszy.XOXOTaylorTAK BYŁO PÓŹNIEJMilczeć w samotności,Gdy znów nawiedzają cię duchy umarłych.Te same duchy, co niegdyś stały przed twym ciałem,Znów wiernie krążą nad twoim trupemI wciąż pragną być twym cieniem.Milczeć.„Duchy umarłych”Edgar Allan PoeROZDZIAŁ DWUNASTYTaylor zazwyczaj dobrze znosiła latanie.Znajdowała się w pierwszej klasie samolotu British Airways, rozciągnięta w wygodnym fotelu, z kieliszkiem szampana pod ręką, a mimo to nie mogła się uspokoić.Przez całą podróż była zdenerwowana [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Wyglądało na to, że szczerość jest najlepszym wyjściem, nawet jeśli miałoby ją to drogo kosztować.Chwyciła notes.Gadaliśmy na czacie.Memphis bardzo mi pomógł.Zaproponował, żebym przyjechała do Szkocji na terapię u jego przyjaciółki, która jest psychologiem.Okazja wydaje się niepowtarzalna, nie uważasz? Ty zajmiesz się swoją sprawą, a ja popracuję nad rozwiązaniemtego raz na zawsze.Skoro EMDR rokuje tak dobrze, być może wszystko się jeszcze odwróci.Podsunęła notes Baldwinowi i patrzyła, jak jego twarz obleka się ciemnym rumieńcem.W końcu westchnął i spojrzał na nią z rezygnacją.– Nie mam ci za złe, że zwróciłaś się do Memphisa.Ostatnio nie byłem zbyt łatwym partnerem do rozmowy.– Chwycił ją gwałtownie za rękę, przewracając przy tym młynek do pieprzu.– Przepraszam, kochanie.Przepraszam cię za wszystko.Tylko nie wiem, co mogę zrobić, żeby ci to wynagrodzić.Proszę cię, błagam, czy zechcesz mi wybaczyć?Taylor poczuła, że łańcuch ściskający jej serce odrobinę się poluzowuje.Tego właśnie chciała, prawda? Przeprosin Baldwina.Zapewnienia, że wszystko naprawi.Przecież pasowali do siebie, razem mogą podbić świat.Za to osobno byli jak dwie samotne góry lodowe, które dryfują w ciszy ku zagładzie.Odsunęła myśl o Memphisie.Później się nim pomartwi.Tak bardzo brakowało jej Baldwina, choć siedział tuż obok.Wstała, dając mu znak.Objęła go i pozwoliła mu się pocałować.Poczuła, jak wrogość wyparowuje bez śladu wraz z pierwszym połączeniem się warg.Byli jak ocet i soda oczyszczona z doświadczenia na lekcji chemii w podstawówce.Po zmieszaniu składników następowałwybuch.Może należało się z tym w końcu pogodzić.– Kocham cię – szepnął.Odpowiedziała mu bez wahania, zaskoczona łatwością, z jaką te proste słowa wydobyły się z jej ust.Baldwin zaprowadził ją na kanapę do salonu.Nie bawili się w żadne subtelności, lecz zrzucili z siebie to, co niezbędne, i złączyli się najszybciej, jak zdołali, znajdując w tym akcie pociechę.Leżeli zdyszani, zapomniana carbonara stygła w kuchni.Taylor czuła się świetnie.Była silniejsza, bardziej opanowana.Poradzi sobie z tym wszystkim.Przysnęła na chwilę, a gdy się ocknęła, zobaczyła, że Baldwin bawi się jej włosami.Spojrzał na nią z powagą.– Hej, śpiochu.Uśmiechnęła się do niego i przytuliła mocniej.Boże, tego jej najbardziej brakowało.Baldwin poruszył się nieznacznie.– Taylor, nie mówiłaś poważnie o wyjeździe do Szkocji, co?Wciągnęła i wypuściła ze świstem powietrze.Wstała, podniosła dżinsy z podłogii włożyła je.Notes leżał na stole.Zerknęła na Baldwina, który wypoczywał rozciągnięty z ręką pod głową.Zrozumiał jej spojrzenie, bo usiadł i objął kolana.Chcę pojechać, Baldwin.Potrzebuję tego.Na razie nie mogę tu być.Wszyscy się na mnie gapią, pokazują mnie sobie, szepczą za plecami.To mnie rozwala.– Ależ Taylor, przecież twardo walczysz, już ci się prawie udało.Jeszcze jeden tydzień z Willig i jestem pewien, że odzyskasz głos.– Zwlókł się z kanapy i podszedł do stołu.Po prostu muszę to zrobić.– Chcesz ode mnie odejść?Nie, nie, nie! Po prostu potrzebuję trochę czasu dla siebie, żeby odzyskać zdrowie.– A gdzie będzie Memphis?Prowadzi sprawę.Zawiezie mnie tam, a potem wróci do Londynu.Będę sama, nie licząc tej psycholog.Baldwin, zrozum mnie, proszę.Nie mogę odbywać terapii, czy jak tam to nazwać, wśród ludzi, którzy mnie znają.Nie jestem w stanie tego zrobić!Milczał, zaciskając w palcach nóżkę od kieliszka.Wolałaby nie ranić go w taki sposób, ale nie miała wyboru.Potrzebowała przestrzeni, a nikt jej tego nie dawał.– Dobrze, Taylor.– Dopił wino jednym haustem.– Jeżeli tego właśnie chcesz… Pojedźdo Szkocji.Masz moje błogosławieństwo.Nie prosiłam o pozwolenie! – pomyślała gniewnie, ale nie napisała tych słów w notesie.Nie było sensu jeszcze bardziej zadrażniać sytuacji.Baldwin patrzył na nią przez chwilę, po czym wstał i wrzucił kieliszek do zlewu, gdzie rozbił się z głośnym brzękiem na drobne kawałki.Wyszedł z kuchni, nie oglądając się na nią.Zatem postanowione.Taylor wyjedzie do Szkocji.Zaczekała, aż Baldwin uśnie, i dopiero wtedy wysłała Memphisowi wiadomość.W Nashville była druga nad ranem, ale nie chciało jej się spać.Pogodziła się z bezsennością po katastrofie spowodowanej przez otępiające tabletki nasenne, na które reagowała inaczej niż większość pacjentów.W nocy nie mogła wytrzymać w łóżku, była nerwowa i niespokojna, a kiedy wschodziło słońce, padała półprzytomna na pościel, w półśnie łapiąc siły na cały dzień.Tak więc przemiana w wampira jej nie groziła, jednak lekarze stanowczo twierdzili, że długi i głęboki sen przyśpiesza leczenie krtani.Taylor sprzeciwiła się ich namowom i zażywała jedynie leki przeciwbólowe.Nie otworzyła okienka czatu.Nie zamierzała wieść długich dyskusji.Pogawędkaz Memphisem po seksie i kłótni z Baldwinem napawała ją głębokim wstrętem.Chciała go jedynie powiadomić o swojej decyzji.Pisząc mejla, uzmysłowiła sobie, że się uśmiecha.Hej, mam nadzieję, że kolacja była pyszna.Porozmawiałam z Baldwinem i postanowiłam przyjechać.Ma jakąś pilną sprawę, więc nie będzie mógł mi towarzyszyć.Sprawdziłam loty.Najprościej przylecieć na Heathrow.Czy możesz mnie odebrać w Londynie, a potem zawieźć do Szkocji? Cieszę się też na spotkanie z twoją przyjaciółką i zamierzam pilnie pracować nad odzyskaniem głosu.Jeśli podasz mi jej adres mejlowy, to poproszę Willig o przesłanie materiałów.Memphis, czuję, że będzie wspaniale.Dziękuję ci za zaproszenie.Domyśliłeś się, czego mi naprawdę potrzeba.Jesteś najlepszy.XOXOTaylorTAK BYŁO PÓŹNIEJMilczeć w samotności,Gdy znów nawiedzają cię duchy umarłych.Te same duchy, co niegdyś stały przed twym ciałem,Znów wiernie krążą nad twoim trupemI wciąż pragną być twym cieniem.Milczeć.„Duchy umarłych”Edgar Allan PoeROZDZIAŁ DWUNASTYTaylor zazwyczaj dobrze znosiła latanie.Znajdowała się w pierwszej klasie samolotu British Airways, rozciągnięta w wygodnym fotelu, z kieliszkiem szampana pod ręką, a mimo to nie mogła się uspokoić.Przez całą podróż była zdenerwowana [ Pobierz całość w formacie PDF ]