[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pojęcie „praw człowieka”odnosi się, jego zdaniem, do „praw ludzi”, czegoś, co ludzie mogą posiadaćlub twierdzić, że posiadają, lecz niekoniecznie czegoś, co wywodzi się znatury ich posiadacza.Prawa człowieka są, innymi słowy, tym, za co uważająje ludzie.Jeżeli potraktujemy jego wypowiedź jako wyraz strategii politycznejobranej przy negocjowaniu dokumentów w rodzaju Powszechnej DeklaracjiPraw Człowieka, nie ma wątpliwości, że Schultz ma rację, mówiąc, że prawasą tym, co za prawa są skłonni uznać ludzie, co do zbioru praw naturalnychzaś nigdy nie uda się osiągnąć zgody.Można ulepszyć procedurę, abyupewnić się, że dane prawo pozytywne rzeczywiście odzwierciedla wolęspołeczeństwa, które je uchwala, na przykład wprowadzając zasadę, iż kartypraw obywatelskich muszą być uchwalane kwalifikowaną większością głosów(tak jak w przypadku Konstytucji Stanów Zjednoczonych).Prawo do wolnościsłowa i wyznania zapisane w I poprawce do Konstytucji może wynikać znatury lub nie, zostało jednak uchwalone w procesie konstytucyjnym.Topodejście oznacza jednak, że prawa wynikają zasadniczo z procedur: jeżelijest się w stanie przekonać kwalifikowaną większość (lub coś w tym rodzaju)do poglądu, że wszyscy ludzie mają prawo pokazywać się publicznie wbieliźnie, staje się to fundamentalnym prawem człowieka obok prawa dozrzeszania się i wolności słowa.193 William E Schultz, list do redakcji „The National Interest”, wiosna 2001, nr 63, s.124-125.Co jest więc wadą czysto pozytywistycznego podejścia do praw?Problemem jest to, co każdy obrońca praw człowieka zna z praktyki, jeżeli niez teorii - nie ma uniwersalnych praw pozytywnych.Kiedy zachodnie grupybroniące praw człowieka krytykują rząd Chin za aresztowania dysydentówpolitycznych, rząd ten odpowiada, że w chińskim społeczeństwie prawazbiorowe i społeczne są stawiane ponad prawami jednostki.Naciskorganizacji zachodnich na indywidualne prawa polityczne nie jest wyrazemuniwersalnych dążeń, lecz odzwierciedla typowe dla Zachodu (być może dlachrześcijaństwa) nastawienie kulturowe grup broniących praw człowieka.Zachodni obrońca praw człowieka mógłby tutaj odpowiedzieć, że rząd Chinnie stosuje się do prawidłowych procedur - nie konsultuje się ze swoimiobywatelami w demokratyczny sposób.Jeżeli jednak nie istnieją uniwersalnestandardy postępowania politycznego, kto ma wyrokować, co jest prawidłowąprocedurą? I jak może orędownik pozytywistycznego podejścia w rodzajuWilliama Schultza, aktywisty ruchu na rzecz praw człowieka, zareagować napostępowanie innego, kulturowo różniącego się społeczeństwa, któreprzestrzega prawidłowych procedur, lecz stosuje odrażające praktyki, takiejak sati, niewolnictwo czy obrzezanie kobiet? Odpowiedź brzmi: nie jestmożliwa żadna reakcja, ponieważ na samym początku stwierdzono, że nie mapowszechnych norm określania, co jest dobrem, a co złem, istnieją jedynienormy, które stosuje dana kultura.Dlaczego koncepcja błędu naturalistycznego jest błędnaProblem kulturowego relatywizmu każe nam znowu zastanowić się, czyprzypadkiem nie postąpiliśmy pochopnie, odrzucając podejście do prawczłowieka oparte na naturze ludzkiej, skoro istnienie jednej natury ludzkiejwspólnej dla wszystkich ludzi może zapewnić, przynajmniej teoretycznie,podstawę uniwersalnych praw człowieka.Wiara w błąd naturalistyczny jestjednak tak głęboko zakorzeniona we współczesnej myśli zachodniej, żewskrzeszenie teorii praw naturalnych jest bardzo trudnym zadaniem.Pogląd, że praw nie można opierać na naturze, ma swoje źródło wdwóch różnych, lecz powiązanych ze sobą argumentach.Pierwszy z nichprzypisywany jest Davidowi Hume’owi, jednemu z ojców brytyjskiegoempiryzmu, który, jak się uważa, dowiódł raz na zawsze, że nie da sięwywieść „powinien” z „jest”.W słynnym fragmencie swojego Traktatu onaturze ludzkiej Hume pisze:W każdym systemie moralności, z jakim dotychczas się spotykałem, stwierdzałemzawsze, że autor przez pewien czas idzie zwykłą drogą rozumowania, ustala istnienieBoga albo robi spostrzeżenia dotyczące spraw ludzkich; aż nagle nieoczekiwanie i zezdziwieniem znajduję, iż zamiast zwykłych spójek, jakie znajduje się w zdaniach, amianowicie „jest” i „nie jest”, nie spotykam żadnego zdania, które by nie byłopowiązane słowem „powinien” albo „nie powinien”.Ta zmiana jest niedostrzegalna,niemniej jednak ma wielką doniosłość.Wobec tego bowiem, że to „powinien” albo„nie powinien” jest wyrazem pewnego nowego stosunku czy twierdzenia, jest rzecząkonieczną te zwroty zauważyć i wyjaśnić; a jednocześnie konieczne jest, iżbywskazana została racja tego, co wydaje się całkiem niezrozumiałe, a mianowicie, jakten nowy stosunek może być wydedukowany z innych stosunków, które są całkiemróżne od niego194.Hume’owi zazwyczaj przypisuje się stwierdzenie, że nie można wywieśćmoralnego zobowiązania z empirycznej obserwacji dotyczącej natury lubświata naturalnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • milosnikstop.keep.pl