[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.OpuSci³ g³owê, piêSciami wspar³ siê o stó³ i g³osem g³uchym, w którym brzmia³y ju¿ echaz trudem hamowanego szyderstwa, ci¹gn¹³: Wstydzê siê swej mySli o wycofaniu siê z Piotrogrodu! Wstydzê siê.A mo¿e, nie powi-nienem siê wstydziæ jej? Opowiem wam, towarzysze, jak rozumowa³em.Je¿eli xle praco-wa³ mój mózg, powiecie mi o tem; je¿eli mia³em s³usznoSæ rozwa¿cie sprawê raz jeszcze216na zimno, bez ognistych s³Ã³w i wybuchu pierwszych wra¿eñ, najsilniejszych, bardzo szlachet-nych, a nie zawsze najtrafniejszych.Doprawdy wstyd mi zaprz¹taæ wasze g³owy bohaterów,prawdziwych obroñców proletarjatu, rozmySlaniami cz³owieka praktycznego, dla którego ist-nieje tylko cel i którym w³ada tylko jedna mySl! Wstydzê siê swego zimnego serca i materja-listycznego rozumu! Nie, wolê nic nie mówiæ o swoich rozwa¿aniach! Jestem porwany uro-kiem waszych s³Ã³w, piêknych, podnios³ych! Niech mówi Iljicz! krzykn¹³ Stalin. Niech mówi! podtrzymali go inni, bij¹c piêSciami w stó³ i tupi¹c nogami. Bydlêta!. sykn¹³ Trockij, pochylaj¹c siê ku Kamieniewowi i Urickiemu.Nie powiedzia³ tego g³oSno i zacz¹³ przecieraæ binokle, pochylaj¹c czarn¹, drapie¿n¹ g³owê. Skoro pozwalacie, powiem, co mySla³! zacz¹³ Lenin, ostrym wzrokiem, przebijaj¹c potwarzach zebranych. PostanowiliScie jeszcze w paxdzierniku podpisaæ pokój z Niemcami.Bez niego zdobycze rewolucji wisz¹ na w³osku.To rozumie ka¿dy z was.Zajêcie naszej sie-dziby przez nieprzyjaciela to koniec rewolucji, no, i Smieræ jej bohaterów wasza Smierædrodzy towarzysze! Chcia³em opuSciæ Piotrogród.Dla celów wojny nie jest on potrzebnyWilhelmowi Hohenzollernowi.Czyni to dlatego, aby wzi¹æ nas do niewoli i w zarodku znisz-czyæ groxn¹ dla imperjalizmu rewolucjê.Je¿eli odejdziemy, ofensywa natychmiast zostaniewstrzymana przez Niemców.Nie pójd¹ za nami w g³¹b Rosji.Pamiêtaj¹ o losie Napoleona,wiedz¹, ¿e przestrzeñ jest najlepsz¹ twierdz¹ nasz¹! Powiadacie, ¿e umrze legenda SmolnegoInstytutu? MySla³em, ¿e legenda ta otacza, opromienia was bohaterów, wodzów, proroków!Legenda ta pójdzie za wami wszêdzie, chocia¿by na szczyt Kaukaskich gór, lub na tundrêSybiru, aby tylko tam powiewa³ sztandar czerwony i jaSnia³y wasze imiona, towarzysze!Pomruk zdumienia przemkn¹³ po sali. Mêdrzec! z zachwytem szepn¹³ Stiek³ow Nachamkes. Prorok jasnowidz¹cy! odezwa³ siê g³oSno Boncz Brujewicz. My tylko czujemy, on mySli za wszystkich! doda³ z westchnieniem Piatakow. Zdumiewaj¹ca si³a mySli! wykrzykn¹³ Newskij. Pozwólcie dokoñczyæ towarzysze! zwróci³ siê Lenin do obecnych. PomySlcie nachwilê, ¿e jesteScie ju¿ w Moskwie.Nie w jakimS instytucie lub w przygodnym pa³acuKrzesiñskiej, lecz w Kremlu! W Kremlu! W Kremlu! wybuchn¹³ ogólny krzyk zachwytu. Stulecia historji natworzy³y tam legend bez liku! Do nich wp³ynie jeszcze jedna, nowa,czerwona, najszlachetniejsza legenda.wasza legenda obroñców praw proletarjatu, towarzy-sze! Kto nie zna Kremlu? Oczy, mySli i serca ca³ej Rosji bêd¹ skierowane na was! Wasz g³osprzebrzmi z jego bia³ych murów na ca³y kraj, na ca³y Swiat! Mówicie: honor, kapitulacja,opuszczona placówka.Jaki piêkny poryw! Tak mówi³ te¿ Kutuzow, broni¹cy Moskwy przedNapoleonem, a jednak cofn¹³ siê, odda³ stolicê na zniszczenie, lecz zwyciê¿y³.Zwyciêzcównie s¹dz¹, towarzysze! Honor wodzów widzê w zwyciêstwie, nie w Smierci bohaterskiej, bez-mySlnej, niepotrzebnej, wspania³ej, a nieraz szkodliwej! Je¿eli wy, pomni na honor, umrzeciena szubienicach, kto zast¹pi was? Kto poprowadzi rewolucjê i losy proletarjatu ku ostatecz-nemu zwyciêstwu? Tak mySla³em z trosk¹ i bólem przedtem, nim przedstawi³em wam planprzeniesienia siê do Moskwy, na Kreml.Wasze bohaterstwo p³omienne posiada³o we mniezw¹tpienie.Teraz bêdê s³ucha³, co wy powiecie, bo tylko to jest wol¹ najlepszej czêSci pro-letarjatu, dumy rewolucji!.217Ca³y Komitet wykonawczy, komisarze, nawet stoj¹cy na czatach ¿o³nierze, otoczyli Leni-na, cisnêli siê do niego, jak owce do pasterza, jak dzieci do ojca, bili siê w piersi, krzyczeli: Prowadx nas! Za tob¹ pójdziemy wszêdzie!Nawet Trockij i Kamieniew wo³ali, wymachuj¹c rêkami: Niech ¿yje Lenin wódz!Dyktator spostrzeg³ to odrazu i, podniós³szy rêkê, uciszy³ zgie³k. Niech legenda nie opuszcza ca³kowicie Smolnego Instytutu! Czujê, ¿e ¿¹dacie tego i ¿¹-danie jest sprawiedliwe i m¹dre.Postanówmy wiêc, ¿eby czerwony sztandar naszej partjipowiewa³ nadal nad tym pa³acem, gdzie po raz pierwszy proletarjat rzuci³ potê¿ne, w³adnes³owo o dyktaturze swojej.Tego has³a broniæ bêdzie oddany sprawie, mój stary druh, wypró-bowany bojownik, natchniony wódz Zinowjew i nasi wierni towarzysze z czeki , tej piê-Sci proletarjatu. Wo³odarskij i Urickij! OfiarnoSci¹ swoj¹, prac¹ i odwag¹ zapisz¹ oni w hi-storji nowe imiona najs³awniejszych!Nowe krzyki i wiwaty przenios³y siê po sali, wyla³y siê do kurytarzy i brzmia³y d³ugo, bie-gn¹c dalej i dalej.Lenin przeszed³ do swego gabinetu, szybko chodzi³ z k¹ta w k¹t, zaciera³ rêce i, krzywi¹custa, sycza³: Raby, byd³o ciemne.! Buntownicy Slepi.!Z wSciek³oSci¹ kopn¹³ stoj¹ce na drodze krzes³o i, odczuwaj¹c stras6liwe wyczerpanie,upad³ na kanapê. Taka godzina równa siê piêciu latom ¿ycia! sykn¹³ przez zaciSniête zêby.D³ugo nie móg³ siê uspokoiæ.Zrywa³ siê i biega³ po pokoju, rozk³ada³ rêce i mówi³ do siebie: Umrzeæ! Naj³atwiejsza rzecz! Koniec i spokój.Niczego innego nie ¿yczy³bym sobie, lecznie mogê.Muszê przebiæ ciemnoSæ, muszê przer¹baæ las! Bêdzie to mojem dzie³em.Nic niezbudujê nowego i wiecznego.Bêdê szczêSliwy, je¿eli mi siê uda zmusiæ ludzkoSæ, by nie ogl¹da³asiê poza siebie, lecz patrzy³a w przysz³oSæ, tylko w przysz³oSæ, zrzuciwszy urok grobowców.Za-cznie wtedy kie³kowaæ mySl o nowym ustroju spo³ecznym i wy³oni siê w czyn, który trwaæ bê-dzie do czasu, a¿ zginie pamiêæ o mnie.Uczyniê wszystko, aby j¹ wyrzexbiæ we wspomnieniachludzi mi³oSci¹, czy nienawiSci¹, zachwytem lub pogard¹, b³ogos³awieñstwem pokoleñ, czy ichprzekleñstwem! Pragnê staæ siê nowym Swiêtym proletarjatu, aby tajemniczy zwi¹zek pomiê-dzy mn¹, nawet umar³ym, a ¿ywymi trwa³.Wobec takiego celu nizkie pochlebstwo przed t³umem,ca³y ten fa³sz ohydny, ob³udne obietnice i p³yn¹ce st¹d w³asne upokorzenie niczem jest, niczemte¿ jest ¿ycie moje i ¿ycie miljonów ludzi! Wiek nasz czci rozum i wielkoSæ, po³¹czone w jednymgenjuszu.Mnie wystarczy kult dla mego rozumu! Wyznawcy usi³uj¹ zawsze naSladowaæ tego,którego ubóstwiaj¹.Niech ¿e naSladuj¹! Dopomo¿e to im do zrzucenia na zawsze nieznoSnychwiêzów przesz³oSci z jej przes¹dami, pomy³kami i staremi trumnami!Po³o¿y³ siê nawznak na kanapie i, wpatrzony w sufit, usi³owa³ wiêcej o niczem nie my-Sleæ.Dochodzi³ go g³uchy ha³as, trzask desek, ³oskot rzucanych na ziemiê ciê¿kich przed-miotów, nawo³ywanie, okrzyki ludzi, turkot samochodów.DomySli³ siê, ¿e towarzysze zarz¹dzili ju¿ pakowanie dokumentów Rady komisarzy ludo-wych i przewiezienie plik papierów i skrzyñ na dworzec kolejowy.Nie wiedzia³ jednak dyk-tator, ¿e wSród pracuj¹cych zamiesza³o siê kilku przygodnych pomocników, nikomu niezna-nych; przyszli z ulicy, gdzie przed Smolnym Instytutem stale gromadzi³ siê t³um ciekawychludzi, nie maj¹cych ani przytu³ku bezpiecznego ani pracy.218Wbiegali razem z ¿o³nierzami do gmachu, sk³adali do skrzyñ dokumenty, zabijali pakii wynosili.Niektóre skrzynie spada³y z trzaskiem i ha³asem na za³amaniach schodów, toczy³ysiê nadó³ i rozsypywa³y siê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.OpuSci³ g³owê, piêSciami wspar³ siê o stó³ i g³osem g³uchym, w którym brzmia³y ju¿ echaz trudem hamowanego szyderstwa, ci¹gn¹³: Wstydzê siê swej mySli o wycofaniu siê z Piotrogrodu! Wstydzê siê.A mo¿e, nie powi-nienem siê wstydziæ jej? Opowiem wam, towarzysze, jak rozumowa³em.Je¿eli xle praco-wa³ mój mózg, powiecie mi o tem; je¿eli mia³em s³usznoSæ rozwa¿cie sprawê raz jeszcze216na zimno, bez ognistych s³Ã³w i wybuchu pierwszych wra¿eñ, najsilniejszych, bardzo szlachet-nych, a nie zawsze najtrafniejszych.Doprawdy wstyd mi zaprz¹taæ wasze g³owy bohaterów,prawdziwych obroñców proletarjatu, rozmySlaniami cz³owieka praktycznego, dla którego ist-nieje tylko cel i którym w³ada tylko jedna mySl! Wstydzê siê swego zimnego serca i materja-listycznego rozumu! Nie, wolê nic nie mówiæ o swoich rozwa¿aniach! Jestem porwany uro-kiem waszych s³Ã³w, piêknych, podnios³ych! Niech mówi Iljicz! krzykn¹³ Stalin. Niech mówi! podtrzymali go inni, bij¹c piêSciami w stó³ i tupi¹c nogami. Bydlêta!. sykn¹³ Trockij, pochylaj¹c siê ku Kamieniewowi i Urickiemu.Nie powiedzia³ tego g³oSno i zacz¹³ przecieraæ binokle, pochylaj¹c czarn¹, drapie¿n¹ g³owê. Skoro pozwalacie, powiem, co mySla³! zacz¹³ Lenin, ostrym wzrokiem, przebijaj¹c potwarzach zebranych. PostanowiliScie jeszcze w paxdzierniku podpisaæ pokój z Niemcami.Bez niego zdobycze rewolucji wisz¹ na w³osku.To rozumie ka¿dy z was.Zajêcie naszej sie-dziby przez nieprzyjaciela to koniec rewolucji, no, i Smieræ jej bohaterów wasza Smierædrodzy towarzysze! Chcia³em opuSciæ Piotrogród.Dla celów wojny nie jest on potrzebnyWilhelmowi Hohenzollernowi.Czyni to dlatego, aby wzi¹æ nas do niewoli i w zarodku znisz-czyæ groxn¹ dla imperjalizmu rewolucjê.Je¿eli odejdziemy, ofensywa natychmiast zostaniewstrzymana przez Niemców.Nie pójd¹ za nami w g³¹b Rosji.Pamiêtaj¹ o losie Napoleona,wiedz¹, ¿e przestrzeñ jest najlepsz¹ twierdz¹ nasz¹! Powiadacie, ¿e umrze legenda SmolnegoInstytutu? MySla³em, ¿e legenda ta otacza, opromienia was bohaterów, wodzów, proroków!Legenda ta pójdzie za wami wszêdzie, chocia¿by na szczyt Kaukaskich gór, lub na tundrêSybiru, aby tylko tam powiewa³ sztandar czerwony i jaSnia³y wasze imiona, towarzysze!Pomruk zdumienia przemkn¹³ po sali. Mêdrzec! z zachwytem szepn¹³ Stiek³ow Nachamkes. Prorok jasnowidz¹cy! odezwa³ siê g³oSno Boncz Brujewicz. My tylko czujemy, on mySli za wszystkich! doda³ z westchnieniem Piatakow. Zdumiewaj¹ca si³a mySli! wykrzykn¹³ Newskij. Pozwólcie dokoñczyæ towarzysze! zwróci³ siê Lenin do obecnych. PomySlcie nachwilê, ¿e jesteScie ju¿ w Moskwie.Nie w jakimS instytucie lub w przygodnym pa³acuKrzesiñskiej, lecz w Kremlu! W Kremlu! W Kremlu! wybuchn¹³ ogólny krzyk zachwytu. Stulecia historji natworzy³y tam legend bez liku! Do nich wp³ynie jeszcze jedna, nowa,czerwona, najszlachetniejsza legenda.wasza legenda obroñców praw proletarjatu, towarzy-sze! Kto nie zna Kremlu? Oczy, mySli i serca ca³ej Rosji bêd¹ skierowane na was! Wasz g³osprzebrzmi z jego bia³ych murów na ca³y kraj, na ca³y Swiat! Mówicie: honor, kapitulacja,opuszczona placówka.Jaki piêkny poryw! Tak mówi³ te¿ Kutuzow, broni¹cy Moskwy przedNapoleonem, a jednak cofn¹³ siê, odda³ stolicê na zniszczenie, lecz zwyciê¿y³.Zwyciêzcównie s¹dz¹, towarzysze! Honor wodzów widzê w zwyciêstwie, nie w Smierci bohaterskiej, bez-mySlnej, niepotrzebnej, wspania³ej, a nieraz szkodliwej! Je¿eli wy, pomni na honor, umrzeciena szubienicach, kto zast¹pi was? Kto poprowadzi rewolucjê i losy proletarjatu ku ostatecz-nemu zwyciêstwu? Tak mySla³em z trosk¹ i bólem przedtem, nim przedstawi³em wam planprzeniesienia siê do Moskwy, na Kreml.Wasze bohaterstwo p³omienne posiada³o we mniezw¹tpienie.Teraz bêdê s³ucha³, co wy powiecie, bo tylko to jest wol¹ najlepszej czêSci pro-letarjatu, dumy rewolucji!.217Ca³y Komitet wykonawczy, komisarze, nawet stoj¹cy na czatach ¿o³nierze, otoczyli Leni-na, cisnêli siê do niego, jak owce do pasterza, jak dzieci do ojca, bili siê w piersi, krzyczeli: Prowadx nas! Za tob¹ pójdziemy wszêdzie!Nawet Trockij i Kamieniew wo³ali, wymachuj¹c rêkami: Niech ¿yje Lenin wódz!Dyktator spostrzeg³ to odrazu i, podniós³szy rêkê, uciszy³ zgie³k. Niech legenda nie opuszcza ca³kowicie Smolnego Instytutu! Czujê, ¿e ¿¹dacie tego i ¿¹-danie jest sprawiedliwe i m¹dre.Postanówmy wiêc, ¿eby czerwony sztandar naszej partjipowiewa³ nadal nad tym pa³acem, gdzie po raz pierwszy proletarjat rzuci³ potê¿ne, w³adnes³owo o dyktaturze swojej.Tego has³a broniæ bêdzie oddany sprawie, mój stary druh, wypró-bowany bojownik, natchniony wódz Zinowjew i nasi wierni towarzysze z czeki , tej piê-Sci proletarjatu. Wo³odarskij i Urickij! OfiarnoSci¹ swoj¹, prac¹ i odwag¹ zapisz¹ oni w hi-storji nowe imiona najs³awniejszych!Nowe krzyki i wiwaty przenios³y siê po sali, wyla³y siê do kurytarzy i brzmia³y d³ugo, bie-gn¹c dalej i dalej.Lenin przeszed³ do swego gabinetu, szybko chodzi³ z k¹ta w k¹t, zaciera³ rêce i, krzywi¹custa, sycza³: Raby, byd³o ciemne.! Buntownicy Slepi.!Z wSciek³oSci¹ kopn¹³ stoj¹ce na drodze krzes³o i, odczuwaj¹c stras6liwe wyczerpanie,upad³ na kanapê. Taka godzina równa siê piêciu latom ¿ycia! sykn¹³ przez zaciSniête zêby.D³ugo nie móg³ siê uspokoiæ.Zrywa³ siê i biega³ po pokoju, rozk³ada³ rêce i mówi³ do siebie: Umrzeæ! Naj³atwiejsza rzecz! Koniec i spokój.Niczego innego nie ¿yczy³bym sobie, lecznie mogê.Muszê przebiæ ciemnoSæ, muszê przer¹baæ las! Bêdzie to mojem dzie³em.Nic niezbudujê nowego i wiecznego.Bêdê szczêSliwy, je¿eli mi siê uda zmusiæ ludzkoSæ, by nie ogl¹da³asiê poza siebie, lecz patrzy³a w przysz³oSæ, tylko w przysz³oSæ, zrzuciwszy urok grobowców.Za-cznie wtedy kie³kowaæ mySl o nowym ustroju spo³ecznym i wy³oni siê w czyn, który trwaæ bê-dzie do czasu, a¿ zginie pamiêæ o mnie.Uczyniê wszystko, aby j¹ wyrzexbiæ we wspomnieniachludzi mi³oSci¹, czy nienawiSci¹, zachwytem lub pogard¹, b³ogos³awieñstwem pokoleñ, czy ichprzekleñstwem! Pragnê staæ siê nowym Swiêtym proletarjatu, aby tajemniczy zwi¹zek pomiê-dzy mn¹, nawet umar³ym, a ¿ywymi trwa³.Wobec takiego celu nizkie pochlebstwo przed t³umem,ca³y ten fa³sz ohydny, ob³udne obietnice i p³yn¹ce st¹d w³asne upokorzenie niczem jest, niczemte¿ jest ¿ycie moje i ¿ycie miljonów ludzi! Wiek nasz czci rozum i wielkoSæ, po³¹czone w jednymgenjuszu.Mnie wystarczy kult dla mego rozumu! Wyznawcy usi³uj¹ zawsze naSladowaæ tego,którego ubóstwiaj¹.Niech ¿e naSladuj¹! Dopomo¿e to im do zrzucenia na zawsze nieznoSnychwiêzów przesz³oSci z jej przes¹dami, pomy³kami i staremi trumnami!Po³o¿y³ siê nawznak na kanapie i, wpatrzony w sufit, usi³owa³ wiêcej o niczem nie my-Sleæ.Dochodzi³ go g³uchy ha³as, trzask desek, ³oskot rzucanych na ziemiê ciê¿kich przed-miotów, nawo³ywanie, okrzyki ludzi, turkot samochodów.DomySli³ siê, ¿e towarzysze zarz¹dzili ju¿ pakowanie dokumentów Rady komisarzy ludo-wych i przewiezienie plik papierów i skrzyñ na dworzec kolejowy.Nie wiedzia³ jednak dyk-tator, ¿e wSród pracuj¹cych zamiesza³o siê kilku przygodnych pomocników, nikomu niezna-nych; przyszli z ulicy, gdzie przed Smolnym Instytutem stale gromadzi³ siê t³um ciekawychludzi, nie maj¹cych ani przytu³ku bezpiecznego ani pracy.218Wbiegali razem z ¿o³nierzami do gmachu, sk³adali do skrzyñ dokumenty, zabijali pakii wynosili.Niektóre skrzynie spada³y z trzaskiem i ha³asem na za³amaniach schodów, toczy³ysiê nadó³ i rozsypywa³y siê [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]