[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gieorgij Iwanowicz proponował córce, by wraz z mężemprzeniosła się do nich do Kraju Ałtajskiego.Sprawy w komunie układały się niezle, achociaż było sporo tarć z miejscowymi władzami, jej członkowie nie przypuszczali,że za rok czy dwa wszyscy zostaną aresztowani, wsadzeni do więzień i obozów lubzesłani do takich miejsc, gdzie ziemi nawet kilofem nie da się rozkopać.Spokojnie i cicho żyło się Antenowi i Helenie w mieszkaniu babki.Zarobkówstarczało na skromne bytowanie, a innego Helena nawet nie znała.Po spędzonymdzieciństwie w komunie życie w Moskwie wydawało jej się lekkie i swobodne.Najbardziej zajmowała ją praca kreślarza.Zwierzchnictwo chwaliło ją, wyróżniałojako staranną i zdolną.Ponieważ w dokumentach widniało, iż pochodziła z komuny(wyglądało to całkiem korzystnie, nie było bowiem zaznaczone, że to komunatołstojowska), Helenie zaproponowano nawet dalszą naukę na kursach dlarobotników, tzw.rabfaku, ale jej nie chciało się uczyć.Z przyjemnością zasiadała zaswoim rajzbretem i nawet Antena Iwanowicza dziwił jej zapał do pracy.Pewnego razu przyśniło jej się, że Anton Iwanowicz mówi do niej coś prostego,zwykłego, a ona widzi to zdanie nie tak jak zwykle na wprost przed sobą, ale jakby zprofilu: zwężone niczym rybia głowa, dalej lekko pofalowane i wyciągnięte do góryw kształcie ostrego trójkąta.Po przebudzeniu żałowała jedynie, że nie potrafiła gosobie przypomnieć.Ale sen pozostał jej w pamięci, nie ulotnił się.Pozostało po nimteż wrażenie, że każde zdanie posiada swój kształt geometryczny, trzeba tylko sięwysilić, by go spostrzec.Słowa zawierają w sobie jakieś elementy rysunku, myślała Helena.Takie elementywystępują zresztą we wszystkim co istnieje, ale trudno je opisać.Usiłowała porozmawiać o tym z Antonem Iwanowiczem, ale on pokręcił jedyniegłową:* Ale masz wyobraznię.Takie sny powtarzały się od czasu do czasu.Były właściwie całkowicie niedorzeczne,nie zawierały niczego, co dawałoby się opowiedzieć, ale pozostawiały po sobieniejasne, przyjemne uczucie doznania czegoś nowego.Jeszcze teraz, gdy minęło już tyle lat i Anton Iwanowicz jużnie żył, a nawet jego fotografie Helena chowała gdzieś głęboko * z obawy, żeby jejpodrastająca córka nie dowiedziała się przypadkiem, że Paweł Aleksiejewicz nie jestjej rodzonym ojcem tylko ojczymem * za każdym razem, gdy zasiadała do pracy iotwierała stare niemieckie pudło z okrętowymi przyborami kreślarskimi, wspominałaAntona Iwanowicza.Nigdy nie zapominała o swojej winie wobec niego.Znił)' się jejteż czasami te jakby kreślone" sny * po co, dlaczego?Paweł Aleksiejewicz nie lubił zajęcia Heleny: to męczące wysiadywanie w BiurzeKonstruktorskim wydawało mu się bez sensu.Dziwił się jej.Helena tłumaczyła:* To ciekawa praca i ja się w niej dobrze czuję.* Ale co w niej ciekawego? * szczerze pytał Paweł Aleksiejewicz.* Nie potrafię ci tego wyjaśnić.To jest piękne.* Załóżmy * przewrotnie zgadzał się Paweł.* Ale jakoś bardzo proste * drażnił się.* Ach, co ty mówisz, Pasza! * obrażała się Helena.* Nic nie jest proste, czasami jestnawet bardzo skomplikowane.Paweł łowił tę chwilę, kiedy zmieniał się jej zwykły, łagodny wyraz twarzy.Potrząsała lekko głową, puszyste loki na obu skroniach, zawsze wysuwające się zupiętych na głowie włosów, podrygiwały, kąciki ust marszczyły się.* Mam na myśli to, że tam są same mechanizmy, nie występuje żadna tajemnica.Wludzkim palcu * Paweł wyciągał swój palec wskazujący * mieści się więcejtajemnego, aniżeli we wszystkich waszych wykresach.Helena obejmowała dłonią jego palec:* Może to tylko w twoim palcu zawiera się jakaś tajemnica,.\ u innych ludzi * nie.Może w naszych wykresach nie tajemnica, ale prawda jest zawarta.Najistotniejszaprawda, nawet nie cała, a jedynie jej część.Jedna dziesiąta czy też jedna tysięczna.Jawiem, że każda rzecz posiada również swoją głębszą istotę, nie wyrażającą sięrysunkiem.Nie umiem tego wyjaśnić.* wypuszczała jego rękę.* To już zostało stwierdzone wcześniej, przed tobą * uśmiechał się Paweł.* Platon tookreślił i nazwał eidos.To idea rzeczy, jej boska treść.Boski szablon, według któregotworzymy wszystkie nasze ziemskie przedmioty.* To nie dla mnie, to zbyt mądre * przerywała Helena.Ale nie zapominała słówPawła.To była właśnie ona, filozofia.o czymś podobnym mówiono w komunie, ale wtedy była za mała na takierozważania i podczas nich po prostu zasypiała.Paweł Aleksiejewicz patrzył na Helenę z zaprawioną dumą tkliwością: oto jaką mażonę * cichą, milczącą, mówi tylko to co konieczne, ajeśli już zmusi sieją dowypowiedzi, jej sądy są rozumne, wnikliwe, wykazują głębokie zrozumienie.Helena miała niekiedy ochotę opowiedzieć mężowi o swoich wyobrażeniach odającej się wykreślić linią strukturze świata, o swoich snach, w których pojawiały sięod czasu do czasu wykresy słów, chorób, nawet muzyki.Ale nie, nie potrafiłabytego opisać słowami.Oboje jasnowidzący" żyli obok siebie.Dla niego przejrzysta była materia żywa,przed nią * otwierał się po części przejrzysty jakiś inny, niematerialny świat.Ukrywali to przed sobąi to nie z braku zaufania, ale z poczucia niewinności i wewnętrznego chroniącegozakazu, który prawdopodobnie dotyczy każdej tajemnej wiedzy, niezależnie od tego,jaką drogą ją pozyskujemy.9 [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Gieorgij Iwanowicz proponował córce, by wraz z mężemprzeniosła się do nich do Kraju Ałtajskiego.Sprawy w komunie układały się niezle, achociaż było sporo tarć z miejscowymi władzami, jej członkowie nie przypuszczali,że za rok czy dwa wszyscy zostaną aresztowani, wsadzeni do więzień i obozów lubzesłani do takich miejsc, gdzie ziemi nawet kilofem nie da się rozkopać.Spokojnie i cicho żyło się Antenowi i Helenie w mieszkaniu babki.Zarobkówstarczało na skromne bytowanie, a innego Helena nawet nie znała.Po spędzonymdzieciństwie w komunie życie w Moskwie wydawało jej się lekkie i swobodne.Najbardziej zajmowała ją praca kreślarza.Zwierzchnictwo chwaliło ją, wyróżniałojako staranną i zdolną.Ponieważ w dokumentach widniało, iż pochodziła z komuny(wyglądało to całkiem korzystnie, nie było bowiem zaznaczone, że to komunatołstojowska), Helenie zaproponowano nawet dalszą naukę na kursach dlarobotników, tzw.rabfaku, ale jej nie chciało się uczyć.Z przyjemnością zasiadała zaswoim rajzbretem i nawet Antena Iwanowicza dziwił jej zapał do pracy.Pewnego razu przyśniło jej się, że Anton Iwanowicz mówi do niej coś prostego,zwykłego, a ona widzi to zdanie nie tak jak zwykle na wprost przed sobą, ale jakby zprofilu: zwężone niczym rybia głowa, dalej lekko pofalowane i wyciągnięte do góryw kształcie ostrego trójkąta.Po przebudzeniu żałowała jedynie, że nie potrafiła gosobie przypomnieć.Ale sen pozostał jej w pamięci, nie ulotnił się.Pozostało po nimteż wrażenie, że każde zdanie posiada swój kształt geometryczny, trzeba tylko sięwysilić, by go spostrzec.Słowa zawierają w sobie jakieś elementy rysunku, myślała Helena.Takie elementywystępują zresztą we wszystkim co istnieje, ale trudno je opisać.Usiłowała porozmawiać o tym z Antonem Iwanowiczem, ale on pokręcił jedyniegłową:* Ale masz wyobraznię.Takie sny powtarzały się od czasu do czasu.Były właściwie całkowicie niedorzeczne,nie zawierały niczego, co dawałoby się opowiedzieć, ale pozostawiały po sobieniejasne, przyjemne uczucie doznania czegoś nowego.Jeszcze teraz, gdy minęło już tyle lat i Anton Iwanowicz jużnie żył, a nawet jego fotografie Helena chowała gdzieś głęboko * z obawy, żeby jejpodrastająca córka nie dowiedziała się przypadkiem, że Paweł Aleksiejewicz nie jestjej rodzonym ojcem tylko ojczymem * za każdym razem, gdy zasiadała do pracy iotwierała stare niemieckie pudło z okrętowymi przyborami kreślarskimi, wspominałaAntona Iwanowicza.Nigdy nie zapominała o swojej winie wobec niego.Znił)' się jejteż czasami te jakby kreślone" sny * po co, dlaczego?Paweł Aleksiejewicz nie lubił zajęcia Heleny: to męczące wysiadywanie w BiurzeKonstruktorskim wydawało mu się bez sensu.Dziwił się jej.Helena tłumaczyła:* To ciekawa praca i ja się w niej dobrze czuję.* Ale co w niej ciekawego? * szczerze pytał Paweł Aleksiejewicz.* Nie potrafię ci tego wyjaśnić.To jest piękne.* Załóżmy * przewrotnie zgadzał się Paweł.* Ale jakoś bardzo proste * drażnił się.* Ach, co ty mówisz, Pasza! * obrażała się Helena.* Nic nie jest proste, czasami jestnawet bardzo skomplikowane.Paweł łowił tę chwilę, kiedy zmieniał się jej zwykły, łagodny wyraz twarzy.Potrząsała lekko głową, puszyste loki na obu skroniach, zawsze wysuwające się zupiętych na głowie włosów, podrygiwały, kąciki ust marszczyły się.* Mam na myśli to, że tam są same mechanizmy, nie występuje żadna tajemnica.Wludzkim palcu * Paweł wyciągał swój palec wskazujący * mieści się więcejtajemnego, aniżeli we wszystkich waszych wykresach.Helena obejmowała dłonią jego palec:* Może to tylko w twoim palcu zawiera się jakaś tajemnica,.\ u innych ludzi * nie.Może w naszych wykresach nie tajemnica, ale prawda jest zawarta.Najistotniejszaprawda, nawet nie cała, a jedynie jej część.Jedna dziesiąta czy też jedna tysięczna.Jawiem, że każda rzecz posiada również swoją głębszą istotę, nie wyrażającą sięrysunkiem.Nie umiem tego wyjaśnić.* wypuszczała jego rękę.* To już zostało stwierdzone wcześniej, przed tobą * uśmiechał się Paweł.* Platon tookreślił i nazwał eidos.To idea rzeczy, jej boska treść.Boski szablon, według któregotworzymy wszystkie nasze ziemskie przedmioty.* To nie dla mnie, to zbyt mądre * przerywała Helena.Ale nie zapominała słówPawła.To była właśnie ona, filozofia.o czymś podobnym mówiono w komunie, ale wtedy była za mała na takierozważania i podczas nich po prostu zasypiała.Paweł Aleksiejewicz patrzył na Helenę z zaprawioną dumą tkliwością: oto jaką mażonę * cichą, milczącą, mówi tylko to co konieczne, ajeśli już zmusi sieją dowypowiedzi, jej sądy są rozumne, wnikliwe, wykazują głębokie zrozumienie.Helena miała niekiedy ochotę opowiedzieć mężowi o swoich wyobrażeniach odającej się wykreślić linią strukturze świata, o swoich snach, w których pojawiały sięod czasu do czasu wykresy słów, chorób, nawet muzyki.Ale nie, nie potrafiłabytego opisać słowami.Oboje jasnowidzący" żyli obok siebie.Dla niego przejrzysta była materia żywa,przed nią * otwierał się po części przejrzysty jakiś inny, niematerialny świat.Ukrywali to przed sobąi to nie z braku zaufania, ale z poczucia niewinności i wewnętrznego chroniącegozakazu, który prawdopodobnie dotyczy każdej tajemnej wiedzy, niezależnie od tego,jaką drogą ją pozyskujemy.9 [ Pobierz całość w formacie PDF ]