[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gorące, wilgotne usta zaczęły błądzićpo delikatnych, pełnych wzgórkach, język leniwie pieścił sutki, aż Alaina zaczynała tracić oddech.Dreszczpodniecenia przeszył jej ciało, a z jej członków nagle uszła wszelka siła.Opadła na niego bezwładnie, a onprzekręcił się i był teraz na niej.Uniósł głowę, popatrzył jej w oczy i rzekł z uśmiechem:- Pani, teraz będziesz moja.Alaina rozpaczliwie kręciła głową.Czuła lęk pomieszany z niesamowitą przyjemnością, jaką znajdowała wdotyku jego mocnego, natarczywego ciała.- Muszę iść - protestowała już prawie bez tchu, i jeszcze raz, pół szlochem, pół szeptem: - Muszę iść.- Nie, dziewczyno.Teraz będziesz moja.Zapłaciłem za tę noc i mam do tego prawo.Choć jej walka o zachowanie niewinności wydawała się już przegrana, Alaina uchwyciła się tych słów jaknadziei.Spróbowała obciągnąć koszulę poniżej bioder, ale na przeszkodzie stanęła jego ręka, głaszcząca jej płaskibrzuch, biodra i uda ze śmiałością, która przyprawiała ją o drżenie.- Ale, kapitanie, to właśnie jest powód - wyszeptała gorliwie, wiedząc, że on nie ma przy sobie żadnychpieniędzy.- Pan nie zapłacił.Cole żachnął się i spojrzał za siebie.Ani śladu ubrania.Jeśli ją teraz puści, ani chybi ucieknie.A pragnął jejwręcz nieprzytomnie.Wtedy przyszło mu coś do głowy.Zciągnął z szyi złoty łańcuszek z medalionem i pokazałjej.- To jest warte co najmniej trzy razy więcej niż twoja cena.Niech to będzie mój zastaw.- Nie, nie mogę! - Alaina westchnęła, lecz on już włożył jej łańcuszek przez głowę.Poczuła na piersiach ciepłomedalionu.- Kapitanie, ja proszę.błagam.- Jestem Cole - mruknął, prawie dotykając ustami jej ust.- Proszę, kapitanie.ja nie mogę!- Cole! - nalegał szeptem.- Cole - powtórzyła z przerażeniem.Uśmiechnął się i przysunął jeszcze bliżej do niej.Zdrętwiała ze strachu.Jego działania zmierzały już tylko dojednego celu.Kiedy zbliżył biodra do jej ud, z oczami rozszerzonymi jak talerze poczuła, jak jego rozogniona,twarda i obła męskość dotyka jej najintymniejszych miejsc, a wreszcie włamuje się do najskrytszego zakamarka jejmiękkiego, kobiecego ciała.- Och! - jęknęła zduszonym głosem, pełna lęku przed tym delikatnym, lecz nieustępliwym zdobywcą jej spiętego,opierającego się ciała.Poczuła się przytłoczona ciężarem mężczyzny, uwięziona w jego szerokich ramionach.-Cole, posłuchaj.Nagle poczuła w kroczu piekący ból i on wypełnił ją głęboko, całkowicie.Alaina przycisnęła twarz do jegoramienia i przygryzła wargi do krwi.Z oczu trysnęły jej łzy bólu.Potem jego spragnione usta odnalazły jej wargi icałował ją długo, namiętnie, dopóki nie zapomniała o bolesnym wtargnięciu.Nie spieszył się.Smakował każdymoment rozkoszy.Stopniowo, całkiem nowa, rosnąca ekstaza zaczęła ogarniać również i Alainę jak corazpotężniejsze, niemożliwe do ugaszenia pragnienie.Jego zwlekanie rozbudzało jej zmysły, pulsujące ciepłorozgrzewało.Zaczęła reagować na jego dzikie, żarliwe pocałunki.Oplotła go rękami i pozwoliła swemu językowinieśmiało przyłączyć się do pieszczot.Nie zauważyła nawet dokładnie momentu, gdy Cole zaczął się ruszać.Robiłto jakby zupełnie bez wysiłku.Nagle zanikła gdzieś wszelka kontrola! Wygięła się ku niemu i całkiem zdała nainstynkt.Ogień namiętności pałający od tego mężczyzny coraz bardziej podsycał palący ją wewnątrz żar.Każdyjego ruch, teraz mocny i twardy, wznosił ją na coraz wyższe poziomy rozkoszy, choć za każdym razem zdawałosię, że większej błogości już nie jest w stanie zaznać.A jednak wspinała się coraz wyżej i wyżej.Wyzwolona zwszelkiego skrępowania, unosiła się na wyżyny prawie niemożliwego do zniesienia szczęścia.Słyszała jegochrypliwy, urywany oddech i walące jak młot serce.Porwał ich oboje szalony, dziki zapał.Stopili się ze sobą wwirze nieokiełznanej namiętności, oddzieleni od reszty świata, unoszeni mistycznymi skrzydłami.Kiedy zacząłgłośno jęczeć, poszukała ustami jego warg.Jej dziecinna niepewność i niewinność spaliły się w ogniu pożądania, wktórego żarze dwa ciała zlały się ze sobą aż po głębię dusz, a sypiące się wokół iskry, zamienione w popiół, unosiły55się jeszcze chwilę na wietrze, by powoli opaść na ziemię.Po jakimś czasie wszystko powróciło do dawnego stanu.Cole zrelaksował się całkowicie.Gdy opadło napięcieciała i umysłu, opadł ze wszystkich sił.Mimo iż bardzo chciał zatrzymać ten oddalający się moment, nie zgubić gogdzieś we śnie, wyczerpanie stoczoną walką dało o sobie znać.Cole odpłynął w krainę nierzeczywistości [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Gorące, wilgotne usta zaczęły błądzićpo delikatnych, pełnych wzgórkach, język leniwie pieścił sutki, aż Alaina zaczynała tracić oddech.Dreszczpodniecenia przeszył jej ciało, a z jej członków nagle uszła wszelka siła.Opadła na niego bezwładnie, a onprzekręcił się i był teraz na niej.Uniósł głowę, popatrzył jej w oczy i rzekł z uśmiechem:- Pani, teraz będziesz moja.Alaina rozpaczliwie kręciła głową.Czuła lęk pomieszany z niesamowitą przyjemnością, jaką znajdowała wdotyku jego mocnego, natarczywego ciała.- Muszę iść - protestowała już prawie bez tchu, i jeszcze raz, pół szlochem, pół szeptem: - Muszę iść.- Nie, dziewczyno.Teraz będziesz moja.Zapłaciłem za tę noc i mam do tego prawo.Choć jej walka o zachowanie niewinności wydawała się już przegrana, Alaina uchwyciła się tych słów jaknadziei.Spróbowała obciągnąć koszulę poniżej bioder, ale na przeszkodzie stanęła jego ręka, głaszcząca jej płaskibrzuch, biodra i uda ze śmiałością, która przyprawiała ją o drżenie.- Ale, kapitanie, to właśnie jest powód - wyszeptała gorliwie, wiedząc, że on nie ma przy sobie żadnychpieniędzy.- Pan nie zapłacił.Cole żachnął się i spojrzał za siebie.Ani śladu ubrania.Jeśli ją teraz puści, ani chybi ucieknie.A pragnął jejwręcz nieprzytomnie.Wtedy przyszło mu coś do głowy.Zciągnął z szyi złoty łańcuszek z medalionem i pokazałjej.- To jest warte co najmniej trzy razy więcej niż twoja cena.Niech to będzie mój zastaw.- Nie, nie mogę! - Alaina westchnęła, lecz on już włożył jej łańcuszek przez głowę.Poczuła na piersiach ciepłomedalionu.- Kapitanie, ja proszę.błagam.- Jestem Cole - mruknął, prawie dotykając ustami jej ust.- Proszę, kapitanie.ja nie mogę!- Cole! - nalegał szeptem.- Cole - powtórzyła z przerażeniem.Uśmiechnął się i przysunął jeszcze bliżej do niej.Zdrętwiała ze strachu.Jego działania zmierzały już tylko dojednego celu.Kiedy zbliżył biodra do jej ud, z oczami rozszerzonymi jak talerze poczuła, jak jego rozogniona,twarda i obła męskość dotyka jej najintymniejszych miejsc, a wreszcie włamuje się do najskrytszego zakamarka jejmiękkiego, kobiecego ciała.- Och! - jęknęła zduszonym głosem, pełna lęku przed tym delikatnym, lecz nieustępliwym zdobywcą jej spiętego,opierającego się ciała.Poczuła się przytłoczona ciężarem mężczyzny, uwięziona w jego szerokich ramionach.-Cole, posłuchaj.Nagle poczuła w kroczu piekący ból i on wypełnił ją głęboko, całkowicie.Alaina przycisnęła twarz do jegoramienia i przygryzła wargi do krwi.Z oczu trysnęły jej łzy bólu.Potem jego spragnione usta odnalazły jej wargi icałował ją długo, namiętnie, dopóki nie zapomniała o bolesnym wtargnięciu.Nie spieszył się.Smakował każdymoment rozkoszy.Stopniowo, całkiem nowa, rosnąca ekstaza zaczęła ogarniać również i Alainę jak corazpotężniejsze, niemożliwe do ugaszenia pragnienie.Jego zwlekanie rozbudzało jej zmysły, pulsujące ciepłorozgrzewało.Zaczęła reagować na jego dzikie, żarliwe pocałunki.Oplotła go rękami i pozwoliła swemu językowinieśmiało przyłączyć się do pieszczot.Nie zauważyła nawet dokładnie momentu, gdy Cole zaczął się ruszać.Robiłto jakby zupełnie bez wysiłku.Nagle zanikła gdzieś wszelka kontrola! Wygięła się ku niemu i całkiem zdała nainstynkt.Ogień namiętności pałający od tego mężczyzny coraz bardziej podsycał palący ją wewnątrz żar.Każdyjego ruch, teraz mocny i twardy, wznosił ją na coraz wyższe poziomy rozkoszy, choć za każdym razem zdawałosię, że większej błogości już nie jest w stanie zaznać.A jednak wspinała się coraz wyżej i wyżej.Wyzwolona zwszelkiego skrępowania, unosiła się na wyżyny prawie niemożliwego do zniesienia szczęścia.Słyszała jegochrypliwy, urywany oddech i walące jak młot serce.Porwał ich oboje szalony, dziki zapał.Stopili się ze sobą wwirze nieokiełznanej namiętności, oddzieleni od reszty świata, unoszeni mistycznymi skrzydłami.Kiedy zacząłgłośno jęczeć, poszukała ustami jego warg.Jej dziecinna niepewność i niewinność spaliły się w ogniu pożądania, wktórego żarze dwa ciała zlały się ze sobą aż po głębię dusz, a sypiące się wokół iskry, zamienione w popiół, unosiły55się jeszcze chwilę na wietrze, by powoli opaść na ziemię.Po jakimś czasie wszystko powróciło do dawnego stanu.Cole zrelaksował się całkowicie.Gdy opadło napięcieciała i umysłu, opadł ze wszystkich sił.Mimo iż bardzo chciał zatrzymać ten oddalający się moment, nie zgubić gogdzieś we śnie, wyczerpanie stoczoną walką dało o sobie znać.Cole odpłynął w krainę nierzeczywistości [ Pobierz całość w formacie PDF ]