[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zorientowała się,że jego zapędy wcale nie zmalały.- Nie zapomnij o ciepłym przyodziewku,221Wulfgarze.Dni są już bardzo zimne i mogą ostudzić zapały najjurniejszegomęż�czyzny.Owinęła się szczelniej wilczurą i przesyłając mu figlarne spoj�rzenie,podeszła do komina.Wrzuciła na gorący popiół kilka szczap, dmuchnęła w żari szybko cofnęła głowę, gdy w twarz buchnął jej jasny płomień.Siedząc napiętach, przecierała za�czerwienione, przyprószone oczy.Izbę wypełniłgrzmiący śmiech Wulfgara.Skrzywiła się, speszona jego wesołością, izawiesiła na haku nad rusztem sagan z wodą.Wulfgar przysunął się dobuzującego na palenisku ognia i zaczął się odziewać.Gdy z wody uniosły się pierwsze smugi pary, Aislinn przeszła w kąt izby,gdzie wisiał jego pas z mieczem, wyciągnęła z po�chwy sztylet i zaczęłaostrzyć go na kamieniach komina.Rycerz uniósł pytająco brwi.- Mam o wiele wrażliwszą skórę niż ty, Wulfgarze - wyjaś�niła.- Skoro więcpojawiłeś się tu ogolony, tak już powinno zostać.Szczecina na twej brodzie ipoliczkach bardzo dała mi się we znaki, a skoro widziałam, z jaką wprawągoliłeś moich rodaków, wyświadcz mi grzeczność i pozwól, bym odpłaciła cipięknym za nadobne.Wulfgar zerknął niepewnie na sztylet.Doskonale pamiętał podejrzenia, jakienawiedziły go poprzedniego dnia.Czyżby cze�kała go śmierć w chwili, gdywybierał się zabijać Anglików? Czy powinien zapewnić Aislinn, że nie mazwyczaju mordować ludzi bez potrzeby? Na Boga, czego się lęka?- Masz delikatniejsze dłonie niż moi ludzie - odrzekł.Sięgnął po płat płótna,zanurzył go w saganie, wykręcił szmatę i potrząsnął nią, by trochę ją ostudzić.Rozparł się na krześle i nakrył gorącym materiałem twarz.- Och, Wulfgarze, przybrałeś nader kuszącą pozycję! - za�żartowała,spoglądając na rozpartego na krześle z zadartą głową rycerza.- Gdyby jeszczeprzed miesiącem jakiś Norman wystawił mi w taki sposób gardło.222Podniosła się z ziemi i stanęła nad Wulfgarem.Przeciągnęła kciukiem poostrzu sztyletu.Mężczyzna ściągnął z twarzy płótno, popatrzył na Aislinn iuniósł brwi.Ona wykrzywiła w uśmie�chu usta i potrząsnęła głową,odrzucając na plecy włosy._ Och, obawiam się, że przy następnym moim panu nie zdo�łam jednakoprzeć się pokusie - zakpiła.W nagrodę za jej dziwaczny humor Wulfgar siarczyście klep�nął ją wpośladki i przyciągnął do siebie.Dziewka cicho krzyk�nęła.Delikatnie i zwprawą zaczęła przeciągać ostrą klingą po jego policzkach i brodzie, ażwreszcie zgoliła całą szczecinę.Gdy skończyła, Wulfgar przeciągnął dłonią pogładkiej skórze twarzy.Z zadowoleniem stwierdził, że ani razu go nieskaleczyła._ %7ładen rycerz nie był lepiej obsłużony niż ja - stwierdził z zadowoleniem.Wyciągnął ramię i posadził sobie Aislinn na kolanach.Popatrzył jej głęboko woczy i mruknął ochryple: �Nie zapominaj, że należysz do mnie, a ja niezamierzam się z nikim tobą dzielić._ Czyżbyś wciąż aż tak wysoko mnie cenił, milordzie? - zapytała cicho.Nie odpowiedział i tylko powtórzył: - Nie zapominaj.Namiętnie przygarnął ją do siebie, zamknął w ramionach i ca�łując jej usta,napawał się ciepłem i oddaniem Aislinn.10Ranek był zimny i wilgotny, wiał porywisty wiatr.Okoliczne wzgórza pławiłysię w deszczu, którego krople przenikały każdą szczelinę w dworskichmurach.Przez szparę pod drzwiami prze�lewały się do sieni strumyki wody.Aislinn otuliła się szczelniej wełnianym szalem, zziębniętymi palcamiskubnęła trochę chleba i podeszła do paleniska, przy którym siedzieli Sweyn i223Bolsgar.Niedawno rozpalony ogień zaczynał już wypierać panujący w sienichłód, więc dziewka przysiadła na niskim taborecie usta�wionym obokkrzesła, na którym rozpierał się stary Anglosas.W ciągu kilku dni, jakieupłynęły od wyjazdu Wulfgara, jej sympatia do jego ojczyma wzrastała corazbardziej.Leciwy ry�cerz pod wieloma względami przypominał staregoErlanda.Aby uczynić znośniejszym życie Aislinn, starał się wszelkimisposo�bami łagodzić szorstkie zachowanie się Gwyneth.Kiedy w po�bliżunie było jego córki, stawał się naprawdę miły i pełen zrozunuema.Aislinn niejednokrotnie zasięgała u niego porad w sprawach dotyczącychzarządzania dworem i pracy poddanych.Wiedziała, że stary człowiek w ciąguswego długiego życia nabył w tych sprawach wielkiego doświadczenia.NawetSweyn często szukał u niego pomocy.Długie wieczorne godziny Norwegspędzał w towarzystwie swego dawnego pana, z którym nad rogami z pi�wemwspominali czasy, kiedy jeszcze Bolsgar uważał Wulfgara za rodzonego syna.Gdy obu mężczyzn nachodziła nostalgia, Aislinn siedziała cicho w kącie i zzapartym tchem słuchała opo�wieści o młodzieńcu i jego bohaterskichczynach.Sweyn i Bols�gar mówili o tym z dumą, jakby obaj mieli równyudział w spło�dzeniu otroka.Czasami Sweyn opowiadał o przygodach, jakich zaznał z Wulfgarem, gdysłużyli jako kondotierzy.Bolsgar zachłannie słuchał tych opowieści.Wulfgarw towarzystwie Sweyna wcześ�nie opuścił dom de Swarda i wyruszył nawojnę jako najemny rycerz.Szybko zdobyli sławę, otrzymywali bardzowysoki żołd, a na ich usługi był nieustanny popyt.Pózniej wieść o męstwieWulfgara i Sweyna dotarła do księcia, który niezwłocznie ściąg�nął ich doFrancji.Przyjazń między rycerzem a szlachcicem zawiązała się natychmiast.Podczas pierwszego spotkania Wulf�gar oświadczył, że jest bastardem iinteresują go wyłącznie pie�niądze.Wilhelm, ujęty tak szczerym224postawieniem sprawy, skło�nił go do wstąpienia na jego służbę i złożeniahołdu lenniczego.Rzecz załatwiono szybko, bo książę okazał się człowiekiembar�dzo przekonującym, a Wulfgar natychmiast poczuł doń szacunek isympatię.Rycerz, liczący obecnie lat trzydzieści trzy, od dłu�giego już czasuwiernie służył swemu suzerenowi.Aislinn, obserwując Norwega i starego rycerza, dobrze wie�działa, że gdybyw sieni nagle pojawiła się Gwyneth, zgromiłaby obu wojowników za to, żemarnują czas.%7łując skórkę od chleba, dziewka rozmyślała o siostrzeWulfgara.Jakże bardzo różniła się od brata i ojca.Gdy tylko rycerz zniknął zaokalającymi gródek wzgórzami, zaprowadziła we dworze władzę absolutną.Do poddanych odnosiła się z pogardą, traktując ich jak swoich niewolników.Nie dawała im chwili wytchnienia, wymyślając nonsensowne zajęcia.Do furiidoprowadzało ją, gdy wieśniacy zwracali się do Aislinn lub Sweyna zpytaniami, czy mają wy�konywać jej polecenia.Przejęła też całkowitąkontrolę nad ko�morą i skąpo dzieliła spyżę, jakby to z własnych pieniędzysłono za wszystko płaciła.Skrupulatnie wydzielała mięsiwa, wszczy�nającawantury, jeśli ktoś zostawiał niezbyt dokładnie ogryzione kości.Nie zwracałauwagi na nieszczęsnych poddanych, którzy pokornie czekali na ochłapyrzucane im z pańskiego stołu.Bols�gar i Sweyn ku swojej uciesze podkradalite skąpe racje i rzucali co większe kawałki soczystego mięsa zgłodniałejczeladzi i wieś�niakom.Gdy Gwyneth zorientowała się w ich grze, nazwała tozdradą i wygłosiła długą tyradę na temat marnotrawstwa.Spokój poranka nieoczekiwanie zmącił przeszywający wrzask z głębidworzyszcza.Zaskoczona Aislinn zerwała się na równe nogi, a na schodachpojawiła się jej matka.Zbiegała szybko po stopniach, wymachiwała zewściekłości ramionami i zsyłała na głowę córy szatana wszystkie ognie225piekielne.Aislinn popatrzy�ła za zdumieniem na Maidę, naj święciejprzekonana, że jej mat�ka ostatecznie popadła w obłęd.Na górze schodówpojawiła się też Gwyneth [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Zorientowała się,że jego zapędy wcale nie zmalały.- Nie zapomnij o ciepłym przyodziewku,221Wulfgarze.Dni są już bardzo zimne i mogą ostudzić zapały najjurniejszegomęż�czyzny.Owinęła się szczelniej wilczurą i przesyłając mu figlarne spoj�rzenie,podeszła do komina.Wrzuciła na gorący popiół kilka szczap, dmuchnęła w żari szybko cofnęła głowę, gdy w twarz buchnął jej jasny płomień.Siedząc napiętach, przecierała za�czerwienione, przyprószone oczy.Izbę wypełniłgrzmiący śmiech Wulfgara.Skrzywiła się, speszona jego wesołością, izawiesiła na haku nad rusztem sagan z wodą.Wulfgar przysunął się dobuzującego na palenisku ognia i zaczął się odziewać.Gdy z wody uniosły się pierwsze smugi pary, Aislinn przeszła w kąt izby,gdzie wisiał jego pas z mieczem, wyciągnęła z po�chwy sztylet i zaczęłaostrzyć go na kamieniach komina.Rycerz uniósł pytająco brwi.- Mam o wiele wrażliwszą skórę niż ty, Wulfgarze - wyjaś�niła.- Skoro więcpojawiłeś się tu ogolony, tak już powinno zostać.Szczecina na twej brodzie ipoliczkach bardzo dała mi się we znaki, a skoro widziałam, z jaką wprawągoliłeś moich rodaków, wyświadcz mi grzeczność i pozwól, bym odpłaciła cipięknym za nadobne.Wulfgar zerknął niepewnie na sztylet.Doskonale pamiętał podejrzenia, jakienawiedziły go poprzedniego dnia.Czyżby cze�kała go śmierć w chwili, gdywybierał się zabijać Anglików? Czy powinien zapewnić Aislinn, że nie mazwyczaju mordować ludzi bez potrzeby? Na Boga, czego się lęka?- Masz delikatniejsze dłonie niż moi ludzie - odrzekł.Sięgnął po płat płótna,zanurzył go w saganie, wykręcił szmatę i potrząsnął nią, by trochę ją ostudzić.Rozparł się na krześle i nakrył gorącym materiałem twarz.- Och, Wulfgarze, przybrałeś nader kuszącą pozycję! - za�żartowała,spoglądając na rozpartego na krześle z zadartą głową rycerza.- Gdyby jeszczeprzed miesiącem jakiś Norman wystawił mi w taki sposób gardło.222Podniosła się z ziemi i stanęła nad Wulfgarem.Przeciągnęła kciukiem poostrzu sztyletu.Mężczyzna ściągnął z twarzy płótno, popatrzył na Aislinn iuniósł brwi.Ona wykrzywiła w uśmie�chu usta i potrząsnęła głową,odrzucając na plecy włosy._ Och, obawiam się, że przy następnym moim panu nie zdo�łam jednakoprzeć się pokusie - zakpiła.W nagrodę za jej dziwaczny humor Wulfgar siarczyście klep�nął ją wpośladki i przyciągnął do siebie.Dziewka cicho krzyk�nęła.Delikatnie i zwprawą zaczęła przeciągać ostrą klingą po jego policzkach i brodzie, ażwreszcie zgoliła całą szczecinę.Gdy skończyła, Wulfgar przeciągnął dłonią pogładkiej skórze twarzy.Z zadowoleniem stwierdził, że ani razu go nieskaleczyła._ %7ładen rycerz nie był lepiej obsłużony niż ja - stwierdził z zadowoleniem.Wyciągnął ramię i posadził sobie Aislinn na kolanach.Popatrzył jej głęboko woczy i mruknął ochryple: �Nie zapominaj, że należysz do mnie, a ja niezamierzam się z nikim tobą dzielić._ Czyżbyś wciąż aż tak wysoko mnie cenił, milordzie? - zapytała cicho.Nie odpowiedział i tylko powtórzył: - Nie zapominaj.Namiętnie przygarnął ją do siebie, zamknął w ramionach i ca�łując jej usta,napawał się ciepłem i oddaniem Aislinn.10Ranek był zimny i wilgotny, wiał porywisty wiatr.Okoliczne wzgórza pławiłysię w deszczu, którego krople przenikały każdą szczelinę w dworskichmurach.Przez szparę pod drzwiami prze�lewały się do sieni strumyki wody.Aislinn otuliła się szczelniej wełnianym szalem, zziębniętymi palcamiskubnęła trochę chleba i podeszła do paleniska, przy którym siedzieli Sweyn i223Bolsgar.Niedawno rozpalony ogień zaczynał już wypierać panujący w sienichłód, więc dziewka przysiadła na niskim taborecie usta�wionym obokkrzesła, na którym rozpierał się stary Anglosas.W ciągu kilku dni, jakieupłynęły od wyjazdu Wulfgara, jej sympatia do jego ojczyma wzrastała corazbardziej.Leciwy ry�cerz pod wieloma względami przypominał staregoErlanda.Aby uczynić znośniejszym życie Aislinn, starał się wszelkimisposo�bami łagodzić szorstkie zachowanie się Gwyneth.Kiedy w po�bliżunie było jego córki, stawał się naprawdę miły i pełen zrozunuema.Aislinn niejednokrotnie zasięgała u niego porad w sprawach dotyczącychzarządzania dworem i pracy poddanych.Wiedziała, że stary człowiek w ciąguswego długiego życia nabył w tych sprawach wielkiego doświadczenia.NawetSweyn często szukał u niego pomocy.Długie wieczorne godziny Norwegspędzał w towarzystwie swego dawnego pana, z którym nad rogami z pi�wemwspominali czasy, kiedy jeszcze Bolsgar uważał Wulfgara za rodzonego syna.Gdy obu mężczyzn nachodziła nostalgia, Aislinn siedziała cicho w kącie i zzapartym tchem słuchała opo�wieści o młodzieńcu i jego bohaterskichczynach.Sweyn i Bols�gar mówili o tym z dumą, jakby obaj mieli równyudział w spło�dzeniu otroka.Czasami Sweyn opowiadał o przygodach, jakich zaznał z Wulfgarem, gdysłużyli jako kondotierzy.Bolsgar zachłannie słuchał tych opowieści.Wulfgarw towarzystwie Sweyna wcześ�nie opuścił dom de Swarda i wyruszył nawojnę jako najemny rycerz.Szybko zdobyli sławę, otrzymywali bardzowysoki żołd, a na ich usługi był nieustanny popyt.Pózniej wieść o męstwieWulfgara i Sweyna dotarła do księcia, który niezwłocznie ściąg�nął ich doFrancji.Przyjazń między rycerzem a szlachcicem zawiązała się natychmiast.Podczas pierwszego spotkania Wulf�gar oświadczył, że jest bastardem iinteresują go wyłącznie pie�niądze.Wilhelm, ujęty tak szczerym224postawieniem sprawy, skło�nił go do wstąpienia na jego służbę i złożeniahołdu lenniczego.Rzecz załatwiono szybko, bo książę okazał się człowiekiembar�dzo przekonującym, a Wulfgar natychmiast poczuł doń szacunek isympatię.Rycerz, liczący obecnie lat trzydzieści trzy, od dłu�giego już czasuwiernie służył swemu suzerenowi.Aislinn, obserwując Norwega i starego rycerza, dobrze wie�działa, że gdybyw sieni nagle pojawiła się Gwyneth, zgromiłaby obu wojowników za to, żemarnują czas.%7łując skórkę od chleba, dziewka rozmyślała o siostrzeWulfgara.Jakże bardzo różniła się od brata i ojca.Gdy tylko rycerz zniknął zaokalającymi gródek wzgórzami, zaprowadziła we dworze władzę absolutną.Do poddanych odnosiła się z pogardą, traktując ich jak swoich niewolników.Nie dawała im chwili wytchnienia, wymyślając nonsensowne zajęcia.Do furiidoprowadzało ją, gdy wieśniacy zwracali się do Aislinn lub Sweyna zpytaniami, czy mają wy�konywać jej polecenia.Przejęła też całkowitąkontrolę nad ko�morą i skąpo dzieliła spyżę, jakby to z własnych pieniędzysłono za wszystko płaciła.Skrupulatnie wydzielała mięsiwa, wszczy�nającawantury, jeśli ktoś zostawiał niezbyt dokładnie ogryzione kości.Nie zwracałauwagi na nieszczęsnych poddanych, którzy pokornie czekali na ochłapyrzucane im z pańskiego stołu.Bols�gar i Sweyn ku swojej uciesze podkradalite skąpe racje i rzucali co większe kawałki soczystego mięsa zgłodniałejczeladzi i wieś�niakom.Gdy Gwyneth zorientowała się w ich grze, nazwała tozdradą i wygłosiła długą tyradę na temat marnotrawstwa.Spokój poranka nieoczekiwanie zmącił przeszywający wrzask z głębidworzyszcza.Zaskoczona Aislinn zerwała się na równe nogi, a na schodachpojawiła się jej matka.Zbiegała szybko po stopniach, wymachiwała zewściekłości ramionami i zsyłała na głowę córy szatana wszystkie ognie225piekielne.Aislinn popatrzy�ła za zdumieniem na Maidę, naj święciejprzekonana, że jej mat�ka ostatecznie popadła w obłęd.Na górze schodówpojawiła się też Gwyneth [ Pobierz całość w formacie PDF ]