[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Marta nacisnęła klamkę.Kobieta wyprzedziła ją na korytarzui zniknęła za jakimiś drzwiami.Marta omal nie wpadła na wychodzącą z dyżurki pielęgniarkę. Przepraszam, mój mąż jest tutaj.Miał wypadek.Chciałabym siędowiedzieć& Nie teraz przerwała jej pielęgniarka. Zpieszę się. Co z nim? krzyknęła, ale pielęgniarka była już daleko i zanimMarta ją dogoniła, zamknęła za sobą drzwi sali numer 2.Marta była pewna, że tam, za tymi drzwiami jest Krzysztof.I żedzieje się z nim coś bardzo złego. Ojcze nasz, któryś jest w niebie szeptała bezgłośnie Ojcze nasz, uratuj go, proszę, proszę! Krzysiu, nieumieraj! Nie umieraj, bo& próbowała znalezć w myślach jakiśargument, żeby przekonać i Krzysztofa, i Tego, który decydujeo ludzkim losie, argument nie do odparcia, i najpierw nie mogła nicwymyślić, bo żaden argument nie wydawał się jej wystarczająco mocny,aż wreszcie ją olśniło: & bo cię kocham dokończyła już nie w myślach, ale na głos.I te słowa z pozoru banalne, wyświechtane, nadużywane takczęsto, że niemal wyprane ze znaczenia, słowa jak z kiepskiego romansunagle odzyskały swą moc i w tym momencie Marta poczuła, jak cienka,przetarta nić łącząca ją z Krzysztofem zmienia się w mocną linę. Krzysiu& szeptała, wierząc, że słowa odnajdą go i dodadząmu sił Krzysiu, kocham cię&Azy płynęły jej po policzkach.Przynosiły ulgę.Wypłukiwały, conieistotne.Zmywały zastarzałe pretensje, niewypowiedziane żale,niezaspokojone oczekiwania i wszelkie naleciałości, które przesłoniłymiłość.A uzbierało się ich mnóstwo przez te wszystkie lata.Ale terazspływały razem ze łzami i Marta czuła, że coś się w niej zmienia.Drzwi sali numer 2 otworzyły się gwałtownie.Najpierw wyszedłmłody lekarz, a za nim dwie pielęgniarki.Po ich minach Marta poznała,że jest zle.Pielęgniarka, którą spotkała wcześniej w drzwiach dyżurki,patrzyła na nią ze współczuciem. Panie doktorze, co z moim mężem? Z pani mężem? Lekarz spojrzał na Martę zaskoczony. Krzysztof Grotko.Przywiezli go z wypadku.Jest w tej sali? Coz nim? Proszę powtórzyć nazwisko. Grotko.Krzysztof Grotko. Grotko czy Kropko? spytał lekarz. Grotko.Gie jak Grażyna, er jak Ryszard, o jak Ola, te jakTadeusz, ka jak Krystyna, o jak Ola. Grotko? zdziwił się lekarz. Proszę chwilę poczekać.Zaraz towyjaśnimy.Pani Elu, proszę ze mną.Znajoma pielęgniarka poszła za lekarzem, a z Martą została tadruga.Marta oparła się o ścianę.Ciemne plamy znowu latały jej przedoczami. Słabo pani? spytała z troską pielęgniarka. Marta potwierdziła skinieniem głowy. Proszę usiąść. Pielęgniarka podsunęła jej krzesło. A japrzyniosę wodę. Ale o co chodzi? Głos Marty drżał. Gdzie ten lekarz poszedł?Co z moim mężem? Widzi pani, pacjent w karcie ma wpisane Krzysztof Kropko.Albo ktoś się pomylił w nazwisku, albo to nie pani mąż, tylko jakiś innyczłowiek.Doktor będzie pewnie teraz dzwonił, wyjaśniał, trochę topotrwa. Jak to nie mój mąż? A gdzie jest mój mąż? spytała bezradnieMarta, nie bardzo wiedząc, czy powinna się martwić, czy cieszyć. Spokojnie, wszystko się wyjaśni, niech pani tylko nie wstajez tego krzesła, zaraz przyniosę wodę.Marta wypiła duszkiem całą szklankę.Gdy oddawała pustąpielęgniarce, wrócił lekarz. Proszę pani, zaszła pomyłka ze względu na zbieżność imioni duże podobieństwo nazwisk.Tu nie ma pani męża.Krzysztof Grotkojest teraz na prześwietleniu, w budynku C, na parterze.Słowa lekarza docierały do Marty z opóznieniem.Po tymwszystkim, co dzisiaj przeszła, nie wiedziała, czy ma się śmiać, czypłakać.Bo skoro Krzysztofa tu nie ma, to chyba dobrze& ale takwłaściwie, to przecież nie wiadomo. A co mu jest? Co jest mojemu mężowi? spytała. Nic więcej nie umiem pani powiedzieć.Proszę tam pójść. Ja panią zaprowadzę zaoferowała się pielęgniarka. Przyokazji odbiorę wyniki z laboratorium. Krzysiu! Marta nie mogła uwierzyć, że widzi go całegoi zdrowego, bez żadnych opatrunków, jedynie ze śladami zadrapań natwarzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pl doc.pisz.pl pdf.pisz.pl milosnikstop.keep.pl
.Marta nacisnęła klamkę.Kobieta wyprzedziła ją na korytarzui zniknęła za jakimiś drzwiami.Marta omal nie wpadła na wychodzącą z dyżurki pielęgniarkę. Przepraszam, mój mąż jest tutaj.Miał wypadek.Chciałabym siędowiedzieć& Nie teraz przerwała jej pielęgniarka. Zpieszę się. Co z nim? krzyknęła, ale pielęgniarka była już daleko i zanimMarta ją dogoniła, zamknęła za sobą drzwi sali numer 2.Marta była pewna, że tam, za tymi drzwiami jest Krzysztof.I żedzieje się z nim coś bardzo złego. Ojcze nasz, któryś jest w niebie szeptała bezgłośnie Ojcze nasz, uratuj go, proszę, proszę! Krzysiu, nieumieraj! Nie umieraj, bo& próbowała znalezć w myślach jakiśargument, żeby przekonać i Krzysztofa, i Tego, który decydujeo ludzkim losie, argument nie do odparcia, i najpierw nie mogła nicwymyślić, bo żaden argument nie wydawał się jej wystarczająco mocny,aż wreszcie ją olśniło: & bo cię kocham dokończyła już nie w myślach, ale na głos.I te słowa z pozoru banalne, wyświechtane, nadużywane takczęsto, że niemal wyprane ze znaczenia, słowa jak z kiepskiego romansunagle odzyskały swą moc i w tym momencie Marta poczuła, jak cienka,przetarta nić łącząca ją z Krzysztofem zmienia się w mocną linę. Krzysiu& szeptała, wierząc, że słowa odnajdą go i dodadząmu sił Krzysiu, kocham cię&Azy płynęły jej po policzkach.Przynosiły ulgę.Wypłukiwały, conieistotne.Zmywały zastarzałe pretensje, niewypowiedziane żale,niezaspokojone oczekiwania i wszelkie naleciałości, które przesłoniłymiłość.A uzbierało się ich mnóstwo przez te wszystkie lata.Ale terazspływały razem ze łzami i Marta czuła, że coś się w niej zmienia.Drzwi sali numer 2 otworzyły się gwałtownie.Najpierw wyszedłmłody lekarz, a za nim dwie pielęgniarki.Po ich minach Marta poznała,że jest zle.Pielęgniarka, którą spotkała wcześniej w drzwiach dyżurki,patrzyła na nią ze współczuciem. Panie doktorze, co z moim mężem? Z pani mężem? Lekarz spojrzał na Martę zaskoczony. Krzysztof Grotko.Przywiezli go z wypadku.Jest w tej sali? Coz nim? Proszę powtórzyć nazwisko. Grotko.Krzysztof Grotko. Grotko czy Kropko? spytał lekarz. Grotko.Gie jak Grażyna, er jak Ryszard, o jak Ola, te jakTadeusz, ka jak Krystyna, o jak Ola. Grotko? zdziwił się lekarz. Proszę chwilę poczekać.Zaraz towyjaśnimy.Pani Elu, proszę ze mną.Znajoma pielęgniarka poszła za lekarzem, a z Martą została tadruga.Marta oparła się o ścianę.Ciemne plamy znowu latały jej przedoczami. Słabo pani? spytała z troską pielęgniarka. Marta potwierdziła skinieniem głowy. Proszę usiąść. Pielęgniarka podsunęła jej krzesło. A japrzyniosę wodę. Ale o co chodzi? Głos Marty drżał. Gdzie ten lekarz poszedł?Co z moim mężem? Widzi pani, pacjent w karcie ma wpisane Krzysztof Kropko.Albo ktoś się pomylił w nazwisku, albo to nie pani mąż, tylko jakiś innyczłowiek.Doktor będzie pewnie teraz dzwonił, wyjaśniał, trochę topotrwa. Jak to nie mój mąż? A gdzie jest mój mąż? spytała bezradnieMarta, nie bardzo wiedząc, czy powinna się martwić, czy cieszyć. Spokojnie, wszystko się wyjaśni, niech pani tylko nie wstajez tego krzesła, zaraz przyniosę wodę.Marta wypiła duszkiem całą szklankę.Gdy oddawała pustąpielęgniarce, wrócił lekarz. Proszę pani, zaszła pomyłka ze względu na zbieżność imioni duże podobieństwo nazwisk.Tu nie ma pani męża.Krzysztof Grotkojest teraz na prześwietleniu, w budynku C, na parterze.Słowa lekarza docierały do Marty z opóznieniem.Po tymwszystkim, co dzisiaj przeszła, nie wiedziała, czy ma się śmiać, czypłakać.Bo skoro Krzysztofa tu nie ma, to chyba dobrze& ale takwłaściwie, to przecież nie wiadomo. A co mu jest? Co jest mojemu mężowi? spytała. Nic więcej nie umiem pani powiedzieć.Proszę tam pójść. Ja panią zaprowadzę zaoferowała się pielęgniarka. Przyokazji odbiorę wyniki z laboratorium. Krzysiu! Marta nie mogła uwierzyć, że widzi go całegoi zdrowego, bez żadnych opatrunków, jedynie ze śladami zadrapań natwarzy [ Pobierz całość w formacie PDF ]